sobota, 21 czerwca 2014

"What's in a name? That which we call a rose by any other name would smell as sweet"

Tristan Hale
ur. 20 XII 1997
Wiedeń, Austria
w sierocińcu od  3 lat
pokój 34
__________________________________________________________

Wiesz jak to jest kiedy jedzie się do pracy za granicę. Najpierw się ostro zap...chciałem powiedzieć pracuje za grosze, a potem baluje. Tak też zrobiła młoda studentka, Katherine Hale z Wielkiej Brytanii. Zawsze pasjonowała ją Austria - oświeceniowa stolica Europy. Co roku gapiła się w telewizor z rozmarzeniem kiedy puszczano koncert noworoczny z Opery Wiedeńskiej. Zrobiła wszystko aby tam trafić. Pracowała jako kelnerka. I tam poznała faceta swoich marzeń. A przynajmniej tak jej się wydawało. Spotykali się od tego dnia regularnie. W końcu zaczęli ze sobą sypiać. Udało jej się dostać w Wiedniu na studia. Była zachwycona. Niedługo potem świat jej się zawalił. Poszła do ginekologa na badania kontrolne. A on jej powiedział, ze jest w ciąży. Była przerażona. A on ją zostawił. Nie odzywał się do niej. Cierpiała, ale stwierdziła, ze dziecko nie jest niczemu winne. Urodziła je w Austrii. A potem wróciła z nim do swojego kraju. Porzuciła go przed drzwiami sierocińca i wróciła do domu. Miała 19 lat, plany... nie mogła zajmować się chłopcem, któremu nadała swoje nazwisko. I imię jednego z najsłynniejszych kochanków w historii. Nie wiedziała, że to będzie do niego pasować aż za bardzo.

Spotkasz go w dziwnych miejscach. Przebywa w tego typu placówkach od zawsze, czasem tylko bywały krótkie epizody z rodzinami zastępczymi, ale zawsze go oddawano. Jest cichy, spokojny. Zamknięty w sobie, uwielbia siedzieć w miejscach gdzie nikt nie chodzi i czytać. Głownie Szekspira. Ale kocha literaturę. Tą wysoką. Niską też. W sumie przeczyta każdą książkę, która wpadnie mu w ręce. I niech cię pan Bóg strzeże jeśli kiedykolwiek otworzysz ten wielki, granatowy notatnik, który zawsze ma przy sobie. Tam spisuje swoje wiersze. I rysuje. To wrażliwy na piękno chłopak. Wiecznie zamyślony. Ale nie łatwo go zranić. To, ze mało się odzywa nie znaczy, że nie ma nic do powiedzenia. Woli stać z boku i obserwować 

Romantyk? Być może. Szuka miłości i akceptacji. Jak każdy. Potrafi kochać, chociaż zawsze potem cierpi. I nie ważne kogo kocha. Nie liczy się dla niego rasa, pochodzenie czy płeć. Bo on patrzy głębiej. Postrzega świat przez serce, a nie umysł czy oczy.


222 komentarze:

  1. [Witam! Odnoszę wrażenie, że Zach mógłby go polubić, nawet bardzo. Ale nie będę się narzucać - jeśli jest ochota na wątek, zapraszam c:]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  2. Według logiki Zacha, nie było takiego dnia, który mógłby nie nadawać się na spacer po dachu Sierocińca. To było zdecydowanie jedno z jego ulubionych miejsc i odwiedzał je za każdym razem, kiedy nie miał niż ważniejszego czym się zająć; plusem było także to, że czasami inni wychowankowie także spędzali tam czas. Lubił poznawać nowe osoby, lubił zajmować swój umysł rozmowami czy obserwacją nawet najdrobniejszych nawyków. Przynajmniej wtedy myślał o czymś innym niż to, co nawiedzało go w nocy.
    Paczka papierosów w kieszeni była jego najnowszym łupem, który miał mu to słoneczne popołudnie jeszcze bardziej umilić. Potrafił spędzać godziny siedząc przy krawędzi i wpatrując się w rozciągający się przed nim obraz Londynu; nie potrzebował żadnego drogocennego dzieła na ścianie w swoim pokoju, gdy mógł przyjść tu przy potrzebie zaspokojenia swojego głodu rzeczy pięknych. Gdyby ludzie pobierali część atrakcyjnych cech ludzi lub krajobrazów, na które patrzyli, Zachary byłby zdecydowanie jednym z najbardziej przyjemnych dla oka istot na tym świecie. Mógł wlepiać swoje ślepka w coś, co uważał za piękne czy zbalansowane przez całą dobę.
    Pierwsza dawka dymu wypełniła jego płuca kiedy postawił stopę na ostatnim schodku, a następnie intensywne światło słoneczne poraziło jego błękitno-szare oczy, więc został zmuszony do chwilowego przysłonięcia się dłońmi. Stanął w miejscu i rozejrzał się dookoła, powoli przyzwyczajając się do panującego światła; o tej porze dnia trudno było kogokolwiek spotkać, gdyż wszyscy woleli raczej wychodzić wieczorem lub w nocy, jednak widocznie tym razem mu się poszczęściło. Uśmiechnął się do siebie, zadowolony na widok leżącej z książką figury i bez krępowania się podszedł bliżej, od przodu – dzięki temu mógł przeczytać tytuł widniejący na okładce. Jego uśmiech jedynie się poszerzył, bo chociaż Gra o Tron czasami była lekturą wymagającą, zdecydowanie należała do jednych z największych przyjemności literackich, oczywiście jego skromnym zdaniem.
    Zajął miejsce przy obcym chłopaku – kompletnie nie zwracając uwagę na ilość ubrań, którą miał na sobie – i zerknął na stronę, którą właśnie czytał, aby mniej więcej zorientować się w którym momencie historii tkwił. Był w pozycji półleżącej, opierał się łokciami z tyłu i odchylał w tamtym kierunku głowę, jednak nawet przy tej odległości bezpieczeństwa słyszał odgłosy pochodzące ze słuchawek nieznajomego i z zadowoleniem mógł stwierdzić, że stuprocentowo było to coś, co wpadłoby w jego gusta muzyczne.
    - Nie przeszkadzaj sobie – odezwał się zauważając sposób, w którym chłopak na niego patrzył. - To ważny moment w książce, czytaj dalej.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  3. [No i na co żeś tego biednego Tristana skazał? .-.]

    Lawrence.'

    OdpowiedzUsuń
  4. [ To ja też chcę tutaj wątek, jeśli nie masz nic przeciwko :) ]
    Audrey

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wyczuwał potrzeby rozmowy i nie miał zamiaru silić się na nią, jeśli nie przyszłaby naturalnie. Zdziwiło go natomiast to, że chłopak wyjął słuchawki z uszu; sam był człowiekiem, który z muzyką się nie rozstawał, a przerywanie dopływu przyjemnych dźwięków i emocji tylko dlatego, że ktoś był w pobliżu było dla niego rzeczą niemożliwą do wykonania. No chyba, że była to osoba wyjątkowa: jeśli robił to dla kogokolwiek, ten ktoś musiał być faktycznie ważny, gdyż dla Robinsona nic nie miało większego autorytetu od muzyki.
    Nieznajomy powrócił do lektury, a Zach pozwolił sobie jedynie na chwilę obserwacji – lubił to robić, lubił starać się poznać człowieka na samym początku bez użycia zbędnych słów a dopiero następnie podjąć się próbie i przekonać, czy jego intuicja dobrze mu podpowiadała. Wychowanek nie zdawał się krępować jego obecnością oraz tym, że praktycznie opalał się przy nim, więc ze spokojem opuścił łokcie i położył się, przymykając oczy i zasłaniając je dłonią aby ochronić przed słońcem. Parę minut spokojnego obserwowania ruchu nielicznych, białych chmur na niebie i błogiego palenia; jednak gdy tylko papieros się skończył, zaczęła męczyć go ciekawość. Odwrócił głowę na bok i przez chwilę patrzył na chłopaka w ciszy, tak naprawdę czekając aż skończyłby rozdział. Nie chciał przeszkadzać mu w tej czynności, którą sam uważał za świętą.
    - Czego słuchałeś? - odezwał się wreszcie, kiedy uznał, że nadszedł odpowiedni moment.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  6. [ach, czyli na samobójstwo przez skoczenie z okna. nic takiego. c:]

    Z niechęcią zarejestrował fakt, że dorzucą mu kogoś do pokoju. Za bardzo przywykł do poprzedniego, by pogodzić się z samotnym mieszkaniem, a co dopiero z nowym współlokatorem. ale z panią dyrektor kłócić się nie zamierzał, po prostu strzelił focha i uznał, że nie polubi "tego nowego".
    Gdy chłopak pojawił się w drzwiach, w pierwszym odruchu Raven zmierzył go nieprzyjaznym wzrokiem, burknął coś z niezadowoleniem "po swojemu" i dopiero sturlał się z łóżka.
    - Jasne. Skąd? - rzucił, starając się brzmieć nieprzyjemnie. Z zasady nie chciał zniechęcać do siebie ludzi... No właśnie, z zasady.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć, przystojniaku :**********************]

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  8. Teatralnie otrzepał spodnie z niewidzialnego pyłku i bez większego entuzjazmu podreptał za nowym współlokatorem. Przez moment chciał go olać, ale potem uznał, że jednak nic się nie stanie, jak mu pomoże, ręce mu raczej od tego nie odpadną.
    - To co dokładnie mam brać, a czego nie ruszać? - spytał, bez większego zainteresowania rozglądając się po pomieszczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopóki nie poznała Tristana, miała wrażenie, że nikt nie jest w stanie jej zrozumieć. Owszem, inni wychowankowie sierocińca również byli sierotami, ale oni przynajmniej pamiętali swoich rodziców. Ona nie wiedziała o nich nic. Została porzucona jako noworodek, gdy matka zostawiła ją zapłakaną w szpitalnym łóżeczku. A potem poznała Tristana, którego historia mimo wszystko tak bardzo przypominało jej to, co spotkało również ją. Chyba właśnie dlatego tak łatwo znaleźli wspólny język już parę lat wcześniej i przyjaźnili się do dnia dzisiejszego.
    Wyciągnęła paczkę swoich ulubionych ciastek czekoladowych z kartonu pod łóżkiem, wzięła kołdrę z łóżka i powoli powlokła się w stronę pokoju numer trzydzieści cztery, ciągnąc pościel po podłodze. Był chłodny, deszczowy, niedzielny ranek, do których wszyscy mieszkańcy Londynu już dawno przywykli. Westchnęła cicho i otworzyła drzwi, nawet nie zawracając sobie głowy pukaniem. Tristan już nie spał, co wcale jej nie zaskoczyło. W końcu... z ich dwojga to ona była większym śpiochem.
    - Mam ciastka i kołdrę. Mogę zostać? - zapytała z minką zbitego szczeniaka.
    Tak... nie miała kompletnie pomysłu, co ma ze sobą począć, a nie chciała zostać sama.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  10. - Myślałem, że może masz rzeczy, które koniecznie chcesz przeniesć sam. Wiesz, skarby, których nie daje się dotykać obcym - wyjaśnił, łapiąc za pierwsze z brzegu klamoty. - Przeszkadza ci palenie w pokoju? - spytał jeszcze. Była to w zasadzie jedyna rzecz, którą wolał określić wcześniej. Relacje relacjami, ale akurat to, że nie każdy lubi biernie dokarmiać skorupiaki szanował zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Granatowy notatnik. Jasne, rozumiem - zameldował. Nie, żeby zamierzał grzebać mu w rzeczach. "Swoich" i tak nie okradał, a w innych celach raczej nie przeszukiwał cudzej własności. - Nie, tylko papierosy. Jestem głupi, ale nie aż tak, by palić cokolwiek innego w sierocińcu i jeszcze przyznawać się do tego w rozmowie, którą każdy może usłyszeć- mruknął.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tymczasem Trinny go kochała. Był dla niej takim... idealnym, starszym bratem, o którym zawsze marzyła i właśnie tak go traktowała. Nie mogła wymarzyć sobie lepszego przyjaciela. Usiadła na jego łóżku i zawinęła się swoją kołderką, bo miała na sobie tylko cienką piżamkę, która wcale nie chroniła jej przed zimnem. Podała mu paczkę z ciastkami. - Czekoladowe - oświadczyła krótko.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  13. Uśmiechnął się delikatnie słysząc tą informację i ponownie opadł do pozycji leżącej, zamykając oczy. W słońcu było mu tak przyjemnie i, szczerze powiedziawszy, mógłby spędzić tu resztę dnia i zostać nawet na całą noc. Uwielbiał świeże powietrze – jeszcze bardziej, kiedy było chłodne i działało wręcz regenerująco na płuca.
    Uwielbiał także momenty, w których ludzie z nim rozmawiali. Jeszcze lepiej, kiedy po prostu opowiadali o sobie i nieświadomie ich twarze były oświetlane przez nowe barwy, takie czyste i szczere. To właśnie stało się z nieznajomym chłopakiem, a obserwowanie ludzi w ich naturalnym stanie było tym, co Zach lubił robić chyba najbardziej. A jeśli nie mieli na sobie jakiejś części garderoby było jeszcze lepiej.
    Szmer przemieszczającego się w przestrzeni ubrania sprawił, że ponownie otworzył oczy i leniwie odwrócił głowę, aby spojrzeć w tamtym kierunku, bez żadnego zamiaru zmieniania swojej wygodnej, komfortowej i idealnej pozycji. Czuł się jak jaszczurka wygrzewająca na słońcu, podczas gdy lekki, przyjemny wiatr wpychał mu różowe kosmyki włosów do oczu.
    - Nie zakładaj – odezwał się odruchowo widząc, co chłopak miał zamiar zrobić. - Chyba nie przegapisz takiej świetnej okazji na opalanie się – dodał zaraz po tym, gdy został obdarzony dość zdziwionym spojrzeniem. - Jutro nie będzie tak ładnie.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  14. Westchnęła cichutko, otwierając paczkę z ciastkami. Wyjęła jedno z nich, obróciła parę razy w dłoni i schowała z powrotem do paczki. Jakoś ostatnio nie miała ochoty nawet na jedzenie słodyczy. - Po prostu miałam całą noc jakieś głupie sny, które nie dawały mi spać. Budziłam się, co chwilę i... - westchnęła znów i odłożyła paczkę z ciastkami na szafkę nocną przy łóżku. Widać było, że nawet nie miała ochoty o tym rozmawiać.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdy przenieśli wszystkie rzeczy chłopaka, Raven wrócił na swoje łóżko. Opatulił się kołdrą tak, że wystawała spod niej tylko twarz i lewa stopa, skulił się pod ścianą i zaczął z uwagą przyglądać się chłopakowi. Trochę jak eksponatowi w muzeum (choć bardziej adekwatnym porównaniem zdało mu się zwierzątko w zoo).
    - Jak ty właściwie masz na imię, co? Mimo wszystko, trochę głupio zwracać się do siebie na "ej, ty!".

    OdpowiedzUsuń
  16. - Nie, nie jestem… - odpowiedziała spokojnie.
    Już dawno dała sobie spokój z tymi wszystkimi dietami. Owszem, czasem nieco ograniczała jedzenie, ale już się nie głodziła, bo coraz trudniej było jej to utrzymać w tajemnicy. Westchnęła cicho.
    – Nie wiem… chyba nie jestem już śpiąca – wymruczała, wtulając się w niego mocniej.
    Przymknęła lekko oczy. Gdyby chociaż sama umiała jakoś ubrać w słowa to, co ją gryzło… to by naprawdę ułatwiło wiele rzeczy, ale… nie umiała. Po prostu nie wiedziała, co jest przyczyną jej dzisiejszego złego humoru.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  17. - No tak… jest okey. Ma całkiem ładnie mieszkanko kawałek stąd i pracuje w jakimś warsztacie samochodowym – odpowiedziała cicho. Właściwie to była z niego cholernie dumna, bo przecież… kto by podejrzewał, że Chris tak dobrze da sobie radę na wolności. Uśmiechnęła się leciutko. – Mamy razem zamieszkać, jak skończę osiemnaście lat – dodała cichutko.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  18. - Tristan… ja ci nie pozwolę trafić na ulicę – oświadczyła w stu procentach poważnie. Był dla niej jak brat i nie miała zamiaru zostawić go samego. Nigdy. – Poza tym… wiesz, że nam przysługują mieszkania socjalne? Ja też się niedawno dowiedziałam… musisz tylko się zgłosić parę miesięcy przed osiemnastymi urodzinami i na pewno jakieś dostaniesz – mówiła szybko jak zawsze, gdy kierowały nią emocje.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  19. - Hej… z pracą też sobie poradzimy. Chris znalazł robotę u mechanika, a ciebie na pewno wezmą do jakiejś biblioteki czy antykwariatu. Nawet studenci literatury nie wiedzą o książkach tyle, co ty – uśmiechnęła się delikatnie, kładąc główkę na jego ramieniu.
    Naprawdę wierzyła w to, że Tristan sobie poradzi. Tyle ludzi sobie radziło, wszyscy dawali radę i naprawdę niewiele osób się stoczyło. Więc dlaczego on miałby wylądować pod mostem?
    – Wiesz… niby tak, ale… ja nadal mam wyrzuty sumienia – wymruczała cichutko i przymknęła lekko oczy.
    O tym naprawdę nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  20. - Nie chcę płakać, Tristan… już nie – szepnęła, odruchowo naciągając rękawy bluzki od piżamy na nadgarstki.
    Była coraz silniejsza psychiczne i przestawała się ciąć, ale mimo wszystko czasem nie umiała znaleźć innego sposobu na poradzenie sobie z bólem, choć tak bardzo się starała. Przymknęła oczy i wtuliła się w niego mocniej.
    – Czasem… myślę, że chyba naprawdę nie powinnam była zrywać z Tommy’m. Chris poradziłby sobie beze mnie, a on… on nie. Jeśli on cos sobie zrobi, to będzie to tylko i wyłącznie moja wina – szeptała cicho.
    W tym całym bałaganie wszyscy widzieli tylko Tommy’ego i Chrisa. Nikt nie widział przestraszonej, zrozpaczonej Trinny, która nie chciała w żaden sposób zranić ani jednego, ani drugiego. Nie radziła sobie z tą sytuacją.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  21. - Nie umiem tak, Tris… przecież wiesz, że nie umiem – wyszeptała smutno.
    Zamknęła oczy, do których napłynęły łzy. Nie mogła z tym wszystkim iść do kogokolwiek innego niż Tristan, bo nikogo innego nie miała, a przecież z Chrisem nie mogła porozmawiać o swoich wątpliwościach co do słuszności tego wyboru. Wtuliła się mocniej w przyjaciela.
    – Gdybym umiała, na pewno bym to zrobiła… - dodała drżącym, smutnym głosikiem.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Nie wiem, czy to można tak nazwać, Tris. Nie wątpię w to, że kocham Chrisa, bo… bo tak nie jest. Ja po prostu wiem, że go kocham. Wątpię w to, czy dobrze zrobiłam. Może nie byłabym do końca szczęśliwa z Tommy’m, ale przynajmniej on by nie cierpiał, a z Chrisem dalej bym się tylko przyjaźniła. Tak jak kiedyś – powiedziała cicho i westchnęła ciężko.
    Naprawdę się cieszyła tylko z tego, że ma kogoś takiego jak Tristan, który zawsze ją wysłucha i przytuli, gdy będzie tego potrzebowała.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  23. - Ale nadal to ja skrzywdziłam jego, a nie on mnie. A jego wyjazd nic nie zmienia, Tris. Nie zerwaliśmy, więc… teoretycznie po prostu go zdradziłam – wyszeptała smutno i zamknęła oczy. Chciała to wszystko sobie jakoś poukładać i móc spokojnie iść na przód, ale to wcale nie było takie proste, bo gdy tylko robiła krok do przodu, coś ciągnęło ją o trzy w tył. To chyba najbardziej ją dobijało. Cofała się do czasów, od których chciała uciec.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  24. - No tak, Tristan i Izolda. Wymiękłem po trzech stronach - uśmiechnął się nieznacznie. Czytanie generalnie słobo mu wychodziło, połowę lektur ktoś musiał czytać mu na głos, rzadko łapał za inne książki. - Gdziś słyszałem, że ta druga Izolda powstała przez błędy w przekazie, więc może masz jeszcze szanse?

    OdpowiedzUsuń
  25. Eh, no tak. Jak zwykle zapominał się przedstawić. Średnio kulturalny był z Ravena zwierzaczek.
    - Raven. Ewentualnie Williams... - urwał na moment. - W sumie możesz do mnie mówić jak chcesz, choć podobno tylko na Ravena nie reaguję głupimi minami i żądzą mordu w oczach - stwierdził, uśmiechając się, absurdalnie wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  26. - Co? - zdziwił się. Mało kto brał to za jego imię, większość albo domyślała się, że to przezwisko, albo w ogóle nie pytało. - Nie, skądże znowu. Co nie zmienia faktu, że od dobrych sześciu czy siedmiu lat wszyscy nazywają mnie Krukiem. Przylgnęło, pasuje mi. Jest znacznie lepsze niż moje imię - wyjaśnił, lekko rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Dobrze zatem, niech będzie Tristan. Jakieś pomysły?]

    Chris

    OdpowiedzUsuń
  28. zastanowił się przez chwilę. Było coś, o czym warto było wspomnieć? Pewnych kart wolał nie odkrywać od razu, choć i tak nie mieli wyboru co do wspólnego mieszkania. Ale może warto było o czymś lojalnie uprzedzić?
    - Czasem... Właściwie to często krzyczę przez sen. I płaczę w nocy, więc jeśli masz słaby sen, to radzę zainwestować w zatyczki - wyznał. - Chociaż i tak ostatnio sporo nocy spędzam gdzie indziej - dodał, jakby na pocieszenie.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Biedne okno - rzucił i zachichotał. Może jego z lekka melancholijny współlokator okaże się nie być taki zły, jak to sobie Raven uroił. - Ma cię budzić w razie czego, czy nie? Bo wiesz, słyszałem, że się nie powinno, ale ostatnio z kolei ktoś mówił, że to bzdura i że lunatyków trzeba budzić, żeby nie zrobili sobie przypadkiem krzywdy, czy coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Rzadko zaglądam do szafy, większość moich rzeczy ląduje pod łóżkiem, opcjonalnie na nim. Teraz jest ogarnięte, bo wolałem, byś nie zszedł na zawał jak zobaczysz, gdzie masz mieszkać - stwierdził. - Ale dzieki za informację, jak znikniesz to będę wiedział, gdzie cię szukać - dodał.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Sypiałem w znacznie gorszych warunkach, niż śmieci w łóżku - wzruszył ramionami, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - Moja matka była pedantką, bałem się wrócić do domu z zakurzonym butem, więc teraz bardzo ciężko zmusić mnie do utrzymania porządku - wyjaśnił. Nie wspomniał o tym, że bardzo trudno zmusić go do czegokolwiek, chyba, że zręczną manipulacją. Był głupi, to często się dawał.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Ble. Nie będę cię reanimował. To by było zbyt gejowskie - zmarszczył z niezadowoleniem nos. Wciskanie ludziom na początku znajomości, że jest hetero, było już dla niego swoistą tradycją. - Mogę w sumie przystać, chyba musimy iść na pewne kompromisy. Ale o śmieci nie masz co się martwić, nie produkuję ich. Możesz zobaczyć, w koszu są może ze dwa papierki, a ostatnio był wynoszony ze dwa tygodnie temu, jak nie dalej - wzruszył ramionami. Mało bywał w pokoju, raczej w nim nie jadł, nie wyrywał żadnych kartek ani nic, to i wyrzucać czego zbytnio nie miał.

    OdpowiedzUsuń
  33. Seth zostal wolontariuszem, wracał ciągle do sierocińca, chociaż naprawdę nienawidził tego miejsca. W czasach gdy musiał tu być, uciekał, a teraz wracał dobrowolnie. Brak było w tym działaniu logiki, ale jak przekonał się Cale...logika nie rządziła życiem.
    Dziś przyszedł głownie dlatego, że zadzwonił do niego dyrektor bidula. Facet proponował mu pracę tutaj zamiast takie przychodzenie dobrowolne. Widać zauwazyl, że ma dobry kontakt z przebywającymi tutaj i w ogóle lepiej sobie radzi z tymi największymi gnojami. Możliwe, że obawiał się iż w końcu przestanie się zjawiać.
    Seth wyrwał się z zamyślenia.
    Zatrzymal sie i popatrzył na chłopaka siedzącego kawałek dalej.
    Znał go, bardziej z widzenia nawet w czasie gdy jeszcze tu był.
    - Siemka, ty znow z dala od innych? - podszedł bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  34. - Druga połówka... Zazwyczaj to jest 0,7 - zażartował, uśmiechając się radośnie. - Prędzej czy później poznasz. Co prawda zazwyczaj siedzimy u tejże mojej lepszej połówki, ale poniekąd żyć ze mną i jej nie poznać jest chyba niemożliwością - wyjaśnił, już bardziej serio.

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie odezwał się słowem i wrócił do swojego nieudolnego obserwowania nieba poprzez półzamknięte powieki parzone słońcem. Mógł wreszcie oddać się kompletnie zadowalaniu potrzeby piękna poprzez patrzenie na naturę, skoro inne źródła satysfakcji pod tym względem jak na razie wyschły. Wsunął jedno ramię pod głowę, wyciągnął przed siebie drugą dłoń, aby ochronić się przed słońcem i przyciągnął do siebie nogi, zginając się w kolanach. Może zakładanie czarnych, obcisłych spodni w taki dzień nie było najlepszym pomysłem. Mimo tego wiedział, że popełniłby ten sam błąd jeszcze wiele razy.
    - Często tu przychodzisz? - zapytał leniwym, wręcz sennym tonem głosu.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  36. - Brzmi ponuro. Jak jesteś uczulony jeszcze na głupotę, zaczniesz mieć myśli samobójcze albo ochotę na wyrzucenie przez okno mnie, to daj mi znać, wyniosę się na kilka dni - obiecał. To akurat nie był dla niego żaden problem. - E, gdybym był dziewczyną, to bym się posikał ze szczęścia, jakby ktoś zrobił coś takiego dla mnie - zachichotał wesoło. I tak by to zrobił, mimo, że dziewczyną nie był. Płeć nie przeszkadzała mu w realizowaniu się w roli księżniczki.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Znasz nieodpowiednie dziewczyny, w takim razie... Może to dlatego, że większość odpowiednich jest zajęta - westchnął, kręcąc głową. Jakoś nie wydawało mu się, by większość jego koleżanek leciała na brutalnych "bad-boyów". Chociaż co on tam wiedział. - Albo poszukaj sobie chłopaka. Rozumiesz, Juliana, zamiast Julii. Też mogłoby być romantycznie.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wykopał się spod kołdry, wygrzebując równocześnie krzywo skręconego papierosa z kieszeni.
    Jego rozmówca wyglądał na odrobinę zmieszanego myślą, że faktycznie mógłby mieć takiego Juliana zamiast Julii. Ravenowi przebiegło przez myśl, czy by go przez chwilę nie poterroryzować, dość jednoznacznymi gestami i zachowaniem, ale chwilowo sie powstrzymał. Z tego czasem wynikały niemiłe sytuacje.
    - W byciu z innym facetem nie ma nic złego - stwierdził, dość obojętnie. - Jak każda opcja, ma swoje plusy i minusy. To tyle.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Nie musisz się tak stresować, nie zarzucam ci przecież nietolerancji - zaśmiał się chicho. - Po prostu, wyglądaleś na z lekka przerażonego wizją, ba, samą sugestią, że miałbyś być z facetem - wyjaśnił.

    OdpowiedzUsuń
  40. - Rodzice to rodzice. Jak kochają dziecko, to zaakceptują - urwał, przymykając oczy. Sam nie przepadał za mówieniem o swojej rodzinie, ale coraz rzadziej okraszał te historie spektakularnymi histeriami. - Jeśli nie kochają, to chyba nie warto rezygnować dla nich ze szczęścia. Chyba, że masz zapędy, by zostać świetym meczennikiem.

    OdpowiedzUsuń
  41. Chciał powiedzieć, że wolałby być na jego miejscu, niż żyć tak, jak żył, ale się powstrzymał. To chyba było bardziej taktowne. - Nadzieja nie jest głupia. Nie może być. Nadzieja to coś, co trzyma ludzi w pionie. Każdy kończyłby jako samobójca, gdyby ona nie istniała - mruknął. - Zresztą, jeszcze trochę i sam będziesz mógł ich szukać, jeśli się zdobędziesz na taką odwagę.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Nie wiem, czy to byłoby psucie życia. Jeśli ma męża, który o tobie nie wie, to po prostu uświadomiłbyś biednego łosia - wzruszył ramionami. Raven to Raven, pozytywna istotka, która nie lubi krzywdzić innych, ale coś z wrednej żmiji w sobie miał.

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie przepadał za ludźmi statycznymi, gdyż rzadko kiedy potrafili nadążyć za całym tym jego entuzjazmem i otwarciem dla życia i dla świata. On najchętniej z przypadkowo spotkaną osobą zacząłby skakać z dachu Sierocińca, jednak najwidoczniej nie wszyscy mieli takie aspiracje. Ludzie spokojni byli najczęściej dla niego po prostu nudni, jednak istniały te chwile, kiedy potrzebował ich obecności bardziej, niż kogokolwiek innego; kiedy chciał tylko gapić się w jeden punkt, a świadomość bliskiego ciała drugiej osoby była mu potrzebna tylko aby wiedział, że nie jest sam. Nie lubił koncepcji samotności.
    - Zach jestem – odezwał się, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że w sumie nie miał pojęcia, jak zwracać się do swojego rozmówcy, który chyba nie był zbyt chętny na kontynuowanie tej jakże interesującej dyskusji.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  44. - Tego wiedzieć nie możesz - mruknął. - Zresztą, nikt nie każe ci przychodzić w środku rodzinnego obiadu, zawsze możesz najpierw znaleźć ją samą i wypytać, czy cię chce. To też rozwiazanie - zauważył. - Ze... - urwał i zaczął liczyć coś na palcach. - Dwa lata i dwa miesiące. Chyba niezbyt imponujący staż.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Każdy temat jest dobry - stwierdził, przypominając sobie o swoim papierosie. Odpalił go i zaciagnął się, po czym zaczął rozglądać się za jakąś popielniczką. - Życie w końcu boli i w ogóle, nie można skupiać się tylko na przyjemnościach - dodał. - Chyba, że mowa o filmach animowanych. To jest przyjemność której możnaby poświęcić całe życie.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Każdy temat jest dobry - stwierdził, przypominając sobie o swoim papierosie. Odpalił go i zaciagnął się, po czym zaczął rozglądać się za jakąś popielniczką. - Życie w końcu boli i w ogóle, nie można skupiać się tylko na przyjemnościach - dodał. - Chyba, że mowa o filmach animowanych. To jest przyjemność której możnaby poświęcić całe życie.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Nie wiem, nie widziałem go - wzruszył ramionami. - Ale mogę dać sobie głowę uciąć za "Jak wytresować smoka". To najpiękniejsza bajka na świecie - powiedział z takim entuzjazmem, na jaki stąc tylko kilkuletnie dzieci. No i Ravena, ale to prawie na jedno wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  48. - Tak, to jest to - pisnął radośnie i prawie klasnął w dłonie, ale powstrzymał się, bo przypomniał sobie o trzymanej w dłoni fajce. Wolał nie wywołać pożaru. - A Szczerbatek, w sensie ten smok tego, co stracił nogę, wygląda i zachowuje sie jak kot mojego kolegi, który jest trzecim najsłodszym stworzeniem na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Pierwszy jest mój chłopak. Potem ten smok, bo on jednak jest słodszy niż ten kot. W sumie jako trzeciego powinienem wcisnąć Ozzy'ego, więc wychodziłoby, że kot jest czwarty - zmarszczył lekko nos, niezadowolony z tego, że legły mu obliczenia. Przeoczył, że sam się wygadał i nici z jego udawania heteryka.

    OdpowiedzUsuń
  50. Zamrugał ze zdziwieniem, po czym z całej siły uderzył się w czoło. - No tak, jak zwykle musiałem zepsuć - mruknął, sam do siebie. - Wiesz, w sumie to podobno wyglądam na małego pedała, więc wyczytanie z mojej twarzy, że wolę chłopców chyba nie jest takie trudne - stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  51. Uśmiechnął się blado do nieba słysząc jego słowa. Podobne tematy nie były mu obce, gdyż w wolnym od jakichkolwiek wybryków czasie jego hobbym było robienie za mola książkowego, chociaż nikt nigdy by tego o nim nie powiedział.
    - I jak idą poszukiwania?

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  52. Przyjrzał się chłopakowi z uwagą. Z zasady nie zastanawiał się w ten sposób, co po kim widać. Nie znał się na tyle na ludziach. - Widać, że nie lubisz się czesać, nie palisz papierosów i potrzebujesz, by ktoś cię przytulił - zawyrokował w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Rozumiem je. Też nie lubię się z grzebieniem ani szczotką. Dlatego czeszę się dopiero, jak zmuszą mnie do tego siłą - stwierdził. Jakby to, że ktoś się nie czesze, było najnormalniejszą sprawą na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  54. Spojrzał na chłopaka, po czym z niezadowoleniem wydął policzki. - Myć też się nie lubię - burknął. - Ale to wcale nie znaczy, że tego nie robię! Mój chłopak mi każe, bo twierdzi, że inaczej czymś zarosnę - prychnął. Akurat w tym temacie wszyscy byli przeciwko niemu. Nic dziwnego, jakby nie było...

    OdpowiedzUsuń
  55. - Super. Nie umrę z głodu, jeśli wyląduję na pustyni - mruknął, wciąż z miną głeboko obrażonej księżniczki. - I zawsze chciałem mieć zwierzątko. Karaluch t przecież też zwierzątko, prawda? Chyba w dodatku łatwe w opiece, więc idealne na początek.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Wiem. Jakby płacili za głupotę, to chyba bym był bogaty - uśmiechnął się radośnie. Niestety, jeszcze nikt na to nie wpadł. - To zależy. Czasem na przykład chodzę do szkoły, ale to rzadko. Jakiś tydzień temu biegałem po mieście i udawałem Power Rangersa.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Mogę cię nauczyć za darmo. Nie potrzebuję do szczęścia bycia czystym ani porządnym. Umiem się umyć i w ogóle - wzruszył ramionami. - Tylko do nauki trzeba się chyba ubrać i wyjść. Tak mi się przynajmniej zdaje.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Zwierzątko sobie załatwię, jak stąd wyjdę. Pierwszą rzeczą, jaką zrobię, będzie pójście do schroniska i wzięcie stamtąd najbrzydszego i najbardziej zabiedzonego kota. Nazwę go Kredens - pochwalił się swoim genialnym planem. - Nie musisz mi się nijak odwdzięczać.

    OdpowiedzUsuń
  59. Tym razem jego uśmiech pojawił się nie z rozbawienia, tylko z czystej przyjemności podobnej rozmowy. Zerknął w stronę chłopaka, ale na chwilę, gdyż w tym momencie niebo wydawało się bardziej interesującym obiektem obserwacji.
    - Pod tym względem się zgadzamy – odezwał się radośnie. - No i pod względem muzyki oraz książek także – dodał po chwili. - Ale to nieprawda, że wszystkie dziewczyny wolą drani. To znaczy, tak mi się wydaje.
    Nie żeby był jakimś specjalistą w tym temacie; może był nadal zbyt niewinny i niedoświadczony, albo po prostu ciągle się łudził.

    OdpowiedzUsuń
  60. - Zapewniam cię, że ze zwierzętami jest dokładnie tak samo. Jak myślisz, ile brzydkich, koślawych zwierząt ma szansę na adopcje? Ludzie chcą mieć ładne rzeczy, żeby się nimi chwalić. A ja chcę kota, bo chcę mu pomóc - wyjaśnił. On też pięknym dzieckiem nie był, co zresztą mu zostało. Wciąż był mały i koślawy. Tylko jego rodzice nie mieli większego wyboru. - Zresztą, jakbym miał adoptować dziecko, pewnie też wziąłbym takie, które nie miałoby innych szans a adopcję. Oczywiście nie mówię o chorobach ani nic, bo bym się bał, że nie poradzę sobie z wychowaniem go.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Znaczy, mi raczej dziecka adoptować nie przyjdzie. Już poza wszystkim, po prostu dzieci nie lubię - przyznał. - Też bym wolał nauczyć się czegoś konkretnego. Szczególnie, że nauka nie idzie mi zbyt dobrze, ledwo zdaję i nie znam za dobrze angielskiego. Nie wiem, jak to będzie. Chociaż i tak mam o tyle łatwiej, że mój chłopak już stąd wyszedł, więc będę miał pomoc i wsparcie - uśmiechnął się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Zawsze możesz zostać utrzymankiem jakiegoś bogatego biznesmena albo znudzonej życiem żony takowego - zażartował. - No, ewentualnie nauczyć się kraść. Albo faktycznie poszukać pracy już teraz...

    OdpowiedzUsuń
  63. Zmarszczył nos, w geście niezadowolenia podobną myślą.
    - Z kotem – poprawił go, przymykając oczy i czując przyjemne działanie promieni słonecznych na twarzy. - Kot jest mniej wymagający, a miziać też można.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  64. Westchnął cicho, nie tracąc swojego uśmiechu. Podobało mu się poczucie humoru Tristana.
    - Coś nie widzę się w roli tatusia - przyznał. - Ojcostwo raczej nie jest dla mnie, a wszystkie kobiety chcą dziecko, więc na jedno wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Instynkt macierzyński wygrywa - stwierdził z powagą w głosie podobną do tej, którą mógł wyczuć w tonie Tristana. W tym momencie wcale nie czuł się tak, jakby miał zaledwie siedemnaście lat i wcale mu się to nie podobało. Niezbyt ciągnęło go do dorosłości i do obowiązków oraz zmartwień, które za sobą nosiła.
    - Ale jak na razie staram się po prostu tu przeżyć, nie szukam takiego szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  66. Uśmiechnęła się delikatnie. Właśnie dlatego kochała rozmawiać z Tristanem o swoich problemach. Bez względu na to, jak źle by było, on zawsze umiał ją pocieszyć i pokazać tą drugą stronę medalu, dzięki czemu wszystko stawało się choć troszkę mniej przygnębiające.
    - Dziękuję, Tris... - mruknęła i sięgnęła po jedno z ciastek, jakoś tak nagle odzyskując apetyt.
    Odetchnęła z cichą ulgą, bo... bo Tristan naprawdę miał rację w wielu sprawach. Ona wcześniej nie umiała po prostu spojrzeć na to wszystko w taki sposób.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  67. - Kiedy się za bardzo czymś przejmuję, to nie mogę jeść, bo mi niedobrze - przyznała szczerze, kończąc swoje ciastko i od razu sięgając po następne.
    Trinny od zawsze była łasuchem i nie umiała żyć bez słodyczy. Potrzebowała ich niemal tak bardzo jak tlenu i tulenia. Uśmiechnęła się lekko i dała Tristanowi czułego buziaka w policzek.
    - Co ja bym bez Ciebie zrobiła, Tristan, hmmm? - zapytała.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  68. - No tak. Jasne, że tak... w końcu najpierw był przyjacielem, a dopiero potem chłopakiem, ale to wcale nie zmienia faktu, że... no wiesz, raczej głupio byłoby mi rozmawiać z nim o moim byłym i tym dziwnym trójkąciku - przyznała cicho, krzywiąc się lekko.
    Naprawdę nie chciała poruszać tego tematu w rozmowach z Chrisem, bo wiedziała, że to po prostu w pewien sposób na pewno by go zraniło. A ona już miała dość ranienia ludzi, których kochała.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  69. Uśmiechnął się kącikiem ust, na chwilę zaciskając powieki mocniej.
    - Skorzystam z tej informacji - odezwał się, wiercąc trochę na swoim miejscu, gdyż powoli zaczynał odczuwać to nieprzyjemne mrowienie w jednej z nóg. - Ale trochę szczęścia można znaleźć także poza budynkiem, w mieście.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  70. - Rozumiem, przynajmniej prawie rozumiem. Bo ja raczej bym nie miał moralnych oporów przed zostaniem dziwką - wzruszył ramionami, jakby to było całkowicie oczywiste. - chętnie ci potowarzyszę - kiwnął głową, wygrzebując się zeswojego szczelnego bunkra.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Eh, ja i tak kiedyś się puszczałem. Czasem za darmo, czasem za dragi... Kradłem też sporo, to chyba jedyne rzeczy, w których kiedykolwiek byłem dobry - zaśmiał się ponuro. - Wiem, bardzo kiepski ze mnie egzemplarz. Cóż, zdarza się, jakby nie było.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Ja tam się nie oszukuję. Wiem, że jestem głupim ćpunem, co więcej, całkiem nieźle mi z tą świadomością. Nie wiem, kim innym mógłbym być, dlatego trzymam się ludzi, którzy mnie akceptują i nie wymagają, bym zmieniał się na siłę - stwierdził. - Jedyny feler jest taki, że większość z nich jest specyficzna i trzeba się do nich przyzwyczaić, a czasem i wstyd pokazać się publiczne - zachichotał.

    OdpowiedzUsuń
  73. Raven znał sporo takich właśnie grzecznych osób. Ba, z jedną nawet był i było im razem dobrze, więc nawet nie zwrócił uwagi na to, że i teraz przyjdzie mu mieszkać praktycznie ze swoim przeciwieństwem. To było do przeskoczenia. - Z takich bardziej przyziemnych rzeczy, to o tym, by się wyspać. Z całej reszty, to chciałbym mieć smoka. No, jest kilka innych marzeń, o których prawdopodobnie nie powinenem mówić.

    OdpowiedzUsuń
  74. - Nie wiem, czy chciałbym być elfem. Nie po przeczytaniu Sandmana - przyznał. - Zresztą, bardziej nadawałbym się na chochlika albo hobbita, opcjonalnie na wszę. Pozostaję więc przy posiadaniu smoka.

    OdpowiedzUsuń
  75. - Też byłem brzydkim dzieckiem, teraz jestem brzydką wszą, ale jakoś nie marzyłem o byciu elfem - wzruszył ramionami. - Wiesz, ja bym wolał takiego z "Jak wytresować smoka" Bo one były fajne. Smoków z Gry o Tron nie znam, bo nie kręci mnie ani oglądanie seriali, ani czytanie książek.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Szczerbatek jest uroczy. Popłakałem się kiedyś przez ten jego cholerny urok - stwierdził radośnie. Trochę jak dziecko, które mówi o ulubionej bajce. - Oglądałem "Eragona, ale nie pamiętam, o co w nim chodziło. A tego drugiego zupełnie nie kojarzę.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Nie przepadam za filmami, chociaż i tak nie wyegzekwowałem jeszcze obiecanego "Neverending Story" od mojego chłopaka - zaśmiał się. - Nie chcę. Jak będę miał więcej pieniędzy, to zacznę za dużo ćpać - westchnął, ruszając za Tristanem.

    OdpowiedzUsuń
  78. - Zapamiętam to - obiecał, teatralnie przykładając sobie dłoń do piersi. - Wiesz, teraz w sumie nie daje mi nic, poza tym, że nie boli mnie... wszystko - przyznał. - jak zacząłem brać, robiłem to dlatego, ze robili to jedyni ludzie, którzy mnie akceptowali. Potem już tylko z przymusu.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Spędziłem dość dużo czasu na odwyku. Nie chcę tam znowu wracać - mruknął. To nie było najlepsze wspomnienie, jakie miał. - Wiesz, ja naprawdę staram się z tym skończyć. Zresztą, nie biorę dużo, bo i tak muszę się gorąco tłumaczyć z każdego śladu po igle. Ale mam jakby za mało siły, by z tym całkowicie zerwać.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Boję się. Pewnie, że się boję. Dwa razy wziąłem za dużo - przyznał, przymykając oczy. - Za pierwszym razem tknęło mnie, że może warto z tym skończyć. Ale to było dawno temu - westchnął. - Wiesz, ja naprawdę nie chcę umierać. Bo wiem, że mój chłopak zrobi wtedy coś bardzo głupiego. Ale demotywuje mnie każda nieudana próba zerwania z dragami.

    OdpowiedzUsuń
  81. - Znam wielu narkomanów, to, że mieszkam z nimi pod jednym dachem mnie nie przeraża. Chyba po prostu już mnie nie dziwią - wzruszył ramionami. Było mu to całkowicie obojętne. - Uwierzę, choć nie wyglądasz na ćpuna. Widzisz, mnie za to biorą za niewinną, uroczą wszę, którą jakoś ominęły używki i tak zwany wolny seks. Patrząc na mnie mało kto spodziewa się rewelacji w stylu dwa wyroki - zachichotał.

    OdpowiedzUsuń
  82. - W życiu nie zaryzykowałbym stwierdzeniem, że masz autyzm... Że w ogóle jest z tobą coś nie tak. Powiedziałbym, że twoje podejście jest znacznie zdrowsze niż ludzi, którzy ciągle imprezują i w ogóle - stwierdził. - To wyłącznie kwestia charakteru.

    OdpowiedzUsuń
  83. - To masz szczęściel, że możesz tak myśleć - stwierdził. - Ja natomiast wiem, że jakbym wychowywał się w innej rodzinie albo jakby matka pozbyła się mnie, kiedy miała okazję, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej... Tak, myślę, że nawet byśmy ze sobą w tej chwili nie rozmawiali.

    OdpowiedzUsuń
  84. - Jak trafisz na odpowiednią osobę, to nie jest - stwierdził. - Ja po półtora roku wciąż potrafię się rozpłakać tylko dlatego, że Hunter musi na przykład wyjść na dwie minuty - przyznał, z lekkim zażenowaniem. - I to jest świetne. Brzmi przytłaczająco, ale jest świetne.

    OdpowiedzUsuń
  85. - E, nie. Ja jestem jego krukiem, bo tak nazwali mnie kumple, a on moim łowcą, bo jego tata tak sobie umyślił. Dlatego nie mogę używać imienia, bo to nie będzie już tak fajnie brzmiało - zachichotał radośnie. - Nie chcę. Wiesz, jakoś nie potrzebuję do szczęścia internetu.

    OdpowiedzUsuń
  86. Skończyły mu się komiksy, które mógłby przeczytać u siebie w pokoju, więc zaczął czegoś szukać u znajomych i kolegów. Pieniędzy za wiele nie było, więc nie mógł się wybrać do Marvel Comics, Manga Park czy Dark Horse. Jednak tom komiksu trochę kosztował. Dlatego wybrał się do biblioteki. W sumie za wiele tam obrazkowych historyjek nie było, ale jednak zawsze coś. Nie żeby czytanie książek było dla niego uciążliwe, lubił i je, ale w dzieciństwie to komiksy pochłaniał w hurtowych ilościach, gdyż w domu mama trzymała wiele starych wydań w spadku po jego tacie.
    Przyszedł na miejsce, rozglądając dokoło z rękami w kieszeniach i zaczął wędrować między półkami, zgarbiony dosyć mocno. Jakoś tak czuł się wygodniej.

    Sharon, czyli Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  87. [Zdjęcie! Kocham pana Sabata, nawet sama go chciałam brać na wizerunek :) Poza tym przyszłam pochwalić kartę i nieśmiało zaproponować wątek.]

    Jim Wolfwitz

    OdpowiedzUsuń
  88. Za bardzo nie mógł się połapać gdzie co jest, więc zaczął szukać kogoś, kto mógłby mu z łaski swojej pomóc. Zauważył jakiegoś chłopaka, który czytał, o ile go wzrok nie mylił, Shakespeare'a. Za jego dramaty z własnej woli raczej brali się jedynie wielbiciele prawdziwej literatury, więc on musiał mieć jakieś pojęcie co i jak. Podszedł do niego i automatycznie mówiąc zniżył głos. Sterydy dawały jakieś efekty i nie musiał już tak wysilać się jak na początku, ale czasami dalej było słychać nuty dziewczęcego głosiku Sharon.
    - Hej, nie wiesz przypadkiem, gdzie bibliotekarka przełożyła komiksy? - spytał, starając się lekko uśmiechnąć.

    Sharon/Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  89. Chris miał dzisiaj dzień wolny, więc zdążył się porządnie wyspać, zanim wstał, ogarnął się i wyszedł z domu tylko po to, aby odwiedzić sierociniec. Przypomniał sobie (teraz, po pół roku, jaki on był spostrzegawczy), że zostawił tam bardzo sentymentalny breloczek ze znaczkiem Opla. Może nie był on jakiś wyszukany, szczerze mówiąc, to nawet pordzewiał w paru miejscach. Był on jednak jedyną rzeczą, która została mu po rodzinie. Podobno jego ojciec miał go w kieszeni, gdy znaleziono jego ciało zawieszone na żyrandolu w salonie. A on, wyrodny syn swoich nigdy niepoznanych rodziców, kompletnie o nim zapomniał. Właściwie to nie wiedział, dlaczego wpadło mu to do głowy właśnie teraz. Bo przecież skoro żył tyle czasu bez niego, to mógł ciągnąć to dalej, jednak wolał sprawdzić, czy wciąż będzie w Agnes Redbair. Może go znaleźli i czeka teraz cierpliwie w punkcie rzeczy znalezionych?
    Chłopak mieszkał zaledwie dwie przecznice od sierocińca, dlatego też za każdym razem pokonywał tę drogę na piechotę. Po drodze skoczył jeszcze do piekarni, aby zostawić coś do jedzenia dla Trinny, bo stołówkowe obiady do smacznych nie należały. Nie spodziewał się, że spotka tam Tristana. Posłał mu wesoły uśmiech i pokiwał głową.
    - Zapewne tak.
    Tristan jak zwykle miał przy sobie książkę. Ba, bo to jedną! Całą torbę wypełnioną książkami. Chris w sumie zazdrościł mu tego trochę. On nigdy nie przepadał za czytaniem, a teraz był kompletnym debilem, jeśli chodziło o literaturę.

    Chris

    OdpowiedzUsuń
  90. Uśmiechnął się i tym samym zmienił swoją pozycję z leżącej na siedzącą, po turecku. Odwrócony w stronę chłopaka zaczął badać jego twarz, opierając łokcie o kolana i powoli czując, jak na słońcu zaczynało robić mu się gorąco.
    - Grzeczny chłopczyk, hm? - zapytał retorycznie, z zagadkowym uśmiechem na ustach. - Nie ma niczego złego w łamaniu regulaminu. Wszyscy tak robią, nawet te kucharki, które dają nieco Nutelli sierotom poza ich tabelą żywnościową - wzruszył nieznacznie ramionami.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  91. Spojrzał na niego z tym czymś w oczach, które ktokolwiek mógłby nazwać politowaniem; sam jednak nie wiedział, jaką nazwę nadać temu nastawieniu, które nie było negatywne - raczej nie potrafił odzywać się negatywnie do kogokolwiek wyłącznie za jego własne poglądy. Między nimi istniała ta zasadnicza różnica dotycząca zasad panujących w tym budynku.
    - Jeśli jesteś w tym dobry, nikt nigdy się o niczym nie dowiaduje i kłopotów nie masz - wytłumaczył z życzliwym uśmiechem. - A reguły są po to, aby je łamać. Jeszcze tego nie wiesz, bo nigdy do tego się nie posunąłeś i nie doświadczyłeś tego poczucia wolności. Ale ten dzień prędzej czy później nadejdzie.
    Wyglądał tak, jakby mówił o czymś, co stanowiło sens jego życia: może w pewnym stopniu faktycznie tak było. Uwielbiał czuć się lepszy od systemu, udowadniać, iż nie siedział w żadnej klatce poprzez łamanie nawet najmniej dokuczliwych zasad. To była ta buntownicza strona jego charakteru, która nie chciała się nikomu poddawać i nie miała nic do stracenia.

    OdpowiedzUsuń
  92. Relacja Chrisa z Trinny była naprawdę długa i rozbudowana. Poznali się w wieku sześciu lat, kiedy ta zabrała mu pamiętny czerwony samochodzik. Chris nawet nie pamiętał, w jakim sierocińcu wtedy się znajdowali. Mimo wszystko jakoś utrzymywało się to do dzisiaj i był naprawdę szczęśliwy, że mógł ją znać. Tristana znał odkąd ten przyszedł trzy lata wcześniej do Agnes Redbair. Nie do końca wiedział, jak go nazwać. Na pewno był dla niego bardzo dobrym kolegą, chyba nawet przyjacielem.
    - Wiem przecież- zaśmiał się, przewracając oczami- Zawsze je tu kupuję- dodał i zastanowił się chwilę- Ale myślałem o czymś innym niż kolejne słodycze. Wiesz, w końcu ile można je jeść- zwrócił się w jego stronę- Jak byłem w sierocińcu, to jadłem prawie same świństwa, bo obiady były niezjadliwe- westchnął cicho.
    W końcu wziął dla niej kanapki. Ale nie takie zwyczajne kanapki, tylko dwie spore sandwiche z kurczakiem i warzywami. Lepiej dla niej, jak zje coś porządniejszego.

    Chris

    OdpowiedzUsuń
  93. [Dla mnie może być! Lubimy „psuć” ludzi :3]

    Jego uśmiech był miły i nie zdradzał nawet w najmniejszej części tego, co tymczasem chowało się w jego głowie. Może pewnej nocy wtargnąłby do pokoju Tristana i wyciągnąłby go jakimś sposobem na dwór, zapoznając go ze światem poza bramami Sierocińca. W końcu w ten sposób ulepszyłby jego życie, prawda? Zatroszczyłby się nawet o to, aby nikt się o niczym nie dowiedział i żeby nic przykrego nie stało się po drugiej stronie. Gdzieś w głębi było mu przykro, że Tris nie znał tego wspaniałego poczucia wolności.
    - Nie oceniam cię, tylko sugeruję – stwierdził wzruszając ramionami z tym interesującym, tajemniczym błyskiem w oku.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  94. [Męczenie postaci to najlepsza część w prowadzeniu jej c:]

    Widząc Tristana zbierającego się do ucieczki przed nachalnym siedemnastolatkiem, wrócił zwyczajny Zach. Ten wesoły, przyjazny i wiecznie uśmiechnięty; ten, który jak na razie nie chciał zostać sam i miał ochotę na czyjąś obecność.
    - Oj no, nie obrażaj się – odezwał się, dziecięcym i przesadnie sztucznym smutnym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  95. - Oby prędzej, bo za długo tego wszystkiego nie wytrzymam – westchnęła ciężko i przymknęła na krótką chwilę oczy, po czym zjadła kolejne ciastko. Była łasuchem od zawsze i nigdy nic tak sprawnie nie poprawiało jej humoru jak słodycze. One zawsze działały, chyba, że Trinny akurat prowadziła zaciętą głodówkę. Po dogryzaniu ze strony dzieciaków, gdy miała te parę lat, obsesyjnie pilnowała swojej wagi.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  96. Przez kilka dni Ravenowi udało się przyzwyczaić do Tristana, ba, nawet zapałać do niego sympatią, mimo znaczących różnic w charakterach. Trochę śmiał się ze swojego początkowego nastawienia do posiadania współlokatora, to okazało się wcale nie być aż taką tragedią, jak sądził. Szczególnie w dniach takich jak ten, kiedy nikt ze znajomych nie miał dla niego czasu, mógł bez większych wyrzutów sumienia skazać pana Hale'a na swoją osobę i nawet nie czuł wyrzutów, gdy nazywał to po prostu powrotem do pokoju...
    ... Do którego tym razem wleciał jak strzała. Rzucił się na łóżko, nie swoje, oczywiści, tylko na to, na którym siedział Tristan z nosem w książce. Kruk jak zwykle zasiał sporo zamętu i narobił hałasu.
    - Co tam sobie czytasz? - spytał wesoło, podpełzając do chłopaka. Ułożył mu głowę na ramieniu i spojrzał w tekst, ale bez okularów niewiele umiał rozszyfrować.

    [łapaj coś nowego, jak chciałeś. c:]

    OdpowiedzUsuń
  97. Cóż, Raven właściwie zinterpretować potrsfił jedynie "Spierdalaj" i "Chodź się przytul", dlatego niewiele sobie zrobił ze sposobu, w jaki patrzył na niego Tristan. Po prostu, nie zrozumiał go właściwie. Nie było w tym grama jego złej woli. - Eeej, no nie bądź taki. Powiedz co czytasz - poprosił, uśmiechając się jeszcze szerzej.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Chyba nie rozumiem, o czym do mnie mówisz - stwierdził. Coś mu świtało, ale brzmiało dość absurdalnie. - E... Brzmi jak jakaś okropna schiza. Czyli w sumie może być fajne - stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Jezu... Ty chcesz przez to powiedzieć, że nie lubisz być na przykład przytulanym? O na trupy świętych - spojrzał na niego z niedowierzaniem w oczach, ale mimo to odsunął się.Takie brutalne zderzenia z rzeczywistością nie wpływały najlepiej na jego dziecięcą psychię, dlatego teraz miał minę odrobinę, jakby chciał się rozpłakać.

    OdpowiedzUsuń
  100. Do tej pory wszystkie jej soboty w pełni należały do Chrisa i niechętnie oddawała je komukolwiek. Zwłaszcza ludziom z sierocińca. Ich miała całymi godzinami każdego dnia, a z chłopakiem widywała się coraz rzadziej, odkąd ten zaczął pracę w warsztacie samochodowym. Spojrzała w oczy Tristana i poczuła nieprzyjemne ukłucie wstydu i zażenowania. Nie mogła poświęć tak cudownego przyjaciela dla chłopaka. Uśmiechnęła się lekko.
    - Jasne, Tris. Z tobą wszędzie - obiecała.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  101. - Ale przecież to jest nienormalne - stwierdził. - Przytulanie to najfajniejsza rzecz pod słońcem - dodał, zwlekając się z łóżka chłopaka. usiadł obok mebla i podkulił nogi pod brodę. - Przecież to przeczy... Wszystkiemu, kurwa, wszystkiemu - jęknął i zakołysał się lekko. Wygladał na naprawdę zagubionego w tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Nie ufam ludziom, którzy próbują mi wmówić, że mnie lubią, a nie chcą mnie przytulić. Tak sam jak wszystkim, którzy nie lubią Led Zeppelin - stwierdził, przybierając najbardziej niezadowoloną minę pod słońcem. Może i zachowywał się odrobinę jak rozpuszczony bachor, ale tak juz miał i już. Ot, mentalność trzylatka.

    OdpowiedzUsuń
  103. Wtuliła się w niego mocno.
    - Twoja przyszła dziewczyna będzie najszczęśliwsza pod słońcem - oświadczyła cicho.
    Bez różnicy na to, jak źle było, Tristan zawsze potrafił sprawić, że nagle stawało się lepiej. Nie umiała zrozumieć, w jaki sposób to działało, ale to dzięki niemu podnosiła się za każdym razem, gdy już ledwo dawała radę i była na skraju zupełnego załamania. Tylko dzięki niemu przetrwała tak wiele.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  104. - To po prostu znaczy, że jesteś stary - stwierdził. - Zresztą, ja tu nie mówię o obcałowywaniu, a zwykłym przytulaniu. Wiesz, w tym nie ma nic zdrożnego i w ogóle. Wręcz przeciwnie, przez to mózg produkuje hormony szczęścia i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  105. - Nie jesteś specyficzny, jesteś nienormalny - prychnął. Zaraz jednak go tknęło, że to chyba nie było zbyt miłe. W końc nie chciał go urazić czy coś. - Ale wiesz, mi to w sumie nie przeszkadza. I tak cię lubię. Tylko cię nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  106. - Chodziło mi raczej o kwestię przytulania. Bo chlanie, ćpanie i puszczanie się na prawo i lewo normalne nie jest - pokręcił głową, jakby dla wzmocienia efektu. - I to, że akurt tego nie robisz, jest w porządku. Zresztą... - machnął ręką i mruknął coś po swojemu.

    OdpowiedzUsuń
  107. - Burzy mnie, bo przytulanie to jedyna rzecz, dla której jestem gotów zrezygnować z wódki i seksu - mruknął. Cóż, sporo ludzi mówiło Ravenowi, że stopień, w jakim jest otwarty i bezpośredni, podchodzi pod ekshibicjonizm, ale on nie wiedział o co właściwie chodzi i jakoś nie planował ograniczać się z tak "błahych" powodów.

    OdpowiedzUsuń
  108. Naprawdę była zdenerwowana tym zniknięciem Tristana. Przecież... on zawsze był taki przykładny, a regulamin traktował jak świętość i nawet na nią krzywo patrzył, gdy łamała zasady, panujące w sierocińcu. Spędziła te parę dni niemal nie wychodząc z jego pokoju, niemal w ogóle z niego nie wychodząc. Wysłała mu miliardy sms'ów, dzwoniła niemal do pięć minut i otulała się mocno jego kołdrą. Wyszła tylko się wykąpać, a gdy wróciła już był. Nie dowierzała własnym oczom. Spał tak, jakby nic się nie stało. Położyła się koło niego.
    - Tris... - wyszeptała cichutko.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  109. [Chyba zaczynam się bać. .-.]

    OdpowiedzUsuń
  110. Zaczął wprowadzać ten szybko przemyślany plan w życie już od momentu pożegnania z Tristanem. Nie trudno było mu odkryć numer pokoju chłopaka, gdyż wystarczyło za nim pójść z pretekstem, że także szedł do siebie – w głębi ducha cieszył się, iż znalazł zajęcie także na tę noc. Nie miał zamiaru spać i od pewnego czasu wręcz bał się tej czynności panicznie, więc pomysł, który pojawił mu się w głowie nie pozostawił po sobie absolutnie żadnych wątpliwości.
    Gdy delikatnie zapukał do drzwi pokoju numer czterdzieści-cztery, dopiero co zaczęła się ta pora nocy, w której teoretycznie wszyscy już spali we własnych łóżkach. Oczywiście, nie on. A także nie Tristan, który tym razem byłby zajęty czymś innym, zdecydowanie lepszym. Zach nie poczekał na żaden odzew ze środka i nacisnął na klamkę, ostrożnie wchodząc do środka: nie miał pojęcia, czy jedynie nowo poznany chłopak zajmował ten pokój, a w przeciwnym wypadku nie miał zamiaru budzić jego współlokatora, bądź współlokatorki. Im mniej osób wiedziałoby o tym ich wypadzie, tym lepiej. Nawet z własnej nory uciekł tak, aby już śpiący Ronnie niczego przypadkiem nie zauważył.
    - Tristan? - zawołał cicho nadal stojąc przed drzwiami, gdyż jego oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do ciemności panującej w pokoju i nie chciał się ruszyć, aby przez przypadek nie zrobić hałasu.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  111. [Nie śnisz się po nocach i nie straszysz małych dzieci?]

    Tego, że Tristan zniknął, Raven wcale nie przeoczył. Nie dało się. Na samym początku nie wydało mu się to podejrzane, ot, zdarza się i najlepszym. Po jakichś dwóch dniach zaczął się martwić, Bo w końcu wiedział, że mieszka z kimś, kto trzyma się zasad. Pochodził nawet po znajomych, ale nikt nic nie wiedział.
    Któregoś z kolei ranka wrócił do sierocińca i wobaczył, że jego współlokator nagle się pojawił, Zignorowałby ten fakt, gdyby nie to, że wyglądał wyjątkowo... Kiepsko. Nawet, kiedy spał. Dlatego Raven siadł po turecku na szafce nocnej obok łóżka Tristana i czekał, aż chłopak się obudzi.
    - Kiepsko wyglądasz - rzucił cicho, gdy współlokator otworzył oczy. - To musiała być ostra impreza.

    OdpowiedzUsuń
  112. [O, a na mój widok płaczą.]

    Spojrzał na niego zdezorienowany. - Wiesz, wyglądasz fatalnie. Trochę jak ktoś, kto próbuje wrócić do życia po tygodniu chlania, założyłem więc, że po prostu się urwałeś i zabalowałeś - stwierdził. - A ty nie wiesz, co robiłeś... To kiepsko. Połóż się lepiej i na razie nie wykonuj gwałtownych ruchów.

    OdpowiedzUsuń
  113. Gdy Tristan się zbliżył, Zach mógł rozróżnić siniaka na twarzy, jednak wolał nie zadawać żadnych pytań mimo tego, iż niczego podobnego się nie spodziewał. Przy ich pierwszym spotkaniu chłopak sprawiał wrażenie idealnego i pilnego wychowanka – co musiało się stać, że zarobił takiego sińca? Zignorował jego poddenerwowany ton, gdyż właśnie po to tu przyszedł: miał uczynić jego świat lepszym i weselszym, wolnym od wszelkich zasad.
    - Żebyś się ubrał, bo wychodzisz ze mną – odpowiedział z naturalnym entuzjazmem, jakby ta sytuacja była jak najbardziej normalna.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  114. - Narazie powinieneś odpocząć - powiedział, bardzo cicho, żeby za bardzo nie drażnić jego zmysłu słuchu. - Mogę ci podać wodę, czy coś. Lekarstw przeciwbólowych nie proponuję, bo chyba jesteś naćpany, a nie wiadomo, jakie gówno ci podali - dodał, spogladając na chłopaka z czymś w rodzaju troski w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  115. Nie spuszczał nawet na moment wzroku z twarzy współlokatora. Było mu go szkoda, Tristan nie był osobą, która jakkolwiek zasłużyła sobie na coś takiego. - Nie wiem. Przez weekend mnie nie było, a jak wróciłem w poniedziałek, to już zniknąłeś, więc kilka dni na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  116. Raven praktycznie się nie ruszał, czekał, aż chłopak się obudzi. Umknął tylko na piętnaście minut, by przynieść mu coś lekkiego do jedzenia i trochę wody, ot, na wszelki wypadek oraz by napisać swojemu lubemu, że dziś się nie zjawi u niego. Czuł się niejako w obowiązku, by zaopiekować się Tristanem.

    OdpowiedzUsuń
  117. Uśmiechnął się nieznacznie, kiedy chłopak się obudził. - Jak się czujesz? - spytał, choć pewnie to było głupie, bo nawet ślepy by zauważył, że z Tristanem dobrze nie jest. - Chcesz coś zjeść albo co?

    [dobranoc. c:]

    OdpowiedzUsuń
  118. W jednym momencie stracił wszystkie dobre chęci do tego, co planował. Tristan ewidentnie źle się czuł i nie przerażał go tak bardzo siniak na twarzy, jak to, na jakiego przemęczonego i chorego wyglądał. Trząsł się i patrząc tak na niego Zach zdziwił się, że nadal utrzymywał się na nogach. Uśmiech automatycznie zszedł mu z ust.
    - Dobrze się czujesz? - zapytał, jednak chwilę później zorientował się, jak to pytanie było niezmiernie głupie. - Co ci jest?

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  119. Cóż, Raven swoje podejrzenia miał, znał ten stan, ale nie zamierzał mówić głośno. Czuł, że mógłby tym tylko zdołować Tristana, a w niektórych przypadkach miał dość taktu, by nie kopać leżącego. Zamiast tego zlazł ze swojego siedziska, by podać chłopakowi butelkę z wodą. - Chcesz... Znaczy, zaprowadzić cię do pielęgniarki, czy coś?

    OdpowiedzUsuń
  120. Westchnął i pokręcił głową. Miał mu powiedzieć? I co potem? No, ale Tristan głupi nie był, pewnie prędzej czy później się jakoś dowie. - Wiesz, jak na mój gust to wygląda jak głód. Ale mogę się mylić, może masz zapalenie płuc, czy coś - mruknął, wyraźnie niechętnie.

    OdpowiedzUsuń
  121. - Ekhem... Nie o taki głód mi chodzi - szepnął, spuszczając głowę. Myślał, że to oczywiste, o jaki głód mu chodzi. Chciał z całą mocą uniknąć tłumaczenia mu co właściwie ma na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  122. Wziął głęboki wdech i pokręcił głową. Naprawdę musiał to mówić? - Serio, nie wiesz? - spytał, jakby z nadzieją w głosie. Widział jednak, że współlokator nie miał zielonego pojęcia. - chyba po prostu potrzebujesz narkotyków.

    OdpowiedzUsuń
  123. - Prawdopodobie cię naćpali... pewnie parę razy. Moze wlali ci wódkę do gardła i sam dałeś się namówić. Nie wiem, ale zachowujesz się jak rasowy ćpun na głodzie - stwierdził, nie podnosząc wzroku. zaczął za to bawić się odpadającym fragmentem podeszwy od trampka.

    OdpowiedzUsuń
  124. - Ale jak mam ci pomóc, co? - spytał, przekrzywiając głowę. Nie wiedział, czego właściwie chłopak w tej chwili od niego chce.

    OdpowiedzUsuń
  125. - Tristan... Chyba zwariowałeś. Nie dam ci narkotyków - powiedział, podnosząc wzrok. Widać było, że mówi całkiem poważnie. - Nie chcę ci pomagać w marnowaniu sobie życia, bo dla ciebie jest szansa. To będzie bolało... Ale jest.

    OdpowiedzUsuń
  126. - Naprawdę tego chcesz? Wierz mi, to się nie skończy dobrze, nigdy sie nie kończy. Zaufaj komuś, kto ćpa od dnia, w którym skończył dwanaście lat - mruknął. Ravenowi nie chodziło o to, że coś straci. Chodziło mu tylko o to, że to trochę wbrew jego sumieniu.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Przeczekać. Tylko to potrwa - westchnął. - Ewentualnie schlać się do nieprzytomności, ale potem będzie jeszcze gorzej, bo do tego całego bólu dojdzie kac - zmarszczył lekko nos.

    OdpowiedzUsuń
  128. - Na krótką metę może pomogą - mruknął. - Na krótką metę... Wszystko, poza odwykiem, pomoże ci na krótką metę. Nie, tak na dobrą spraw, to i on może nawalić - westchnął i pokręcił głową.

    OdpowiedzUsuń
  129. - Nie. Nie umiem pocieszać, zazwysczj raczej przytulam - mruknął. - Wątpię, by miało ci to coś dać - dodał, podchodząc do stolika nocnego. Wyjął z niego listek z jakimiś lekami przeciwbólowymi, które pamiętały czasy, kiedy w sierocińcu mieszkał jeszcze luby Ravena i podał go Tristanowi. - ale masz.

    OdpowiedzUsuń
  130. - Myślę, że powinieneś - przyznał. - Wyglądasz tak kiepsko, że musiałbyś mieć skłonności masochistyczne, żeby pozwolić się tak urządzić, a nie wyglądasz na masochistę - dodał. - Mogę mieć do ciebie prośbę?

    OdpowiedzUsuń
  131. - Nie próbuj szukać u mnie dragów, jak mnie nie będzie - poprosił. - Nie znajdziesz, a nawet jeśli, to prędzej zrobisz sobie krzywdę, niż poprawne wkłucie i w ogóle - dodał. Jeśli Tristan by się uparł, Raven w końcu pewnie by mu uległ i pomógł.

    OdpowiedzUsuń
  132. - Wiem, ze nie tylko ja mam narkotyki, ale tu masz je na wyciągnięcie ręki. To może kusić - mruknął. Wolałby, mimo wszystko, żeby chłopak nie próbował szukać nigdzie, ale był prawie pewien, że w końcu sam z siebie po nie sięgnie.

    OdpowiedzUsuń
  133. - Pewnie, że pojadę - uśmiechnął się ciepło. Współczuł mu, w pewnym sensie wiedział, co chłopak teraz przechodzi. Mógł go trochę powspierać, to nie był dla niego problem.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Nie ma za co. Wiesz, ja po prostu jakoś tak lubię pomagć - wyznał. - Zrobiłem w życiu dużo, bardzo dużo złego, częściowo nawet wobec ludzi, których nie znałem. Teraz po prostu lepiej się czuję, jak mogę komuś tak pomóc, możliwe, że to takie odkupowanie win...

    OdpowiedzUsuń
  135. - Nie wiem, Tristan, czy jest czego słuchać - westchnął. - Z perspektywy czasu, nawet szwedzkie melodramaty wydają mi się ciekawsze - przyznał. Prawda był też taka, że nie był do końca pewien, czy chce mówić. Były rzeczy, do których nigdy głośno się nie przyznał.

    OdpowiedzUsuń
  136. - Co się stanie? Zacznie ci być wszystko jedno. Nie będziesz miał skrupłów i zrobisz wszystko, żeby się naćpać. Rozumiesz, tu coś rąbniesz, z drugiej strony puścisz się za działkę, bo będziesz potrzebował więcej - westchnął. - Jeśli z tego nie wyjdziesz, to w końcu trafisz do piachu, jak sobie z tym poradzisz... Cóż, prawdopodobnie zaczniesz sobą w końcu gardzić.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Ktoś cię skrzywdził, a nie ty sam siebie. To zasadnicza różnica, naprawdę - stwierdził. - Może zgłoś to najpierw... Komuś. Psychologowi, dyrektorce... Podejrzewam, że i tak będą wymagali, by przyszedł z tobą ktoś dorosły.

    OdpowiedzUsuń
  138. Nie spodziewał się, że chłopak poprosi go o coś takiego, na pewno nie teraz, kiedy przeżywał co przeżywał. Mimo to potrzedł do niego i ostrożnie objął go ramionami. - Nie msz powodów, by się tak czuć - szepnął. - Ty tego nie chciałeś, to ten, kto cię skrzywdził jest brudny. Nie ty.

    OdpowiedzUsuń
  139. [dzień dobry :3 zaproponowałabym wątek bo widzę trochę podobieństw z moim Simonem (konkretnego planu nie mam, ale jeśli znalazłyby się chęci to coś się pomyśli)]

    Simon.

    OdpowiedzUsuń
  140. Pogładził go czule po plecach. Wiedział, że to niewiele pomoże, ale mimo to miał nadzieję, że dzięki temu przytuleniu, chlopakowi zrobi się choć odrobinę lepiej. - Nikt ci nie każe tego zaakceptować... Ale nie ma sensu, ty rzucało to cień na całe twoje życie, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  141. [a ja tam lubię go za rolę Jace'a, no ale jak kto woli^^ zresztą to tylko wizerunek]

    Simon już od ponad trzydziestu minut siedział w stołówce, chociaż nie był ani trochę głodny. Uznał jednak, że o tej porze będzie miał tam ciszę i spokój, a te dwa stany były najważniejszymi wyznacznikami jego życia. Chłopak usiadł na samym końcu sali, wyjmując z torby szkicownik i dwa ołówki, by po chwili oddać się zajęciu, które kochał całym sercem. Pomieszczenie szybko zalało dźwiękiem grafitu, który w zetknięciu z kartką powodował przyjemny dla ucha trzask. Smith nawet nie zastanawiał się nad tym co szkicuje. Machinalnie dodawał kolejne kreski, by potem krytycznym wzrokiem ocenić całe dzieło. Po jakimś czasie ciszę przerwał odgłos kroków: Simon skrzywił się lekko i zamknął notes, wrzucając go na samo dno torby. Nie chciał by ktokowiek przyłapał go na czynności zarezerwowanej tylko i wyłącznie dla niego. Może zachowywał się jak egoista, ale to była jego sztuka, jego odskocznia i nikt obcy nie miał prawa mu tego przerywać. Niechętnie podniósł głowę, by spojrzeć na przybyłego intruza. - Tristan. - pomyślał, choć w swoim życiu nie zamienił z nim ani słowa. Jego uszy wychwycił jednak plotki, które ostatnimi czasy roznosiły sie po Sierocińcu. Narkotyki, policja, jakieś śledztwo... Smith nie znał szczegółów, ale to i tak nie przeszkadzało mu w stwierdzeniu, iż zapewne historia chłopaka jest podobna do tej, którą sam mogłby się pochwalić. Blondyn cichutko jak cień wstał z krzesła i ruszył do przody, by usiąść nieco bliżej niego. Oczywiście strach i nieśmiałość nie pozwalały mu sie odezwać, chociaż był szczerze ciekawy co takiego działo się w jego aktualnym życiu... Ale przecież go nie zapyta... nigdy w życiu. Pokręcił głową i przeniósł wzrok, by dość nachalnie i bezczelnie go na nim zawiesić. Może i był milczącym dziwakiem, ale obserwacja to jedyne co mu pozostało.

    OdpowiedzUsuń
  142. - Wiem, że nie chcesz. To nic dziwnego - zapewnił. - I nikt nie każe ci tego zgłaszać, nie musisz robić niczego wbrew sobie, ale... Wyobraź sobie, że oni mogą zrobić to komuś jeszcze. Zastanów się, czy nie warto, jeśli możesz oszczędzić komuś innemu tego, co właśnie przeżywasz.

    OdpowiedzUsuń
  143. - Tak, to będzie dowód. Wtedy też prawdopodobnie nie będą mogli ci zarzucić, ze zmyślasz - uśmiechnął się delikatnie. - I naprawdę, nie pozwól sobie na to, by zacząć sobą przez to gardzić. Nie zasłużyłeś niczym na pogardę ze swojej strony.

    OdpowiedzUsuń
  144. Minuty mijały, a Simon wciąż siedział w tej samej i niezmiennej pozycji, obserwując swój cel. Szczerze powiedziawszy to zaczynało go to trochę nudzić. W końcu on i - Tristan - o ile dobrze usłyszał jego imię - byli jedynymi mieszkańcami Sierocińca, którzy aktualnie przebywali w stołówce. Smith nawet nie chciał wyobrazić sobie, co takiego musiał pomyśleć o nim siedzący nieopodal chłopak. Sytuacja, w której ktoś taki jak Simon wlepia swoje przerażające spojrzenie sinych od niewyspania oczu nie mogła być zbytnio komfortowa. Poza tym sam wygląd tego siedemnastolatka mógł odstraszać. Blada cera, opadnięte powieki, ciągle nieobecne spojrzenie, wzrok w którym czaił się głęboko ukryty głód i tęsknota do heroiny... Taki widok z pewnością nie stanowił wymarzonej scenerii do posiłków. Blondyn jednak podniósł głowę i odezwał się dość głośnym jak na niego głosem. - Smacznego! - po czym ponownie wbił wzrok w blat stolika, chcąc zapaść się pod ziemię.

    Simon.

    OdpowiedzUsuń
  145. [Hmm...szczerze, jak patrzę na Tristana to mam ochotę zrobić między nim, a Miszą jaką ckliwą relację, więź. Jednak obawiam sie jak to wyjdzie bo Michaił raczej jest zbyt chłodny i wrogi do tego.
    Tak więc nie bardzo mam pomysły na tą chwilę, musiałabym pomyśleć...]

    OdpowiedzUsuń
  146. Raven czuł się po tym wszystkim odrobinę zwolniony z "obowiązku" opieki nad Tristanem. Widział, że z chłopakiem jest lepiej, więc wrócił do swoich codziennych spraw, od czasu do czasu kontrolując, czy współlokatorowi się nie pogarsza.
    Wcześniej siedział w bawialni dlatego, że do pilota od telewizora dorwał się jakiś fan filmów animowanych i leciał jakiś nowy, disney'owski twór. Teraz wracał do pokoju, w którym jak prawie zwykle zastał Tristana. Coś było... Jakby inaczej. Podszedł więc do niego, przysiadł na skraju jego łóżka i spytał:
    - Wszystko w pożądku? Wyglądasz... Inaczej. Nie gorzej, ani nic, ale jednak wciaż inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  147. Zdało mu się, że jednak nie jest tak do końca okej... Raven był głupi, nie znał się na ludziach i miał kiepski wzrok, ale wciąż nie był na tyle ślepy, by nic nie zauważyć. - To teraz podnieś głowę, spójrz mi w oczy i to powtórz - zakomendował.

    OdpowiedzUsuń
  148. Zaskoczyło go nagłe zniknięcie chłopaka. Odprowadził go jednak wzrokiem i na powrót skupił myśli na czymś odległym, sprowadzając je na zupełnie inny tor. Ostatnimi czasy chłopak myślał dosłownie o wszystkim - nawet o zupełnych błahostkach - byle tylko nie rozpamiętywać kwestii związanych z heroiną. Z tym białym proszkiem, za którym tak bardzo tęsknił. Oczywiście gdyby tylko chciał to w każdej chwili -nawet teraz - mógłby oddać się w ręce nałogu i wrócić do dawnych przyzwyczajeń. Chłopak był jednak czysty od ponad miesiąca, a ta abstynencja była dla niego testem, swego rodzaju sprawdzeniem własnego samozaparcia. Wciąż miał jednak w zanadrzu mały foliowy woreczek zawierający upragniony proszek. Trzymał go głęboko w niewidocznej kieszeni torby i co wieczór odhaczał w notesie kreskę, która świadczyła o jego silnej woli. Wygrał. Wygrał kolejny dzień spokoju i nie poddał się, sięgając po rozwiązanie będące pod ręką. Nagle - gdy otworzył torbę by rzucić okiem na swoją zdobycz - zaczął się niekontrolowanie trząść. Drżał, nie potrafiąc zapanować nad własnym ciałem. Wzrokiem obłąkanego wariata wpatrywał się w saszetkę, marząc tylko i wyłącznie o tym, by znów poczuć stan całkowitego upojenia. W pośpiechu wybiegł ze stołówki, taranując po drodze innych mieszkańców placówki. Biegł jak w amoku, nie patrząc pod nogi. Dopiero coś - a raczej ktoś - sprawiło, iż na moment wrócił na ziemię. - Uważaj jak łazisz! - warknął, gdy czołowo zderzył się z jakimś chłopakiem. Simon skulił się w kącie, trzęsąc się jeszcze bardziej. Musiał nad tym zapanować: przecież każdy - każdy w tej placówce - wiedział, że takie zachowanie oznacza tylko jedno: głód narkotykowy. Podniósł głowę, spoglądając szeroko otwartymi oczami na swoją "ofiarę". Tristan...

    OdpowiedzUsuń
  149. - Nie, nie dam ci spokoju - warknął. Raven nie lubił, jak ktoś był wobec niego nawet odrobinę agresywny, za dzieciaka dostawał od matki za każdą bzdurę i teraz potrafił reagować prawie histerycznie. - Nie dam ci spokoju, bo się o ciebie martwię.

    OdpowiedzUsuń
  150. [ok :D będę się mniej rozpisywać^^ a z tym białym tłem to komentarze powinny pokazywać się normalnie i przejrzyście jak wejdzie się prosto w kartę]

    Simon musiał to przyznać: przegrał. Spadł na samo dno i nawet nie chciał się przed tym bronić. Pragnął jedynie sobie ulżyć i to było w tym momencie myślą przewodnią, która trzymała go jeszcze przy życiu. Zacisnął dłonie w pięści i powoli podniósł się na nogi, patrząc tym samym wręcz maniakalnym wzrokiem na odzywającego się do niego Tristiana. - Mam... - wyjąkał, nie potrafiąc zapanować nad własnym językiem. - Ja... chodźmy może gdzieś... w jakieś bezpieczniejsze miejsce... - wymamrotał, ocierając z czoła zimny pot. Nie chciał szerzyć narkomanii, ale skoro chłopak był w takiej samej podłej kondycji tak on to musiał mu pomóc. W końcu było to coś w rodzaju dobrego uczynku, przynajmniej tak to sobie tłumaczył.

    OdpowiedzUsuń
  151. - Ciebie to już kurwa kompletnie popierdoliło - krzyknął, zrywając się na równe nogi. - Sam pakujesz się w gówno, z którego wyjść jest znacznie ciężej, niż... - urwał i odetchnął. Podszedł do własnego łóżka, usiadł na nim i zaczesał palcami swoje długie włosy do tyłu. - ... Zresztą, co mnie to kurwa obchodzi. to ty pieprzysz sobie życie.

    OdpowiedzUsuń
  152. - To nic nie znaczy. To można przeskoczyć - warknął. - Zresztą, nieważne. Miej do tego podejście jakie chcesz. Ale teraz pieprzysz je sobie znacznie, znacznie bardziej. Jesteś kompletnym idiotą!

    OdpowiedzUsuń
  153. - Nie dość, ze jesteś idiotą, to jeszcze w dodatku kompletnym frajerem - jęknął. - Naprawdę sądzisz, że byłeś nudny? I naprawdę sądzisz, że ktoś normalny zechce wiązać się z ćpunem? Nie trzeba narkotyków, żeby wyjść do ludzi!

    OdpowiedzUsuń
  154. - To zawsze męczy i nie daje spokoju... - westchnął, także bardziej sam do siebie niż do niego. Simon już nie raz próbował uwolnić się od głodu, jednak za każdym razem to on był silniejszy. Tyle razy obiecywał sobie, że z tym skończy, aczkolwiek finał zawsze był jeden i ten sam... jak w wyjątkowo nudnym i przewidywalnym filmie. - Nikt z tym nie wygra. - dodał smętnie, patrząc na swoje trzęsące się dłonie. - Prowadź. - powiedział, mając oczywiście na myśli wspomniany strych.

    OdpowiedzUsuń
  155. - I co, naprawdę sądzisz, że narkotyki ci w tym pomogą? Nie, teraz dopiero zrobisz się nudny i monotematyczny - prychnał. Miał ochotę dać mu w twarz, dlatego cieszył się, że siedzi daleko. - Ćpanie z nikogo nie robi "fajnego". Tak, jak alkohol. Może na początku jest okej, ale bardzo szybko za to zapłacisz.

    OdpowiedzUsuń
  156. - Ja się trzymam, bo biorę mało. Jak mnie weźmie i wpadnę w ciąg, to zobaczysz, jak będzie kiepsko - warknął. Raven wciąż był wściekły i to bardzo. Rzadko mu się to zdarzało, ale kiedy już... Cóż, wtedy robiło się bardzo kiepsko, uspokajanie go trwało długo.

    OdpowiedzUsuń
  157. - Wziąłeś, bo jesteś idiotą - mruknął. Wciąż był zły, ale starał się nie drzeć na niego. - Wiesz, rób co chcesz. Mi to obojętne - dodał. To nie była prawda, ale w tej chwili był zbyt zły, by myśleć nad tym, co właściwie mówił.

    OdpowiedzUsuń
  158. - Taak, jest tego całkiem sporo. - mruknął, omiatając wzrokiem strych. Sam stanął przy ścianie i osunął się na podłogę, by tam powoli wyciągnąć z kieszeni torby dużą saszetkę z heroiną. - Trzymaj. - Simon podał mu jedną, zupełnie nową i nieużywaną strzykawkę i świeżą zafoliowaną igłę, a sam chwycił za swój stary, brudny, lecz niezawodny sprzęt. Pośpiesznie wsypał swoją część do strzykawki, a resztę proszku położył tuż obok Tristana. Drżącymi z podekscytowania dłońmi podwinął rękaw bluzy, ukazując posiniaczone ręce z widocznymi żyłami, do której chwilę później przyłożył koniuszek wysuniętej igły.

    OdpowiedzUsuń
  159. Pokazał mu tylko kciuk uniesiony do góry. Jakoś nie rozdrabniał się zanadto, nigdy nie miał na to ochoty. Bycie konkretnym było znacznie lepsze. Poszedł w tamtą stronę, znów garbiąc się, wyciągnął parę komiksów i zaczął nerwowo przeglądać. Raptus był z niego po prostu, musiał się nieco uspokoić, a tak zaciszne miejsce jak biblioteka pewno mu pomoże.

    Ronnie

    OdpowiedzUsuń
  160. Westchnął ciężko. No tak, tym razem było gorzej. Trudniej. - Wierzę ci... Ale i tak jestem na ciebie wściekły - stwierdził. - Nie wiem, co miałbym z tym zrobić. Przywiązać cię do łóżka? Na czym niby ma polegać moja rola?

    OdpowiedzUsuń
  161. - Za pierwszym razem zwiałem tak szybko, że nie bardzo pamiętam, co się działo - uśmiechnął się ponuro. - Za drugim i trzecim wylądowałem w miejscu, które wyznaczył mi sąd. Nie wiem, czy tamtejsi specjaliści są dobrzy, robiłem im na złość, większość mnie po prostu nie lubiła.

    OdpowiedzUsuń
  162. [powiedzmy, że "proszek" to nazwa umowna i był on już wcześniej rozpuszczony^^ ...]

    Ze smutkiem spojrzał na rozrobioną heroinę i bez zbędnych wstępów wbił igłę w jedną żył, z całych sił wciskając tłok strzykawki. Wiedział, że będzie tego żałował: już nawet nie miał na myśli tego, że znowu się poddał. Bardziej chodziło mu o to, że teraz będzie chciał więcej i więcej. A ta mała paczuszka była jego ostatnią... zapasy wyczerpane. Teraz czekał go albo wykańczający głód, albo walkę o nową działkę. - Lepiej? - mruknął w stronę Tristana.

    OdpowiedzUsuń
  163. - Znalezienie, jak to mówisz, czegoś, nie będzie trudne - zapewnił. - gorzej z wytrzymaniem. Odwyk jest ciężki, ale... Dasz sobie radę - uśmiechnął się tak naprawdę, po raz pierwszy od początku ich rozmowy. - Wiem. Nałogi zmieniają ludzi, naoglądałem sie już tego.

    OdpowiedzUsuń
  164. - To tak samo jak ja. - odrzekł, oddychając nierówno. Cieszył się, że zaspokoił głód i nie czuł już tych męczących protestów organizmu, jednak w jego zniszczonej psychice panował istny chaos. Znów będzie musiał toczyć walkę o nową porcję uśmierzającego ból proszku, chociaż nie miał pojęcia jak to zrobi. Z kieszonkowego ledwo starczało mu na inne wydatki, już nie mówiąc o dość drogich narkotykach. - Jak wcześniej zdobywałeś dragi? - zapytał z ciekawości, odwracając głowę i patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  165. - aha - podsumował jego krótką wypowiedź. Sam osobiście nie znał tu nikogo, jednak i tak dość dobrze radził sobie z dostawaniem towaru. W czasach, gdy praktycznie mieszkał na dworcach zdążył poznać kilku "wpływowych" narkomanów, którzy po dziś dzień pamiętali tego wyniszczonego ćpuna Simona, który był w stanie zrobić dosłownie wszystko za małą działkę hery. - Ja też znam parę osób, ale nie wiem... nie chce dłużej robić tego co oni mi każą w zamian za towar. - mruknął cicho, nagle urywając.

    OdpowiedzUsuń
  166. Od dawna nie miała kontaktu z Tristanem. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale po prostu zdarzało się im dużo nie rozmawiać i w ogóle się nie spotykać przez dłuższy czas. Tego dnia po prostu odczuła jego brak w bardzo dotkliwym, bolesny sposób i wyszła ze stołówki w połowie obiadu. Musiała zobaczyć się z przyjacielem i w tej chwili nic nie było ważniejsze.
    Weszła do jego pokoju bez pukania i znieruchomiała. Zupełnie zdezorientował ją widok naćpanego Tristana. Spodziewała się wszystkiego, ale... ale nie tego.

    OdpowiedzUsuń
  167. Podeszła do niego i wyjęła strzykawkę z jego przedramienia, odwiązała opaskę, nakryła go kołdrą... działała jak w transie, postępując dokładnie tak, jak kiedyś, gdy to Tommy ćpał. Czuła się dziwnie wyprana z emocji i wciąż do niej nie docierało, że to przecież jej przyjaciel. Przeczesała jego włosy palcami, po czym usiadła przy łóżku i oparła się o nie plecami.

    OdpowiedzUsuń
  168. - Siedzę i myślę, jak mogę się przyjaźnić z takim idiotą - mruknęła cicho.
    Paliła skręta. Obracała go nerwowo w palcach, nie zważając na poparzone palce. Dawno już nie sięgała po takie środki uspokojenia. Ta sytuacja po prostu ją przerosła. Znów czuła się jak mała, zagubiona dziewczynka, która chce pomóc całemu światu, ale... kompletnie nie wie w jaki sposób.

    OdpowiedzUsuń
  169. - Bo nim jesteś, Tristan! Tylko idioci pakują się w to całe bagno... przecież widziałeś, co działo się ze mną, gdy brałam. Wiesz, jak to się kończy... - wymamrotała cicho, gasząc papierosa i specjalnie parząc przy tym palce.
    Westchnęła cichutko i zamknęła oczy. Nie wiedziała, czy ma siłę raz jeszcze przez to wszystko przechodzić. Czuła się słaba jak nigdy wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  170. - Ja ci nie pomogę... mogę cię zmuszać, błagać, prosić, grozić... nie rzucisz, jeśli sam nie będziesz tego naprawdę chciał i nie będziesz miał dostatecznie silnej woli - wyszeptała cicho. - Ja już przez to przechodziłam, Tristan... nie chcę znowu. Nie dam rady.
    Wstała z podłogi, strzepując popiół ze swojej koszuli w drobne, malutkie misie. Spojrzała na niego smutno.
    - Proszę, Tristan... nie chcę cię stracić.

    OdpowiedzUsuń
  171. - Nie zostawię cię, Tris... - obiecała cicho, ściskając delikatnie jego dłoń.
    Miała zimne palce jak zawsze. Nigdy nie mogła rozgrzać dłoni.
    - Ale ci nie pomogę... nie umiem. Nie ma dobrego sposobu. Wszystkie są beznadziejne i właściwie... tylko ty jeden możesz sobie pomóc - wyszeptała cicho.
    Doskonale wiedziała, co mówi. Wielu rzeczy próbowała, aby Thomas przestał ćpać. Nawet groźba zerwania nie była dostatecznie silna, aby rzucił.

    OdpowiedzUsuń
  172. - Jeśli policja będzie wiedzieć, to wyślą cię na przymusowe leczenie. Pomogą ci, Tristan. Wyślą cię do dobrej kliniki. Za darmo - mówiła z przekonaniem w głosie.
    Teraz była mądrzejsza niż ten rok temu i wiedziała, że ukrywanie tego nie jest żadnym rozwiązaniem. Gdyby od razu powiedziała dyrekcji czy komukolwiek dorosłemu i problemie Tommy'ego, być może wszystko inaczej by się potoczyło. Lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  173. Cała ta sytuacja zaczynała go martwić i oczywiście porzucił wszystkie swoje plany na tą noc, zmieniając je na niańczenie. Nie mógłby przecież zostawić Tristana w takim stanie samego i z pewnością upierałby się, aby przesiedzieć w jego pokoju całą noc, nawet gdyby chłopak był gotowy wyrzucić go przemocą fizyczną. O to jednak go nie podejrzewał po rozmowie, którą przeprowadzili parę dni temu na dachu.
    Położył dłonie na jego ramionach i powoli zaprowadził go do łóżka, na którym chłopak usiadł. Stanął przed nim i ułożył dłoń na jego spoconym czole – było zdecydowanie zbyt gorące. Nie był zawodową pielęgniarką w seksownym, białym fartuszku, ale w razie potrzeby był gotowy się za nią przebrać.
    - Co ci konkretnie jest? - zapytał, zaniepokojony wpatrując się w niego.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  174. Wielu ludzi z sierocińca mieli problemy z uzależnieniami. Bo nie miało swego rodzaju kontroli ze strony personelu, bo personel pozwalał im robić praktycznie wszystko, byleby mieć spokój. Nawet sama Annabelle kiedyś była bliska tego, aby popaść w nałóg, ale jakimś cudem udało jej się tego uniknąć, choć sama nie wie, jak to zrobiła. Jednakże, ciężko jej się patrzyło na osoby, które znała, a które były uzależnione. Narkotyki, alkohol, inne używki były powszechne w sierocińcu, bardzo łatwo można je było dostać.
    Nie mogąc zasnąć w nocy, jak zawsze snuła się po korytarzach sierocińca, zajadając się batonikiem, który o dziwo ostał się w jej pokoju, i nie został pochłonięty przez Billiego. Zaczynało ją to irytować, bo jadła teraz dwa razy więcej niż zwykle, ale no przecież... nic na to poradzić nie mogła. Małe coś w jej brzuchu ciągle domagało się jedzenia.
    Słysząc kroki, przystanęła, spoglądając przed siebie. Zobaczywszy Tristana, który wszedł do swojego pokoju, ruszyła w jego stronę, by po chwili cicho zapukać w drzwi.
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  175. Mimo lat praktyki w zawodzie, pewne rzeczy, z którymi trafiali do niego wychowankowie, wciąż go przerażały. Tak naprawdę, to dzięki tym dzieciakom zrozumiał, czym są prawdziwe problemy. I po cichu dziękował, że on ich nie miał.
    Planował się już zbierać, bo raczej nic nie wskazywało, by ktoś miał do niego przyjść, kiedy drzwi jego gabinetu się otworzyły i pojawił się w nich jakiś chłopak. Nie do końca go kojarzył, ale to nie przeszkodziło mu w uraczeniu go szerokim uśmiechem.
    - Jasne, wchodź, zapraszam - przytaknął, zapraszając go gestem ręki.

    Julien'
    ---

    - Pewnie, że się dało. Mam swego rodzaju słabość do moli ksiażkowych, choć sam ledwo potrafię czytać - przyznał z szerokim uśmiechem. - Wiesz, nikt nie każe ci być taki sam. Grunt, żebyś czuł się dobrze we własnej skórze, to wszystko.

    Raven

    OdpowiedzUsuń
  176. - Więc przestań się zachowywać jak głupi dzieciak i powiedz o tym komuś, kto może ci pomóc. Bo ja nie mogę - powiedziała cicho.
    Schowała poparzoną dłoń w kieszeń krótkich, dżinsowych spodenek, które odsłaniały długie, chude nogi. Na udach miała nieliczne, jasne blizny. Nie ukrywała ich nigdy. W końcu to i tak już była przeszłość.

    OdpowiedzUsuń
  177. To było dla niej za wiele. Ledwo zdołała się jakoś ogarnąć i pogodzić z tym wszystkim, co zrobiła i kogo skrzywdziła, a tu... przymknęła oczy, starając się nie wybuchnąć.
    - Nie mogę, Tris - szepnęła przepraszająco.
    Wyszła szybko z jego pokoju i uciekła do siebie. Znalazła jointy, wypaliła kilka, a potem założyła kurtkę i po prostu wyszła. Chciała uciec z sierocińca. Marzyła o tym, aby skończyć te osiemnaście lat i uciec jak najdalej od tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  178. [ Marcel <333
    Piszę tu, bo mam wrażenie, że prędzej by się z nim dogadała, ale tak naprawdę to wszystko mi jedno...Wybierz za mnie postać, a ja wymyślę jakiś wątek :D]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  179. [ Mało kto kartę zauważył to można zmienić, zresztą ja zawsze niezdecydowana, ale ten wizerunek już zostanie.
    Hm...Myślę i myślę i przyłazi mi do łba tylko relacja na zasadzie darcia kotów, czyli kto się lubi ten się czubi, ale pozwolę sobie jeszcze pomyśleć]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  180. [ To ja nie wiem :C Pomóż :C Ja chętnie zacznę]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  181. [ To jak wątku się chce, to może z Tristanem? Chłopak mógłby znać Blaise'a kiedy obaj mieli po piętnaście lat. I albo zacząć od retrospekcji, albo od tego jak teraz jeden na drugiego warczy, albo właśnie przeciwnie :)
    Ostrzegam tak lojalnie, że nie zaczynam. Nie z takim poziomem weny jak obecnie]

    Blaise.

    OdpowiedzUsuń
  182. [ Niby jestem nie pijąca, ale wchodzę w to :D]
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  183. [ W sumie nie myślałam o romansie tylko właśnie o przyjaźni :D To będzie dość ciężka przyjaźń tak ostrzegam, bo Blaise to typ, który broni się atakiem :)]

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  184. [ Mam nadzieje, że tak może być]
    Przejechała palcem po opasłych, nieco zakurzonych tomiskach, niedbale śledząc ich tytuły wzrokiem i jedynie niekiedy zatrzymując go na danym egzemplarzu na dłużej. Była znudzona. Niecierpliwie spoglądała od czasu do czasu w stronę zegarka, który niechlujnie owinął się wokół jej nadgarstka. Nerwowo przenosiła ciężar ciała z nogi na nogę, wzdychała ciężko i przygryzała dolną wargę uprzednio mrucząc coś cicho pod nosem. Nie lubiła czekać, a mimo to zawsze przychodziła zbyt wcześnie i traciła cierpliwość zarówno do siebie jak i do osoby, którą usilnie wypatrywała. Zaczesała za ucho kosmyk ciemnych włosów i przeszła na drugą stronę regału by po chwili wyciągnąć jedną z książek i zacząć ją nieśpiesznie wertować. Biblioteka była pusta, nie licząc trzech czy czterech trzynastolatków i starej ropuchy pełniącej funkcję bibliotekarki była tutaj sama, a ciszę w pomieszczeniu zakłócał jedynie odgłos szeleszczących kartek i muchy, która pragnęła dogłębnie zwiedzić to pomieszczenie. Skrzypienie drzwi było więc na tyle głośne by wszystkie zebrane osoby zwróciły swój wzrok w tamtą stronę. Przez lukę powstałą po wyjęciu książki widziała młodego, wysokiego, tak dobrze sobie znanego mężczyznę, który zmierzał w stronę stolika, by wreszcie zająć jedno z miejsc, odwrócony tyłem do niej. Uśmiechnęła się, choć było to ledwie uniesienie kącików warg, nadało jej twarzy nieco delikatniejszy charakter, a w jasnych oczach zatańczyły delikatne iskierki. Odłożyła książkę na miejsce i powoli ruszyła w jego stronę. Miała wrażenie, że stare, znoszone trampki wydają z siebie zbyt głośne dźwięki przy każdym spotkaniu z podłogą, jednak po chwili udało jej się dotrzeć na miejsce i zakryć mu oczy drobnymi dłońmi.
    - Zgadnij kto to...- wymruczała wprost do jego ucha, delikatnie ocierając się policzkiem o końcówki włosów i owiewając odsłoniętą skórę ciepłym, spokojnym oddechem.

    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  185. [ nie wymagam odpisów na taką samą długość :) mogę pisać jeszcze dłuższe, ale postaram się przed tym powstrzymać]

    Miłość była pojęciem, którego nigdy nie poznała, była złudzeniem wpojonym ludzkości przez poetów, którzy potrzebowali nadać nieco charakteru swoim dziełom. Lubiła go, lubiła spędzać z nim czas, rozmawiać, milczeć, a w szczególności patrzeć na niego. To wszystko owszem, wiązało się z jakiegoś rodzaju przywiązaniem, ale czy aby na pewno z miłością?
    - Heej, mogłeś chociaż troszkę poudawać, że nie wiesz...- mruknęła zabierając dłonie i opadając na krzesło znajdujące się najbliżej niego. Odgarnia z oczu ciemne kosmyki włosów nie spuszczając przy tym uważnego spojrzenia z mężczyzny, jakby próbowała wyczytać jego myśli z napiętych rysów twarzy, mięśni, z każdego oddechu, który wędruje do jego płuc i który je opuszcza. Myśli o tym, że się spóźnił i choć zazwyczaj spotkałoby się to z wykładem na temat punktualności, dziś milczy przez krótką chwilę zaciskając wargi w wąską linię, aż wreszcie uśmiechając się nieco leniwie - Jak się dziś czujesz? Zresztą nie...- głośne "ciiii" ze strony bibliotekarki zmuszają ją do przerwania zdania, na co przewraca oczami - Chodźmy stąd co? Ta stara ropucha nawet nie da normalnie porozmawiać...- z nieznanych jej powodów w ciągu ostatnich kilku dni odczuwała silną tęsknotę za nim i potrzebę spędzenia we własnym towarzystwie przynajmniej kilku minut, a biblioteka nie była prawdopodobnie najlepszym miejscem do tego.

    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  186. Książki. Obserwowała w milczeniu jak sięga po jedną z nich, jak wpatruje się w nią z niemałym uwielbieniem, a przez jej głowę przemyka myśl, że chciałaby by w ten sposób patrzył również i na nią. Odgania ją jednak lekko potrząsając głową i nieśpiesznie idąc w stronę biurka, za którym siedzi kobieta, z którą wymienia parę chłodnym, nieistotnych spojrzeń. Myśli o tym, że życie chłopaka składa się z książek, literatury, opasłych tomisk, podczas gdy jej jedynie na obserwowaniu ludzi, co teraz wydaje jej się być nieco żałosne.
    - Jesteś trochę jak Darcy...- zabiera głos dopiero gdy drzwi biblioteki zamykają się za nimi z łoskotem, wskazuje przy tym na książkę, którą trzyma w swoich dłoniach, a którą jej przyszło pobieżnie poznać kilka lat temu - I masz chyba na myśli to, że ja się będę opalać, a ty będziesz czytał, prawda? - kiwa jednak głową zgadzając się na jego propozycje, bo wie, że dach będzie tak naprawdę jedynym miejscem, gdzie będzie w stanie poczuć się swobodnie i bezpieczne, co tu, na ziemi nie często jej się zdarzało.
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  187. Nie chodziło jej o wygląd, lecz o sam sposób zachowania wobec innych ludzi. Nie należał do osób, z których łatwo cokolwiek wyczytać, a dla kogoś takiego jak Sybil stanowił wyjątkowo ciekawą zagadkę. Jej pierwsze dni pobytu tutaj, które miały miejsce zaledwie kilka miesięcy temu, wiązały się z nieustannym patrzeniem na niego. Fascynował ją od samego początku, jednak nie śmiała do niego podejść. Uwielbiała zastanawiać się kim by był gdyby nie znalazł się tutaj, kim będzie gdy już opuści te mury i czy kiedykolwiek ją zapamięta.
    - Ale ja za to nie mam nic z Elizabeth...- dodaje po chwili, wzrusza ramionami i uśmiecha się kopiąc niewielki kamyk. Dopiero po chwili znów na niego spogląda i poprawia równie znoszoną co trampki torbę na własnym ramieniu, pod której ciężarem lekko przechyla się na bok - Więc wkradnijmy się do kuchni i chodźmy na dach. Chociaż wiesz, że nie miałabym nic przeciwko gdybyś po prostu czytał. Lubię na ciebie wtedy patrzeć, na ten twój zachwyt rozwijający sie z każdą kolejną linijką, bądź zniesmaczenie, gdy coś nie przypadnie ci do gustu, ale jeśli pragniesz ze mną rozmawiać to ja nie mam żadnych powodów do narzekania - ma ochotę chwycić go za rękę, spleć swoje palce z jego i poczuć go znacznie bliżej siebie, jednak powstrzymuje się przed tym zaciskając dłoń na materiale ściśle przylegającej do jej ciała koszulki

    OdpowiedzUsuń
  188. W dość teatralny sposób przewróciła oczami słysząc jego słowa.
    - Od razu obsesję. Ja po prostu odczuwam patologiczną wręcz miłość do wszystkich ludzi, która objawia się tym, że uwielbiam na nich patrzeć. Nie jesteś ani pierwszym, który to usłyszał, ani ostatnim człowiekiem. Ale właściwie nazywaj to jak chcesz, nawet obsesją - przeczesała palcami długie włosy, odruch ten wykonywała niemalże zawsze gdy poczuła się wytrącona z równowagi, gdy nagle zaczynała z niewiadomego powodu się czegoś obawiać, denerwować - Dobrze - kiwa wreszcie głową - Tylko porozmawiamy na dachu. Za dziesięć minut przy schodach? - nie czeka na odpowiedź, wspina się na palce by złożyć na jego policzku szybki pocałunek, tak jak zawsze gdy się z nim żegna, po czym poprawia ciążącą jej torbę i rusza nieco szybciej zostawiając go za sobą.

    OdpowiedzUsuń
  189. Szybko znalazła się we własnym pokoju i wygrzebała z szuflady zwykły, czarny strój dwuczęściowy, który nie często zdarzało jej się zakładać. Przebranie się zajęło jej zaledwie kilka minut, zaplecenie włosów w warkocz niecałą minutę, a resztę czasu poświęciła na szukanie koca. Wreszcie minutę przed upływem czasu wyszła z pokoju mając na sobie zwykłą koszulkę i krótkie spodenki, które teraz odsłaniały chudziutkie nogi. Złośliwi mówili, że nie powinna była nawet ustać na takich patyczkach, a co dopiero dzięki nim chodzić, obrzucali ją też spojrzeniami, gdy zdejmowała koszulkę, gdy widzieli zarys lekko wystających żeber. Nie była niezdrowo chuda, lecz niebezpiecznie balansowała na granicy między tym, a byciem po prostu szczupłym. Z okularami przeciwsłonecznymi na czubku głowy zjawiła się w umówionym miejscu zaledwie minutę po wyznaczonym czasie
    - Możemy iść - oznajmiła spokojnie powoli zaczynając wędrówkę po schodach, materiał krótkich spodenek ocierał się o jej wątłe uda, wyznaczał granicę między nieco zgrabniejszymi i pełniejszymi niż reszta ciała pośladkami, a ona sama momentami odwracała głowę przez ramię by na niego spojrzeć - No nie ociągaj się dziadku, ścigamy się?

    OdpowiedzUsuń
  190. Westchnęła kiwając głową. Po tym co go spotkało miała wrażenie, że nic nie będzie takie jak przedtem. Nie potrafiła do niego dotrzeć, nie potrafiła sprawić, że przestanie o tym myśleć, że po prostu beztrosko się uśmiechnie. Momentami czuła się zbędna, bo nie potrafiła w żaden sposób mu pomóc. Coraz częściej więc w jego towarzystwie milczała i wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt, coraz częściej odwoływała spotkania, które wpędzały ją w melancholię i stan okropnej bezradności, z którym nie była w stanie sobie poradzić. Jak choćby i teraz gdy uśmiech stopniowo znikał z jej ust.
    Będąc na dachu za jego przykładem rozłożyła swój koc tuż obok jego. Zsunęła okulary na nos i rozpięła guzik spodenek, które po chwili zsunęła z siebie, a bluzkę zdjęła zostając w samym stroju kąpielowym, a w jej głowie pojawiła się myśl, że czuje się po prostu naga. Dlatego siadając podkuliła nogi pod brodę, tę zaś opierając na własnych kolanach
    - Nie odpowiedziałeś na moje wcześniejsze pytanie, jak się czujesz Tristan? - wyciągnęła rękę w jego kierunku, po chwili delikatnie gładząc opuszkami palców zewnętrzną stronę jego dłoni, chciała tą drobną pieszczotą pokazać mu, że jest przy nim, że może na nią liczyć, choć wątpiła by udało jej się to choćby w najmniejszym stopniu.

    OdpowiedzUsuń
  191. Obserwuje go, robi to uważnie, choć na tyle ostrożnie by nie wyjść na nachalną skoro i tak już uznał, że ma obsesje na jego punkcie. Widzi blizny po poparzeniu, liczne siniaki i myśli, że chciałaby pocałować te miejsca, jeśli to w jakiś sposób zabierze ze sobą jego ból. Jednocześnie zastanawia się nad własnymi śladami, które widnieją na jej ciele, na dość sporej bliźnie spowodowanej pchnięciem nożem, która znajduje się na jej żebrach, o śladach po przypalaniu papierosem, gdy ojciec gasił na niej pety bo nie chciało mu się szukać popielniczki, o wszystkich złamanych kościach, które mógłby zobaczyć tylko na rentgenie. Obydwoje byli zniszczeni, a to niczego nie ułatwiało, wręcz przeciwnie, w jej wyobrażeniu taki stan rzeczy sprawiał, że wszystko wyglądało jeszcze gorzej niż mogłoby się zdawać
    - Przestań tak myśleć - to zaledwie cichy pomruk, który wydostaje się spomiędzy jej lekko uchylonych warg, gdy pewniej i mocniej splata swoje palce z jego - To co ci się przytrafiło nie zmieniło sposobu w jaki na ciebie patrzę, wciąż jesteś tą niezwykle wartościową osobą, którą w tobie dostrzegłam już pierwszego dnia pobytu tutaj, więc proszę cię, nie myśl tak o sobie, proszę... - szept, błagalny wręcz szept skończony uniesieniem ich złączonych rąk i złożeniu krótkiego, lecz czułego pocałunku na tej należącej do niego.

    OdpowiedzUsuń
  192. Wysłuchała go cierpliwie, przez cały ten czas patrząc mu w oczy i ściskając jego dłoń. Poprzez gesty chciała mu pokazać, że mimo wszystko będzie przy nim, choć nie była pewna w jakim charakterze - przyjaciółki? Wciąż nie była pewna jak dokładnie można określić ich relacje i gdyby ktokolwiek o to zapytał z całą pewnością musiałby zadowolić się jedynie zdawkowym wzruszeniem ramion.
    - Oczywiście, że pomogę, zawsze możesz na mnie liczyć..No może nie o trzeciej nad ranem, bo wtedy przeważnie śpię, ale innych ograniczeń nie przewiduje - używanie rozbawionego tonu ma nieco ocieplić atmosferę, która między nimi obecnie zapanowała, przepędzić te czarne chmury, z których lada moment jak jej się zdawało mógł runąć deszcz - Ale teraz o tym nie myśl, dobrze? Jest piękny dzień, słońce świeci, a w tym mieście to rzadkość, jest cisza, spokój, żaden dzieciak nie drze nam się nad głowami. Dlaczego więc miałbyś psuć sobie humor tymi myślami? No już, chcę zobaczyć jeden z tych pięknych, szerokich i szczerych uśmiechów, albo cię do niego zmuszę, więc jak? - unosi brew w oczekiwaniu na jego reakcję, w głowie opracowując plan rozpogodzenia go.

    OdpowiedzUsuń

  193. Miała ochotę krzyknąć z irytacji, był taki trudny i nieznośny. Starała się, naprawdę się starała, jednak nie należała do ludzi cierpliwych i coraz bardziej kusiło by po prostu dać mu w łeb i krzyknąć by się ogarnął. Miała wobec niego ogromne pokłady współczucia, jednak nie mogła się nad nim litować jak nad dzieckiem. Potrzebował motywacji by wrócić na dawne tory, a ona wciąż szukała sposobu by mu ją dostarczyć. Chciała go z powrotem, dawnego jego, chłopaka, w którym mogłaby się zakochać gdyby tylko tego zechciał.
    - Mam swoje sposoby, już o to się nie martw...- bierze od niego krem i wyciska go nieco na swoje dłonie, którymi chwilę później delikatnie wodzi po jego plecach, dokładnie wcierając w niego tę pseudo ochronę przed słońcem. Nie śpieszy się, każdy ruch jest dokładny, a ona duchem opuszcza swoje ciało i zastanawia się nad tym co on musi o tym wszystkim myśleć, co musi o niej sądzić. Wreszcie wzdycha cicho i cofa dłonie, po czym oddaje mu krem bez słowa.

    OdpowiedzUsuń
  194. Uśmiech, delikatny uśmiech to jedyne na co w tej chwili potrafiła się zdobyć. Nawet jeśli do końca nie była pewna co takiego chciał przekazać jej za pomocą tych słów i gest, czuła, że to za mało. Zależało jej na nim, ale była tylko siedemnastoletnią dziewczyną, która już naprawdę wiele przeszła w swoim życiu. Potrzebowała przy sobie kogoś kto będzie ją wspierał, kto otoczy silnymi ramionami, scałuje łzy, obieca, że wszystko będzie dobrze. Ostatnio zaczęła wątpić czy aby na pewno dobrze ulokowała uczucia, których nie potrafiła nazwać, tego typu wahania nachodziły ją właśnie teraz, gdy był tu obok, a jednocześnie znajdował się tak daleko. Musiała to wszystko poukładać w swojej głowie. Próbuje jednak spojrzeć na kropkę, którą zostawił na czubku jej nosa, uśmiecha się nawet nieco szerzej, by następnie przekręcić się i położyć na brzuchu, odwracając głowę w jego stronę
    - Powinniśmy korzystać ze słońca, coś czuje, że długo z nami nie pobędzie - to jedyne co mówi bo nic innego w tej chwili nie przychodzi jej do głowy, a wraz z ostatnim słowem przymyka powieki i oddycha głęboko

    OdpowiedzUsuń
  195. [Masz dwie męskie postacie, więc jeśli o mnie chodzi, może być z tym ciężko, ale zawsze można spróbować. Jakieś pomysły? :)]

    Calvin

    OdpowiedzUsuń
  196. Raven przytulał każdego, kto tego chciał i potrzebował. Może dlatego, że jak on był w takiej sytuacji, to nikt nie zwracał na to uwagi? Nie chciał, by inni to przeżywali. To chyba całkiem proste. - Wiesz, chyba nie powinienem się na ciebie tak drzeć.

    OdpowiedzUsuń
  197. - Julien Hill - przedstawił się, po czym odnotował coś w zeszycie. Potwierdziło się jego przypuszczenie, ze z tym chłopakiem wcześniej nie miał do czynienia, nie wiedział więc, czego miałby się spodziewac. Chłopak wyglądał spokojnie i sympatycznie, ale Julien już dawno oduczył się oceniania po pozorach, szczególnie w miejscu takim, jak sierociniec. - Coś cię trapi - powiedział. Było to raczej stwierdzenie, niż pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  198. [Piszę z tableta, bo doszłam do wniosku, że potrzebny mi romans z książką, więc z góry przepraszam]
    - Nie krępuj się - wymruczała dość cicho w odpowiedzi nie otwierając nawet oczu. Tak właściwie to nie zastanawiała się nawet nad tym czy jak w przypadku innych ludzi będzie obojętna na jego dotyk, czy może jej własne ciało postanowi ją zaskoczyć reagując w do tej pory jej nie znany sposób. Odczuwała jakiś silny pociąg do niego i choć zastanawiała się nad tym jak byłoby czuć jego dłonie błądzące po jej ciele, to nie robiła sobie żadnych nadziei wiedząc, że to jedynie niedorzeczne pragnienie. Zresztą przyzwyczaiła się do tegp typu wyobrażeń i marzeń, które po krótkim czasie ulatywały, a ona zapominała, że kiedykolwiek posiadały prawo bytu w jej głowie.
    Sybil

    OdpowiedzUsuń
  199. Uśmiecha się lekko pod wpływem jego ruchów, jego dłonie są delikatne i dość niepewne, jakby się wahał nad każdym ruchem. Ta niepewność wydaje jej się nawet zabawna, choć w gruncie rzeczy ta zabawa w kotka i myszkę, przeczenie własnym instynktom, potrzebom dość irtytujące. Jakby nie mogli po prostu powiedzieć czego od siebie oczekują, potrzebują. Ciekawiło ją jak długo jesze będą udawać, że nic między nimi nie ma. Kiedy ktoś pęknie?
    - Wiesz, że to nawet przyjemne? - to pytanie ulatuje z niej dość niespodziewanie, aż sama jest zaskoczona jego obecnością, jednak nie ma zamiaru odwoływaść szczerych słów. Bo jego dotyk naprawdę był przyjemny, czuła jak ciepło rozchodzi się po jej ciele, zalewa falami, nie chciała tego przerywać, choć wiedziała, że ta chwila właśnie dobiega końca.

    OdpowiedzUsuń