sobota, 21 czerwca 2014

(...) lest we die unbloomed.




Zachary Robinson

porzucony trzy lata temu w pobliżu szpitala z urazem głowy i amnezją
rok 1997, Nantes, Francja, bliższa data nieznana // pokój 36



Lubi uważać się za punka ze względu na różowe końcówki włosów, samodzielnie wykonane tatuaże, koszulki ukochanych zespołów oraz piercing w nosie i nie zgadza się z opinią, że wygląda jak ciota którą w sumie jest, jeśli brać to określenie jedynie jako sprecyzowanie orientacji seksualnej. Ze zmęczenia chwieje się na chudych kończynach i gdy upada jego ciało automatycznie pokrywa się bolesnymi siniakami, które są efektem hemofilii; nie lubi jeść, nie lubi patrzeć w lustro i przede wszystkim nie lubi spać, bo wtedy tonie i dusi się pośród nieprzyjemnych obrazów, które uważa za dawno zagubione wspomnienia z zapomnianego życia. Jedyną wskazówką, która pozwala mu zrozumieć o sobie coś więcej są blizny, które jednak nadal musi sam umieć rozszyfrować. Muzyka jest jego największą inspiracją, której poświęca większość swojego czasu. Chciałby mieć kota, jednak musi zadowolić się obecnością gitary i deskorolki schowanych pod łóżkiem oraz komórką w kieszeni. Wiecznie uśmiechnięty i zadowolony z tego, że ten grymas odwraca uwagę od błagających o pomoc oczu. Nie spędza dużo czasu w swoim pokoju czy w łóżku i większość swoich pieniędzy wydaje na papierosy, które następnie wypala podczas kolejnej rozmowy z nowo poznaną sierotą ze świadomością, że teraz jego zadaniem jest sprawić aby żywot tej istotki nie był nawet w połowie tak okropny, jak jego.

234 komentarze:

  1. [Cześć i czołem! Może wątek?
    + fajne ma te włosy, no *.*]

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  2. [Trinny siedzi tu od lat pięciu... niemal sześciu, bo zaraz osiemnastka i wychodzi, więc nie ma opcji, aby się nie znali. Zacząć coś postaram się już jutro, bo mój móżdżek nie działa dzisiaj tak, jak powinien. :c]

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Również przywitam i zaproszę do siebie.
    Fakt, włosy to ten pan ma świetne, nie ma nawet o czym dyskutować :) ]
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dobry! Jakiż on uroczy *,* I oczywiście, że uda nam się coś wymyślić! :) W sumie to oni pod pewnym względem są do siebie podobni, toteż mogą się dość dobrze dogadywać. Gen może być dla niego zawsze i wszędzie, pomagać mu w trudnych chwilach, zabierać go od czasu do czasu poza sierociniec, taka starsza siostra czy coś :)]

    Genevieve

    OdpowiedzUsuń
  5. [Jaki on świetny. Wątek?]

    Hunter

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hmm, nie wiem, może by tak Zach wymknął się jakoś z sierocińca albo nie wrócił na czas i Genevieve zgłosi się na ochotnika, aby go poszukać, bo dobrze go zna i wie gdzie może być? :)]

    Genevieve

    OdpowiedzUsuń
  7. [ To że się różnią to dobry znak. Co powiesz na to, żeby nasza dwójka publicznie nie lubiła się, ale od czasu do czasu kombinowałaby na boku jak zarobić trochę kasy, bo moja Audrey wcale taka święta nie jest i chce zdobyć pieniądze aby mogła jako tako zacząć żyć "na wolności". Co ty na to? ]
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  8. [Oczywiście, że jest. Masz jakieś pomysły? ;>]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  9. [Odnotowane :D Stawiamy, więc na pozytywne relacje oto moje propozycje (tak, tak, oczywiście rozwinie się je :>):
    1. Koleżeństwo od płatania figli innym.
    2. Przyjaciele od imprez i ewentualnych zwierzeń, którzy mogą zawsze na sobie polegać.
    3. Friends with benefits.
    4. Relacja typu niby coś do siebie czują i oboje o tym wiedzą, ale nikt nie chce zrobić kroku w przód, aby nie zepsuć ich dobrej relacji.
    5. Mogę też pomyśleć nad czymś innym.]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  10. [Wszystko się da zrobić ;) Teraz mam trochę większe pole do popisu. Podsumowując może wyjść nam coś takiego:
    Ich znajomość mogła zacząć się od tego, że przez zabawny zbieg okoliczności Chloe stała się ofiarą jakiegoś psikusa z repertuaru Zacharego. Można by się spodziewać, że dziewczyna będzie wściekła, ale o dziwo tak się nie stało. Od tamtej pory mogli być nierozłączni i płatać figle mieszkańcom lub znienawidzonym nauczycielom. Z czasem zaczęło się imprezowanie, alkohol i dragi. Skoro Zachary i Chloe mają podobny gust to czemu, by nie wkleić do tego koncertów. Dochodzimy potem do tego momentu, że znają się bardzo dobrze i mają do siebie pełne zaufanie. I tu zaklepuje się czwórka.

    Pasuje? A może coś mi umknęło? Z trójką to wszystko wyjdzie w praniu w zależności od tego jak potoczy się wątek ;)]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  11. [Skoro trafił tu, mając czternaście to jedynka odpada, bo pewnie poznaliby się w przeciągu maksymalnie roku. W końcu są rówieśnikami. Pozostaje nam, więc tylko dwójka albo czwórka. Naprawdę jestem niezdecydowana, bo właściwie pasują mi obie opcje. Dlatego główny wybór zostawiam Tobie, ale w ramach tego podrzucę propozycje jakie możemy wykorzystać we wspólnym wątku, które będą pasować do obu punktów (oczywiście, jeśli chcesz coś dorzucić to śmiało ;>):
    1. Któraś z naszych postaci (w zależności kto będzie skory do zaczęcia) wpadnie do pokoju drugiego i wyciągnie go na imprezę/koncert/popijawę na dachu/szwendanie się po mieście w nocy.
    2. Wyrwą się oboje na wagary.
    3. Mogą też leniuchować w pokoju, któregoś z nich.
    4. Grzebać w starociach na strychu.
    5. Chować się przed ludzkością w zapuszczonym do granic możliwości ogrodzie np. nad jeziorkiem.]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  12. Tristan siedział na dachu sierocińca. była ładna pogoda, wiec nawet zrzucił trochę ciuszków aby się opalić. Oczywiscie posmarował się kremami z filtrami, co by potem nie być 'człowiekiem-patelnią'. Czytał książkę. Jak zwykle. Książki były naturalnymi przedłuzeniami jego rąk. Niektórzy mieli potrzebę spania, a on czytania. Połykał teraz "Grę o Tron". Lubił takie 'cegły'. A jak widział całą sagię takich grubaśnych książek dostawał niemalze orgazmu w bibliotece. Miał przy sobie wodę i ulubione chipsy warzywne. Nie jadł mięsa. W ogóle. W żadnej postaci. W uszach miał słuchawki podłączone do odtwarzacza mp3. Starego rupiecia, ale mieszczącego wszytskie ukochane utwory. Właśnie leciał jego nowy ulubieniec - "Frozen" Within Temptation. Uwielbał tą kapelę. To był dzień idealny. Idealne miejsce. Aż nagle nie zobaczył nad sobą cienia. Leżał na kocu na dachókach w samych bokserkach.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Niestety nie mam pomysłu. Dopiero wdrażam się w blog.]

    Clarissa Cast

    OdpowiedzUsuń
  14. Tristan nie należał do rozmownych osób. Mimo to wyłączył muzykę i wyjął słuchawki z uszu. Uważał bowiem, ze nie ma bardziej bezczelnego zachowania niż słuchanie muzyki przy kimś innym. No i żucie gumy. Tego wręcz nie trawił. cchciany czy niechciany, potencjalny rozmówca raczej nie oczekiwał takich oznak lekceważenia. Thomas czytał wiec dalej. Jego brązowe włosy jak zwykle były w nieładzie. Zielone oczy skakały po linijkach, chłonac każde ze słow spisanych przez George'a R.R. Martina. Miał bladą skórę i ładnie ukształtowane ciało, ale bez przesady. Mięśnie był widoczne, lekko zarysowane. Nie miał sześciopaka ani biców jak kulturysta. Lubił sport, głownie bieganie, jazdę na rowerze i pływanie. Ale w sumie to nie pogardziłby zadną aktywnością fizyczną.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Wybaczę i zacznę, powiedz mi tylko gdzie Zach mógłby się zaszyć, aby Gen go znalazła? :)]

    Genevieve

    OdpowiedzUsuń
  16. [Dziękuuuję bardzo! Zachary, SWIM DEEP! Twoja postać już skradła mi serce :D. Wątek obowiązkowy.
    Gdy tworzyłam Lavender wyobrażałam sobie, że do sierocińca trafiła jako trzynasto- lub młoda czternastolatka, ponieważ to pasowałoby do mojej historyjki. Teraz czytam, że Zachary trafił tutaj jako czternastolatek, więc co powiesz na to, że Lav pomogła mu oswoić się z nowym miejscem oraz jego amnezją? Byli rówieśnikami, od tego momentu przez te lata mogą się przyjaźnić.]

    Lavender

    OdpowiedzUsuń
  17. Tristan najbardziej polubił Jona Snowa. Chyba w sumie byli podobni - obaj z nieślubnego związku, obaj niewygodni dla rodziny i niechciani, wysłani na połnoc. Obaj byli dobrzy i zdolni, ale nie mieli szans aby zasłużyć na coś lepszego niż ich obecny los. Tyle, ze Tris nie miał przy swym boku Ducha. A taki wilkor czasami się przydawał. Odłożył ksiązkę na bok i spojrzał na chłopaka - słuchałem "Frozen" kapeli Within temptation. Lubię głos ich wokalistki. Moze ten gatunek muzyki nie jest tak bliski memu sercu jak muzyka filmowa czy instrumentalna, ale ujdzie - wow. Jak na Trisa byl to istny słowotok. Sięgnął po koszulkę. Koniec tego prażenia sie na słońcu w bieliźnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Tak, chce wątka z tym panem! *,* Po pierwsze świetne gify, urzekły mnie :D Mam kilka pomysłów na wątek, no więc, może zacznę od relacji, jaka będzie łączyć nasze postacie :D Jako, że nasze postacie mieszkają od kilku lat w sierocińcu, to nie ma bata, żeby się nie znały, prawda? :D Wolisz przyjaźń, czy bardziej wrogów wobec siebie, czy może jeszcze coś innego? Chyba, że masz coś jeszcze do zaproponowania xD Zaczynam popadać w słowotok, ale wiesz, chciałabym wiedzieć najpierw o relacjach, żeby wątek był spójny xD ]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Skoro mówisz, że jest taki radosny, a w sumie nawet w karcie jest o tym wspomniane, to nie ma co, będize przyjaźń :D To teraz czas na najlepsze, czyli wątek xD Mam do zaproponowania tak; wymknięcie się ze sierocińca na koncert/dyskotekę lub coś podobnego, spotkanie na strychu (bo to może być na przykład ich takie miejsce spotkań)/ewentualnie dach, albo... no w sumie póki co mam tyle pomysłów xD Jeśli żaden nie pasuję, to mówić od razu, to jeszcze coś pomyślę :) Chyba, że Ty też coś masz? ]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak wagary definiowała sobie panna Durand? Ależ to prosta mieszanka (może i czasami wybuchowa): rozrywki, dodatkowa adrenalina płynąca w żyłach i zdecydowanie najlepsza forma sportu, szczególnie wtedy kiedy trzeba było brać nogi za pas. A bywały takie momenty, kiedy jedynym wyjściem była ucieczka. Czasami istniała jeszcze obawa, że jakiś nauczyciel rzuci się za nimi biegiem, ale Chloe jakoś nie potrafiła sobie tego wyobrazić, mimo najszczerszych chęci. Nie zmieniało to jednak faktu, że czasami próba wymknięcia się z sierocińca kończyła się fiaskiem. Kiedyś, gdy chroniła tyłek swojego brata celowo dała się złapać. Upity Aidan z rozszerzonymi źrenicami i mamroczący coś o rudowłosej barmance, która była prawie jego – bez wątpienia – miałby sporo problemów. Zapewne tylko, by ją upomniano i przegoniono do pokoju ze względu na późną porę. Zapewne, gdyby nie zaczęła się wykłócać i stawiać opiekunowi, z którym nie była w zbyt zażytych relacjach. Została wówczas ukarana alfabetyczną segregacją wszystkich książek w bibliotece. Od tamtej pory starała się unikać złapania na gorącym uczynku, a nawet jeśli… musiała mieć na uwadze, że czasami lepiej ugryźć się w język i policzyć do dziesięciu albo dwudziestu.
    Od tamtej pory trochę się pozmieniało, a przynajmniej kiedy poznała swojego towarzysza do takich zakazanych eskapad. Och, nie ma to jak dreszczyk emocji. Mowa tu oczywiście o Zacharym. Dzięki takiemu kompanowi nie musiała się już martwić o to, że ktoś ją złapie czy zastanawiać się nad tym czy będzie miała czym zająć sobie czas. Kiedy jej brat wyprowadził się z sierocińca wraz z osiągnięciem pełnoletniości wymagała od siebie nie lada perfekcji, a teraz nie było to już dla niej tak ważne. Tym razem wszystko poszło gładko, tak się przynajmniej wydawało. Już uśmiechała się z satysfakcją, kiedy poczucie zwycięstwa pękło niczym bańka mydlana na dźwięk wykrzykiwanych nazwisk. Musiała pozwolić się poprowadzić. Cała ta ucieczka była na swój sposób przerażająca, ale… z drugiej strony czym tu się przejmować, skoro to wszystko wydaje się jednocześnie tak zabawne?
    Panna Durand cieszyła się, że poprzedniego dnia nie padało, w innym razie leżeliby teraz w wilgotnej trawie gotowi na bombardowanie malutkich kropelek pozostałego deszczu. Starała się opanować szybki oddech po takim sprincie, a jednocześnie zbierało jej się na wybuchnięcie głośnym, perlistym śmiechem. Najlepsza kryjówka to mało powiedziane!
    – To była całkiem niezła rozgrzewka – rzuciła z rozbawieniem blondynka. Spojrzała na swojego towarzysza i uśmiechnęła się lekko. – Mały przy okazji doskonałą kryjówkę. Zostajemy tu czy później za cel obierzemy sobie wymknięcie się z terenu sierocińca? – dodała z błyskiem w oku.

    [Oczywiście, że jest w porządku c:]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  21. [Lavender z trudem wytrzymuje czekanie na weekend, gdy będzie mogła na kilka godzin wydostać się z sierocińca i poddychać prawdziwym, miejskim powietrzem. Może wspólne wymknięcie się z placówki, np. nocą? Na tym kończą się moje (nie)genialne pomysły...]

    Lavender

    OdpowiedzUsuń
  22. [Jak najbardziej mi pasuje :D]

    Lavender próbowała zachować powagę za każdym razem, gdy widziała opiekuna przed pokojem Zacha. Naprawdę. W pewien sposób współczuła chłopakowi, że cała kara spadła akurat na niego, ale z drugiej strony, to poniekąd jego wina. Mówiłam mu, by krzyczał, że jest gejem i do niczego nie doszło.Ewentualnie Appleton mogła powiedzieć, że jest lesbijką, ale to już w ostateczności. Faceci to imbecyle i nie potrafią racjonalnie myśleć. Ani poradzić sobie w życiu. Zero kreatywności, ot co. Czuła jednak złość na dyrektora placówki, który wlepił Bogu ducha winnemu Robinsonowi trzy tygodnie kontroli. TRZY! Za zwykłe, noce rozmowy. Ta dwójka już tak ma – zaczną gadać i nie wiedzą, kiedy przestać. W końcu zastał ich ranek i sen w jednym łóżku, ale przecież to jeszcze nic zdrożnego. Nie leżeli nawet w dwuznacznej pozycji, nic z tych rzeczy! Trochę myślała nad tym co mogłaby zrobić w zaistniałej sytuacji i uznała, że podzieli się tym z chłopakiem. Dyskretnie dosiadła się do przyjaciela podczas kolacji. Zachowywała ostrożność, aby opiekunowie nie nabrali podejrzeń i nie odkryli jej konspiracyjnych zamiarów. Skierowała się plecami do stołu nauczycielskiego i nachyliła się w kierunku Zacha.
    - Słuchaj, chyba mam plan.

    Lavender

    OdpowiedzUsuń
  23. Tris miał po prostu wrażliwą skórę. I wolał się za długo i za często nie oplać, bo to miało różne skutki. Zazwyczaj wychodziłą mu po prostu wysypka, strasznie swędząca. Nie wiedział czy ma alergię na słońc czy o co chodzi. Ale nie miał ostrych objawów wiec po prostu zachowywał środki bezpieczeństwa. Ubrał koszulkę. Teraz na widoku zostały tylko jego nogi. Dośc długie, bo sam był wysokim chłopakiem. Nadowałby się na modela, ale to go jakoś nie pociągało. W dodatku uważał, że nie jest fotogeniczny, a chodzenie w kółko po wybiegu uważał za zwyczajnie głupie.
    - Mam wrażliwą skórę. Na razie starczy - powiedział spokojnie. Nogi postanowił jeszcze trochę opalić, bo łapały opaleniznę wolniej niż tors czy ramiona.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hm, zastanawiałam się nad jakimś pomysłem i doszłam tylko do tego, że może Hunter przyszedłby do sierocińca, bo bardzo często zagląda tutaj, mimo że już tu nie mieszka, Zach zgubiłby miśka, a Hunt by mu pomógł go znaleźć.]

    Hunter

    OdpowiedzUsuń
  25. [ W porządku! Zawsze po tym wątku można zrealizować pozostałe. To skoro Ty jesteś pomysłodawcą, to ja zacznę, w porządku? :D ]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  26. [ A, mam jeszcze jedno pytanie (w trakcie pisania się skapnęłam, że zapomniałam o to spytać xD) możemy zrobić tak, że Rox po długim kazaniu dyrektorki, wróci do swojego pokoju i tam będzie czekać na nią Zach? xD ]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  27. [Chciałam się upewnić, by przypadkiem nie angażować się w sterowanie twojego bohatera :D]

    Roxanne nie za bardzo myślała o skutkach swoich czynów. Po prostu nie należy do cierpliwych ludzi, a ta osoba prosiła się o to aż za bardzo. Czasem nie mamy hamulców, ona w tej chwili ich nie miała. Po prostu pchnięta negatywnymi emocjami, nagłym przypływem odwagi, a także jej pobudzona bezczelność i lekkomyślna natura sprawiła, że nie mogła się powstrzymać. I miała za swoje.
    Stała na dywaniku przed dyrektorką. Choć zawsze wszyscy chcieli tego uniknąć, ona miała obecnie wszystko gdzieś. Żadne słowa kobiety do niej nie trafiały, żadna uwaga, czy też odwołanie do jej sumienia zdały się na nic. Ona nic nie czuła. Zero skruchy, żalu, czy też chęci przeprosin. Po prostu nic.
    Była ciekawa, co sobie kobieta o niej myśli. Rox była ciekawa, jak się czuła mając tyle kłopotów z taką młodzieżą jak ona. Pewnie wiedziała, że i tak większość z nich nie ma szans na przetrwanie w dorosłym życiu i wyjście na prostą. Pewnie wie, że zgubią się w kole społecznym. A mimo to, próbuje zrobić z nich ludzi sukcesu i nauczyć podstaw kultury osobistej. Żałosne.
    Może Rox faktycznie nie powinna uderzyć tej dziewczyny, tylko narobiła afery, a tak między Bogiem a prawdą, to szkoda zachodu na to wszystko.
    Po wygłoszeniu kazania o niewłaściwym zachowaniu Rox oraz przestróg na przyszłość, których dziewczyna nigdy nie zastosuje, mogła opuścić gabinet dyrektorki. Od razu udała się do swojego pokoju, gdzie po przejściu przez próg ujrzała swojego przyjaciela Zacha. Pewnie już się dowiedział o tej bójce, z resztą jak cały sierociniec. Zmarszczyła brwi, a potem westchnęła.
    - Coś się stało? – spytała jak gdyby nigdy nic.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  28. [ Chyba wszyscy uwielbiają Kit'a.
    Wątek bardzo chętnie. Widać, że Zach będzie potrzebował kilku sesji terapeutycznych, których Tony bardzo chętnie mu udzieli. :)]

    Anthony

    OdpowiedzUsuń
  29. [Skoro zapraszasz to jestem :) Jakiś watek da sie na pewno skręcić, ale nei bardzo wiem co i jak. Mogą się dogadywać mimo różnicy wieku, a że Seth jest wolontariuszem to okazja do rozmów jest ;P]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Dobre i potwierdziłaś mi teraz, że dziś nienadaję się do wymyślania ;P
    Można doprowadzic do takiej rozmowy, chociaz czuję, że może zrobić się agresywnie ze strony Setha kiedy sie już naprawdę wkurzy. Można by też zrobić, że po jakimś czasie Cale zorientuje się, co i jak, więc może sam zacząć zachowywac się w sposób, który irytację by u Robinsona powiekszał, tak więc wyszloby na to, że jeden drugiego by wkurzał i na odwrót.
    Jak możesz to zacznij, jak nie to postaram się dziś tak do 1 dać odpis albo dopiero jutro]

    OdpowiedzUsuń
  31. [Kupiona struna? :D]

    Roxanne przełknęła ślinę i otworzyła usta, by odpowiedzieć, jednak widok jej przyjaciela, który ani się nie uśmiechał jak zawsze, ani nie był energiczny i nie nosiło go na każdą stronę, mogło oznaczać tylko jedno – nie był w dobrym humorze. Zamknęła usta, milcząc, bo wiedziała, że te słowa, które chciała wypowiedzieć, w tym wypadku, tylko by pogorszyły sytuacje.
    Zach, który się nie uśmiecha, a jest poważny to naprawdę rzadkie zdarzenie. Rox wiedziała, że choć mówi i stara się zachowywać spokojnie, to w środku go nosi. I również doskonale zdawała sobie sprawdzę, że go zawiodła. To on tyle razy jej powtarzał, by nie wdawał się w żadne bójki. Dyrektorka mogła sobie mówić co chciała – nie wiedziała jak to jest być sierotą, jak to jest tu mieszkać, więc nawet nie miała prawa jej oceniać, bądź pouczać. Ale jej przyjaciel był taki jak ona i dobrze znał każde uczucia, które przez całe życie jej towarzyszyły. Jego zdanie się dla Roxanne liczyło. I choć nigdy tego tak naprawdę nie pokazała, to bardzo, ale to bardzo brała je sobie głęboko do serca.
    Westchnęła głęboko i usiadła po drugiej stronie łózka. Spojrzała na Zacha i przeczesała swoje kręcone, kruczoczarne włosy.
    - No, dalej, nakrzycz na mnie – powiedziała w końcu. – Wiem, że chcesz. Wszystko jedno. I tak jest to lepsze niż taka cisza.
    Czasem wiedziała, że jeśli coś kogoś dusi w środku za długo, to tyka niczym bomba i w końcu wybuchnie. Miała tak samo. Przez tyle czasu próbowała być spokojna, iść za radami przyjaciela, ale długo tak nie można. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał naruszyć ten wewnętrzny spokój. A teraz, zamiast spokoju, Rox czuła, że w środku niej panuje chaos. I chwilę jej zajmie zanim go poukłada. Dlatego dobrze, że w takiej chwili miała kogoś zaufanego przy sobie. Nawet jeśli zaraz on miał jej wszystko uświadomić.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  32. Tristan położył się spokojnie na swoim kocu. Ubrał na nos okulary przecisłoneczne. Dbał o oczy. Jako dziecko miał lekkiego zeza i sporą wadę wzroku, dzięki Bogu wszystko się unormowało i po dzieciecych koszmarach nie było śladu. Spojrzał na chłopaka. on miał na sobie zywkłe, białę bokserki i czerwoną koszulkę. Nic takiego. Taka tam flaga Maroka z tego wyszła. - tak...dość czesto. Lubię to miejsce, bo raczej mało osób tu przychodzi i mogę w spokoju czytać - odpowiedział. Miał..dziwny ton głosu. Ani nie karcący, ale tez nie do końca miły. Tristan był taki...zdystansowany do wszystkich i wszystkiego. Żartowano, ze musial mieć w sobie arystokratyczną krew. Blada, wrażliwa skóra, niezwykle chłonny umysł, lekkośc w porusznaiu się....i właśnie to takie dystyngowane bycie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Odwrócił głowę w jego stronę. Fakt...nie przedstawili się sobie. Coś chyba nawet kiedyś o tym chłopaku słyszął, ale nie dawał nigdy wiary plotkom i na wpół-fikcyjnym historyjkom krążącym po sierocińcu. wolał sam zawsze się upewnić jaka jest dana osoba. Był idealistą. Skonczonym idealistą. Cóż miał poradzić?
    - Tristan. Szukam Izoldy - powiedział, próbujać zartować.

    OdpowiedzUsuń
  34. [Czyli latanie za nią nie poszło na marne :D]

    - To nie jest tak, że ja tego nie rozumiem – zaprzeczyła od razu. – Po prostu jestem zbyt niesiona chwilą. No wiesz, Viva la vida i te sprawy. O boże, to zabrzmiało tak beznadziejnie – dodała, kładąc się na łóżku, jedynie pozostawiając nogi wiszące.
    Może faktycznie coś w tym było. Być może Rox naprawdę była niesiona chwilą i najpierw robiła, a dopiero później myślała? Wtedy nie była do końca świadoma, co dokładnie w tej chwili robi, wdając się w bójkę. Prawdopodobnie przypływ adrenaliny i jej agresja, która się włącza w nagłych przypadkach. „Nagłych” pod jej pojęciem.
    Uniosła palec.
    - Ale ona naprawdę zasłużyła, by jej skopać dupę – obroniła się, jakby mogłoby to coś pomóc. – Walka o honor, to się chyba zalicza pod inną kategorie, prawda?

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  35. [ buongiorno signor! :)
    Takie fajne zdjęcia, no. Zakręcony. Jak mój BJ wiec mogą się polubic :)]

    Billie

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziewczyna spacerowała po ogrodzie. Aktualnie stała jednak w miejscu i czekała. W pobliżu nie było nikogo, co bardzo ją cieszyło, a zwłaszcza w tej chwili. Nie za bardzo chciałaby zostać teraz zauważoną. Niby nic by się jej nie stało, bo w Sierocińcu każdy robi to co chce i nie zwraca zbytniej uwagi na innych, ale i od tej reguły były wyjątki.
    Audrey trzymała w ręce torbę, w której znajdowała się różna ilość przeróżnych rzeczy. Nie była za dumna z powodu tego w jaki sposób je zdobyła. No ale niestety, jeśli chciała w jakiś sposób zarobić na to by móc rozpocząć swoje nowe życie poza murami Sierocińca. Kasa jest potrzebna a nikomu nie zaszkodzi jak z jego pokoju zniknie jakaś mało wartościowa rzecz, którą można by szybko i łatwo sprzedać. W ten sposób uzbierała już dość pokaźną sumkę.
    W pewnej chwili usłyszała charakterystyczny chrzęst żwirowej dróżki. Odwróciła się i z wyraźną ulgą wypuściła powietrze z płuc. Uspokoiła się, gdy jej oczom ukazały się znane jej różowe włosy. Uśmiechnęła się lekko.
    – Nareszcie, ileż można na ciebie czekać – powiedziała z lekkim wyrzutem.
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  37. - kiepsko - przyznał od razu - dziewzyny wolą bardziej zdecydowanych, takich nieco draniowatych facetów, a chłopacy...cóż....- wzrusyzł rmaionami - szukać sobie chłopaka nawet nie umiem - przyznał - bo ja wyznaję zasadę, ze miłosc nie zna granic. I nie musi być miedzy chłopakiem a dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  38. - zawsze mogę zostać starym, zdziwaczałym kawalerem z buldogiem albo innym paskudnym psiskiem - powiedział rozbawiony i spojrzał na nieb. Lubił zabawę w skojarzenia. W sensie patrzeć na chmury i rozkminiać co dana mu przypomina. Dziecinne, ale on w sumie był w sietle prawa dzieckiem. jeszcze pół roku mógł być beztroski.

    OdpowiedzUsuń
  39. - nie... z kotami to stare panny siedzą - powiedział rozbaiwony - ja będe miał psa. I nazwę go Banawentura, o! - uśmiechnął się szeroko - okey... a jakie ty masz plany na przyszłośc? Poderwac równie kolorowowłosa pannę i mieć z nią dzieci o włosahc koloru tęczy? - wiedział oczywiście, ze to farba, ale myśl o takich 'kolorowych' dzieciah popraiwła mu humor.

    OdpowiedzUsuń
  40. - nie wszystkie. częśc boi się porodu i tego, ze zostaną po nim rozstępy i obwisły biust po karmieniu - powiedział śmiertelnie poważnie. jakby codziennie rozmawiał z takimi kobietmai.

    OdpowiedzUsuń
  41. - szczeście kryje się w kuchni. trzecia szafka od drzwi, po prawej stronie. Szczeście waży 5 kilogramów i najlepiej popijac je mlekiem - mówił oczywiscie o wielkim słoiku nutelli, który tam trzymały kucharki. wszyscy, ktorzy byli w sierocincu dłuższy czas wiedzieli gdzie jest schowany ten wueilbiany przez wszystkich krem. A kucharki pozwalały im go podjadać. w koncu to były dzieciaki pokrzywdzone przez los.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Chłopcy z tego co widzę są w tym samym pokoju, więc z wątkiem raczej problemu nie będzie.]

    Sharon, znaczy się Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  43. [Założyłam, że się znają, skoro Hunt był w sierocińcu od małego.]

    Hunter mimo że już nie mieszkał w sierocińcu, to jednak zaglądał tam tak często jak miał na to ochotę. Niektórzy się z tego cieszyli, inni nieco mniej. Ale kto by się tym przejmował, Hunter robi to na co miał akurat ochotę i nikomu nic do tego nie powinno być. Akurat dzisiaj skończył wcześniej w pracy, kierownik stwierdził, że na tyle mu wystarczy dzisiaj i odesłał do domu. Ale co on będzie tak wcześniej szedł do slumsów. Nie spieszyło mu się tam ani trochę, każda godzina poza jego "ukochaną" dzielnicą była dobra.
    Przechadzał się korytarzem, skinając głową, gdy tylko widział znajome twarze. Wtedy przyuważył Zacha, który chodził w te i z powrotem, wyraźnie zaglądając w każdy zakamarek. Jakby czegoś szukał. Podszedł bliżej i pomachał mu wesolutko.
    - Hej, hej. Co się dzieje? - spytał, patrząc na niego zielonymi oczkami.

    Hunter

    OdpowiedzUsuń
  44. To prawda zarówno i Zacharego i Chloe łączyła wyjątkowa nić porozumienia. Zaskakująco szybko znaleźli wspólny język, chociaż warunki ich pierwszego spotkania raczej, by tego nie wróżyły. Chyba niezbyt wiele osób potrafiło zachować spokój, a co dopiero nie przejąć się, wpadając w pułapkę żartownisia. Jasnowłosa w ogóle nie wzięła tego do siebie, tylko wydawała się rozbawiona takim zbiegiem okoliczności. Teraz pana Durand nie potrafiła sobie wyobrazić jakiegoś wypadu na wagary bez niego. A doszukiwanie się luk w potężnym systemie było przyjemnym zajęciem i sposobem na zabijanie czasu. Chloe lubiła szukać wyjścia z tych mnożącym się złotych klatek. Łamanie zasad sprawiało jej niemałą radochę i przyprawiało zazwyczaj o wyśmienity humor. Wspomniany już wcześniej dreszczyk emocji był jednym z czynników, który odsuwał ją od świadomości, że znajdowali się w owianym swoistą pustką miejscu.
    – Dobry wybór – pochwaliła go z rozbawieniem słyszalnym w głosie. Ułożyła się wygodniej w zielonej, wysokiej trawie, która w tej chwili kojarzyła jej się z dżunglą. Jedną rękę wsunęła pod kark, a drugą to chwytała, wyrywała lub owijała te dziko rosnące źdźbła. Czasami Chloe miała wrażenie, że najlepiej byłoby dla pracowników, gdyby wychowankowie nie wchodzili im w drogę i zachowywali się na tyle dobrze, by nie musieli się nimi zbyt długo zajmować. Jeśli chodzi o sport i bieganie za nimi zapewne było dla nich istną katorgą. Blondynka zostawiła ten temat w spokoju i rozejrzała się. O tak, pod osłoną wieczora znacznie łatwiej było się stąd wyrwać. Chętnie wzięła papierosa od Zacharego. Kiedy użył zapalniczki nie omieszkała jej sobie pożyczyć. Dla zachowania względnego bezpieczeństwa podniosła się na łokciach i zapaliła fajkę. Zaciągnęła się i ostatecznie zdecydowała się usiąść po tym jak doszła do wniosku, że i tak nie będzie jej widać. Obracała białą zapalniczkę między palcami. Uśmiechnęła się łobuzersko. Spojrzała na swojego przyjaciela i udała zastanowienie. – Mamy kilka możliwości… Możemy znaleźć jakiś opuszczony budynek i poszukać przygód. – mruknęła z zamyśleniem. W międzyczasie zaciągnęła się ponownie. Wypuściła dym ustami i patrzyła jak strzepany siwy popiół rozpada się w powietrzu i znika gdzieś między wysoką trawą. – W innym przypadku możemy iść do jakiegoś klubu albo baru i skorzystać z magicznych zalet upojenia alkoholowego. Wygłupianie się na ulicy też nie jest najgorszą z możliwości. Żartowanie z pijanych albo przechodniów może dać nam co nieco rozrywki. Ewentualnie poszukamy jakiegoś koncertu. Ostatnio przecież jakieś nowe kapele chcą przyciągnąć coraz więcej osób. – uśmiechnęła się wyraźniej i przechyliła nieco głowę w bok.

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  45. [Tak. Choć i tak nie przypomniałam sobie tego, co miałam dopisać. Ale cóż... no to wąteczek, tak? ♥]
    Adrian Gordon

    OdpowiedzUsuń
  46. [Pewnie, ludzi też. Przynajmniej stara się i tu nie na siłę. W milczeniu uważnie wysłucha, bo właściwie to dosyć... cicha postać. Oszczędny w słowach, ale myślę, że pomoże. Ewentualnie może zacząć grzebać śrubokrętem w Zacharym, ale to mniej kusząca propozycja... chyba :D.]
    Adrian Gordon

    OdpowiedzUsuń
  47. Uśmiechnęła się.
    - Nigdzie się nie wybieram, jestem już na to za stara – zapewniła, całkowicie pewna swoich słów.
    Nigdy tak naprawdę nie myślała nad tym, czy było to w ogóle możliwe, by opuścić ten sierociniec ze względu złe zachowanie. Albo przynajmniej nie chciała się nad tym zastanawiać. A kiedy zaczęła, to okazało się, że zbyt dużo rzeczy ją tu trzyma. Zbyt dużo, by chcieć stąd odejść z własnej głupoty. I może właśnie takiego uświadomienia jej trzeba było, a nie kazania na temat kultury osobistej?
    - Dobra, nie myślmy o tym – zaproponowała. Spojrzała na przyjaciela z wielkim uśmiechem. – No, to co tam u ciebie?
    Jej kąciki usta były tak wysoko, że aż nie dało się nie zauważyć, że oznaczały jedno – kłopoty.

    Rox

    OdpowiedzUsuń
  48. [Szczerze powiedziawszy wyczaiłam skojarzenie dopiero, gdy wspomniałaś xD.
    A co do pomysłu to... myślę. Nie wiem czemu ale jedyne, co wpadło mi do głowy to wizja biegnącego do pokoju Zacharego, który w pędzie gubi misia (Cii, moje myślenie jest na urlopie), a Adrian jest w pobliżu, więc odnosi go właścicielowi... uczepiłam się pluszaka, ale taki mój urok.]
    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  49. - ja staram się nie łamać regulaminu - powiedział spokojnie - więc wychodzę raz w tygodniu. i w sumie...tu mi dobrze. mi do szczęscia potrzebna jest biblioteka, a takową ten sierociniec posiada - wzruszył ramionami - ale wiem, ze nie wszyscy tak mają.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Witam c:
    Przybyłam powiedzieć, że Zachary całkiem uroczy jest, ja go już kocham ( <3 ), Jim jest w stanie polubić. W kwestii artystycznego sojuszu, to James'a raczej odstraszają takie osoby jak on, z kolorowymi osobami, to bardziej taki artysta dwudziestolecia międzywojennego, ale mimo wszystko nie mam serca nie skazywać go choćby na znośne relacje z Zachary'm...
    Bo on taki fajny jest, no! :c ]

    Jim Wolfwitz

    OdpowiedzUsuń
  51. [Prosiłabym o jakieś małe wprowadzenie, to wtedy łatwiej byłoby mi zacząć c:]

    Sharon, czyli Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  52. [Taaak! Proszę! On za leniwy jest na to, żeby się nauczyć, ale jak mu Zachary zacznie marudzić, że nie umie, to najedzie Jim'owi na ambicję i wtedy raczej nie odpuści! :D]

    Jim Wolfwitz

    OdpowiedzUsuń
  53. Rox się uśmiechnęła, ale tym razem przyjaźnie, a takim wyrazem twarzy traktowała tylko prawdziwych przyjaciół. Tak bardzo różnili się od siebie, ale podobno różnice się przyciągają. Zach wiecznie uśmiechnięty optymista z misją zbawienia świata i tak nastawia wszystkich ludzi na taką samą szczęśliwą drogę myślenia. Właśnie tą energie i radość, którą on ze sobą niósł, ona mu zazdrościła. Ale nie w złego tego słowa znaczeniu, wręcz przeciwnie.
    - Jak chcesz, to możesz u mnie nocować – powiedziała i westchnęła. – Ale wiesz, nie w tym sensie, nie? – dodała, a następnie zaczęła się śmiać.
    Tak naprawdę poczucie humoru Roxanne było niesamowicie specyficzne, pełne sarkazmu, a chwilami mówiła tak poważnie, że ludzie brali ją na poważnie. I często z tego wychodziły całkowicie nieprzyjemne zdania o jej egzystencji.

    Rox

    OdpowiedzUsuń
  54. [Cześć :) Fajny ten pan, może jakiś wątek? Mogliby się spotkać u fryzjera na farbowaniu włosów, albo sami sobie nawzajem farbować bo by się kolegowali czy coś?]

    Sebastian Banewood

    OdpowiedzUsuń
  55. [Cholera, bratnie dusze! Czyli mogę uznać, że jako powiązanie mamy przyjaciół? A jako wątek farbowanie włosów po nocy?]

    Sebastian Banewood

    OdpowiedzUsuń
  56. [Będzie za dużo jak poproszę Cię o zaczęcie?]

    Sebastian Banewood

    OdpowiedzUsuń
  57. - Daj spokój, będzie fajnie. Poza tym większość mojego pokoju jest pusta. I strasznie tu nudno – dodała, by tylko go przekonać.
    Rox też miała lęki. A właściwie jeden – straszliwie bała się samotności. I nie ważne czy to było spowodowane porzuceniem jej przez rodziców-narkomanów, czy przez to, że całe życie wychowywała i tułała się sierocińcach. Zawsze była sama. Z rodzicami, bez nich. To była ta jedyna rzecz, która ciągle ją prześladowała, a nigdy się nie zmieniała. Ale prawdopodobnie wszyscy się boją samotności. Ale Rox wyjątkowo jej nie znosi, ale prawie nikt o tym nie wie.
    - Tak między Bogiem a prawdą, to nienawidzę zasypiać sama. – I właśnie nie mogła uwierzyć, że to powiedziała, ale chyba to działało. - Czasem strach jest tylko w głowie – powiedziała chicho, raczej myśląc na głos.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  58. - wolę po prostu nie robić sobie kłopotów - powiedział - poza tym...gdyby cudem znalazłby się ktoś, kto chciałby mnie stad zabrac, to z czystą kartoteką mam chyba większe szansę, prawda? Niż jakbym był ćpunem, złodziejem albo innym przestępcą. Takie jest moje zdanie. Poza tym ktoś kiedyś po coś reguły wymyślił. One są dla naszego dobra.

    OdpowiedzUsuń
  59. [myślisz o tym samym co ja? trochę go...'zepsujemy'? xd]

    Spojrzał na niego uważnie. Zawsze był grzecznym chłopcem i póki co...ani nie miał z tego powodu lepiej, ani gorzej. Lubiano go w poprzednich placowkach, miał przyjaciół, którym zawsze chetnie pomagał...za każdym razem kiedy rozsypywała mu się rodzina zastępcza jego opiekunowie płakali. Ale...nigdy nic z tego tak naprawdę nie miał. Siedział i czytał. Rozwijał swój umysł, swoją wrażliwosc. Tworzył. Ale nie znał anwet dobrze Londynu, chociaz meiszkał w nim z krótkimi przerwami całe życie.
    - Taki jestem. I tyle - powiedzial spokojnie

    OdpowiedzUsuń
  60. [a potem mu dowalę, tak jak lubię ^^ Bo ja sadysta jestem ;p]

    - wieć nie mów, tylko po rpostu tego nie rób - stwierdził i wstał. ubrał spodnie i złożył koc. Musiał sobie znaleźc inną miejscówkę, skoro coraz cześciej spotykał kogoś nawet tutj, na dachu. Wcześniej chodizł na strych dopóki nie zrobiono z niego palarnii i przechowywalni gdzie siedzieli narkomanii.

    OdpowiedzUsuń
  61. [ja bym w sumie zrobił jakiś skok, już do 'psucia' ;p]

    Spojrzał na niego spokojnie - nie obrażam się. Po prostu siedze na tym dachu już dwie godziny i zaczyna mi być słabo od słońca, muszę sie schować. Na razie, Zach - odparł i pomachał mu, po czym zszedł na strych i poszedł do swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Od razu informuję, że ja ni w kija umiem grać na gitarze, ale postaram się podejść do tematu profesjonalnie. Zapytam o rady mojego prywatnego gitarzystę. C: ]

    James od paru dni nie mógł znaleźć miejsca dla siebie, więc bez większego celu błąkał się po ulicach Londynu. Odkrył nawet swoje nowe ulubione hobby, polegające na gapienie się w witryny sklepowe drogich lokali. Przypuszczał nawet, że sprzedawcy u Prady zaczynają obawiać się tego obdartusa, który zaczął regularnie pojawiać się pod ich sklepem. Z perspektywy postronnego obserwatora mogło to rzeczywiście wyglądać, jakby James planował napaść na londyńską Pradę. Niedoczekanie. Nie zgłupiał jeszcze do reszty.
    Pogoda była wyjątkowo dobra, jak na angielskie warunki, ale jakby na przekór Wolfwitz postanowił nie wychodzić z pokoju. Niestety, nie da się egzystować całe życie, będąc zamkniętym w ciasnym pokoiku, bez dostępu do żywności, co po paru godzinach boleśnie dało się poznać James’owi pod postacią głośnego burczenia, wydobywającego się z jego brzucha. Zdziwił go ten fakt niezmiernie, ale fakt faktem, w końcu wywlókł się z pomieszczenia, zmierzając w kierunku jadalni na bardzo spóźnione śniadanie.
    James Wolfwitz czasem żył we własnym świecie, zapominając o większej części zasad ogłady i dobrego wychowania. W sierocińcu chyba zdążono przyzwyczaić się do jego sporadycznych wybryków, więc widok chłopaka wchodzącego do stołówki z gitarą przewieszoną przez ramię nie był chyba niczym dziwnym. Poza tym, była sobota. Wolne dni zazwyczaj generowały tego typu zachowania u niektórych mieszkańcach domu dziecka, a już szczególnie u James’a. Z niewzruszonym wyrazem twarzy zgarnął miskę płatków kukurydzianych i ruszył w kierunku pierwszego wolnego stolika, czując jak gitara obija mu się o plecy.

    Jim

    OdpowiedzUsuń
  63. Trochę zdziwiło ją to pytanie. Ale… raczej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Podzielała dobry humor Zacha i to bardzo.
    - Widzę, że masz na niego zadatki – odpowiedziała równie żartobliwie.
    Nigdy tak naprawdę nie zastanawiała się nad tym, jakie inni ludzie mają lęki. Ale jak się okazuje, każdy je ma. Nawet ona. Całe życie próbowała być silna, samodzielna, ale to chyba nie wszystko. Jej potrzeba było zawsze kogoś, kto potrafi porozmawiać, kto da rade do niej dotrzeć. Ale to również nie była pierwsza lepsza osoba. Nigdy nie dopuszczała do siebie nikogo wystarczająco blisko.
    - No, może go potrzebuję – przyznała po chwili milczenia.
    Westchnęła i się uśmiechnęła spoglądając na niego, ale szybko spuściła wzrok. Nie była nigdy aż tak pewna siebie, kiedy chodziło o mówienie o sobie.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  64. [Ja Ci zaraz odpiszę. Musze się zebrać w sobie.]

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  65. Trisa kilka dni nie było w sierocińcu. Nic nie pamiętał. Nie spał, bo cuzł okropny ból całego ciała. Wyszedł z łóżka i ubrał na siebie szlafrok. Ubrania go drażnił, miał bardzo podraznioną skórę. Spojrzał na niego. Miał sianiaka na twarzy i jak zwykle potargane włosy.
    - Czego chcesz? - burknął niegrzecznie. Miał nieobecne spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  66. Uśmiechnęła się wdzięcznie.
    - Będzie super, zobaczysz. Będziemy oglądać filmy, gadać o chłopakach, czesać sobie warkoczyki nawzajem, a na koniec pomalujemy sobie paznokcie – powiedziała, a następnie zaczęła się śmiać. – A tak na serio, to pójdziemy spać – dodała po chwili.
    Tak naprawdę, to nie wiedziała, co można robić, kiedy ktoś u kogoś nocuje, ale to na pewno nie jest nic w stylu filmów amerykańskich. Poza tym w tym wszystkim chodziło o to, żeby się chyba wyspać? Rox nie miała pojęcia, wiec nie chciał sobie tym zajmować myśli.
    - Chcesz spać na łóżku, czy na podłodze? – spytała, dając wybór. – Albo dobra, jesteś gościem, idź na łózko – zdecydowała, ponieważ wiedziała, że skromność wrodzona ludzi postanowi wybrać gorszą opcje. Wie dobrze, bo sama taka jest. – Jeszcze chwila i dostane słowotoku, jak Boga kocham.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  67. Trząsł się lekko. czuł przenikliwe zimno, które dochodziło gdzieś aż do spziku w kościach. A jednoczesnie na jego twarzy i syzi pojawił się pot.
    - Nie chcę...chce zasnąc...ale nie moge... - wybąkał. Nie mół na niego spojrzeć. cały czas te oczy gdzieś mu uciekały, były niespokojne i nieco zamglone.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Ojejku, pan z różowymi włoskami, już go kocham *___* Masz jakiś pomysł?]

    Ozie

    OdpowiedzUsuń
  69. [Wiwaty proszę!]

    Kolejny, nudny, ponury dzień, pełen dziwnej melancholii i dzikiego, podejrzanego spokoju. Spokój może i był czymś dobrym, ale w sierocińcu Agnes Redbair wręcz przeciwnie – był ciszą przed nadchodzącą burzą, która nigdy nie przynosiła nic pozytywnego. To znaczy... wychowankowie nigdy nie należeli do najgrzeczniejszych; bijatyki, potajemne palenie za budynkiem, czy nawet upijanie się do nieprzytomności były rzeczami powszechnie znanymi; a interwencje nigdy się nie ziściły. Nie było nic czego mury domu dla sierot by nie widziały. Nic, doprawdy nic. Były ru osoby każdego rodzaju, od dziwaków do całkowicie normalnych osób; choć każdy, tu przebywający w pewnym czasie zbaczał z własnej ścieżki... a przynajmniej większość.
    Adrian, z dłońmi upchanymi w kieszeniach przemierzał zaniedbany korytarz; obserwując każdą rysę, pajęczynę, czy zadrapanie, wieńczące tutejsze ściany. Taki był jego urok. Zapamiętać jak najwięcej. Umieć przedstawić wiele detali. Było to odskocznią; pamiętając to i owo, mógł przywołać ten obraz w umyśle; naprawiając, czy też ulepszając go według obecnego nastroju. Rozbieganym spojrzeniem powiódł za mijającym go w pośpiechu chłopakiem, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Elementem, dzięki któremu nie można było pomylić zbiegającego z nikim innym były co dziwne, różowe włosy.
    Spojrzał za zatrzaskającymi się drzwiami i dopiero wtedy dostrzegł zgubę, pozostawioną przez różowowłosego. Jak nakazywał mu honor podszedł podnosząc maskotkę, którą okazał się miś; typowe. Z westchnieniem otworzył przed chwilą zamykane drzwi i dostrzegając wzrokiem chłopaka podszedł, przekazując mu maskotkę. Skinął głową jakby mówiąc "Nie ma za co". Nie śmiał się jednak odezwać...
    Adrian

    OdpowiedzUsuń
  70. [Może niech Zach po prostu usłyszy, jak ktoś gra na skrzypcach i okaże się, że będzie to właśnie Ozie, która stała na dachu i coś tam sobie przygrywała, bo... Hm... Nie wiem, bo miała akurat melancholijny nastrój? xD Jejku, moja głowa jest tak pusta jeśli chodzi o kreatywne pomysły...]

    Ozie

    OdpowiedzUsuń
  71. - nie wiem....- pokręcił glową - nic nie pamiętam....- zaczał się drapać. swędziała go cala skóra. wbijał w nią paznokcie do krwi - nie rozumiem co się dzieję....niech to przestanie boleć....zrób coś żeby przestało...- gadał bez sensu. Zupełnie bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  72. [ Postać kiedyś tam była napisana zaraz po tym jak obejrzałam serial, więc pewnie dla tego, ale Tate był ekstra :D
    A twoja postać jest ciekawa i po prostu fajna, może wątek? :) ]

    Ander

    OdpowiedzUsuń
  73. [To tak: 1. Wybacz, ze dopiero dzisiaj, tata zabrał mi laptopa. Zły tata, nie martw się, skrzyczałam go. 2. To jest średna długość? Płaczę patrząc na to..... Długie rzeczy zdarza mi się pisać tylko, kiedy naprawdę pisze... 3. Świetne pomysły. I można by coś pokombinować też z nauką gry na perkusji ;) Poza tym, totalnie ich widzę jako najlepszych przyjaciół! (Jeśli nie coś więcej...)]

    Sebastian siedział na ziemi, grając na telefonie i co jakiś czas zerkając na swojego współlokatora, smacznie śpiącego po drugiej stronie pokoju. Nie czuł się zmęczony, ani trochę, wręcz przeciwnie - czuł się bardzo rozbudzony, szczęśliwy, że nie zmarnuje kolejnej nocy na spanie, a spożytkuje ją ciekawiej. To nie było tak, że nie lubił spać czy coś, bo kochał sen. Lubił sen, bo to jakby być martwym bez popełniana samobójstwa. Idealnie.
    Kiedy drzwi się otworzyły, wystraszył się trochę i podskoczył, podnosząc wzrok. A jak to zombie? A nie, to Zachary. Wstał i podszedł do chłopaka.
    - Mogę mówić Ci Robin? - zapytał cichutko, szepcząc mu do ucha. Zachary brzmi dostojnie i staro. A Robin był zajebisty. Znał Batmana! - Albo Zee - dodał. To brzmiało jakby pięciolatek mówił do siebie, udając, że pyta starszego o zgodę.

    Sebastian Banewood

    OdpowiedzUsuń
  74. - Pewnie, przecież zawsze z nim latałeś wszędzie. Nawet go trzymałeś raz za spodniami chyba - zaśmiał się. Hunter nawet nie zbuforował tej wyraźnej przesady. Będąc z Ravenem trzeba było się liczyć z tym, że jego drugim imieniem była właśnie przesada i przerysowanie.
    - Jak zniknął, to i się znajdzie - zapewnił ze stuprocentowym wręcz przekonaniem. Dla niego nie było raczej rzeczy niemożliwych. Chociaż fakt faktem, on sam kiedyś miał misia Wyłupka, który zginął i do tej pory się nie znalazł, więc Hunter mówił, że porwały go wredne krasnale i teraz nie chcą oddać. Nawet po tych czterech latach. Ech, to już nawet nie było wredne, to było piekielnie złośliwe i należał się ban na życie za coś takiego. - A nie pamiętasz może gdzie go ostatnio widziałeś albo byłeś? - spytał. Podstawowe, które często pomagało w przypadkach zaginięć.

    Hunter

    OdpowiedzUsuń
  75. [1.Też mam czasem, że odpisuję tylko moim kochanym hah. Wolałam nie, bo bym go nigdy nie odzyskała :D 2.Piszesz długo, ale dobrze. Znam osoby, które piszą długo i to taki lanie wody jest, a znam osoby, które piszą 3 zdania i przekazują wszystko. 3. Byłoby świetnie. Możemy to zrobić jako podziękę za zafarbowanie włosów! (Wielkie umysły myślą podobnie) ]

    Sebastian pokiwał energicznie głową, uśmiechając się jak szaleniec. Lubił dziwnie mówić na ludzi. I lubił patrzeć jak reagują na nowe przezwiska (najczęściej kręcili głową, wiedząc, że Banewood do jutra zapomni i wymyśli coś innego). Czasami zachowywał się jak pięciolatek.
    - Oczywiście, że tak - pokiwał głową. - Ale może zrezygnuję z Robina. Wydaje mi się, że spoufalał się z Batmanem po godzinach - mruknął konspiracyjnie, obniżając głos, jakby ktoś mógł ich podsłuchać. Co najwyżej Charlie, ale on spał spokojnie na łóżku, ignorując świat zewnętrzny. - Kocham Cię bardzo, ale nie lubię tego przezwiska - powiedział poważnym głosem. Wyglądał jakby się obraził, ale tak na prawdę tylko udawał. On go podpuszcza, żeby go przytulił albo cuś.

    OdpowiedzUsuń
  76. [cześć, przyszłam z Simonem po obiecanego papierosa :D a tak na poważnie to zgłaszam się po wątek, tylko nie mam pomysłu :c]

    Simon.

    OdpowiedzUsuń
  77. [ok ok, tylko Simon na początku zbytnio rozmowny nie będzie, z czasem pewnie się otworzy, skoro Zach zechce mu pomóc^^ to co, mogę ładnie poprosić o zaczęcie? :3]

    Simon.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Nie martw się nim - powiedział Sebastian, kiedy zobaczył, że chłopak spogląda w stronę łóżka Charlie'ego - ma twardy sen - uśmiechnął się. Oj tak, chłopak spał jak kamień. Raz Sebastian spadł z łóżka i rozbił lampę, a Charles nawet nie drgnął. Mógłby drgnąć, bo Sebastian rozwalił sobie policzek i pociął palce, zbierając szkło z szklanki, która spadła przy okazji. Mimo wszystko trudno opatrzyć się samemu. - Nie bij mnie - jęknął, kiedy palec chłopaka dotknął jego boku, na którym był siniak. - Boli - mruknął. - Pewnie odkryli, ale jak coś Batmanowi nie pasowało to się tego pozbywał, więc.. - urwał, wzruszając ramionami. - Jak myślisz, gdzie się tego nauczył? - zapytał. - Może dawają jakieś kursy? - zastanowił się.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  79. - Nic - odpowiedział od razu, zakrywając bladą skórę spowrotem. Naciągnął rękawy swetra, zakrywając dłonie, które jak zawsze były zimne i chuchnął w nie, chcąc je ogrzać choć trochę. - Jestem niezdarny - mruknął, wzruszając ramionami. Nie przyzna mu się przecież, że go na ulicy zaczepiali, bo wyjdzie na jeszcze większą ciotę niż jest. To nie jego wina, że nie krzyczy na innych i nie umie się bronić i jest po prostu tak uległy, że to boli. Ktoś chce, żeby go kryć w szkole? W porządku, pewnie jest zajęty. Ktoś chce pożyczyć kasę? No przecież mu nie odmówię, może jej potrzebować. Ktoś chce go zabić? Czemu nie, pewnie mu przeszkadza. - To nic takiego - mruknął, uśmiechając się sztucznie, nie chce go martwić. To na prawdę nic. - Mieliśmy iść... - zaczął, chcąc zmienić temat.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  80. [Boże, byłam święcie przekonana że odpis się dodał. Wybacz, ostatnio blogger mnie nie lubi, i czasami nie dodaje moich odpisów. Powiadasz bajki ? A co Ty na to, żeby Belle go w nocy na maraton wyciągnęła ? Stare bajki nie są złe :D]
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  81. [Spoko, napisz wtedy, kiedy będzie Ci wygodniej, ja idę ogarnąć odpisy c:]
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  82. [ Naprawdę genialną postać udało Ci się stworzyć. Jest on taki strasznie prawdziwy, że nigdy w życiu nie umiałabym odmówić wątku. W takim razie słucham pomysłu :) ]

    Art

    OdpowiedzUsuń
  83. Simon już od dobrej godziny włóczył się bez celu po obszarze nienależącym do Sierocińca, by tam poobserwować tłoczących się pod bramą mieszkańców. Sam nigdy nie miał w planach by podejść i najzwyczajniej w świecie porozmawiać. Jakaś nieznana siła nie pozwalała mu na wykonanie tego kroku, a sama konwersacja wydawała mu się czymś niezwykle odległym i niedostępnym. Bał się, a strach paraliżował całym jego ciałem i uniemożliwiał mu życie w normalnym społeczeństwie. Simon sam do końca nie wiedział dlaczego taki był. Być może to trauma z przeszłości nie pozwalała mu na zapoznanie się z kimkolwiek? Albo po prostu przyzwyczaił się do samotności, którą znosił przez tak długie lata i nie chciał tego zmienić? Ale mimo wszystko był dobrym obserwatorem. Dzisiaj jego wzrok na dłuższą metę spoczął na opartym o bramę chłopaku, palącym papierosa za papierosem. Simon oczywiście go nie znał i szczerze wątpił, by tamten także choćby go kojarzył. W końcu kto zna Simona Smith'a? Dziwaka, który chodził własnymi ścieżkami i stronił od życia towarzyskiego? Aktualnie jednak ten blondyn walczył ze strachem i przełamaniem swojej bariery: chciał do niego podejść, a powód był prosty: papierosy. Chłopak próbował je zdobyć już od kilku dni, ale jego możliwościj były nieco ograniczone. Kieszonkowe, które otrzymywał należało już do zamierzchłej przeszłości, a jego zapasy także wyczerpały się jakiś czas temu. Simon spojrzał na swoje coraz mocniej trzęsące się ręce i w mgnieniu oka podjął decyzję. Z nerwami napiętymi do granic możliwości ruszył w stronę chłopaka i stanął w bezpiecznej odległości, przez chwilę patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. Przełknął głośno ślinę i otworzył usta, by chwilę później zamknąć je ze zniechęconą miną. - Poczęstowałyś mnie jednym papierosem? - zapytał w końcu, nerwowo tupiąc nogą po marmurowej powierzchni i odwracając wzrok w kierunku odwrotnym niż ten, w którym przebywał nieznajomy chłopak.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  84. [Hej, miał być wątek między Cale, a Robinsonem, ale niestety Setha usunęłam, zamiast niego jest Michaił więc może wątek z Nim chcesz?]

    OdpowiedzUsuń
  85. Ta pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, to mógł powiedzieć na pewno. Najpierw, gdy otworzył oczy, jedynie odwrócił się w stronę krzyczącego Zacha. Nawet próbował lekko potrząsnąć jego ramię, żeby ten obudził się z tego koszmaru nocnego, ale nic to nie dawało. Chłopak dalej szamotał się i nie miało sensu trząść nim bez sensu. Po prostu usiadł na łóżku i czekał skulony. Objął nogi ramionami, czując coraz większe zdenerwowanie całą tą sytuacją, ale co miał zrobić? Nie mówił nikomu, owszem, ale może dlatego, że w pewien sposób czuł, iż Robinson był jego przyjacielem. W końcu te parę lat znajomości i pewne sprawy, o których tylko oni mieli pojęcie zobowiązywały.
    - Nie masz za co - powiedział, odgarniając prawie białe włosy z twarzy. - Już jest okej, prawda? - upewnił się. Wstał ze swojego łóżka i podszedł do tego należącego do Zacha. Przycupnął w nogach, patrząc na niego nieco zmartwiony. Długo ciągły się te koszmary senne, ale nigdy nie miał odwagi zapytać się, co właściwie mu się śniło. W końcu takich rzeczy raczej nie powinno się rozpamiętywać.

    Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  86. Uniosła brew w górę, lekko niedowierzając.
    - Nie będziesz spać? No wiesz, ja rozumiem, że dziewczyńskie rozrywki cię wciągają, ale no wiesz, Zach, żeby pochłonęły cię aż tak bardzo, by zerwać nockę? – spytała, z lekkim i prawdopodobnie złośliwym uśmieszkiem.
    Tak naprawdę ten sarkastyczny ton i nigdy nieschodzący, kpiący uśmieszek na jej twarzy, to była przykrywka przed zmartwieniami. Takimi, których nie potrafiła zrozumieć, bądź rozwiązać. Nie była w tym dobra, i wiedziała, że nigdy taka nie nie stanie. Roxanne Shanon miałaby pomóc komuś z problemami? Jak sama ze swoimi nie umiała sobie poradzić. Ale mimo to wszystko, nie chciała, by nocował ty, u niej, jako jej anioł stróż. Nie aż tak dosłownie.
    - Dlaczego nie chcesz pójść spać? – spytała już o wiele bardziej poważnie – No wiesz, tu przy mnie.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  87. [Ah, można by zrobić ten sam pomysł co miał być u Setha, a jak nei chcesz to pomyślę i jutro coś podrzuce :)]

    OdpowiedzUsuń
  88. [Już jestem. I kocham Cię za Swim Deep. Zach taki piękny, aż się serce kraje jak idealnie jego wizerunek pasuje do twojej postaci ;_; Chciałabym jakieś ładne powiązanie, może przyjaźń czy coś, mają wspólne zainteresowania - muzyka, zajęcia, no i Zacha to Bee mogłaby pocieszać dzień i noc ;) Masz może jakiś pomysł?]

    Bee

    OdpowiedzUsuń
  89. [Nie no spoko, on jest destruktywny, ale nie znąca się nad ludźmi, którzy go tak naprawdę nie sprowokują. Może byc niemiły, ale raczej nie bedzie bardzo agresywny.
    Możemy już zacząć akcję od tego, że Misza wie i denerwuje tym Zacha.
    Powiedz mi tylko jak daleko to wykorzystywanie by sięgało bo nie wiem czy dobrze rozumuję. Zbliża se północ więc jest ciężko trochę z moim myśleniem.
    Poza tym brak zobowiązań na pewno by Miszy nie przeszkadzał bo on jest zajęty więc nic zobowiązującego nie wchodziłoby w grę.
    I nie martw się, sens to miało odpowiedni bym zrozumiała :)]

    OdpowiedzUsuń
  90. [Myślę, że jest. Potrafiłaby docenić szczerość chłopaka i odwdzięczyć się zrozumieniem i przyjaźnią. Gdyby szukał pomocy, mógłby śmiało do niej przyjść, przynajmniej spróbowałaby pomóc.]

    Bee

    OdpowiedzUsuń
  91. - Dzięki. - mruknął cicho i sięgnął do tylnej kieszeni jeansów, z których wyjął swoją własną, starą zapalniczkę. Pośpiesznie odpalił papierosa i zaciągnął się dymem, momentalnie czując niewyobrażalną ulgę. Oczywiście stan ten nie mógł równać się z ulgą jaką przynosiła mu heroina, jednak Smith był czysty od prawie dwóch tygodni. Nie ćpał, chociaż głód dopadał go w najmniej spodziewanej chwili, zupełnie przejmując wtedy kontrolę nad jego ciałem i psychiką. Papierosy były swego rodzaju zastępstwem, jednak nie wystarczającym, by zniwelować trzęsące się dłonie i poczucie wiecznego lęku. - Tak, wszystko w porządku. - odpowiedział, czując jeszcze większy wstyd niż wcześniej. Przecież nie chciał, by ktokolwiek zauważył jego dziwne zachowanie. By zwrócił na niego uwagę i zainteresował się, dlaczego nie potrafił wyrzucić z siebie choćby słowa bez wyraźnej spiny i strachu. Bo co miał wtedy odpowiedzieć? Że bał się ludzi bo praktycznie nigdy nie utrzymywał z nikim kontaktu? Że od małego był zdany wyłącznie na siebie... że całymi dniami włóczył się po ulicach, by po kilkunastu latach skończyć na Dworcu oddając własne ciało za pieniądze na kolejną działkę? Poza tym co obchodziła go czyjaś opinia na jego własny temat? Nie raz słyszał jak ludzie szepczą za jego plecami, nazywając go dziwakiem. Zdawał sobie z tego sprawę, jednak w żadnym calu go to nie obchodziło. Westchnął i zmusił się do spojrzenia mu w oczy, wzruszając ramionami i robiąc przy tym obojętną minę. - Ja tylko... - zaczął, urywając w połowie zdania by odetchnąć głęboko i kontynuować. - To pewnie wina długiego braku nikotyny, nic ważnego. - zakończył i zaciągnął się po raz ostatni, by chwile później odrzucić resztkę papierosa na ziemię i rozdeptać go pod butem.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  92. [Dobra zacznę, jeszcze nocą albo popołudniu i tym razem na pewno :)]

    OdpowiedzUsuń
  93. Zza zamkniętego i zakrytego szczelnie czarnym kocem okna dało słyszeć się świergot ptaków. Zamarła na chwilę, przysłuchując się temu i spojrzała na rażący ekran laptopa przed sobą. Powoli świtało i świat budził się ze snu, a ona jedynie przetarła wierzchem dłoni załzawione od dymu i napuchnięte oczy, i odpaliła kolejną fajkę.
    W pokoju panował zaduch, mrok krył kłęby dymu stojącego w powietrzu, którego nazbierało się przez całą noc, lecz ignorowała to, tępo wpatrując się w komputer.
    Wiedziała, że gdy zabrzmi dzwonek na lekcje ona zamknie laptopa i zaśnie, by obudzić się tuż przed zmierzchem i znów siedzieć do rana. Nienawidziła bezczynności jaka ogarneła ją ostatnimi czasy, beznadziejna pustka która odbiera chęci na wszystko, na życie.
    Ander zaczął wiercić się na swoim łóżku na drugim końcu pokoju, przypominając Bee o swoim istnieniu. Niemal poczuła wyrzuty sumienia przez swoje zachowanie, zmuszając go do życia w takim syfie. Chciała wstać by otworzyć okno, lecz jej żołądek skurczył się boleśnie, pusty od długiego czasu. Z obrzydzeniem wyrzuciła peta do niemal zapełnionego już kubka po wczorajszej kawie, obiecując sobie, że nie zapali dopóki niczego nie zje, inaczej się porzyga. Nie powinna była doprowadzać się do takiego stanu, będzie ciężko znowu wrócić do normalnego życia...
    Użalanie się nad sobą przerwał jej cichy zgrzyt klamki. Leniwie przymknęła laptopa, by móc dostrzec kto wkrada się do pokoju, lecz dostrzegła jedynie wysoki cień. Odwróciła ekran w stronę intruza, a światło padło na wychudzoną, różowowłosą postać którą doskonale znała.
    - O, Zach. - mruknęła i chrząknęła przerażona brzmieniem swojego zachrypniętego głosu. Usiadła prosto i odłożyła laptopa na stolik. Zaświeciła lampkę i wtedy okazało się, że pokój jest siwy od dymu. Powinna smażyć się w piekle. - Też nie możesz spać? - zapytała przyglądając się mu z troską, choć znała odpowiedź. Nie myślała nawet jak okropnie w tej chwili musiała wyglądać, wiedziała, że chłopak zrozumie.

    Bee

    OdpowiedzUsuń
  94. Simon wzdrygnął się lekko, gdy poczuł jak nieznajomy chłopak nagle i niespodziewanie sięga po jego dłoń. Już chciał się wyrwać, gdy ten wcisnął mu do ręki paczkę papierosów, odsuwając się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Blondyn patrzył na niego przez dłuższą chwilę szeroko otwartymi oczami, a zdziwienie na jego twarzy ustąpiło, gdy chwilę później usłyszał wyjaśnienia. Nie wiedział nawet co powiedzieć. W końcu byli dla siebie obcy, nie znali nawet swoich imion, a on ot tak postanowił podarować największemu dziwakowi w historii Sierocińca paczkę papierosów. Cała ta sytuacja była dla Smith'a nowa, toteż po trochu dlatego nie wiedział jak się zachować. Dotychczas nikt nic mu nie dał, a już na pewno nie bezinteresownie i nie po kilku minutach znajomości. - Dziękuje - powiedział w końcu, gdy zdał sobie sprawę, że od jakiegoś czasu milczy, wlepiając wzrok w paczkę papierosów i patrząc na nią jak na coś o wiele bardziej cennego. - Odkupię ci je jak tylko dostanę kieszonkowe - zapewnił, przenosząc wzrok na twarz swojego darczyńcy. Dopiero teraz przyjrzał jej się z dokładnością, analizując ją jak rasowy obserwator. Szeroki uśmiech, radosne iskry w oczach... i jeszcze te różowe włosy. Chłopak z całą pewnością wyglądał na szczęśliwego, czego nie można było powiedzieć o Simonie. Sam jego wygląd mógł wprawić drugą osobę w przerażenie: blada cera, podkrążone, sine oczy, anemiczny wygląd... Chłopak aż wysyłał tym niemy komunikat o pomoc, którego jak dotąd nikt nie potrafił odczytać.
    - Nie, jestem sam i nie wybierałem się w żadno konkretne miejsce - odrzekł, nie bardzo wiedząc dlaczego o to pytał. - I jestem Simon - dodał, mimo swojej ukrytej społecznej fobii nie zapominając o zasadach dobrego wychowania - choć w przypadku Simona nie było mowy o wychowaniu i jakichkolwiek zaczerpniętych z domu wzorców, a raczej o zwykłej kulturze osobistej.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  95. - Raven mówi na to głod - powiedział cicho Tristan. Wstydził się tego, co mu się przytrafiło. Nie chciał być narkomanem, to niszczyło wszystko na co tak pracował przez całe życie. Jego nienaganna opinia została poważnie naruszona. I nie bolało go tyle to co się stało, ale konsekwencje, jakie chłopak sobie ubzdurał. Przeciez był ofiarą, wszyscy to wiedzieli i rozumieli. Ktoś go zmusił do brania, krzywdził go. W nicyzm to nie była wina Tristana, która nicyzm członek rodu Starków znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Po prostu miał pecha.

    OdpowiedzUsuń
  96. [Coś mi nie idzie dzisiaj odpisywanie, wybacz :c]

    Humor Sebastiana poprawił się od razu, kiedy usłyszał pieszczotliwy zwrot i wiedział, że Zachary nie będzie dociekać. To nie do końca tak, że mu nie ufa, bo on ufa wszystkim, taki naiwniak, ale po prostu to nic takiego. Pobicie to nie coś czym się chwali. Nic wielkiego mu się nie stało, więc nie ma o czym gadać. Kilka siniaków i zadrapań, nic nowego.
    - Różowy - oznajmił od razu. Wyciągnął schowaną wcześniej farbę i pokazał chłopakowi. Na jego ustach zagościł szeroki uśmiech. - Chcę różowe, jak twoje - powiedział, wpatrując się w oczy chłopaka.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  97. - Mam gdzieś iść? Z tobą? - powtórzył, chociaż doskonale usłyszał pytanie. Skupił się jednak na tym, by jego twarz nie ujawniła żadnych emocji takich jak zdenerwowanie czy podejrzliwość. Nie miał pojęcia dlaczego Zach to wszystko robi... Simon czuł się w tym momencie jak pięcioletni zagubiony chłopiec, który nie rozumiał tego co się wokół niego dzieje. Przez jego głowę przeszła myśl, że być może jest to tylko i wyłącznie podstępem. Jakąś skrupulatnie wymyśloną gierką, którą ten uśmiechnięty chłopak powoli wprowadza w życie. Bo co jeśli on chciał go tylko wykorzystać? Udawać miłego i pomocnego, by potem tak jak reszta wyzwać go od nic niewartych dziwaków. Smith od zawsze był nieufny, ale zazwyczaj nie miał okazji by obdarzyć kogokolwiek zaufaniem. Może poza tym jednym razem. Przecież zaufał tym trzem narkomanom, którzy obiecali mu pomóc. Zaufał im, a oni go skrzywdzii, zostawiając go z traumą, która w połączeniu z jego społeczną nerwicą wytworzyła barierę nie do pokonania. - Dlaczego chcesz spędzić ze mną czas? - wyrzucił na jednym wydechu, wracając do tego samego poddenerwowanego tonu głosu. Sam zamierzał po prostu wrócić do swojego pokoju, otworzyć szkicownik i przelać na papier wszystkie swoje stany i emocje. Naprawdę rzadko wychodził do miasta czy na obszar położony ciut dalej od murów Sierocińca. Zazwyczaj kręcił się jedynie tutaj, od czasu do czasu zapuszczając się na tereny starego dworca. I robił to sam. Wiedział, że gdyby przystał na jego propozycję to wiązałoby to sie z rozmową, czyli czymś na pozór naturalnym lecz problematycznym. A jeśli nie uda mu się w tym czasie stwarzać pozorów normalności i Zach zacznie wypytywać go o jego dziwne zachowanie? - Dobrze, to gdzie pójdziemy? - zapytał, dając w końcu za wygraną.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  98. [ Mógłby pilnować jego drzwi pokoju, ale niezbyt przykładałby się do tego zadania. Sam przecież niedawno robił wszystko, żeby uciec XD Ale Zach musiałby go przekupić, nie może przecież stracić swojego autorytetu :D ]

    Art

    OdpowiedzUsuń
  99. Michaił lubił denerwowac innych, drażnić się z ludźmi, którzy pozwalali mu na to. Takim też przypadkiem był Zachary. Chłopak był specyficzny i to chyba spodobało się Rosjaninowi. Sposób w jaki Zach nie bardzo umiał odgryźć się na zaczepki, to jak czasami uciekał wzrokiem. Sokołow widział, że to co robi i to co się dzieje nie podoba się Robinsonowi, więc tym bardziej go męczył.
    Dziś też postanowi go podręczyć, ale tak naprawdę wpadł na niego przypadkiem.
    Gościem w bibliotece sierocińca był bardzo rzadko, jeśli pojawiał się tam raz na ruski rok to był już cud. Teraz jednak planował wziąć jakąś książkę do czytania, by zająć się czymś, bo od ostatniej kłótni w jego pokoju zapanowała chłodna cisza.
    Przechodząc między regałami, w bardziej pustej części pomieszczenia zauważył Robinsona.
    Kącik jego ust drgnął gdy wyczuł już okazję do zabawy.
    - Cześć, francuziku – podszedł do niego, wsunął ręce do kieszeni spodni.
    Kiedy chłopak chciał pójść sobie, Misza zastąpił mu drogę.
    - Uciekasz? Wyluzuj...nic ci przecież nie zrobię – oparł się barkiem o regał z książkami.- Rozmowa nie jest chyba czymś nie wygodnym, aż tak dla ciebie, hm? - przekrzywia nieco głowę.
    [Mam nadzieje, że może tak być]

    Michaił

    OdpowiedzUsuń
  100. [Jejku, jejku, ale dużo przewijania xdd I postać w ogóle boska jest ^^ No to jak nocne wypady do innych pokoi to czemu nie miałby wziąc i się zabłąkać do mojego, hm? Ale to jak chcesz, tylko błagam, zacznij ;)]
    T. Reynolds

    OdpowiedzUsuń
  101. [Dan to mój spirit animal, więc musiałam go użyć jako wizerunku. xD A Twój Zach pochodzi z Nantes, mojego ulubionego miasta we Francji, tyyyle miłości! Masz może jakiś pomysł co do wątku lub powiązania między naszą dwójką? :D]

    Charles

    OdpowiedzUsuń
  102. [Sara pewnie też by wszystkich lubiła, gdyby z kimkolwiek rozmawiała, a nie uciekała, gdy tylko ktoś na nia spojrzy ^^]

    Sara

    OdpowiedzUsuń
  103. [Nie miałam dostępu do internetu, więc niestety tak wyszło. xD Coś na pewno uda się nam wyskrobać. Może na początku Charles nie był przekonany do tych schadzek w ich pokoju, ale po głębszym namyśle doszedł do wniosku, że nie ma co się zamykać przed ludźmi. Tym bardziej, że sam długo nie potrafi usiedzieć w ciszy, nie wtrącając się do cudzej rozmowy, więc jakoś powinno tam to pójść gładko. :D]

    Charles

    OdpowiedzUsuń
  104. [ Uwielbiam Kinga, więc wciskam go gdzie tylko mogę. Może jakiś wątek?]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  105. [ A dziękuję i od siebie dodam, że i twoja karta jest bardzo estetyczna i dopracowana :)]

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  106. [ Mnie z wielu blogów można kojarzyć, choć niekoniecznie po nazwie, bo ta funkcjonuje od niedawna i z nią nie zagrzałam miejsca na wielu blogach. Hm... U mnie z pomysłami bardziej niż źle, ale tak sobie myślę, że ona jest tutaj od niedawna, jeszcze z nikim tak naprawdę nie miała okazji się poznać, raczej po prostu gapi się na ludzi, przez co może wyjść na lekką psychopatkę, ale co dalej z tym zrobić to nie wiem...]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  107. [ Hm...a co gdyby został jej "kumplem" od szwędania się tam gdzie nie powinni? Poznałby S., od innej strony, gdy w środku nocy przylazłaby do niego mówiąc, że ma butelkę wina, ale nie ma go z kim wypić, a poza tym ma ochotę gdzieś pójść, chociaż do tej pory ze sobą nawet nie gadali. Boże, nie wiem, naprawdę ;-;]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  108. [A zróbmy tak, że Charles będzie sobie smacznie spał, a tutaj nagle wbija Zach, światła rozświecone, wszystko lata po pokoju, a jedyne o czym myśli pan Bright to o masowym mordzie. xD]

    Charles

    OdpowiedzUsuń
  109. [Dobry wieczór. Nie żebym mówił takim wątkom kategoryczne nie, po prostu nie zawsze dobrze mi idą. Jeśli masz jakiś ciekawy pomysł, to zawsze można spróbować. :)]

    OdpowiedzUsuń
  110. - Ja nie, ale sądzę, że jeśli Charlie obudzi się w brudnym pokoju, więcej mnie nie zobaczysz - powiedział, powstrzymując śmiech.
    Źle ich dopasowali. Sebastian nie lubił sprzątać i był strasznym bałaganiarzem, a Charles... wolał jednak porządek, jak normalni ludzie. To nie tak, że Sebastian po sobie nie sprzątał, po prostu nieposkładane rzeczy lub nuty tu i tam mu nie przeszkadzały. Jedyną rzeczą, która była czysta była ukochana gitara Banewooda - używana każdego dnia, więc się nie kurzyła. Oczywiście nie była w stanie idealnym - to byłoby śmieszna. Miała na sobie kilka naklejek i dużo zadrapań, kilka napisów i rysunków zrobionych, gdy ładnie poprosił. Najbardziej lubił znak yin yang na końcu gryfu.
    - Chodźmy do łazienki - postanowił, chwytając rękę chłopaka i ciągnąc go do wspomnianego pomieszczenia. - Mam nadzieję, że nikogo tam nie będzie - mruknął, idąc przez korytarz, nadal nie puszczając dłoni chłopaka. To dziwne, ze czuł się z tym naturalnie?

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  111. [Myśląc o naszym wątku, mam ochotę ich wsadzić do łóżka i kazać się przytulać... Jest ze mną źle...]

    Kiedy Zach wypowiedział te słowa, w głowie Sebastiana wcale nie pojawiły się brzydkie myśli. Przecież nie wypada myśleć w ten sposób o przyjacielu. Chociaż czy byli przyjaciółmi? Przyjacielowi mówi się wszystko, tak? Przyjaciołom ufa się bardziej niż rodzinie, jeśli się takową ma, tak? Przed przyjaciółmi nie wstydzisz się pokazywać prawdziwego siebie, tak? Więc czy Zachary Robinson był przyjacielem Sebastiana? Czy mówił mu wszystko? Nie, raczej nie. O przeszłości mu nie opowie, bo dla niego przeszłość to jakieś dwa miesiące wstecz. Wstydzi mu się powiedzieć o tym co ma na ciele, to przecież nie coś z czego jest się dumnym. Wstydzi się powiedzieć o tym co robi w nocy zamiast spać. Ufa mu, to nie podlega dyskusji. Ufa bardziej niż innym, bo znał go jakby bliżej, bardziej? Uh. Chce mu powiedzieć, ale się boi. Boi się, że nie będzie go chciał więcej widzieć albo go znienawidzi. Boi się pokazać jaki jest na prawdę; że nie zawsze jest wesoły i kocha wszystkich. Nienawidzi siebie, za to, że kiedy jest sam, płacze, a kiedy gasną światła wymyka się gdzieś gdzie może być sam. Wstydzi się tego, że boi się cholernych ciemności i swoich oczu, które wyglądają jak u kosmity. I nie lubi swojej twarzy i całego siebie, bo wygląda jak ćpun,który nie ma kasy na towar i umiera z pragnienia. Nienawidzi tylu rzeczy, wstydzi się.
    - Nie pamiętam mojego ostatniego farbowania - powiedział cicho. Ostatni raz chyba robił to przed samym wypadkiem, bo gdy się obudził jego włosy miały jaskrawo zielony odcień. Zauważył także, że wolno rosną, przez co nadal nie jest pewny do ich naturalnego koloru. Teraz są trochę wyblakłe, bardziej miętowe niż zielone i urosły niewiele, centymetr, może nawet dwa.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  112. [a dziękuję^^ chociaż pewnie jeszcze zdążę zmienić kartę kilkanaście razy]

    Simon spojrzał na chłopaka z nieco dziwną miną, gdy tylko dostrzegł jak ten nagle przytrzymuje się bramy, jakby zaraz miał osunąć się bez świadomości na ziemię. Blondyn nieraz sam czuł się podobnie, jednak w każdej takiej sytuacji wina leżała po stronie narkotyków z dodatkiem chronicznego zmęczenia i głodu, który na liście jego życiowych priorytetów nie zajmował wysokiej pozycji. Westchnął tylko i dalej milczał, woląc nie odzywać się w chwilach, które tego nie wymagały. Rozmowy chciał zatem ograniczyć do minimum, chociaż nawet gdyby bardzo starał się wypaść przy Zachu jak najlepiej to i tak szczerze wątpił, czy nerwica pozwoliłaby mu na wyrzucenie z siebie więcej niż kilku rozbudowanych zdań. - Nie wiem - odrzekł, wzruszając ramionami. - Zazwyczaj nigdzie nie wychodzę. Siedzę w pokoju, czytam, rysuję... nic specjalnego. - wyznał zgodnie z prawdą, omijając jednak słowo, które cisnęło mu się na usta: i ćpam. - Ale chętnie zobaczę jakieś nowe miejsce. - dodał cicho z lekkim zawstydzeniem wymalowanym na twarzy.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  113. Patrzył na niego, milczał chcąc zmusić go do podniesienia wzroku. Uśmiechnął się w swój zadziorny sposób, to lekkie wygięcie warg jakoś dziwnie nadawało mu uroku.
    Przyglądal mu się rozbawiony, dręczenie innych do pewnego zdrowego poziomu go bawiło. Nigdy nie dokuczał nikomu przesadnie, wolał ludzi trzymać na dystans.
    - a co chętny? - prycha na słowa, ktore może powinny go odstraszyć. Lecz jedynie zachęcają do drażnienia go dalej.
    Uniósł jedną brew gdy Zach patrzył na niego równie uważnie.
    - Nie daję ci powodu jeszcze, więc co Cię tak irytuje? - wyciąga rękę w jego stronę, patrzy jak chłopak odsuwa się.- Oj, nerwowy - kącik jego ust drgnął.

    OdpowiedzUsuń
  114. [Sebastian też, hah. Tak lubie ten wątek, ale nie umiem zabierać się do pisania, bo Ty piszesz tyle i się starsza, a ja mam ochotę odpisać jednym zdaniem....... Jestem beznadziejna, ide spać.]

    - Wyglądasz ładnie - powiedział szczerze, uśmiechając się. Na prawdę tak sądził. Twarz Zacha miała ładny kształt, kości policzkowe miał jak anioł, a uśmiech był olśniewający. I nos miał fajny - nie kanciaty ani płaski. Był śliczny, no. Cholerny dupek, był cholernie przystojny. - Ale jesteś trochę blady - zauważył. Zee ogólnie miał mleczną skórę - bardzo ładną swoją drogą - ale ostatnio był blady, jakby zmęczony czy coś. Może on też nie sypiał często? Jeśli nie, mogliby przecież spędzać ten czas razem, robiąc coś. Chociaż przecież, Zach mógł nie lubić spędzać z nim czasu tak bardzo, jak lubił to Sebastian. Bo przecież Sebastian był dziwny. I głupi. I raczej zachowywał się jak pięciolatek. Albo krzyżówka leniwca, pandy i kota. Albo nienawidził wszystkich. Był po prostu dziwny, sam dziwił się, że rozmowa z tyloma osobami i niektóre nawet go lubią. - Wszystko w porządku? - zapytał, autentycznie się martwiąc. Dopiero teraz zaczął zauważać, że coś może być nie tak - bladość Zacha, czasami dostrzegał jak chłopaka przymyka na dłużej oczy ze zmęczenia - w końcu sam tak robi - i inne niepokojące rzeczy.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  115. Cicho się śmieje.
    - Wyglądam na takiego pociągającego? Hmmm...aż tak ci się spodobałem? - przestaje opierać się o regał i wolno, krok po kroku zbliża się do niego. Zmusza tym chłopaka do cofania się, aż Zach nagle za plecami ma już tylko ścianę.
    Lepszej zabawy po prostu nie ma, człowiek trafia na rozrywkę w miejscu gdzie by sie tego nie spodziewał. Bo kto idąc do biblioteki, zakłada z góry, że zaraz pośród regałów trafi na takiego oto osobnika, który już jakiś czas temu zdradził się z tym co w główce się roi. Oparł rękę o ścianę, obok głowy Zacha.
    - Nie denerwuj się - szepcze mu do ucha.
    Tak naprawdę, mógłby mu już odpuścić, gdyby nie straszna ciekawość, która kazała mu sprawdzić jak daleko moze się posunąć zanim zostanie odepchnięty. Na ile mu pozwoli.

    OdpowiedzUsuń
  116. [odpisy są dobre i nie ma za co przepraszać :)]

    - Nie - odpowiedział tylko, może nieco zbyt oschłym tonem głosu. Nawet nie dał mu skończyć: po pytaniu Zacha od razu otworzył usta, przedstawiając mu swoje stanowisko na ten temat. Simon nie chciał się jednak tłumaczyć. Seriali nie oglądał z kilku podstawowych przyczyn. Do piętnastego roku życia wychował się bez urządzenia zwanego telewizorem, a w samej placówce także nie chciał już zmieniać swoich nawyków. Komiksy może raz w życiu przewinęły się przez jego palce, jednak te obrazkowe historyjki nie znalazły miejsca w jego sercu. Zdecydowanie wolał pochłaniać grube książki, pisane zwartym, jednolitym tekstem, a nie jakimiś krótkimi zdaniami oprawionymi w coś co nazywał bańkami odchodzącymi z ust komiksowego bohatera. - Nie lubię żadnej z tych rzeczy - dopowiedział po jakimś czasie, gdyż uznał, że musi bardziej rozbudować swoją mało kulturalną wypowiedź. - Ale skoro chcesz to możemy tam pójść. Posłucham co masz do opowiedzenia na temat tych komiksów czy seriali...

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  117. [Nie czuj się winna! Lubię bardzo Twoje odpisy, lubie czytać fajne rzeczy :3]

    Sebastian przyglądał się uważnie twarzy Zacha, lubiąc - uwielbiając wręcz - to jak zmieniała się jego mimika. Naprawdę lubił jego uśmiech, był jak powiew wiosennego wiatru w sadzie.
    - Wiesz, że możesz mi wszytko powiedzieć, tak? - upewnił się. Może sam nie był do końca szczery, ale obiecał sobie, że kiedyś mu opowie. Jeśli Zach byłby pierwszy, na pewno byłoby mu łatwiej. Pomyślał, że może jest mu coś winien. Nie chciał mieć przed nim tajemnic, okej? Nie chciał go też okłamywać, ale to ciężki. Dalej, dasz radę, pomyślał. Westchnął cicho, przymykając oczy, by zaraz spojrzeć w górę, na odbicie chłopaka w lustrze. - Zee - zaczął cicho - wtedy w pokoju, ten siniak... - westchnął, jeszcze mógł powiedzieć "nieważne" i zakończyć sprawę. - Byłem w mieście - zaczął, wgapiając się w dłonie - byłem kupić farbę i kiedy wracałem... Tak byli jacyś chłopcy i oni... - urwał, wciągając powietrze. Zacisnął pięście tak mocno, że paznokcie przebiły skórę, ale ciepła krew na zimnych wnętrzach dłoni trochę go uspokoiła. Przeżywał to jak małą dziewczyna. Chciał się uderzyć, za takie emocjonalne podejście do takiej sprawy. Przecież tylko dostał raz czy dwa, to nic wielkiego. - Pobili mnie - powiedział to trochę, jakby było pytaniem. - Ale mówiłem - to nic - wzruszył ramionami i podniósł wzrok po raz pierwszy od kiedy zaczął mówić. Uśmiechnął się tak jak zawsze i wyglądało to jakby uśmiechał się, bo dostał dobrą ocenę, albo prezent od byle kogo. Jego zwyczajny uśmiech.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  118. Misza nie zawracał uwagi na otoczenie, nie interesowało go co się stanie gdy ktoś nagle tu przyjdzie. Chociaz może faktycznie nie chciałby, żeby zaszła tu jedna osoba, kolejnej ostrej kłótni nie potrzebował.
    Zastanawiało go jednak, dlaczego Zach go nie odpycha. Dlaczego pozwala mu naruszać swoją przestrzeń osobistą i jedynie patrzy tak spokojnie.
    Drugą ręką, którą nie podpierał się, dotknął jego szyję. Przesunął palcami po grdyce Zacha, była to jednie zaczepka. Chciał go sprowokować do czegokolwiek byle tylko ten nie stał taki spokojny.

    OdpowiedzUsuń
  119. [Pieprzone 20 minut dodawałam ten komentarz. Nienawidzę tego laptopa.]

    - S.

    OdpowiedzUsuń
  120. - Tak, zwierzęta są w porządku. - powiedział cicho, chowając dłonie do kieszeni luźnych spodni, by ukryć ich nienaturalne dygotanie. Simon czuł, że swoimi ciągłymi odmowami powoli zaczyna wyprowadzać towarzysza z równowagi. Chłopak nigdy nie znosił sytuacji, w których stawał się dla kogoś ciężarem. Wiedział, że Zach się stara - chociaż powód tych starań wciąż był dla niego zagadką - a on jak zwykle wszystko psuł. Simon oddychał głęboko, próbując uciszyć kołatanie serca, które prawie że wyrywało się z jego klatki piersiowej. Ot, kolejny symptom nerwicy. - Nawet miałem kiedyś psa. - dodał drżącym głosem, przypominając sobie o kundlu, którego jakieś trzy lata temu znalazł na londyńskim dworcu. Zwierzaku będącym jedynym towarzyszem, który jakoś umilał mu czas, gdy po kolejnej awanturze postanowił spędzać noce na ławkach.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  121. Charles był bardzo towarzyskim chłopakiem, jednak nie znosił kiedy ktoś wdawał się z nim w niepotrzebne dyskusje o złej porze. Na przykład w nocy. W środku pięknej, ciemnej nocy, kiedy to powinien spać jak suseł i nikt nie powinien mu w tym przeszkadzać. Bo kto będzie przyjaźnie nastawiony, kiedy wpadniesz do jego pokoju o pierwszej nad ranem i będziesz zmuszał go do natychmiastowej pobudki oraz porozmawianiu o dziurze ozonowej.
    Dzisiejszy dzień był dla Charlesa bardziej męczący niż wszystkie pozostałe, więc nie zważając na to, czy jego współlokator ma zamiar urządzić jakieś spotkanie — walnął się do łóżka po godzinie dziesiątej i zasnął natychmiast. Spało mu się znakomicie, dopóki ktoś nie zaczął skakać po jego łóżku i krzyczeć jego imię. Bright otworzył jedno oko, wykrzywiając swoje usta w grymasie. Czy to aby nie Zach?
    — Co ty tutaj robisz, do czorta? — warknął cicho, zakrywając swoją twarz kołdrą. Oj nie, nie miał zamiaru ruszać się gdziekolwiek w środku nocy. Nie teraz, kiedy nie miał w ogóle siły aby poruszyć nawet jedną nogą.
    — Zacharyyyy, przestańńńńńń... — mruczał rozespany, powoli tracąc cierpliwość do skaczącego kolegi, który wydawał się mieć więcej energii niż kilka chłopów razem wziętych.

    Charles

    OdpowiedzUsuń
  122. Rox uśmiechnęła się, ale taka odpowiedź wcale jej nie zadowalała. Niby powiedział jej coś, ale tak jakby szedł na około, unikając głównego źródła problemu. Spojrzała na niego o wiele poważnej niż zazwyczaj, a nawet ten złośliwy uśmiech, który przez połę życia nigdy nie schodził jej z twarzy, nie odejmował jej tej powagi.
    - Ale kiedy będziesz zmęczony, zaśniesz prawda? – spytała. Przełknęła ślinę i wyciągnęła ręce po jego włosy, które delikatnie przeczesała. – Chce byś się wsypał, w porządku? – dodała, chwytając delikatnie za różowe końcówki.
    Zawsze obchodzili ja przyjaciele, może innych miała w dupie i to bez zbędnej subtelności z tym. Ale kiedy jakiś przyjaciel miał problem, i choć bardzo, ale to bardzo, nie chciał się z tym podzielić, to Rox nie spocznie dopóki się tego nie dowie. Taka już była.

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  123. [Ja się zachwycam panem, bo jest tak bardzo podobny do Sherry : o (chyba, że nie umiem czytać ze zrozumieniem, a się nie zdziwię, hahah) trochę są już tutaj razem i tak myślę, że świetnie by się rozumieli.]

    Nellie Sherry Shepard

    OdpowiedzUsuń
  124. [boże, jaka postać. *-* i włosy. *-*]


    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  125. [Więc sądzę, że Zach byłby dla niej najlepszym najlepszym przyjacielem (to nie musi być odwzajemnione, ona ma swoją własną hierarchię czasami) i przychodziłaby do niego ze swoimi problemami, bo w końcu do kogoś musi. Tylko to polegałoby na tym, że ma problem czy na obiad zjeść wafelki ryżowe czy pomarańczę, bo nie zgadza jej się ilość kalorii, ewentualnie zgubiła kartkę z tymi policzonymi i wpadnie w histerię, że zje za dużo]

    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  126. [Oczywiście, mogę zacząć, ale mam jeszcze pytanie, czy jest możliwe to, że zostawiła u niego tę kartkę? W sensie czy prawdopodobne może być to, że czasami przebywa u niego w pokoju]

    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  127. [ja mimo wszystko zostaję przy swoich... za długo hodowałam, zapłakałabym się za nimi. XD taka słabostka. <3]

    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  128. [ja ścięłam raz, po komunii (nosiłam takie do połowy uda), tak żałowałam, że nigdy tego nie powtórzyłam, no ale... i tak nie odrosły, sięgają do połowy, za przeproszeniem, dupy. XD]

    OdpowiedzUsuń
  129. [Tak, uwielbiam "perks" i wciskam cytaty praktycznie do każdej mojej karty :D]

    - To prowadź - powiedział tylko i ruszył do przodu, jednak wciąż maszerował o jeden krok za jego plecami. Simon już nawet otworzył usta by coś dopowiedzieć, aczkolwiek jak zwykle w ostatnim momencie je zamykał. Chłopak dobrze wiedział, że miasto nie jest takie złe. W końcu praktycznie przez całe swoje życie wychowywał się na tych londyńskich ulicach, a samo miasto znał jak własną kieszeń. Niestety nie miał najmniejszego pojęcia o tych sklepach, o którym wspomniał Zach, czy też nie domyślał się gdzie aktualnie zmierzają. Zazwyczaj godzinami przesiadywał na dworcach czy innych tego typu miejscach, gdzie w spokoju mógł usiąść i odpocząć. Witryny sklepów z komiksami nawet nie przykułyby jego uwagi: w tamtych czasach jego jedynym problemem było zdobycie kilku funtów na kolejną działkę dragów czy jedzenie, bez którego nie mógł funkcjonować dłużej niż tych kilka długich dni, a nie przeglądanie błahych i nic niewartych przedmiotów.
    - Chyba po prostu nie jestem typem osoby, która lubi to bezmyślne włóczenie się - dopowiedział cichszym głosem, by do reszty nie zrazić do siebie swojego towarzysza. - Lubię siedzieć w swoim pokoju - wyznał zgodnie z prawdą. Mimo wszystko Simon lubił sierociniec. Tam przynajmniej miał swoje własne miejsce, łóżko, cztery ściany... Wcześniej mógł jedynie wyobrażać sobie jak to jest kłaść się ze świadomością tego, że jest się całkowicie bezpiecznym. Aktualnie oczywiście także mógł pomarzyć o spokojnym śnie, jednak i tak wolał to od kulenia się na drewnianych ławkach. Zmarszczył czoło, gdy do jego uszu dobiegło słowo nie pamiętam. Zach nie pamiętał czy kiedykolwiek posiadał jakieś zwierzę? Smith był typem cichego obserwatora, ale nienawidził zagłębiać się w cudze życie. Po pierwsze nie zbyt go to interesowało, a po drugie wiedział, że niektórych kwestii nie należy roztrząsać. - Może kiedyś dostaniesz kota. Koty są dziwne... chodzą własnymi ścieżkami i nie zwracają uwagi na innych... ale to dobrze. To dobrze. - powtórzył, przyśpieszając kroku i niemal wyprzedzając chłopaka o różowych włosach.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  130. Skrzywił się nieco, gdy Zachary dźgnął go palcem gdzieś w okolicach żeber, jednak w żaden sposób tego nie skomentował. Simon od dwóch lat nie potrafił zniwelować strachu przed czyimś dotykiem, chociaż wielokrotnie tłumaczył sobie, że te obawy są wręcz absurdalne. Przecież w sierocińcu nie mógł przeżyć tego co zdarzyło się na pewnej ulicy, w miejscu, które zapamięta już do końca swych dni. Obrazy te powracały każdej nocy w najgorszych koszmarach i nie pozwalały mu ani na moment zapomnieć. Pomimo tych bolesnych wspomnień nie chciał sprawić przykrości idącemu ramię w ramię Zacharemu, toteż milczał, dzielnie idąc tuż obok niego. - Idziemy do schroniska? - zapytał, przegrywając walkę z ciekawością. Schronisko dla bezdomnych psów było pierwszą tego typu placówką, która przyszła mu na myśl. Nie znał innego miejsca, w którym ludzie mogliby - jak to powiedział jego towarzysz - za darmo spędzać czas ze szczeniakami. Simon wiele razy słyszał o wolontariuszach, którzy z własnej woli zajmowali się niechcianymi zwierzakami i po cichu trochę ich podziwiał, choć momentami niedowierzał w to, by takie osoby istniały. W końcu kto chciałby bezinteresownie się kimś zajmować i powierzać mu swój czas? Blondyn nie spotkał nikogo, kto zrobiłaby to dla niego - dla człowieka z krwi i kości - a co dopiero dla psa. - Mogę się założyć, że nawet widok szczeniaków nie sprawi, że się uśmiechnę - powiedział cicho z jakimś wyczuwalnym w głosie żalem i smutkiem. Rzeczywiście Simon nie przypominał sobie chwili, w której na jego twarzy wymalowałby się ten radosny grymas. Czasami jego usta wykrzywiały się w coś na kształt uśmiechu, jednak tylko wtedy, gdy zażył jakikolwiek z mocniejszych środków odurzających. Nie miało to jednak nic wspólnego z tym najprawdziwszym i najszczerszym uśmiechem, który dla Simon'a był czymś nieosiągalnym. - Ale naprawdę chciałbym je zobaczyć - dodał, wyobrażając sobie co czeka go w miejscu, do którego wspólnie zmierzają.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  131. Pokój, zupełnie taki sam jak reszta w owym sierocińcu w Londynie. Pokój, jak pokój, ale istniał w nim zupełny bałagan. Pomieszczenie należało do dwóch osób, w tym Sherry. Dziewczyny ułożonej tak bardzo, że na jej pościelonym łóżku nawet nie było załamań. Wszystko pod linijkę, czasami sama śmieje się do siebie, że jak w wojsku. Tym razem panował inny stan. Nic nie było na swoim miejscu, nawet meble były porozsuwane, każde miejsce zostało porządnie przeszukane i nic. Nigdzie nie ma tej najważniejszej kartki, która wyznaczała dzień Shepard. Bez niej wariowała, a właśnie się to działo. Przerzucała rzeczami po całym pokoju desperacko szukając kawałka papieru wyrwanego z zeszytu. Nosiła je osobno, bo każdego wieczoru spalała je przy oknie, by nie dostały się w cudze ręce. Nie wiedziała, czemu ukrywała to tak bardzo, ale jakiś głos w głowie podpowiadał jej, że tak będzie lepiej. Lecz do tej pory nie zdarzało się coś tak absurdalnego. Dziewczyna stała przyglądając się pomieszczeniu i ponownie rzuciła się na łóżko, by przewertować całą pościel. Nic. Kolejna była szafka, z której powyciągała szuflady. Wysypała z nich całą zawartość i nerwowo błądziła rękami po każdym przedmiocie. Nic. Przepadło jak kamień w wodę, a przecież miała ją dzisiaj w dłoni. Jeszcze tak niedawno sprawdzała, czy aby na pewno wszystko jest dobrze. Gdzie ona mogła ją zostawić? Gdzie dzisiaj była? Przeglądała swoją pamięć chcąc dostać odpowiedź jak na tacy. Była w zbyt wielu miejscach tego dnia. Sherry miała wrażenie, że zaraz zemdleje z nadmiaru emocji. Te poszukiwania były zbyt intensywne, a serce zabierało zbyt dużo energii. Jednak ona musiała znaleźć tę kartkę. To nie jest możliwe, by ją gdzieś zgubiła. Niemożliwe.
    Oczy zaczęły jej łzawić z nerwów. Musiała czasami kilkukrotnie mrugać, by mogła widzieć cokolwiek. W końcu zrezygnowała z poszukiwań w swoim pokoju, zbyt dokładnie go przejrzała. Najwidoczniej zostawiła kawałek papieru gdzieś w innym miejscu. Miała jedynie nadzieję, że leży samotnie, a nie w czyiś rękach. Wyszła na korytarz przyglądając się mijanym drzwiom. Do których dzisiaj pukała? Do których ona wchodziła? Wtedy ujrzała numer raptem o dziesięć mniejszy od numeru jej pokoju. Dobiegła do nich i otworzyła nie patrząc na to, że powinna wcześniej zapukać.
    - Zach, błagam, widziałeś moją kartkę? Taka w kratkę, wyrwana z zeszytu - mówiła bardzo szybko w trakcie, kiedy jeszcze dochodziła do różowowłosego chłopaka. - Nie zostawiłam u ciebie? Nie ma jej gdzieś tutaj? - nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu, chcąc ujrzeć ten mały świstek papieru. Nie wiele zważając na swoje wychowanie zaczęła przestawiać rzeczy na meblach. Nie myślała racjonalnie. Nie liczyło się w tym momencie to, jak się zachowuje. Ważniejsza była ta kartka. To nie była Sherry Sheperd, jaką znają wszyscy, działa zupełnie jak obca osoba. W jakimś transie, czy pod działaniem czegoś niewiadomego.
    - Tam było wszystko. Wyliczone. Nie mogę więcej. - powtarzała pod nosem ledwo słyszalnym szeptem. Jednak z czasem przestała widzieć cokolwiek, bo łzy zasłaniały cały jej widok.

    [Wyszło jakoś tak długo, przepraszam, ale lubię się rozpisywać]

    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  132. [Oh, w takim razie dziękuję, nie miałam pojęcia, że ktoś to doceni, gdyż, no, piszę niezbyt zwięźle. Jeśli Cherry cię zaintrygowała możemy rozpocząć wątek, jakieś pomysły znajdą się na pewno.]

    OdpowiedzUsuń
  133. [Myślę, że maksymalnie tydzień. Jakby co ja lubię zaczynać, jeśli jakiś pomysł się znajdzie, wtedy z miłą chęcią.]

    OdpowiedzUsuń
  134. Obserwował go cały czas czujnie, miał wrażenie, że stracił panowanie nad sytuacją. Że chłopak przejmuje jego rolę. Nie był pewny czy go to martwi czy nie, pewnie powinien jakoś zareagować.
    Przechylił nieco glowę widząc tak podobny uśmiech u Zacha.
    - Taki jesteś....ładniejszy, niż gdy zachowujesz się jak przestraszone zwierzątko - powiedział prosto do jego ucha, owiewając gorącym oddechem szyję Robinsona. Oparł rękę płasko na klatce piersiowej chłopaka. Nie miał pojęcia co się zaraz wydarzy, nie kierował sytuacją już, wszystko zyło własnym życiem.
    Misza jednak jakoś nieszczególnie się tym przejmował.

    OdpowiedzUsuń
  135. [Dziękuję za powitanie i na starcie powiem, jejku on mi się strasznie podoba, a te jego różowe końcówki są urocze :) No cóż, myślę, że dogadają się z Bo, nawet gdy ona i tak zaraz zapomni co robili ostatniego dnia ]

    Bo

    OdpowiedzUsuń
  136. [Dobrze, w takim razie jej kotek się zgubi. Mam nadzieję, że jak zacznę dość krótko, to nie będzie krzyku.]
    Cherry uchyliła lekko drzwi. Wystawiła nosek za próg, rozejrzała się na boki bez poruszania głową i głęboko wciągnęła przez nozdrza zapach piątkowego obiadu; ryba. Zamknęła drzwi wciskając klamkę do granic możliwości, by uciszyć trzaski pordzewiałych zamków i mechanizmów. Spakowała wszystkie rzeczy, skrzętnie ukrywając noże i papierosy na dnie. Zdjęła kota z parapetu i schowała go do łóżka, mając nadzieję, że spokojnie prześpi czas, w którym ona będzie poza pokojem. Maniakalnie i na pokaz pakowała się każdego dnia o tej samej godzinie, tuż przed obiadem, lecz już po południu.
    Po raz pierwszy pokój był tylko jej, jednak to nie zmniejszyło obaw Cherry. Zza ścian dobiegały hałasy innych ludzi, śmiechy i lokatorskie kłótnie, ktoś ciągle trzaskał drzwiami w sposób pozbawiony kultury, małe dzieci biegały, a opiekunowie dowodzili swojej wyższości uspokajając całe towarzystwo. Taki chaos dawał Cherry tylko więcej powodów do zmartwień - pokoi nie można było zamykać, a jej paranoiczne wizje kazały jej nerwowo podskakiwać przy każdym tupnięciu w pobliżu jej pokoju.
    Spakowana i przygotowana psychicznie, w końcu postanowiła opuścić swój pokój, by wrócić do niego tuż po skończonym posiłku. Starannie zamknęła drzwi, pedantycznie zasunęła wszystkie zasłony. Łóżko, na którym spała wydawało się dość wygodne, jednak nie było w najlepszym stanie. Płyta na dnie schowka lekko odpadała ze względu na ciężar przechowywanej w niej pościeli. I właśnie, gdy Cherry podniosła materac, nie zobaczyła w nim swojego kota. Momentalnie odeszło całe jej skupienie i delikatna przezorność. Wybiegła z pokoju, choć wydawało się jej, że drzwi były zamknięte i kot nie mógł sobie ot tak pójść. Ruch na korytarzu był spory, nigdzie nie było jej białej, puchatej kulki, a ona bała się pytać ludzi. Szła powoli, lecz nerwowo i wołała kota co chwilę, burcząc parę słów pod nosem - myśląc, że nie zwracała na siebie uwagi, tak naprawdę wyglądając komicznie.
    [Coś mi się to niemiło rozwlekło, potem jakoś to ukierunkuję lepiej. ;c]

    OdpowiedzUsuń
  137. [To ja się uzbroję w cierpliwość, bo mam bardzo ograniczony dostęp do neta, więc cEkanie nie zrobi mi różnicy xd]
    T. Reynolds

    OdpowiedzUsuń
  138. [ A dziękuję. Za to mi się podobają różowe włosy Robinsona. ]
    Melinda Preston

    OdpowiedzUsuń
  139. Cisza jaka panowała, nie bardzo odpowiadała ruskowi. Nie lubił ciszy bo go drażniła. Czując muskające jego szyję palce, wydawał się nie reagować jakby nie czuł tego. Jednak tak naprawdę bylo to przyjemne.
    W pewnych miejscach na jego ciele, dotyk byl poządany, chociaż teraz nie zamierzał sie z tym zdradzić. Nie da mu satysfakcji z faktu, że wie co zrobic by Miszę sprowokować, zachęcić do czegokolwiek. To dawało przewagę, jakiej nikt nie mógł miec nad nim, nie na tym poziomie.
    Patrzył w dół na palce chłopaka, odsuwające jego koszulkę i odsłaniając więcej ciała.
    - Co robisz, Zach - syknął mu na ucho, muskał wargami jego ucho przy każdym słowie. Chciał odzyskać chociaz szczątkową kontrolę.
    Przesunąl powoli dłoń w dół, zwolnił dopiero gdy jego palce otarły się o brzuch Robinsona, zmienił kierunek i zacinął mocno palce na biodrze chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  140. Przez moment naprawdę nie wiedział co zrobić, jego szept, spokój i to drażnienie, naruszało pewność Miszy. Zaciśnięcie palców na jego biodrze było pewną próbą utrzymania przewagi. Zaraz jednak postanowił zniszczyć spokój chłopaka, obojętnie ile musiałby zrobić i co.
    Przestał zaciskać palce tak mocno, wsunął powoli dłonie pod koszulkę chłopaka, zimnymi dłońmi przesunął po jego bokach, tuż nad paskiem spodni. Przycisnął chłopaka bardziej do ściany, wsunął kolano między jego uda, ale nie jakoś bardzo natarczywie. Zachowywał pewną ostrożność i łagodność, nie chciał go wkurzyć, ani przestraszyć. Jedynie pozbawić pewności.
    - Tak lubisz mnie obserwować? - spytał z psotnym uśmiechem. Widac było, że coś planuje. Misza nie miał jakoś zahamowań, gdy postawił sobie jakiś cel to uparcie dążył do niego.

    OdpowiedzUsuń
  141. Zauważył tą reakcję, chociąz była subtelna to nie umknęła mu. Nauczył sie dostrzegać wiele przy pewnych osobach.
    - Wiem, ale chcialem to usłyszec od ciebie - przesunął ręce wyżej, muskał jego ciało dalej, coraz wyżej. Pochylił glowe i przycisnął usta do jego szyi. Całował go w zadziorny sposób. Naparł mocniej nogą na krocze chłopaka.
    Dopiero po paru minutach Michaił orientuje się, gdzie są przecież i odpuszcza trochę. Nie puszcza go jednak. Opiera obie dłonie na ścianie, tak że ma Zacha między rękoma.
    - Spięty? - prycha z typowym dla siebie uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  142. [Jak na razie jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że Zachary mógłby pomagać Bo ćwiczyć jej pamięć, w sensie że przychodziłby do niej i rozmawiał z nią, chyba że zaczniemy od tego, jak np.: wstawi się za nią, gdy jacyś goście z sierocińca naskoczą na nią znowu, wykorzystując jej problemy z pamięcią. ]

    Bo

    OdpowiedzUsuń
  143. [Witam. Mam ochotę na wątek. Może taki, w którym uwzględniona zostałaby Gra o Tron, jego nocne wypady do innych pokoi lub jego miś?]
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  144. [Połączmy je, zacznijmy od tego drugiego, potem ten pierwszy a reszta wyjdzie w praniu :) Zaczniesz?]

    Bo

    OdpowiedzUsuń
  145. [ Zarzucałam, ale możę Cass oglądałaby Gre o Tron w jej pokoju (nwm może na laptopie, bo może mieć, albo na tv) i Zach szedł korytarzem, usłyszał, wszedł do niej do pokoju, a to chyba takie społeczne stworzątko jest,co? Natomiast Cass niezbyt do ludzi, itp. To by się w wątku rozwinęło. ]
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  146. - Nie niską, a po prostu lubię słuchać takich rzeczy - oparł dłonie na jego biodrach. Muskał lekko palcami jego biodra. Zrobił się bardziej łagodny niż jeszcze przed chwilą.
    Jedną rękę przeniósł na policzek chłopaka, odwrócił głowę chłopaka tak, że ich wargi dzieliły centymetry. Patrzył mu przy tym w oczy, nie pocałowal go, dawał mu wybór.- Odepchnij mnie jeśli nie chcesz - mógł się drażnić z ludźmi, ale w pewnych momentach nie zachowywał sie jak napaleniec, jakieś hamulce jeszcze miał.
    Minimalne, ale były.
    Teraz też, gdy sytuacja kierowała sie tak, a nie inaczej...zwolnił by to co się dzieje obu im przypadlo do gustu. Raczej nie zwykł wykorzystywać ludzi na tym poziomie. Miał jedną osobę, którą mógł do znudzeniu wykorzystywać i więcej nie planował. Nie lubił gdy go poznawano za bardzo, gdy wiadome było co lubi, a czego nie. Chciał być kurwa tajemnicą dla otoczenia i nic nie miało prawa tego zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  147. [ Jasne, zacznę. Tylko muszę wyjść z doła, w który jakimś cudem się wpakowałam. Wakacje mi nie służą, tak samo jak czekanie na rekrutacje na studia ;-;]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  148. Przyglądał mu się, wodził wzrokiem po jego twarzy. Czekał na coś, na jakąkolwiek podpowiedź co dalej. Chciał uzyskać jakąś zachętę lub odtrącenie by wiedział co dalej.
    Robił się trochę niecierpliwy gdy Zach nic nie mówił, nic nie robił. Wydawal się jedynie zdenerwowany. Musnął wargami jego usta, w cichej zachęcie by szybciej się zdecydował.
    Zauważył nagle zdenerwowanie chłopaka, wręcz panikę. Przesunął jedną rękę i zahaczył palcem wskazujacym za pasek spodni, dotykając jego skórę w miejscu gdzie raczej łap pchac nie powinien i nie zamierzał robić więcej.
    - Decyduj się, Robinson...nie jestem cierpliwy - syknął mu prawie w usta.
    Widząc dalej brak reakcji, zdecydował za niego. Przycisnął usta do jego ust, pocałunek nie był agresywny, jak to zwykło u niego. Postanowił postawić trochę na spokój. Sam nie wiedział kiedy zrobiło się to bardziej zaborcze i kiedy nagle to On czuł za plecami zimną ścianę. Przerwali pocałunek prawie równocześnie. Michaił patrzył na Zacha, kiedy teraz ten przyciskał go do ściany, chociaż z mniejsza siłą.
    Rusek już nie odzywał się, błądził wzrokiem po jego twarzy, a w kącikach jego ust krył się zadziorny uśmiech, prawie kpiący.

    OdpowiedzUsuń
  149. [Zach jest taki uroczy :3 Tylko będzie musiał się trochę wkupić w łaski Phila, zanim będzie mógł go przytulić...]
    Phil

    OdpowiedzUsuń
  150. [Mam nadzieję, że nikt nie będziesz rozczarowana jeśli ominę okropnie długie opisy rzeczy nieważnych - lubię utylitaryzm i prostotę.]
    Cherry, która nerwowo kręciła się coraz dalej od swojego pokoju. Nie pomyślała o tym, że kot mógłby wyjść przez uchylone okno lub, po prostu, schować się w niedomkniętej szafce z ubraniami.
    Nagle Cherry usłyszała znajomy jej miauk. Nie była pewna, z którego pokoju on dobiegał, więc zajrzała do kilku najbliżej niej, a gdy zastała kogoś w środku z głupim uśmiechem i zimną skórą wycofywała się jak najszybciej. Inaczej było, gdy otworzyła drzwi pokoju numer trzydzieści sześć i ujrzała tam swojego kota. Zwierz ani trochę nie zamierzał przerywać pieszczot jakimi darzył go nieznajomy chłopiec z abstrakcyjną fryzurą, który - swoją drogą - skierował spojrzenie na Cherry. Dziewczyna natychmiastowo zaczerwieniła się, puściła klamkę, wyprostowała, jednak nie do końca wiedziała, czy powinna cokolwiek powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  151. [ Że niby miałam nakrzyczeć?]
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  152. Misza nie zastanawiał się nad sytuacją, pozwalał by działo się co chce i nie wnikał na razie jakie to będzie miało konsekwencje.
    nie czuł się przegrany, był po prostu spokojny i uważnie obserwował Zacha. Nie przeszkadzały mu dłonie chłopaka zaciśnięte na jego biodrach. Michaił oparł luźno przedramiona na barkach Zacha.
    Bez przejęcia oddał ponowni podjęty pocałunek, przechylił głowę odnajdując lepszy kąt do pocałunku. Im dłużej to trwało tym bardziej robił się agresywny, w końcu gdy oderwali się od siebie, Rosjanin zaciskał palce na koszulce towarzysza.
    - Niekoniecznie - odparł z uśmiechem, wydawal sie pewny siebie i jakby przekonany, że to się wydarzy. Jakby wszystko było w porządku i z góry przewidziane.
    - Zamierzasz jeszcze coś zrobić....czy odkleisz sie ode mnie? - rozluźnił palce dotąd zaciśniete na materiale. Trzymał dłonie płasko na jego torsie.

    OdpowiedzUsuń
  153. [ Dzięki, miło to słyszeć po dłuższym czasie bez uczestniczenia w blogach grupowych. Powiem krótko - wyszedł ci fajny pan, dlatego podpytam o wątek, masz na jakiś ochotę? :> ]

    Seo Minbyeong

    OdpowiedzUsuń
  154. [Jestem do dupy, bo Ci wcześniej nie odpisałam, a to tu też jest jakieś takie nie bardzo. Proszę, nie przestawaj mnie lubić!]

    Sebastian patrzył pustym wzrokiem jak chłopak opatruje mu ręce. Po co? Przecież to tylko małe ranki, nie umrze od tego. Zamknął oczy, wypuszczając drżący oddech.
    Nie był pewien czy jest mu lepiej czy gorzej po tym wyznaniu. Z jednej strony zawsze lepiej się wygadać i nie czuć tego ciężaru, a z drugiej obarczasz kogoś swoimi problemami i czujesz się obnażony. A Sebastian czuł się teraz pusty. Nie wiedział dlaczego, tak po prostu. Teraz chciał się zakopać w pościeli i spać. Albo iść i się naćpać po raz pierwszy, podobno jest fajnie. Albo zobaczyć jak wygląda jego wnętrze jego nadgarstka, też by przeszło. Po prostu nie chciał tam siedzieć i czuć się niepewnie. Nie chciał się tak czuć. Nie przy Zachu. Przy nim miał być tym wesołym chłopakiem z zielonymi włosami, ekscytującym się urodzinami w przeciągu kilkunastu dni i dziwnym poczuciem humoru i małą obsesją na punkcie Glee, a nie tym pokrzywdzonym chłopakiem ze łzami w oczach i poczuciem wartości równym temu, co płynie w ściekach.
    - Czy to ważne? - westchnął, otwierając oczy. Wciągnął powietrze dostrzegając jak blisko niego znajduje się Robinson. Zerknął na jego różowe usta, znacznie wyróżniające się na bladej skórze i od razu skarcił się za to. Nie powinien. - Co się stało to się nie odstanie - wymamrotał, czując się jeszcze bardziej niepewnie, bo Zach był tak blisko. Nienawidził siebie za to, że tak nie niego reaguje. Nie powinien być tak zafascynowany tym chłopakiem, nie powinien lubić przyjaciela w ten sposób.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  155. [Chcę wątku! Takie miłe zaczęcie konwersacji xd Cześć i czołem tak w ogóle :) Pan mi się niezwykle spodobał. Uwielbiam takich ludzi prywatnie także proszę o wąteczek (i pomysł). W zamian za to zgłaszam się na ochotnika do zaczęcia ^^]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  156. Sebastian był zdziwiony, kiedy Zach go przytulił. Uśmiechnął się delikatnie, szczerze, i objął chłopaka w pasie. Westchnął w jego ramię i obrócił twarz w stronę jego szyi, łaskocząc ją oddechem.
    - Dziękuję - szepnął i gdyby nie to, że byli tak blisko, Zachary by go nie usłyszał.
    Na prawdę był mu wdzięczny. Potrzebował tego uścisku, tego poczucia bezpieczeństwa i błogości, czegoś co przypominało prawdziwe szczęście. Zacisnął pięści na jego odzieniu i pociągnął nosem, był tak jakby bliski płaczu. Od jakiegoś czasu był całkowicie czysty, jeśli można to tak nazwać - nie płakał, ani nic sobie nie zrobił, więc taki zwykły akt jak uścisk od jego ulubionego przyjaciela był dla niego bardzo... emocjonalny.
    - Wiesz, że teraz Cię nie puszcze, tak? - zaśmiał się, ale zabrzmiał jakby płakał od jakiegoś czasu, jednakże jeszcze żadna łza nie spłynęła po jego policzku.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  157. [Phila można spotkać w zasadzie wszędzie. Ciekawskie z niego stworzenie, więc chodzi po całym sierocińcu i obserwuje, ale nigdy nie odzywa się pierwszy. Lubi być w ciszy, więc biblioteka, dach, strych czy chociażby głupia łazienka to idealne miejsca dla niego. Ale czasem potrzebuje hałasu, ludzi wokół siebie i wtedy idzie tam, gdzie zawsze może ich znaleźć, ale nigdy się nie wychyla, tylko siada gdzieś w kącie i słucha. Ale najbardziej lubi siedzieć na dworze, pod drzewem, ze słuchawkami w uszach i zamkniętymi oczami.]
    Phil

    OdpowiedzUsuń
  158. Sebastian czuł się niezwykle dobrze i na miejscu w ramionach Zacha. To było jak.. ulubione miejsce w domu, na świecie. Było idealnie i Sebastian postanowił sobie, że częściej będzie go przytulać, a jak nie będzie chciał go przytulić to zacznie mu opowiadać coś smutnego, żeby go wreszcie przytulił. Wredna z niego istotka.
    Kiedy Zach się odsunął, Sebastian od razu chciał go przyciągnąć z powrotem i ochrzanić, że się odsunął, choć wyraźnie oznajmił, że sam go nie puści, co było oczywiście równoznaczne z tym, że sam chłopak ma się nigdzie nie ruszać. Ale potem usłyszał jego głos, który swoją drogą był wspaniały, a z tą chrypką to w ogóle doprowadzał go do szaleństwa, i uśmiechnął się. Czyli, że Zachary też lubi się do niego przytulać, huh? No to wiemy już gdzie Sebastian będzie spędzać wieczory i nie tylko.
    Speszył się trochę pod spojrzeniem chłopaka, jak to zawsze miał w zwyczaju, gdy ktoś się na niego gapił. Jak ktoś się gapił to oceniał, a Sebastian nie lubił być oceniany, ponieważ zazwyczaj oceny te były nieprawdziwe i raniły. A potem BUM! Poczuł ciepłe usta na policzku i niemal jęknął, kiedy szybko zniknęły. Zamarł w miejscu z szerokim uśmiechem na ustach i gorącymi wypiekami na policzkach. Przymknął oczy i mocniej przytulił się do chłopaka, nadal uśmiechając się głupkowato.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  159. [Mieszkasz we Włoszech?! :o Woooah! (w moim umyśle zabrzmiało to jak zachwyt Hinaty z Haikyuu!! xD) Ej, ja bym pomieszkała z jaszczurkami, wydają się miłe :3]

    - To nie ostatnia nic tutaj - wzruszył ramionami z uśmiechem obojętności. Przecież mógł się zafarbować równie dobrze jutro, albo poprosić jedną z koleżanek o pomoc. Zacha poprosił tylko dlatego, że spędzanie z nim czasu było o wiele przyjemniejsze niż z innymi, a na farbowaniu na pewno się znał, bo sam miał kolorowe końcówki, które swoją drogą bardzo mu pasowały.
    - Co powiesz o pójściu na dach? - zaproponował. Mogliby razem poleżeć na kocu i nadal się przytulać, jeśli Zachary by chciał i mogli pogadać i popatrzeć w niebo i Sebastian mógłby zagrać na gitarze, jeśli tylko by Zach chciał. Ale głównie chodziło o przytulanie, nie okłamujmy się.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  160. [Ja sie wcale nie śmieję. Też mam kota, ale to taki leń, że jak schodzi po schodach to musi sobie przerwę robić. A myszy to się boi, a co dopiero jaszczurek! Właściwie to jadę w sobotę do Włoch na wakacje ;D]

    Sebastian westchnął niesłyszalnie, kiedy blisko jego ucha Zach zaśmiał się. I to był piękny dźwięk, porównałby go do letniego wiatru, żeby ładnie brzmiało, ale nigdy nie rozumiał tych śmiesznych porównań. Ale słyszenie go było rzeczywiście jak podmuch wiatru w upalny dzień - przyjemny i oczekiwany.
    - Tylko na chwilkę - wymamrotał dziecinnym tonem. - Dobra, chodź - powiedział. Odsunął się od chłopaka niechętnie i uśmiechnął do niego.
    Chłopcy zebrali wszystkie rzeczy i poszli na dach. Wcześniej jednak Sebastian zabrał z pokoju gitarę i gruby zeszyt oraz mięciutki koc, schowany w szafie i przeznaczony właśnie do celów jak pikniki i leżanie na dachu. Skradali się korytarzami i natknęli się na jednego z wychowanków, także spacerującego po korytarzach, zamienili kilka słów i poszli dalej. W końcu dotarli na dach, gdzie Sebastian rozłożył koc i runął na niego jak długi, potykając się o jego krawędź.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  161. [To o sobie poprzypominam.
    Btw. też czasami przekładam wątki.]

    Hunter/Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  162. [A przeprowadziałaś się tam, bo...? Ja też nie znoszę upałów, jestem typowo zimową osobą - śnieg, herbatka i kocyk. Chociaż ja mam ciemną karnację i wystarczy chwila na słońcu bym się opalił :/ Rimini, to raczej północ, środek, wschód? Idk, zależy jak patrzysz.]

    Banewood objął chłopaka, kiedy ten sie do niego przyytulił i obrócił głowę tka, że nos miał zanużony w włosach chłopaka. łanie pachniały.
    - Bo nie jestem pewien czy umiem - odpowiedział, wzdychając.
    Od wypadku minęły dopiero dwa miesiące i Sebastian nadal przyzwyczajał się do wszystkiego. Do sierocińca pozwolono mu wziąć gitarę i kilka książek, których swoją drogą w jego domu było całkiem sporo. Stało tam też dużo instrumentów i orientalnych przedmiotów. Dopiero później dowiedział się o tym, że nie jest stuprocentowym brytyjczykiem, że jego ojciec uczył muzyki i był dyrygentem czy kimś takim. W jego pokoju znalazł gitarę, właściwie to dwie - akustyczną i elektryczną oraz perkusję wciśniętą w kąt, przez co mógł podejrzewać, że umie grać. Zabrał gitarę, kilka książek i zeszytów, które wydawały mu się ważne, do tego oczywiście ubrania i pałeczki oraz laptop. Zeszyty, które zabrał okazały się zeszytami z nutami, nie wiedział czy były jego czy ojca. W jednym, wyglądającym jakby przetrwał wojnę były słowa, które tworzyły piosenki, skończone i nie. A w dwóch pozostalych trafił na opowiadania, nie skończone i napewno nie napisane przez niego, ponieważ to było tak wymyślne, że mu nawet nie przyszłoby to do głowy.
    - Nadal trzęsą mi się dłonie, ale pomyślałem, że skoro Ty tu jesteś, może pójdzie mi lepiej... - wymamrotał, rumieniąc się. Cieszył się jednak, że przez mrok i jedynie delikatne światło księżyca, Zach nie zobaczy jego rumieńców.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  163. [Oh, ale fajnie :) To prawda, że we Włoszech się po angielski nie dogadasz? Bo mnie straszą, że się nie dogadam...Właśnie, miałam zapytać - jak nazywa się pan z twojego wizerunku? Wydaje mi się, że go wcześniej gdzieś widziałam, ale nie umiem skojarzyć...]

    - Jesteś śpiący - ni to zauważył, ni to zapytał. Widział jak chłopakowi zamykają się oczy, dokładnie tak jak jemu, kiedy jest potwornie zmęczony, a jednak postanawia nie spać. Chociaż zazwyczaj kończy się to tym, że zasypia w dziwnym miejscu, a następnego dnia nie umie ruszyć karkiem;.
    - Nie wiedziałem, ze umiesz grać - powiedział, dokładnie naśladując głos, który chłopak przybrał wcześniej, mówiąc to samo. Zastanowił się chwilkę i umieścił gitarę na kolanach, uprzednio siadając, przez co niestety, nie mógł już obejmować Zacha. Prawdę mówiąc, Sebastian gitarę miał w rękach nie pierwszy raz, ale tym razem pierwszy raz był w stanie coś zagrać. Zazwyczaj ręce trzęsły mu się niemiłosiernie, kiedy miał coś zrobić, przez co czuł się trochę bezużyteczny. Kiedy tak siedział, trzymając gitarę na kolanach, zawsze patrzał na nuty w zeszycie, tak długo, ze się ich nauczył na pamięć i mógłby je tu teraz napisać i wyrecytować. Jego ręka zawisła nad struną i chłopak zauważył, że jednak nadal się trzęsie, mniej niż zwykle, ale nadal. - Ja... Nie wiem czy dam radę - westchnął, patrząc na swoją dłoń.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  164. [Oh, dobra. Czasami umiem się lepiej wysłowić po angielsku niż po polsku, hah. Odpisałabym wcześniej, ale przyjechał do mnie kolega z życzeniami. ]

    I własnie wtedy umarł Sebastian.
    Każdy ma te marzenia dotyczące bycia w związku, albo chociaż przygody na jedną noc. I oto było jedno z marzeń Sebastiana, spełnione przez Zacha (kolejne z nich). Ciepło ciała Robinsona był bardzo przyjemne i Sebastian dałby bardzo dużo by móc czuć je częściej, o wiele częściej. I to jak szeptał mu do ucha, to było wielce przyjemne i Sebastian naprawdę doceniał, ze przyjaciel go tak wspiera, nieświadomie pogłębiając zadurzenie Sebastiana.
    Przywołał przed oczy wspomnienia nut zapisanych czarnym długopisem na bladożółtej kartce, wyglądającej odrobinę jak pergamin z Harry'ego Pottera i przesunął dłonią po strunach, w sposób który uważał za poprawny. Struny zadrgały, wydając słodki dźwięk i Sebastian był niezwykle zdziwiony, kiedy kolejne szarpnięcia powodowały to samo, tworząc spójną całość. Chyba jednak w przeszłości grał. Od wypadku przypomina sobie wiele swoich umiejętności, które po prostu mu wychodzą - gotowanie, umie czytać i mówić po japońsku, co odkrył dopiero niedawno, czytając mangę w tym języku, zabraną z domu.
    Dziecko cholernego szczęścia.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  165. [Cześć. Przepraszam za brak odpisu. Blogi grupowe - wyszłam z wprawy, więc przerwa zrobiła swoje. Próbowałam wczuć się w postać Chloe, ale wydaje mi się, że czegoś jej brakuje, dlatego też po kilku próbach ze zrezygnowaniem muszę stwierdzić, że nic z tego nie nie wyszło. Nie lubię przychodzić z pustymi rękami i rzucać z rękawa usprawiedliwieniami, zatem proponuję, że zacznę i może wymyślę jakieś powiązanie, kiedy zastąpię Durand kimś innym? Może być? c:]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  166. Phil kiedyś uwielbiał towarzystwo. Chociaż nigdy nie posiadał prawdziwego przyjaciela miał wielu znajomych, z którymi często gdzieś wychodził. Miał też kochającą mamę, z którą w przynajmniej jeden wieczór w tygodniu oglądał Star Wars lub Leap Year i mówił jej o niemalże wszystkim. To mu wystarczało, żeby być szczęśliwym człowiekiem, który czerpie z życia jak najwięcej. Jednak odkąd stracił osobę, dzięki której żył i miał się tak dobrze. Wtedy się zamknął. Całkowicie. Wszystko stało się niesamowicie trudne odkąd nie ma swojego wsparcia. W dodatku to była jego mama, kto nie tęskniłby za mamą?
    Sierociniec nie był miejscem dla niego. Przytłaczał go. Wielkością, klimatem i wszystkimi dzieciakami-sierotami. On też do nich należał. I to go chyba najbardziej w tym pieprzonym domu denerwowało. Uciekał więc w miejsca, w których mógł nie czuć się tak paskudnie. W miejsca, które są wszędzie. Biblioteka, dach, strych. Miejsca w których mógł czuć się zupełnie tak samo jak czuł się przed tym wypadkiem. I przez cały ten czas nie przypuszczał że te miejsca zrobią tyle dobrego.
    Po pierwsze – nie czuł się aż tak bardzo źle. Miał ciszę i spokój, książki dookoła, a na strychu czy dachu słuchawki i swój ukochany A Day To Remember. Było niemalże tak samo pięknie, jak przed… tym wszystkim.
    Po drugie – ktoś się do niego odezwał. Prawdziwy, stworzony z tkanek człowiek. Oddychający, z bijącym sercem, słodkim uśmiechem i kolorowymi włosami. Phil chyba na całe życie zapamięta to „spotkanie”. Szukał wtedy Hobbita. Mama czytała mu tą książkę, kiedy był jeszcze mały i chciał chociaż przez chwilę poczuć się bezpiecznie, tak jak czuł się w domu (chociaż to było głupie, zważając na fakt, że jakimś cudem dostał się tam morderca, ale starał się o tym nie myśleć). Zupełnie nie spodziewał się, że za chwilę ktoś niemalże go zdepcze. Zawsze wydawało mu się to dosyć niemożliwe, bo był dziwnie szeroki i dosyć wysoki jak na swoje szesnaście lat. Nie był gigantem, ale metr osiemdziesiąt trzy miał, przez co patrzył z góry na większość swoich średnio sto siedemdziesięcio centymetrowych rówieśników. Ale chyba jeszcze bardziej niemożliwym wydawało mu się otrzymanie komplementu. „Masz ładne oczy” Pamięta tylko że podniósł szybko wzrok na chłopaka, ale jego już tam nie było. Serce zabiło mu troszkę szybciej i czuł się jakby… zadowolony, bo kiedy odwrócił się, żeby spojrzeć na jego plecy, kąciki ust delikatnie mu drgnęły. Nie uśmiechnął się, ale to już spory postęp, zważając na to, że od śmierci matki jedyne uczucia jakie okazywał to smutek.
    Wydawało mu się, że zapomniał o chłopaku. Chociaż w nocy, kiedy jego współlokatorka spała, odtworzył sobie w pamięci jego obraz, żeby przypadkiem nie zapomnieć kto sądzi, że ma ładne oczy. Znał go. Z widzenia. Wiedział też, że ma na imię Zach, słyszał jak ktoś się tak do niego zwracał. Wydawał się miły, ale szybko wymazał go ze swojego umysłu. Sam nie wiedział czemu.
    Dzisiaj poszedł dokładni do tej samej alejki co wtedy, po dokładnie tą samą książkę. Chciał dokończyć czytanie, został mu dosłownie rozdział. Szukał właśnie zielonej okładki, z żółtym napisem, kiedy usłyszał ten sam głos. Zwrócił się w stronę dźwięku.
    Przed nim stał różowowłosy chłopak. Phil nie wiedział co odpowiedzieć. Stał się wyrzutkiem socjalnym i czasem nie potrafił nawet odpowiedzieć na proste pytania. Miał jakąś wewnętrzną blokadę. Zdołał jedynie wzruszyć ramionami, jakby chciał mu przekazać, że nic się nie stało i zaraz wrócił do szukania książki. Serce biło dosyć mocno w jego piersi. Och, Phil, czyżbyś zestresował się kontaktami międzyludzkimi?

    [Nie mam pojęcia w jaki sposób wyszło mi to taaakie długie...]
    Phil

    OdpowiedzUsuń
  167. [nic nie szkodzi :)]

    Simon nie miał już bladego pojęcia dokąd zabierał do Zach. Wcześniej był niemal w stu procentach pewien, iż zmierzają właśnie do schroniska, a teraz bez wątpienia się zdziwił. Szedł jednak dalej, nie odzywając się i nie odwzajemniając jego ciągłych uśmiechów. Dobrze wiedział, że jest beznadziejnym towarzyszem, aczkolwiek nie chciał robić nic na siłę. Może nawet i miał maleńką ochotę na rozmowę - albo próbę rozmowy - ale nie znał żadnych ciekawych tematów potrzebnych do tej wymiany zdań. - Dlaczego? - wychrypiał przestraszony, gdy ten znienacka dotknął jego policzka i zakomunikował, iż zapewne ma ładny uśmiech. Chłopak nienawidził takiego zachowania, które poniekąd go przerażało.
    W tym czynie do razu ujrzał głęboko ukryty podtekst, chociaż może był on jedynie wytworem jego wybujałej wyobraźni i zniszczonej dragami psychiki. Nie mniej jednak każdy taki drobny gest przypominał mu o tym, o czym tak usilnie starał się zapomnieć.
    ... Naćpany chłopak siedzący na jednej z ławek, trójka zaczepiających go znajomych ćpunów... Potem był już tylko strach i upokorzenie, którego nie potrafił się wyzbyć.
    - Nie rób tego nigdy więcej, ok? - odrzekł, obracając w jego kierunku głowę. - I chodźmy już do tego miejsca - powiedział pewnym siebie głosem, w którym nie było śladu zdenerwowania i znów przyśpieszył kroku, chcąc zostawić za sobą zdarzenia sprzed minuty.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  168. Simonowi chyba jeszcze nigdy w życiu nie zrobiło się tak głupio jak w tamtym momencie. Czy naprawdę nie mógł ugryźć się w język i darować sobie tej jednej, kąśliwej uwagi? Przecież od samego początku ich znajomości chłopak chciał dla niego jak najlepiej... oddał mu nawet swoje papierosy i poświęcił czas by jakoś oderwać go od tej samotni, a on jak się odwdzięczał? Blondyn wiedział, że intencje Zacha były czyste i zapewne ten nie zamierzał zrobić mu żadnej krzywdy, a on potraktował go jak ostatniego śmiecia. Poczucie winy przybrało na wadze, gdy zobaczył jak chłopak spuszcza głowę i dalej brnie przez siebie, nie zaszczycając go choćby jednym spojrzeniem. Simon naprawdę chciał walczyć ze strachem, jednak zawsze jego pozycja w tej nierównej walce była stracona i z góry skazana na porażkę. A może właśnie teraz przyszła pora by oddzielić przeszłość grubą krechą i zapomnieć? Zacząć żyć jak w miarę normalny człowiek, a nie jak dziwak, który drży na myśl o dotyku czy rozmowie. Chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zamknął usta. Jedynie szedł z tą samą zbolałą miną i towarzyszącymi wyrzutami sumienia. Ożywił się nieco gdy nareszcie dotarli na miejsce, którym ku zdziwieniu chłopaka okazał się sklep z wydzielonym placem dla wesoło szczekających szczeniaków. Podszedł bliżej, by chwilę później znaleźć się przy bramie: nie chciał samemu wchodzić do środka i nawet nie wiedział, czy wolno mu było przekraczać próg furtki. Usiadł na turecku tuż obok ogrodzenia i delikatnie wsunął palec pomiędzy kraty, patrząc jak psiaki gromadzą się wokół niego i lekko go podgryzają. - Nie przepraszaj - odpowiedział, gdy zorientował się, że Zach stanął w bezpiecznej odległości od niego samego. - To ja powinienem cię przeprosić - powiedział cicho, walcząc z drżeniem głosu. Po swoim wcześniejszym wybuchu postanowił się zmienić. Musiał walczyć z fobią i strachem... Jak nie teraz to nigdy. - Ja po prostu... nie bierz tego do siebie, dobra? Ludzie mają rację nazywając mnie dziwakiem - mruknął, jakby na swoje wytłumaczenie. - To bardzo fajne miejsce - wyznał cicho, a kąciki jego ust uniosły się niezauważalnie do góry, gdy jeden ze szczeniaków zaczął merdać ogonem i lizać go po palcach.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  169. [Tak, byłaby jakaś impreza może, ale obchodzę je niestety podczas wyjazdu :c I za kogo Ty mnie masz, Tobie akurat odpiszę przed wyjazdem. A jak będzie dobrze to może nawet będę mieć tam internet!]

    Kiedy Sebastian skończył grać był z siebie niesamowicie dumny, jak dzieciak, który dostał rower i za pierwszym razem udało mu się przejechać kilkanaście metrów bez pomocy. Znowu coś mu wyszło, chodź nie był do tego przekonany i niezmiernie go to cieszyło. Chyba zacznie praktykować grę na gitarze znacznie częściej niż tylko przy Zachu.
    - Dziękuję za wiarę - powiedział, obracając głowę tak, że Sebastian prawie dotykał ustami jego policzka. - Teraz Ty - powiedział, jednak nie poruszył się. To było bardziej jak prośba, ponieważ Banewood chciał usłyszeć jak gra Zachary.

    [I dziękuję :)]

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  170. - Ty nie jesteś dziwakiem - powiedział z pełną świadomością, odrywając się na moment od tej wesołej gromadki szczeniaków. W dalszym ciągu nie potrafił wybaczyć sobie tego, co zrobił Zacharemu. Chociaż nie uczynił tego naumyślnie... takie słowa zawsze wyrywały się z jego gardła, gdy tylko poczuł, że ktoś w jego otoczeniu przekracza pewną barierę. Zazwyczaj nie miał z tym problemu, gdyż prawie cały czas spędzał zupełnie sam, toteż nie był w stanie w odpowiednim momencie zapanować nad nerwami i własnym zachowaniem. - Wiesz, że to najmilej spędzony dzień odkąd tylko pamiętam? - zagadnął, próbując przezwyciężyć syndromy choroby, jakim był między innymi drżący głos. Simon dotychczas nie przejmował się swoją fobią: oczywiście była ona uciążliwa i przeszkadzała mu w na pozór zwykłej czynności którą było chodzenie na szkolne zajęcia, aczkolwiek nigdy nie mógł zmobilizować się na tyle, by ją przezwyciężyć. Aktualnie jednak zmuszał się całą siłą woli, by zacząć żyć po swojemu i nie stwarzać sobie jeszcze większych problemów. Westchnął cicho i obrócił się do niego plecami, by znowu rzucić okiem na psiaki i kontynuował, trochę cichszym głosem niż wcześniej. - Ja od zawsze miałem trudności z nawiązywaniem kontaktu... i nie potrafiłbym znieść opcji, że ktokolwiek mnie dotyka. Tu nie chodzi o ciebie - wyznał, przejeżdżając opuszkiem palca po nosie jednego z psów. - Ale walczę z tym. A ty jesteś w porządku. - zakończył, pesząc się lekko.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  171. [wybacz, że tak krótko ... coś nie mogę się rozpisać]

    - Wolałbym mieć różowe włosy niż bać się zwykłej rozmowy z drugim człowiekiem - odpowiedział jak gdyby nigdy nic. Simon musiał przyznać, że z każdą minutą szło mu coraz lepiej. Odzywał się już w miarę normalnie i nawet nie miał ochoty uciec. Czuł, że jest gotów na dłuższą konwersację, bez konieczności ciągłego przerywania, bez jąkania czy innych tego typu reakcji organizmu. - I kolorowe włosy są takie inne, ciekawsze - kontynuował, szukając w głowie odpowiednich słów. Chciał by ta pierwsza, prawdziwa wymiana zdań upłynęła jak najbardziej naturalnie. Mówił wiec to co tylko ślina przyniosła mu na język, dzieląc się z towarzyszem własnymi spostrzeżeniami. - Wyróżniasz się dzięki temu z tłumu. Chociaż ja bym tego nie chciał... Wolę stać z boku i obserwować - dodał zgodnie z prawdą. Rzeczywiście, blondyn prędzej zapadłby się pod ziemię, niżeli stał i patrzył jak inni ludzie wlepiają w niego pełne zszokowania spojrzenie. - Ale kolorowe włosy to fajna sprawa. - Zamilkł, by ponownie poświęcić trochę uwagi psiakom. Jeden z nich - kundelek o jasnej sierści - przez cały czas jego monologu nachalnie przypominał mu o swojej obecności, gryząc go po palcu wskazującym. - Co mały? Lubisz jak ktoś cię głaszcze? - powiedział do szczeniaka, wsuwając chudą rękę za kratę i pogłaskał do kilkukrotnie tuż za uchem. - Tak, było miło - dopowiedział, przypominając sobie o jego ostatnich słowach. - Jeśli będziesz chciał włóczyć się gdzieś z największym dziwakiem Sierocińca to chętnie - oznajmił i po raz drugi dzisiejszego dnia leciutko się uśmiechnął, gdy kundel zaszczekał przyjaźnie, domagając się nowej dawki pieszczot.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  172. - Ja jestem w porządku? - powtórzył dla upewnienia. Jeszcze nigdy nikt nie powiedział o nim nic dobrego: zazwyczaj ludzie wyzywali go od najgorszych lub w ogóle nie zauważali jego istnienia. Słowa Zacha były miłą odmianą i nieco podniosły go na duchu, tym samym wzmacniając prawie że zerową pewność siebie. Simon, dopisz to do listy rzeczy, które mu zawdzięczasz... - pomyślał, po raz ostatni głaszcząc głowę szczeniaczka. Najchętniej zabrałby je wszystkie ze sobą, by przynajmniej one nie musiały mieszkać w zamknięciu, pozbawione wolności i opieki. Wiedział jednak, że nie dałby rady utrzymać choćby jednego psiaka... Może kiedyś, w przyszłości uda mu się po niego wrócić. Kto wie. Smith nigdy nie myślał o tym co czego na niego za kilka lat. Żył w głębokim przekonaniu, że narkotyki prędzej czy później go wykończą, zatem niczego nie planował. Dzisiejszy dzień otworzył go jednak nieco na świat i tym samym postawił przed nim nowe możliwości. Pokazał, że warto czasami wyjść do ludzi i wreszcie zacząć żyć. Nie egzystować w poczuciu, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu, ale żyć. - Wracamy już do Sierocińca? - zapytał, wstając z klęczek i ruszając w stronę chłopaka. W jego głowie pomału rodził się plan na odwdzięczenie się za to co dzisiaj poznał, zobaczył i zrozumiał, jednak chwilowo nie miał zamiaru tego zdradzać.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  173. Chłopak momentalnie wyjął z tylnej kieszeni jeansów swoją zapalniczkę i wyciągnął rękę, by podać ją Zacharemu. Sam wolał na razie nie palić: miał zbyt dobry - o ile to właściwe określenie - humor, by niepotrzebnie mącić sobie w głowie dawką tytoniu. Poza tym, gdy postanowił diametralnie zmienić swoje życie, począwszy na walce z fobią a skończywszy na od-uzależnieniu się od dragów, pomyślał, że reedukacja wypalanych papierosów także byłaby krokiem naprzód. Szedł jedynie przed siebie i co jakiś czas spoglądał na towarzysza, patrząc jak ten powoli wypala swojego papierosa. Po drodze wspominał o całym tym dniu, który mimo obaw okazał się być całkiem udany. Z pewnością był on oderwaniem od codziennej monotonii i rutyny, w którą chłopak notorycznie popadał. - Dzięki za zaprowadzenie mnie do szczeniaków - powiedział, gdy oboje znaleźli się w Sierocińcu. - No zobaczenia - dodał niepewnie i odszedł, wchodząc po schodach i idąc prosto do swojego pokoiku.
    ***
    Przez kolejne dni Smith nie kontaktował się z różowo włosym chłopakiem. Znowu zamykał się w czterech ścianach i rysował, odrywając się tym samym od otaczającej go rzeczywistości. Papierosy, które dostał od Zacharego, pomimo ustalonych przez siebie wyrzeczeń już dawno się skończyły i został po nich ślad w postaci pustego, pogniecionego opakowania. Blondyn dostał jednak swoje kieszonkowe i siódmego dnia po wyprawie do psiaków, postanowił opuścić mury placówki i pójść, by odkupić podarowaną mu paczkę fajek. Ruszył do małego sklepiku niedaleko dworca, gdyż w doświadczenia wiedział, że było tam najtaniej. Kupił dwie paczki papierosów, płacąc za nie dokładnie dwadzieścia funtów, po czym obrócił się za siebie, by na powrót dojść do przytułku. Nagle jednak coś odwróciło jego uwagę: młody kot leżał przy ławce - dokładnie na tej samej na której on sam sypiał, gdy uciekał z domu - i miauczał głośno, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zwierzę ewidentnie wyglądało na zagłodzone i porzucone, chociaż sterczące uszy, gepardzie futerko i bystre oczy przykuwały wzrok każdego przechodnia.
    Chciałbym mieć kota. Mógłbym głaskać takiego godzinami.
    Simon nie zastanawiał się dwa razy. Delikatnie schował zwierzaka pod o kilka rozmiarów za dużą bluzą i ruszył do Sierocińca, by tam schować go w swoim pokoju. Dobrze wiedział, że część mieszkańców trzyma nielegalnie zwierzaki - zresztą wychowawcy nic sobie z tego nie robili - ale on sam nawet nie pomyślałby, żeby któregoś dnia wrócić z kotem lub psem. Był zbyt pochłonięty ćpaniem, by wziąć na barki odpowiedzialność za żywą istotę. - Mógłbyś przyjść na chwilę do mojego pokoju? - zapytał pół godziny później, stojąc w progu drzwi Zacharego. - Chciałbym ci coś pokazać - dodał i bez słowa powlókł się do siebie, nie patrząc nawet czy chłopak za nim idzie. - Wspominałeś, że lubisz koty, prawda? - zapytał, wskazując głową na o niebo lepiej wyglądającego kocura.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  174. Cherry nieco uspokoiła się, gdy zdała sobie sprawę, że głos chłopaka był przyjazny, a ten nie miał ochoty jej zabić - przynajmniej takie pozory sprawiał. Przyglądając się dokładnie jego garbatemu nosowi i dziwacznej fryzurze poczuła się lekko zazdrosna, jednak uczucie to szybko wzrosło, gdy tylko rozpoznała zaniedbaną i wygłodzoną białą kulkę wtulającą się i głośno mruczącą w objęciach chłopca.
    Gdy tylko usłyszała pytanie chłopca, wypowiedziane w sposób prosty i udawanie poważny uśmiechnęła się, wyprostowała i bardzo szybko wyrecytowała:
    - Witam, rutynowa kontrola, sprawdzam tylko, czy wszystko jest na miejscu. - W tym momencie wykonała ruch dłonią jakby poprawiała niewidoczny kapelusz. - Jednak niepokoi mnie ta dodatkowa kulka futra, będę musiała ją skonfiskować.

    OdpowiedzUsuń
  175. [Brawo c:]

    Hunterowi przypomniało się jak sam zgubił swojego misia z wielkimi oczami i jak płakał, gdy nie mógł go znaleźć. Automatycznie zrobiło mu się strasznie żal Zachary'ego i postanowił mu za wszelką cenę pomóc, żeby również nie musiał przeżywać horroru związanego z zaginięciem misia, czyli uosobienia wszystkich wspomnień z dzieciństwa.
    - Czekaj, Zach, spokojnie. Byłeś zdenerwowany... znaczy jesteś zdenerwowany, i mogłeś coś pominąć równie dobrze, prawda? - starał się troszkę uśmiechnąć, ot, trochę otuchy nigdy nie zaszkodzi. - Wrócimy się powoli i jeszcze raz przegrzebiemy się przez to wszystko, a najlepiej jak zaczniemy od twojego pokoju, okej? Zniknąć nie mógł, a kradzieży jeszcze nigdy nie było. Przynajmniej nie pluszowych misiów, bo każdy ma swojego, a jak nie, to dostaje na święta.
    Dwa ostatnie zdania powiedział bardziej do siebie, myśląc na głos. Zawsze prędzej do wszystkiego dochodził, gdy tak się zastanowił nad wszystkim na głos.

    Hunter

    OdpowiedzUsuń
  176. [Dziękuję za ciepłe powitanie. Chęć na wątek oczywiście jest, tym bardziej, iż karta Zachary'ego jest naprawdę ciekawa. Przyznam się do tego, że szczerze zaintrygowała mnie jego przeszłość, toteż z przyjemnością jakoś powiążę go z moją Gabrielle. Nie jest ona specjalnie otwarta na znajomości z innymi ze względu na brak czasu i poniekąd pogardę dla młodych, którzy się czymś trują, ale zdecydowanie nie ma serca z kamienia. Mogłaby więc któregoś dnia spotkać Zachary'ego w ogrodzie i widząc jego kiepski stan (to byłby moment, w którym uśmiech zszedłby mu wreszcie z twarzy, a oczy były smutne) nie potrafiłaby przejść obok niego obojętnie. Co o tym sądzisz?]

    Gabrielle Anderson

    OdpowiedzUsuń
  177. [Bardzo chętnie, a masz jakiś pomysł? Ja mam taki, Robinson mógłby zobaczyć jak Aidan wsiada do samochodu nieznanego faceta i chłopak by go później zapytał, co Collins odpierdziela.
    ]

    OdpowiedzUsuń
  178. [W takim razie poczekam :)]

    Gabrielle

    OdpowiedzUsuń
  179. [ja już tu praktycznie nie przebywam - jedynie od czasu do czasu - więc czasem odpisów się nie przejmuj :)]

    Simon przystanął w samym progu drzwi wejściowych, patrząc na radość, w jaką Zacharego wprawił jeden, zwykły futrzak. Oczywiście wiedział, że chłopak marzy o posiadaniu kocura, lecz nie spodziewał się, że dzięki temu na jego twarzy zagości tak szczery i szeroki uśmiech. Było to bez wątpienia jedno z milszych doświadczeń, które spotkało Smitha od dłuższego czasu: świadomość, że przyczynił się do poprawy czyjegoś nastroju. - Szedłem odkupić ci papierosy - powiedział, wyciągając z kieszeni bluzy nowe opakowanie fajek - A kota znalazłem po drodze. Był zaniedbany - wyjaśnił ze smutną miną, patrząc na wyraźną poprawę stanu zdrowia kocura, która także była jego zasługą. - Musiałem go zabrać, nie mógł zostać na dworcu - dopowiedział i ruszył do przodu, by nieśmiało wyciągnąć rękę w stronę Zacha i podać mu odkupione papierosy. Blondyn nie miał pojęcia jak uda mu się mu się wychować nowego towarzysza, jednak nie potrafiłby zostawić go samego na pastwę losu. W końcu sam dobrze pamiętał jak spędzał noce dokładnie w tym samym miejscu i nie życzyłby nikomu takiego życia. A już szczególnie zwierzęciu. - Chciałbyś nadać mu jakieś imię? - zapytał cicho, podchodząc do okna i opierając się łokciami o parapet.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  180. [O, dziękuję! Miło mi.c: ]
    ~Clary D.

    OdpowiedzUsuń
  181. [Nie wiem czy masz na myśli Sierociniec czy niemiłosierne upały. W każdym razie wiszę Ci wątek. A może coś jeszcze? c:]

    Felice Mallet

    OdpowiedzUsuń
  182. [ Haha szukam szczęścia i swojego miejsca :P ]

    OdpowiedzUsuń
  183. [Jeśli chcesz odżyć, to naprawdę dobrze trafiłaś :) Wątek jak najbardziej, choć dziś jestem raczej ciężko myśląca. Znając życie będą w przyjaznej / neutralnej relacji?
    Raczej jego talentu do pocieszania się tu nie wykorzysta, ale można by ściągnąć coś z dociekliwości Alexa :)]

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  184. [A witam, witam :D W końcu udało mi się stać zauważoną, yuppie! Moje postaci zazwyczaj grają pomniejsze role, ale to mało ważne ;p
    Wątek zawsze bardzo chętnie - problemem jest pomysł. Jestem z tych, co wolą zaczynać... Masz może więc jakiś pomysł? No i relacja. Oboje są raczej przyjacielscy, więc powinni jakoś się dogadać ;3]

    D. F.

    OdpowiedzUsuń
  185. To, że wychodził wieczorami z sierocińca i wracał dopiero drugiego dnia, o ile rzeczywiście wracał, było już chyba znane wszystkim. A już w szczególności jego współlokatorowi. To, że w tajemniczy sposób zarabiał pieniądze i nikt go jeszcze na tym nie nakrył, też wydawało się jemu dziwne. Ale z drugiej strony to może i lepiej.
    Przyszedł na śniadanie o w pół do dziesiątej. Całkiem niezła pora jak na niego. Bacząc na fakt, że keidy wracał do sierocińca o czwartej nad ranem, to zazwyczaj wszystko odsypiał. I na śniadanie wtedy nie przychodził. Zazwyczaj na kolację. Ale to też, jeżeli czuł się w miarę dobrze.
    Teraz właśnie przegryzał grzanki z ketchupem. I zastanawiał się nad jakże fascynującą rzeczą. Egzystencją i rychłym końcem jajka, w którym te grzanki usmażył.
    Doszedł do wniosku, że to jajko miało bardzo krótki, aczkolwiek interesujący żywot. Otóż przejechało więcej świata niż on. Z rozmyślań wyrwał go głos kolegi.
    - A dzięki. Nie narzekam. A tobie? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  186. Opuścił ręce i trzymał je luźno przy ciele. Obserwował go gdy chłopak stworzył ten niby dystans między nimi. Miszę serio bawiło to jak Zach próbuje usilnie wrócić do swej gry. Jakby to w ogóle miałoby szanse się udać.
    - Mi? Chyba tobie, wyglądasz jak przerażony szczeniaczek - prycha. Gdyby jemu miało wystarczyć...oj to by się chłopak napracował, Rusek był wymagający. Chciał więcej i więcej, do niego trzeba było miec podejście po prostu.
    Odbił się od ściany i zbliżył do niego.
    - Hmm...chyba zostawię cię już, bo tracisz umiejętności aktorskie - cmoknął go w kącik ust i wyminął.- Trzymaj sie, Robinson....i do następnego spotkania - zaśmiał się paskudnie i poszedł sobie.
    Następnym razem zamierzał bardziej go sprowokować, powolutku i do celu...tak zawsze działał.

    OdpowiedzUsuń
  187. [Awwww~! Wiesz, że bym Cie nie zostawiła tu, nie? Poza tym, mam ogromny sentyment do sierocińca... I już postaram się być, ale nie wiem jak to pójdzie, bo internet wariuje u mnie w domu i raz jest, raz go nie ma :c]

    - Cokolwiek - odpowiedział, śmiejąc się cicho. - Jest przecież tyle piosenek - westchnął, odchylając głowę do tyłu, by spojrzeć w ciemne niebo rozświetlone małymi punkcikami. W jego umyśle zamajaczyło jakieś niewyraźne wspomnienie. - Na pewno jest jakaś piosenka... którą lubisz... - wymamrotał, uporczywie nie dając tej szarej mgiełce odjeść z umysłu. To pierwszy raz od wypadku, kiedy to się dzieje. Gwiazdy, jakiś chłopak, jakaś znajoma melodia... Tak, na pewno ją zna... I gitara, śmiechy.
    Kim on jest?

    OdpowiedzUsuń
  188. [Teraz internet mam rzadko, więc wybacz mi jeśli będę odpisywać dopiero po dniu, czy nawet kilku... Eh.]

    Był pod wrażeniem, tak. Nie sądził, że tą piosenkę można w taki sposób zagrać, znał ją, to oczywiste, lubił ten zespół. Akustyczne wersje są zawsze najlepsze. Sebastian niezwykle podziwiał grę Zacha, była inna niż jego, widać, że był w tym pewniejszy. Jego głos także był przyjemny, mimo tego, że był cichy i niepewny.
    Wspomnienia przestały napływać do umysłu Sebastiana, który pozwolił im jednak odejść bez walki, skupiając się na melodii. Położył się na kocu, przymykając oczy. Zaczynał być śpiący.
    - Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś dla mnie zagrasz - powiedział Banewood, kiedy Zachary skończył grać. - To było przyjemne - dodał, uśmiechając się odrobinę sennie, ale jednocześnie tak szeroko jak mógł.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  189. [Jakim cudem mnie tu jeszcze nie było? Cudowny pan, chcę koniecznie wątek! :3]
    M.Svensson

    OdpowiedzUsuń
  190. [U Ciebie jest faktycznie 3 rano czy to tylko przenośnia...? Aww~! Czuje się taka kochana <3 Jak jeszcze nigdy! Wiem, że kochasz dużo pisać i podziwiam to, ale nie pisz tak dużo(nie żebym też tego nie kochała, bo kocham czytać długie wątki(wcale nie stalkuje ludzi!)), bo jak ja Ci odpisuje to takie małe kupki wychodzą i jest mi wstyd i nie fajnie i źle i wiesz...(A teraz wyobraź sobie płaczącego kociaka)]

    - Skoro ja jestem księżniczką, to Ty jesteś księciem? - zapytał sennie Banewood. To był ten moment, w którym był senny i mógł gadać głupoty i gdy powie coś głupiego, to będzie na co zwalić.
    Spojrzał na chłopaka i uśmiechnął się, nie będąc nawet pewnym czy on to zobaczy. Z tego miejsca miał całkiem dobry widok na jego profil, oświetlany przez słabe światło księżyca.
    - Nie, oczywiście, że możesz - odpowiedział szybko. - Nie palę, ale uważam to za niezwykle atrakcyjne - mruknął, patrząc w górę, na gwiazdy i księżyc, który wyglądał jak bochenek chleba.
    - Wiesz, że w tym miesiącu widać Perseidy? - zapytał, uporczywie patrząc w górę, by zobaczyć jedną ze wspomnianych "spadających gwiazd". - Jeszcze ich z nikim nie oglądałem - dodał, przelotnie spoglądając na Zacha z odrobinę nieśmiałym uśmiechem. - Zawsze siedziałem tutaj sam - westchnął cicho. Nie mógł uwierzyć, że nikt nie jest zainteresowany tak pięknym zjawiskiem.

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  191. [Oh, już się bałam, że jesteś teraz gdzieś w Ameryce na wakacjach xD Btw, jedziesz gdzieś/dojechałaś/jesteś? Stalkowanie jest chyba przestępstwem... But who cares?]

    Uśmiech na ustach Sebastiana poszerzył się, o ile to w ogóle możliwe, słysząc odpowiedź chłopaka. Często się uśmiechał, czasami fałszywie, ale nadal, ale przy Zachu, zaczynały go boleć policzki, a to chyba dobry znak, nie?
    - Jeszcze trochę i będziesz za atrakcyjny, żeby istnieć - zaśmiał się Banewood. - Wasza Wysokość - dodał, powstrzymując nadzwyczaj niemęski chichot, wydobywając się z jego ust.
    Spojrzał w górę, doszukując się gwiazdozbiorów i nowych kształtów, które sam wymyślał. Tu patelnia, tam doniczka, coś w tym stylu. Z westchnieniem zamknął na chwilę oczy i wplątał dłoń we włosy, które traciły już intensywny kolor i stawały się mniej jaskrwe. Teraz też były ładne, może powinien zostawić je trochę dłużej w takim kolorze? Różowy brzmiał obiecująco, ale miętowy też był całkiem ładny.
    - Myślę, że jesteś idealnym towarzystwem - odpowiedział, nie wiele myśląc. Ale taka był prawda. Oglądanie gwiazd co nie byle co, przynajmniej nie dla Sebastiana, on uważa to za coś raczej... emocjonalnego, intymnego? A teraz jeszcze jakieś obrazy z przeszłości...
    - Znasz tę opowieść o gwiazdach? - zapytał. - Tę o umieraniu i tak dalej? - sprecyzował.

    [Ahah, ja tak samo, zarwałam kolejną nockę i zamiast spania to leże na kocu na zadaszeniu nad balkonem i gapie się w góre, jak ta nienormalna xD A długość masz fajniutką, to moja jest nie bardzo :c Szlafroki są fajne, co Ty chcesz? *wysyła wirtualnego przytulaska, żeby nie było już zimno*]

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  192. [Jej, ale fajnie *-* Chciałabym jechać do Francji i Hiszpanii :c Co stalkuje? Um, różnie, jak jest coś ciekawego to czytam :) I nie wstydź się, bo każdy twój wątek jest dobry!]

    - To dobrze, że je oglądasz, teraz nie jest mi się tak głupio przyznać, że też to robię - powiedział, powstrzymując się od śmiechu. - Tak mi się przynajmniej wydaje - dodał, bardziej do siebie. Od czasu kiedy doszedł do siebie i trafił tutaj, do sierocińca, często ma uczucie, że coś robił, że to zna, ale ciężko mu stwierdzić czy rzeczywiście tak było czy tylko chciał aby tak było. Ale oczywiście, za radą jednego z jego znajomych, spędził cały dzień oglądając bajki, te nowsze i te starsze. Tak, to był dobry dzień.
    - Też uważasz, że kosmici istnieją? - zapytał, spoglądając na chłopaka, który opowiadał. - Myślisz, że są tacy jak my czy zieloni z dużymi głowami i skośnymi oczami? A może tacy jak w Predatorze? - zapytał, samemu się zastanawiając. Jak wyglądają, czy są taki inteligentni jak ludzie, czy może jeszcze bardziej. Jaki jest ich świat, taki jak w Władcy Pierścieni czy może taki jak w komiksach, ze superbohaterami i innymi nadprzyrodzonymi rzeczami. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
    - Wiesz, że brzmiałeś trochę jak szaleniec opowiadając? - zachichotał, ale nie chciał obrazić chłopaka. - Ale to było niezwykle ciekawe - przyznał. - Nie wiedziałem, jeśli mam być szczery, że niektóre z tych gwiazd nie istnieją - przyznał, obracając głowę w stronę chłopaka, ale dopiero po chwili przenosząc wzrok z gwiazd na jego twarz, która była tak blisko.
    - Jest taka legenda - zaczął, wpatrując się w oczy chłopaka. - Każdy z nas ma swoją gwiazdę - powiedział, spoglądając w niebo. - Gdy słabniemy i potrzebujemy pomocy gwiazda oddaje nam swój blask. Nadal jest tam w górze, ale mniej widoczna. Gdy wracamy do normy, lub jesteśmy szczęśliwi, gwiazda odzyskuje swój blask i świeci mocno, tak, że zawsze wiemy która z nich jest nasza. Kiedy umieramy, gwiazda wybucha - zawiesił głos na sekundę lub dwie. - Rozlatuje się na miliardy kawałeczków i dryfują one w przestrzeni na zawsze. Z wyjątkiem jednej drobinki, zwanej Iskrą - przerwał na chwilę, wciągając zimne londyńskie powietrze do płuc. - Jeśli umrzesz, a jesteś szczerze i bezwarunkowo zakochany, kawałek twojej gwiazdy leci do gwiazdy osoby, którą kochasz - westchnął, próbując nie patrzeć w oczy Zacha i być zbyt oczywistym. - Choćby były oddalone o miliony lat świetlnych to i tak przyłącza się do niej. Nam wydaje się, że to spadająca gwiazda, a w rzeczywistości, gwiazdy łączą się. Gdy dochodzi do połączenia, gwiazda jarzy się jasnym światłem, jakbyś patrzył na ognisko z bliska - skończył i uśmiechnął się delikatnie.

    [Podryw na nerda zawsze działa ;) Kilka? Nie wiem, nie liczyłam]

    OdpowiedzUsuń
  193. [Masz szczęście, że Twoja rodzina mieszka za granicą, ja mam całą rodzinę w zasięgu województwa, ba - nawet bliżej!]

    - Może są jak te dinozaurokształtne auto-deceptikony z tej nowej części Transformers! - powiedział z ekscytacją i iskierkami w oczach. To by dopiero było! Cholera, zawsze marzył, żeby te wszystkie stworzenia z komiksów (które przywiózł z domu i które teraz leżą w wielkim pudle na strychu, dobrze schowane, żeby tylko ktoś ich nie dotknął) były prawdziwe.
    - Tak - odpowiedział niemal od razu. Nad następnymi słowami zastanowił się chwilkę, patrząc w niebo, szukając swojej gwiazdy. - Może i nie brzmi to prawdziwie, ale to wspaniała historia i jest tak cholernie urzekająca, że nawet jeśli bym nie chciał, to i tak bym wierzył - powiedział, wreszcie znajdując gwiazdę, która wydawała mu się bardziej jego. Sebastian nie wiedział skąd, ale mógłby sobie dać rękę uciąć, że ktoś opowiedział mu tą historię. Ktoś z jego poprzedniego życia. Ale czy to była babcia, jego były/była(kto wie, może kiedyś lubił dziewczyny?) czy bezdomny spod jego ulubionego sklepu? - A Ty, jak myślisz? - zapytał, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem na malinowych ustach. - Wierzysz, że któraś z tych gwiazd jest Twoja?

    OdpowiedzUsuń
  194. [Wreszcie zabrałam się za pisanie powiązań :o Może wyrobie się zanim znowu zamkną sierociniec...]

    - Nie śmiej się za mnie, mówię poważnie - wymamrotał z udawaną urazą. Przecież nie mógłby się gniewać na Zacha, nawet jeśli by bardzo chciał. Szczególnie, że ten właśnie wydał z siebie ten urzekający dźwięk, przez który serce Sebastiana biło odrobinę szybciej. - Nie będę się do Ciebie odzywać jak mnie ładnie nie przeprosisz - dodał, zabierając dłonie spod głowy, żeby spleść je teraz na piersi w geście oburzenia.
    - Skoro nie wierzysz, ze jedna jest Twoja to mogę się podzielić moją - powiedział, jakby to była naturalna kolej rzeczy, coś zupełnie normalnego. - Ale w zamian masz mnie poduczyć gry na gitarze - dodał z chytrym uśmiechem. Chciwa istotka.
    - Kotek - zagruchał z szerokim uśmiechem. - Też bym chciał - przyznał. - Ale mam już jeże - wzruszył ramionami. - Jeśli chcesz to mogę Ci jednego dać, wiesz, tak w dowodzie przyjaźni czy coś - wymamrotał, powstrzymując ziewnięcie. Nie był znudzony, oczywiście, że nie, bawił się cudownie i chciałby, żeby tak było częściej, ale po prostu nie spał dobrze przez ostatnich kilka nocy i dwie-trzy godziny na dobę na pewno nie wpływają na dorastającego nastolatka.

    OdpowiedzUsuń
  195. [Wątek naprawdę bardzo, bardzo mi się podoba :D Swoją drogą - strasznie się muszę naprzewijać, żeby dopaść okienko komentarza xDD No dobrze, zasadnicze pytanie: zaczniesz czy ja mam zacząć? :3]

    Alex.

    OdpowiedzUsuń
  196. [Zawsze tak strasznie czekam na twój odpis, a sama odpisuję po długim czasie, przepraszam. Uh, nie zazdroszczę Ci spotkania byłej. Rozmawiałyście czy...?]

    - Yaay! - krzyknął Sebastian, lekko przytłumionym głosem, ponieważ właśnie w tej chwili musiał ziewnąć. - Przepraszam - mruknął, bardziej z odruchu. - Więc będziesz się musiał ze mną często spotykać - powiedział nonszalanckim tonem, chociaż tak na prawdę to dyskretnie próbował flirtować i nie był pewny czy mu to wychodzi. A potem Zach się do niego przytulił i Sebastian prawie się rozpłynął.
    - W porządku. - Pokręcił się chwilkę i objął chłopaka ramieniem, żeby było im wygodniej.
    Czuł się teraz tak dobrze. Miał przy sobie kogoś bliskiego, był na świeżym powietrzu(aktualnie zmąconym przez dym papierosowy, ale to wcale nie przeszkadzało Sebastianowi), oglądając piękne gwiazdy i rozmawiając o wszystkim i o niczym i to było prawie idealne.

    [Chujowy ten odpis, nie krzycz, dobra? Po prostu tata mnie goni, a nie chce, żebyś długo czekała...]

    OdpowiedzUsuń
  197. [Um, nie bardzo? Moje życie towarzyskie ogranicza się do 4 przyjaciółek, które gdyby się dowiedziały paru rzeczy o mnie to by już nie były nimi więc... Nie bardzo, nie mam zbyt ekscytującego życia. Ale Tobie też nie zazdroszczę. Jak poszło, jesli mogę zapytać?]
    - Myślę, że się dogadamy co do naszych spotkań - uśmiechnął się. - Ale wiesz, szkoła się zbliża, więc trochę snu się czasem przyda - mruknął, wzruszając deliaktnie ramionami.
    - Nie wiem? - zaśmiał się. - Nie jestem pewien ile razy farbowałem włosy, ale zważając na ich obecny stan, musiało to być już miliard razy - powiedział. Może nie powinien się farbować? Jak tak dalej pójdzie to wyłysieje przed dwudziestką. - A dach jest fajny, nie często tu ktoś zagląda więc można posiedzieć w spokoju i porobić różne rzeczy - dodał obojętnym tonem.
    [Um, wybierasz się do szkoły jakiejś teraz czy tylko pracujesz?]

    OdpowiedzUsuń