środa, 30 lipca 2014

We're the flowers in the dustbin

Powiązania


Akt I "Wiara"

Doktor Jenkins była stara, pomarszczona i mogłaby nadawać się do przedstawienia o Jasiu i Małgosi w roli czarownicy. Brakowało jej teraz jedynie grubego, leniwego i czarnego jak smoła kota. 
Pan Jenkins stopniowo miażdżył jej oschły wizerunek swoim łagodnym i ciepłym uśmiechem. No, dołączając jeszcze przy tym różnokolorowe lizaki. Czerwone były najlepsze, bo o smaku wiśni. Mały uwielbiał wiśnie, tak samo jak wspinaczki po drzewach; równie dobrze jak bajki Disneya. 
Tego popołudnia nie było ani lizaków, ani bajek Walta. Nie było ciepłego uśmiechu na twarzy sześćdziesięcioletniego mężczyzny. Za to twarz jego małżonki była jeszcze bardziej pomarszczona niż zwykle. Na czole widać było ogromną poziomą zmarszczkę. 
- Jesteś już dużym chłopcem - zaczął staruszek- Więc pewnie wiesz nieco o życiu i śmierci. 
Chłopiec usiadł na krześle. Dlaczego pan Jenkins chciał z nim rozmawiać o śmierci? O babie w czarnej szubie, z twarzą bladą jak księżyc i kosą pod pachą. 
- Jak zauważyłeś, od pewnego czasu zajmujemy się tobą, bo Twoi rodzice nie mogą. A raczej nie mogli. Jak pamiętasz... Mieli wypadek, leżeli w śpiączce z różnymi komplikacjami. 
Blondynek przytaknął, kiwając głową. 
- Nie żyją- oznajmił prosto z mostu. - Ale nie martw się. Postaramy się, abyś nie trafił do adopcji. 
Cały dotychczasowy światek siedmiolatka zawalił się niczym lichy domek z kart.

Akt II "Nadzieja"

Państwo Jenkins wraz z ich przybranym dzieckiem siedzieli w parku. Upał był niemiłosierny, pot lał się z czoła strumieniami, ale przy fontannie całkiem dobrze to się znosiło. Chłopiec zdążył się przyzwyczaić do nowego stanu rzeczy. Że nie spotka już rodziców. Ale z nadzieją patrzył w przyszłość. Dostał od losu nowych opiekunów. Może byli starzy, ale nie było aż tak najgorzej. Pokochali go tak, jakby rzeczywiście był ich dzieckiem. Radował się każdym dniem. Przecież mógł skończyć gorzej. Mógł trafić do sierocińca. 
Niedzielną sielankę przerwał głośny charkot. Pan Jenkins zaczął się krztusić i pluć krwią wokół siebie. Wystraszona starsza kobieta pobiegła do budki telefonicznej i zadzwoniła po pogotowie. 
Niestety nie zdążyli. 

Akt III "Rozpacz"

Doktor Jenkins siedziała w czarnej sukience przy swoim biurku. Mimo iż była na emeryturze to nadal nie zrezygnowała ze swojego domowego gabinetu. Śmierć męża przytłoczyła ją aż nadto. Pewnego dnia spakowała walizki chłopca i zaprowadziła go pod bramę jakiegoś budynku. 
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Bądź grzeczny i zdrowo się odżywiaj. Słuchaj się opiekunów- powiedziała, po czym wsiadła do taksówki i odjechała. A z nieba zaczął padać deszcz. 
Spod bramy wzięła go jakaś kobieta. Niezbyt radosna, nieco odrażająca. 
- Chodź, pokażę ci twój nowy pokój- wzięła jego bagaże. Już wiedział, już zdążył się domyślić, gdzie trafił. I w tym momencie jego serce pękło z wściekłości i rozpaczy. 


Akt IV "Cierpliwość"

Zamknął się w sobie. Przez pół roku nie odezwał się ani słowem. Czuł blokadę przed otwarciem się na świat. A młody psycholog- stażysta cierpliwie czekał. Czekał, aż zacznie mówić. 
- Może chociaż powiesz jak się nazywasz?- zapytał facet, kucając przed nim. Chłopiec pokręcił przecząco głową- Błagam cię, chociaż jedno słowo. Już pół roku męczę się z tobą i nic. Jeszcze trochę i mnie wyleją z roboty. I to tylko dlatego, że jakiś smarkacz nie chce wydobyć z siebie chociaż pół tonu głosu. 
- Jesteś głupi- stwierdził mały, chichocząc przy tym. Psycholog spojrzał na niego jakby zobaczył co najmniej ducha. 
- Boże, dziękuję Ci za wysłuchanie moich modlitw- wzniósł oczy ku górze, ale zaraz wrócił do ośmiolatka- Powiesz mi coś jeszcze? 
- Nie- odparł rezolutnie. 
- To będzie trudna droga. 

Akt V "Młodość"

Nie był wybitnym uczniem. Był raczej taki przeciętny. No, jeżeli odrzucić jego wybryki na mieście. Znowu w sobotę rozsadził kontener. I znowu zwiał. 
Zaprzyjaźnił się z wieloma osobami. Z wieloma przeżył bunt dorastania. Na drzewach, rzucają w obcych niecenzuralne słowa. W klubach, pijąc tani alkohol. Za winklem, paląc ruskie fajki z przemytu. 
Ale te czasy, oprócz wczesnego dzieciństwa, były dla niego najlepsze. 
Aż w końcu, ku uciesze wychowawców i nauczycieli, zmądrzał. Na tyle, aby zdać końcowe egzaminy. Na tyle, aby móc na siebie zarobić. Na tyle, aby ukończyć AWF. Na tyle, aby się zakochać. I na tyle, aby poczuć rozczarowanie związkiem. I z kobietą, i z mężczyzną. Wyjechał.

Akt VI "Powrót"

 Do Londynu powrócił z jakieś dwa lata temu. Czas, by w końcu odwiedzić stare śmieci. Starych znajomych, miejsce dorastania. Czas, aby móc spojrzeć sobie w twarz i powiedzieć "Tak. Tutaj się wychowałem." 
Potrzebowali nauczyciela od zaraz. Wuefisty. 
Zgłosił się. Jako jedyny. 
Przyjęli go. Znowu, tak jak kiedyś. 
I ponownie dali mu pokój...



Nathan Bierk || Londyn || 30 września || lat 25 ||
były wychowanek || obecnie nauczyciel W-Fu od niedawna ||
biseksualny || oficjalnie singiel || nieoficjalnie to ma już kogoś || 1,80 wzrostu || 76 kilo wagi żywej || nr pokoju 60


[Mamy i nauczyciela.
Wątki tak, powiązania tak.
Na zdjęciach Bastian Schw
einsteiger.
Cytat w tytule z "God Save The Queen" Sex Pistols.]


148 komentarzy:

  1. [Stwierdzam, że uwielbiam to, jak piszesz karty. WOW. Świetnie opisany życiorys i... kurcze, może wątek? Haha xD Ale ja serio cienka jestem jak idzie o pomysły, także jak na coś wpadniesz, moja karta czeka. I zawsze chętna na wąteczki ;3]

    Dan Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  2. [Po pierwsze niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego zamiast pisać patrzę na obrazki w Twoich kartach? Tak bardzo nie mam co robić ze swoim życiem, haha xD
    A już na całkowicie poważnie - skoro miałby udawać wolontariusza, a jednak trzeba mu przyznać, że jest przystojny, dziewczyny oczywiście mogłyby go podrywać. A że moja Dannie jest dość szybka, a poza tym wariatka z niej niemała (ale krótka hehe taki suchar) i chce chwytać z życia co się da oczywiście zacznie kręcić się wokól Nathana. I dopiero będzie zonk, że to on jest nauczycielem. Tak czy inaczej, to dalszy ciąg, więc pójdzie ;3
    A ja tradycyjnie zacznę ;)]

    Dziewczyny dyskutowały o czymś żywiołowo, kiedy w końcu do nich dotarła, dopinając guziki koszuli. Poplamiła ją, więc musiała zmienić, czuła się niekomfortowo. Stanęła nieco z boku, przysłuchując się ich zażartej dyskusji, chcąc zrozumieć, na jaki temat może ona być.
    - Nie wierzę. Nie chcę być znów macana, nawet wzrokiem!
    - Coś ty, jak on ma być starym gburem to nie będzie cię macał...
    - A co, jak gbur to nie może być pedofilem? Wiesz ilu takich starych się teraz czai?
    Nie mogła nie wybuchnąć śmiechem.
    - O czym wy rozmawiacie? Jaki gbur pedofil? - zapytała, wciąż się śmiejąc.
    - Nowy wuefista. Podobno straszny skurwiel. Ani be ani me ani kukuryku. I. A dodatek stary.
    Przewróciła oczami. Romanse z nauczycielami raczej nie były mile widziane, ale koleżanki od zawsze marzyły o jakimś przystojnym wuefiście.
    - Może nie będzie taki zły. Jak ani be ani me to macać też pewnie nie umie - zaśmiała się, kątem oka zauważając, że ktoś do nich podszedł.

    [Marnie cuś... Ale będzie lepiej ;>]
    D. F.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dannie pierwsza ogarnęła się po pierwszym szoku i szybko przyjrzała się nowemu towarzyszowi rozmowy. Stwierdziła, że jest całkiem przystojny i zdecydowanie jest na czym oko zawiesić. Odrzuciła włosy do tyłu i uniosła lekko brew.
    - Czy nie mogą nam w końcu załatwić wuefisty, który będzie miał mięśnie i nie będzie wylewał się z dresu? - jęknęła, opierając dłoń na biodrze. - A tak nawiasem mówiąc... znamy się? Nowy wolontariusz czy jak? - szybko oceniła, że niemożliwością by było, żeby chłopak - czy raczej mężczyzna - który stanął obok nich miał poniżej dwudziestki.
    Koleżanki zaczęły ochoczo potwierdzać słowa Dan, dodatkowo zerkając ciekawsko na mężczyznę.
    - Jeszcze raz dostaniemy beznadziejnego wuefistę a zrobię strajk!
    - Skurwielów jest tu wszędzie pełno... Wystarczy ich.
    - Ej, ale chyba n wpuściliby pedofila do sierocińca?
    - A ostatni to co?
    Zażarta dyskusja znów rozgorzała, ale Dan słuchała tego wszystkiego tylko jednym uchem, przyglądając się uważnie blondynowi. Nie miałaby nic przeciwko temu, by spędzić z nim trochę miłego czasu, więc co jakiś czas to odrzucała włosy, to puszczała mu zalotne spojrzenia. Miała nadzieję, że nawet jeśli jest jakimś trzymającym się zasad wolontariuszem , ulegnie jej urokowi. Cóż, spodobał jej się. Ale żeby nie zwrócić uwagi zazdrosnych dziewczyn na swoje zaloty co jakiś czas włączała się do dyskusji lub śmiała się z wyjątkowo niemiłych uwag w stronę wuefistów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiechnęła się szeroko, zerkając triumfująco na koleżanki. To na nią zwrócił uwagę. Zagryzła wargę i podeszła bliżej niego, wciąż uśmiechnięta.
    - Danielle. Z chęcią cię oprowadzę, panie nowy wolontariuszu - odgarnęła kosmyk włosów z czoła i, zerkając na blondyna, ruszyła. - Co chcesz zobaczyć? W sumie za dużo ciekawych miejsc tu nie ma, ale może coś ci się spodoba - uśmiechnęła się miło, już mniej zalotnie. Wiedziała, że już nie musi się tak wdzięczyć, w końcu już zwróciła na siebie jego uwagę, teraz musiała jakoś dobrze to rozegrać.
    - Nate - zaczęła nagle lekko nieśmiało. - Powiesz mi coś więcej o sobie? Już wiem, że miałeś kiedyś wuefistę geja, ale to trochę mało informacji - uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na niego ciekawsko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjrzała mu się uważnie. "... na samym początku gry..." zabrzmiało według niej tak jakoś kusząco, więc tymczasem nie naciskała o więcej informacji. Skupiła się na tym, czego się dowiedziała.
    - Och... I jak go wspominasz? W sensie ten sierociniec, w którym byłeś? To tam trafiłeś na tego wuefistę? - krzywi się. - Nieciekawa historia...
    Cały czas mu się przyglądała, a z każdym spojrzeniem podobał jej się bardziej. Chciał zobaczyć miejsce, w którym soędza najwięcej czasu, więc bez problemu mogła mu je wskazać. Już po chwili stanęli przed drzwiami prowadzącymi do biblioteki.
    - Najczęściej spędzam czas gdzieś między regałami, chociaż mam czasem wrażenie, że już wszystkie książki przeczytałam. Ale zawsze znajdzie się coś, czego jeszcze nie zdarzyło mi się tknąć - uśmiechnęła się lekko. - A ty, Nate, lubisz czytać?

    OdpowiedzUsuń
  6. Mogłaby sypnąć mnóstwem tytułów, ale stwierdziła, że chyba jednak lepiej rzucić jednym czy dwoma, które są warte uwagi. Szybko przewertowała w głowie wszystkie tytuły,które ostatnio wpadły w jej ręce i szybko odrzuciła wszelkie romansidła i obyczajowe powieści o problemach młodzieży. Mieli ich w końcu dość wokół siebie. Sunęła palcem po półkach i okładkach, szukając tej, którą warto się pochwalić.
    - Chyba coś słyszałam o tej książce - szepnęła, nie chcąc burzyć cichego klimatu biblioteki. - Ostatnio zabrałam się za Crichtona - popukała palcem w jeden z grzbietów książek. - O, tutaj jest. Micro. Jestem w trakcie. Oprócz tego skończyłam Trylogię Czarnego Maga, ale jej tutaj nie znajdziesz. Autorką jest Trudi Canavan, o ile się nie mylę - uśmiechnęła się łagodnie, odwracając przodem do niego.
    - A lektur szkolnych chyba po prostu nie da się lubić - wzruszyła ramionami, patrząc mu prosto w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Zdaje się, że zadeklarowałam chęć wątkowania z Nathanem, jak opublikuję drugą postać. Zoe już jest, więc do niej zapraszam. :)]

    Zoe

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hej, dziękuję bardzo za miłe słowa. Wątek można jakiś wymyślić, nie wiem, można zacząć jakoś nie wiem... zależy, bo Cherry na przykład nie lubi zajęć wf i na pewno nie ćwiczy często, na pewno nie chce ćwiczyć i grać w gry zespołowe, czy coś, a jak nie to wymyślimy coś innego...]
    Cherry.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hej, hm nie mam pojęcia jak można zacząć wątek z nauczycielem. Może przyłapie ją jak będzie chciała się wymknąć czy coś... Totalny brak pomysłu. XD]

    Alyssa.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Tego nie kojarzę - zagryzła lekko wargę, po czym rzuciła mu przeciągłe spojrzenie, by zaraz ruszyć między półkami. - Hill, Hill... Chyba go nie mamy - uśmiechnęła się, przeglądając półki.
    Wędrowała wśród regałów, czując się jak w domu. Czuła, że blondyn idzie tuż za nią, z czego bardzo się cieszyła.
    - Lubię też kryminały. Niezastąpiona Christie... - wyszczerzyła się, głaszcząc czule grzbiety książek. - Szkoda, że mamy ich tu tak mało, a pobliska księgarnia raczej skupia się na fantastyce... - westchnęła, po czym oparła się o półkę i zaczęła się w niego wpatrywać.
    Niby przypadkowo przywiodła go w sam kąt biblioteki, licząc na cokolwiek. W końcu zwrócił na nią uwagę. Ciekawe czy mnie dotknie... Jego dłonie wyglądają tak męsko. I usta... Och, Dan, to jest wolontariusz, pewnie ci nie ulegnie... W myślach biła się sama ze sobą. Ale to nie od niej zależało. Przecież nie będzie się na niego rzucać...

    OdpowiedzUsuń
  11. Z Zoe od małego była straszna łamaga. Za dzieciaka zawsze miała poobdzierane łokcie i kolana, bliżej niezidentyfikowane razy i siniaki, dziury w nowych ubraniach... Wszystko leciało jej z rąk. Potrafiła zbić talerz pełen jedzenia albo wypalić papierosem dziurę w kocu. Była człowiekiem, demolką i jak akurat nie robiła krzywdy sobie, to komuś albo czemuś w swoim otoczeniu na pewno.
    Tym razem pokaleczyła sobie całą rękę stłuczoną buteką po piwie. Pocharatała sie poważnie, bo nie dość, że miała poranioną całą dłoń, to jeszcze połowę odcinka między nadgarstkiem a łokciem. Z początku miała nadzieję, że wystarczy to opłukać i owinąć chusteczkami, ale one bardzo szybko w całości przesiąknęły krwią. Tak więc niechętnie, z ociekająca posoką ręką udała się do pielęgniarki. Tylko po to, by odejść z kwitkiem. "Piguła" była na urlopie.
    Kolejną osobą, która przyszła jej na myśl, był wuefista. Już kilka razy widziała, jak na lekcjach opatruje mniej lub bardziej poważne urazy. Musiał znać się na podstawach pierwszej pomocy, skoro ucył tak urazowego przedmiotu, to chyba jasne. Dlatego Zoe udała się pod pokój sześćdziesiąt. Z trudem wdrapała się po schodach, ignorując ciekawskie spojrzenia, by w końcu mogła zapukać w upragnione drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zagryzła wargę, czując, że na policzki wpełza jej delikatny rumieniec. A jednak, dotknął. Może przypadkiem, ale jednak. Wyglądało to tak, jakby po prostu sięgał po książkę. Powędrowała tam wzrokiem i zauważyła pustkę, w którą trafiła jego dłoń. Jednak to nie był przypadek...?
    - Nate...? - wyszeptała niepewnie, rzucając mu ciekawskie, a zarazem nieco zmysłowe spojrzenie spod rzęs. - Czyżbyś czegoś szukał...?
    Wiedziała, że nie może przesadzić. Chłopak mówił, że jest wolontariuszem - może to nie szanowne grono pedagogiczne, ale szacunek trzeba zachować. Poza tym nie chciałaby go spłoszyć swoją natarczywością.
    Serce biło jej w oczekiwaniu, kiedy delikatnie zagryzała wargę i patrzyła mu prosto w oczy,

    OdpowiedzUsuń
  13. Zarumieniła się mocniej i spuściła wzrok. No tak, teraz pewnie ucieknie, nie będzie przecież kręcił z małolatą. Zerknęła na niego niepewnie, lekko spłoszona. Wiedziała, że nie może skłamać, bo wolontariusze również mieli dostęp do ich danych.
    - A na ile wyglądam? - westchnęła cicho. - Piętnaście - rzuciła cicho po chwili, palcami jeżdżąc po jednej z półek. - A ty, Nate? - uniosła nieznacznie brew.
    Bała się jego reakcji. Bała się, że ją wyśmieje. Bała się, że zostawi ją tutaj samą. Że wszelkie jej starania pójdą na marne. Zaczynało jej zależeć. Spojrzała na niego niepewnie, wyczekująco.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zauważyła, że się odsunął. Zabolało. Zacisnęła dłoń na półce, próbując się jakoś ogarnąć. Zagryzła wargę, zakładając kosmyk włosów za ucho. Wolałaby, gdyby on to zrobił.
    - Koło dwudziestki - odparła wymijająco. - Większość wolontariuszy ma około 22, studenci psychologii czy coś. Właśnie, studiujesz? - w jej oczach wciąż błyszczała nadzieja, myślała, że może jednak uda jej się jakoś odwrócić uwagę od swojego młodego wieku.
    Praktycznie niezauważalnie postąpiła o krok, przysuwając się tym samym do niego, zerkając niewinnie spod rzęs. Miała nadzieję, że mimo wszystko on ulegnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Tutaj to chyba wystarczy, że będę pisać jak o sobie xD Bo ja całe życie nie ćwiczyłam, a na koniec liceum miałam piątkę tylko za to, że wuefista został moim teściem :D]

    Cherry jak zwykle przegapiła budzik. Późno poszła spać, gdyż w nocy kilka razy wymykała się na dach zapalić. Dzisiaj czekało ją zaliczenie z zajęć wychowania fizycznego. Ona jednak prawie nigdy nie ćwiczyła, zawsze kłóciła się z nauczycielem, nieraz wychodziła w połowie zdania.
    Dzisiaj czekała ją lekcja z nowym nauczycielem. Uczył on już od pewnego czasu, jednak dopiero dzisiaj Cherry zamierzała być na jego zajęciach po raz pierwszy. Z trudem uczesała włosy, jednak nie związywała ich. Wybiegając z pokoju w pośpiechu wróciła się po strój, w którym miała zamiar ćwiczyć, jednak gdy tylko sięgnęła po reklamówkę - rzuciła ją w kąt pokoju i wybiegała, by zdążyć przed dzwonkiem.
    Spóźniła się dosłownie chwilę, jednak nauczyciel już był. Poczekała aż cała grupa zbierze się w dwuszeregu, a potem starając się wkraść niezauważenie schowała się za plecy jednej z dziewczyn. Nie odzywała się nic, lekko tylko przykucnęła, aby jej nie zauważył.

    Cherry.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Można i tak. Jestem za. Jeśli już masz jakiś pomysł zaczynaj i nie pytaj XD]

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  17. Alyssa stanęła jak wryta, kiedy usłyszała za sobą głos. Cholera. Przecież uważnie patrzyła czy nikt jej nie śledzi. Że też przywiało tu jakiegoś... Odwróciła się w stronę głosu. Przed nią stał wysoki - w porównaniu do jej 162 cm - mężczyzna o blond włosach. Kimkolwiek on jest widziała go po raz pierwszy w życiu.
    - A ty to kto? - warknęła i odruchowo odsunęła się od blondyna o kilka kroków. Była gotowa na ucieczkę. Jak facet się rozgada ona odwróci się na pięcie i postara się uciec. Z tego co wiedziała potrafiła biegać. Szybko. - Nie mam czasu, możesz się pospieszyć?
    Uniosła brwi do góry, a na jej twarzy pojawił się kpiący uśmiech.

    Leal.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zaśmiała się lekko, wyobrażając sobie sześciu facetów ściśniętych w małej kawalerce. Mimochodem przeczesała włosy ręką, nie spuszczając z niego wzroku.
    - Co studiowałeś? - zagryzła lekko wargę, wyobrażając sobie go na uczelni. Cóż, nawet w takiej wersji miał w sobie coś pociągającego. - I jak wy wytrzymaliście w sześciu w kawalerce...? - z opóźnieniem dotarło do niej to, co ewentualnie mogłoby to oznaczać. - Czekaj, jesteś gejem? - zapytała cicho, jeszcze mocniej zaciskając dłoń na półce.
    Nie bądź gejem. Nie bądź gejem. Nie bądź gejem. Nie bądź gejem. Proszę...

    OdpowiedzUsuń
  19. Wysłuchała jego opowieści z uśmiechem na ustach. W sumie mogło być tam dość wesoło, chociaż taki ścisk musiał być męczący.
    - Tak ci się wydaje...? - uniosła delikatnie brew, ale zaraz spłonęła kolejnym rumieńcem. - Tak jakoś. Wolałam się upewnić - znów zagryzła wargę i rzuciła mu kuszące spojrzenie.
    Patrzyła na niego dłuższą chwilę, lekko oblizując usta. Zaraz odepchnęła się od regału, tym samym przybliżając się na moment do niego.
    - No, ale powiedz mi, co studiowałeś? I co trenujesz? Wyglądasz na umięśnionego - tu znów rzuciła mu zalotne spojrzenie. - No i dlaczego tu trafiłeś jako wolontariusz?

    OdpowiedzUsuń
  20. Pokiwala lekko głową, zagryzając wargę. Był na wyciągnięcie ręki, ale musiała postawić sobie samej jakieś granice. Wpatrywała się w niego, chłonąc każdy szczegół. Kto wie czy, a nawet jeśli to kiedy uda jej się zwabić go na małe sam na sam. Z wolontariuszami bywało różnie.
    - Jesteś strasznie tajemniczy - westchnęła, wpatrując mu się w oczy. - Tak czy inaczej, pewnie chcesz zobaczyć też inne miejsca w sierocińcu. Jakieś soecjalne życzenia? - niechętnie spuściła wzrok. Musiała dać mu trochę swobody.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak z winem...? Przyglądała mu się cały czas ukradkiem, chcąc się dowiedzieć, czy ma jakieś szanse. 10 lat to jeszcze przecież jeszcze nie taka znowu przepaść. Pani Grane skutecznie odpędziła jednak jej myśli swoim miłym głosem. Dan z zaskoczeniem wpatrywała się w blondyna. Nawet nie przyszło jej do głowy, że chłopak mógł być kiedyś właśnie w tym sierocińcu.
    Przeczesała ręką włosy, próbując ułożyć sobie to wszystko porządnie w głowie, ale wszystko plątało jej się tylko bardziej. I ta straszna ochota, by złapać go za rękę... Była naprawdę blisko. Uśmiechała się delikatnie, jednym uchem słuchając przyjacielskiego dialogu.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Zaskoczył mnie to, że właśnie tutaj... siedziałeś - zagryzła wargę, przyglądając mu się. - Po co prosiłeś o oprowadzanie? Musisz znać ten budynek jak własną kieszeń, tak jak każde z nas - wzruszyła ramionami.
    Gdzieś wśród jej myśli uporczywie pałętało się jedno, dość natarczywe i irytujące pytanie: "czy mam jakiekolwiek szanse?".
    - To... gdzie teraz? - spojrzała na niego i mogła się założyć, że na twarzy miała wypisane to uporczywe pytanie: "czy mam szanse?"

    OdpowiedzUsuń
  23. Szok. Mrugała powiekami zaskoczona. Przed chwilą stwierdził, że ją lubi. Wszystko inne nagle straciło znaczenie. Nate ją lubił. Co równało się z tym, że jakieś szanse musiała mieć. Poza tym szansa jest zawsze.
    Wyszczerzyła się i zaraz dogoniła go, z rumieńcami na policzkach. Miała ochotę śpiewać i tańczyć, ale powstrzymywała się, by nie wyjść na kompletną małolatę - którą, ups, jednak była.
    - Nate...? - zerknęła na niego niepewnie. - Mam nadzieję, że nawet kiedy zarzucą już cię obowiązkami wolontariusza to... i tak znajdziesz dla mnie chwilę, co? - nieśmiało trąciła jego dłoń.
    Nie patrzyła nawet dokąd idą. Skoro blondyn też tu przebywał, a oprócz drobnych zmian jak komputer czy telewizor nic się nie zmieniło była pewna, że może mu zaufać.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Romans czemu nie ;> Zawsze to się ciekawie będzie mogło rozwinąć ^^ I myślę, że tak czy siak wyjdzie nam między nimi romansik xD Pytanie tylko kiedy Dan zda sobie sprawę z tego, że lata za własnym nauczycielem wfu xD]

    Zerknęła na niego spod rzęs. Zazwyczaj takie pytania padały, kiedy chłopak albo próbował się uwolnić, albo wręcz przeciwnie. I Dan miała szczerą nadzieję, że jednak to z tego drugiego powodu z ust blondyna popłynęły te pytania.
    - Wydaje mi się, że dogadujemy się nadspodziewan dobrze, jak na ludzi, którzy dopiero się poznali. Na dodatek których dzieli tyle lat różnicy... I nie uznałabym cię za pedofila, z resztą nie robimy nic złego - zagryzła wargę i posłała u kuszące spojrzenie. W myślach dodała "a przynajmniej na razie" - A co do tego, co mi się w tobie podoba, Nate... Nie lubię mówić o takich sprawach na korytarzach. Ściany mają uszy... - jednak dyskretnie przybliżyła się do niego tak, że przy każdtm kroku ich dłonie stykały się na cudowne sekundy, w których zdawało się eksplodować coś wewnątrz Dan. - Nie obchodzą mnie inni...

    OdpowiedzUsuń
  25. Co prawda to prawda. Ściany między pokojami od dawna dawały się we znaki. Można było usłyszeć, co dzieje się u sąsiada nawet gdy się tego nie chciało.
    Oczywiście cały czas dreptała u jego boku, uśmiechając się lekko. Musiała ograniczyć posyłane mu spojrzenia, bo na korytarzach było zdecydowanie więcej osób niż w bibliotece, a nie chciała, by miał przez nią jakieś kłopoty.
    Altanka miała dobry kamuflaż. Była porządnie obrośnięta jakimiś roślinami do tego stopnia, że z daleka nie dało się jej dostrzec. A ściany rzeczywiście miała niczego sobie.
    - W niektórych przypadkach...? - zerknęła na niego bystro, uśmiechając się chytrze.

    OdpowiedzUsuń
  26. Rozglądała się dookoła. Jak to się stało, że dotąd jeszcze tu nie zajrzała? Altanka musiała pozostać niezauważona przez te wszystkie rośliny wokół. W tą część ogrodu mało osób się zapuszczało. Oparła się o ścianę i uśmiechnęła delikatnie, wodząc wzrokiem od jego stóp do czubka głowy.
    - Co mi się w tobie podoba? To, że nie bałeś się podejść do małolat. Większość wolontariuszy omija nas szerokim łukiem, jakbyśmy miały od razu się na nich rzucić. A my jednak trochę kultury mamy - zagryzła lekko wargę i chwilę patrzyła na niego w ciszy. - To dziwne, bo zazwyczaj preferuję brunetów, w porywach do szatynów, a ty... No cóż, jesteś blondynem, a serce mi szybciej uderza, jak tylko na ciebie spojrzę. Masz ładne dłonie... - jej głos mimowolnie schodził do szeptu. - Słuchasz tego, co mówię. Jesteś bezpośredni. Lubię jak na mnie patrzysz. I masz... ładne usta - zagryzła delikatnie wargę, czekając na jego reakcję, przymknęła powieki, próbując uspokoić tłukące się w piersi serce.

    OdpowiedzUsuń
  27. Czuła, że policzki wręcz ją palą. Patrzyła jak ten odchodzi, z bijącym mocno sercem. Oparła się moo plecami o ścianę i odetchnęła głęboko, zamykając oczy. Objął ją. Objął i powiedział, że ma w sobie coś, co mu się podoba. Mimowolnie wydała z siebie pisk radości, zaraz jednak zasłoniła usta, zdając sobie sprawę, że nie mógł odejść zbyt daleko. Nie chciała przecież, żeby pomyślał, że mu się narzuca, ani żeby się martwił, że ten pisk mógł oznaczać, że coś jej się stało.
    Kto wie, co by się stało, gdyby nie ten telefon - rozmyślała, zagryzając wargę. Dopiero po dłuższej chwili, kiedy emocje trochę opadły, a rumieńce osłabły, wyszła z altanki i skierowała się do budynku. Wiedziała, że nie może nikomu o tym powiedzieć, bo mogliby już od razu skreślić go jako wolontariusza. Musiała milczeć jak grób i cieszyć się w samotności.

    OdpowiedzUsuń
  28. Cały dalszy dzień szwędała się bez celu po szkole. Jej koleżanki w większości albo siedziały w pokojach, albo szlajały się gdziekolwiek, ewentualnie skupiały się wokół komputera, oglądając jakiś film. A Dan roznosiła energia. Jeszcze nigdy dotąd nie miała takiej ochoty zrobić czegokolwiek. Z jakiejś desperacji wpadła do pokoju, przebrała się w dres i zrobiła coś, czego nigdy nie robiła - pokazała się w dresie publicznie. Owszem, na wf'ie często nosiła dres czy leginsy, ale nie uważała, żeby było to takie naprawdę publiczne. Musiała, więc nosiła. Tym razem sama z siebie, w szarym dresie wyszła do ogrodu zrobić coś, czego również zazwyczaj nie robiła - pobiegać.
    Kiedy wróciła do pokoju była zmęczona, ale rozpromieniona. Zbyła Alexa i jego aparat, by schronić się w swoim łóżku i porozmyślać o starszym o 10 lat blondynie. Nie pamiętała kiedy zapadła w drzemkę, w której śniła o potajemnych spotkaniach w altance. Obudziła się tuż przed kolacją. Szybko wskoczyła w dżinsy i pognała na dół. W końcu wolontariusze też czasami zjawiali się na posiłkach...

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie zraziła się tym, że nie było go na kolacji - wolontariusze nie mieli takiego obowiązku. Do późna wraz z koleżankami siedziała w jednym z pokoi, obgadując wszystkie najważniejsze wydarzenia dnia i co tylko się dało. Tej nocy nie wymknęła się do księgarni, spała grzecznie w swoim łóżku licząc, że zobaczy się następnego dnia ze swoim wolontariuszem. Rano wstała sama z siebie, szybko się ubrała. Śniadanie zjadła - o dziwo! - dość skromne. Nie była głodna. Wciąż rozglądała się mimo woli wokoło, szukając blondyna.
    Wszystkie zajęcia straszn jej się dłużyły, tęsknie wyglądała na zewnątrz. Wypatrywała ukrytej w bluszczu altanki, która stała się dla niej jakąś nadzieją. W końcu postanowiła skupić się na czymś innym i odsunąć Nate'a na boczny tor wśrod rozszalałych myśli. W szatni od wf'u trwały ochocze rozmowy na temat nowego wuefisty. Rodziły się coraz to nowe teorie, a Dan, wkładając czarne leginsy i workowaty T-Shirt, chętnie udzielała się w dyskusji, wymyślając coraz to nowe dziwactwa dla nowego nauczyciela.
    Kiedy stanęły w prawidłowym szeregu, na salę weszła dyrektorka w towarzystwie... ups. Posłała Nate'owi niepewny uśmiech i uniosła brew w wyrazie pytania. Wolontariusze raczej nie pojawiali się na lekcjach. Piąte przez dziesiąte słuchała pani dyrektor, ale dopiero po chwili dotarło do niej sedno wypowiedzi. Nate miał ją uczyć.
    Otworzyła szeroko oczy w zdumieniu. Widziała poruszenie wśród koleżanek, ale nie one były celem jej spojrzenia. Wpatrywała się w blondyna, próbując zrozumieć, w co on tak naprawdę gra...

    [Dum dum dum duuuuum xD]

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziewczyny mówiły coś jedna przez drugą tak, że powstał ogólny szum. Dan zacisnęła powieki, błagając, by to był tylko głupi sen, z którego będzie mogła się obudzić. Co za wtopa... Powinna była się domyślić, że blondyn coś kręci.
    - Wszystko byle nie nożna i siatkówka - powiedziała, przeciskając się do przodu. - Częsć z nas lubi tańczyć, więc zdarzały się zajęcia z aerobiku. Zdarzał się tenis lub badminton. Bywało, że grałyśmy w palanta i było całkiem w porządku... proszę pana - dodała, patrząc mu prosto w oczy.
    Nie miała pojęcia, co ma myśleć o tym, co wydarzyło się wczoraj. Miała ochotę podejść i przyłożyć mu w twarz, jednak był jej nauczycielem, a nie chciała mieć prywatnych sesji u psychologa. Zagryzła tylko wargę, stojąc z przodu i słysząc potakiwania dziewczyn. Była jednak o wiele bardziej skupiona na Nathanie niż koleżankach, jakby byli praktycznie sami,

    OdpowiedzUsuń
  31. Zauważyła jego spojrzenie, a w jej sercu coś pękło. Spuściła potulnie głowę, by zaraz ją podnieść i znów spojrzeć mu w oczy, wręcz błagając tym spojrzeniem o spotkanie.
    - Zajmę się tą listą... - nie była w stanie znów powiedzieć "proszę pana". Ją również to bolało. Dlatego bezgłośnie, ruchem warg wypowiedziała jego imię i uśmiechnęła się niepewnie. - Na kiedy mam ją dostarczyć?
    Miała nadzieję na rozmowę w cztery oczy i wyjaśnienie pewnych spraw. Bała się, ale uznała, że tak czy inaczej musi z nim porozmawiać. Mimo że teraz wciąż najchętniej by się na niego rzuciła. Z pięściami lub ustami.

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy zauważyła kartkę na dzienniku, uniosła wzrok i skinęła głową, co dla Nathana miało oznaczać zgodę na spotkanie. Dla potencjalnego obserwatora była to jedynie zgoda na odniesienie dziennika. Szybko odniosła go do pokoju wuefistów, kartkę od mężczyzny chowając pod stanikiem - wiadomo, najlepsza kryjówka. Na zajęcia wróciła jak najszybciej, by grzecznie ćwiczyć, rzucając Nate'owi spojrzenia kiedy tylko się dało.
    Po wszystkich zajęciach miała tylko chwilę na przygotowanie się. Zegar nieubłaganie pędził na 14.30. Szybko się przebrała i zaraz dziarsko wymaszerowała z pokoju, jakimś cudem unikając ciekawskiego Alexa i jego aparatu. Już zaraz stała tuż przed altanką. Miała nadzieję, że blondyn już będzie w środku.

    OdpowiedzUsuń
  33. Uśmiechnęła się niepewnie, wchodząc do altany. Szybko rozejrzała się wokól jeszcze przed wejściem, czy przypadkiem nikt ich nie obserwuje. Zaraz spokojna przynajmniej o ich prywatność oparła się o ścianę altanki.
    - Bycie nauczycielem nie jest łatwe, hm? - westchnęła cicho, wbijając wzrok w swoje trampki.
    Była kompletnie zagubiona. Wczoraj między nimi zdecydowanie zaiskrzyło, a nagle okazuje się, że Nate jest jej nauczycielem. Miała prawo mieć mętlik w głowie. Zaraz zerknęła na niego, po czym odepchnęła się od ściany i zaczęła szukać ławki pod roślinami, które obrosły altankę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Zrezygnowana opadła na coś, co kiedyś musiało być ławką - teraz przypominało żywopłot. Podparła łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach.
    - Mam lepsze pytanie... Dlaczego mimo wszystko, mimo tego, że jesteś moim nauczycielem... To wszystko wczoraj... - nabrała powietrza, powoli opuściła dłonie i spojrzała na niego niepewnie. - Powiedziałeś, że coś ci się we mnie podoba - westchnęła, zaraz dłonią wskazała mu miejsce obok siebie. - Usiądź, czuję się głupio, jak tak stoisz, Nate... Znaczy, proszę pana - zerknęła na niego z niejakim bólem w oczach. - Nie wiem, co mam myśleć. Ani jak mam do ciebie mówić...

    OdpowiedzUsuń
  35. No tak, pewnie wyglądała dość tragicznie. Dzwiła się, że tyle krwi może wyciec z jednego człowieka i to za jednym razem. Pewnie cała sytucja sprawiała wrażenie, jakby Zoe sama sobie coś zrobiła, a to był tylko nieszczęśliwy wypadek. Było jej trochę głupio, że zawraca tym głowę nauczycielowi, a nie pielęgniarce, ale na pierwszej pomocy kompletnie się nie znała, a niekoniecznie miała ochotę wykrwawić się przez swoje tak zwane sieroctwo.
    - Stłukłam butelkę, chciałam ją sprzątnąć i się trochę pokaleczyłam - wyjaśniła, jak zwykle dość flegmatycznie. Przez chwilę milczała, zastanawiając się, co jeszcze mogłaby powiedzieć. - Nie ma pielęgniarki i nie wiedziałam, do kogo mam się zwrócić z prośbą o pomoc - dodała. Mało kiedy wydobywała z siebie aż tyle słów na raz.

    Zoe.

    OdpowiedzUsuń
  36. Blaise nie przepadał za wf-em, jeśli dzień przed tymi zajęciami miał niezłą bójkę, albo tak samo dobrą imprezę. Mimo, że siniaki i skaleczenia nosił jak medale i dowody swojej wyższości, nie lubił kiedy ktoś zbyt długo na nie patrzył. Dlatego przebierał się na wf we własnym pokoju pod okiem jedynego chłopaka, którego wzrok na swoim ciele lubił.
    Wszedł na salę z rękoma w kieszeniach spodni od dresu. Były szare, a zamiast białej koszulki założył tę czarną z białymi literami układającymi się w jego imię.
    Kiedy inni chłopcy weszli i ustawili się w jako takim szeregu, żaden nie podszedł bliżej Feningena. Czekali na nauczyciela, gadając, przepychając się i napierdalając o czymś, o czym nie chciał słyszeć Blaise.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  37. Zrobiło jej się jeszcze bardziej głupio, kiedy mężczyzna się zaśmiał. To była jedna z jej największych obaw: że będą się nabijać. Ot, taka "drobna" fobia, która utrudniała jej i tak napięte kontakty z ludźmi.
    - Nie przychodziłabym z tym do pana, gdybym wiedziała, jak sobie z tym poradzić samodzielnie - mruknęła, odrobinę zbyt chłodno, ale grzecznie usiadła na fotelu. Pewnie powinna być trochę milsza dla kogoś, kto przecież chciał jej pomóc, ale chwilowo nie umiała. Była zestresowana i do tego miała świadomość, że żeby opatrzeć te rany, nauczyciel będzie musiał ją dotknąć, z czym nie przepadała. Mimo wszystko, postanowiła się zreflektować.
    - Znaczy... Przepraszam, że zabieram panu czas i w ogóle... - powiedziała, już milej.

    OdpowiedzUsuń
  38. Zagryzła wargę i spojrzała na niego zaskoczona. Naprawdę coś mu się we mnie podoba... Przyglądała mu się chwilę, po czym spuściła głowę, wbiła wzrok w trampki. Ta sytuacja była chora. Jej nauczyciel właśnie powiedział, że ona mu się podoba.
    - Nate, nie wiem co mam robić. Podobasz mi się, ale... cholera jasna, jesteś moim nauczycielem - westchnęła, wciąż wpatrzona w buty. - I to na dodatek miałeś ze mną jedną lekcję. Na której umówiłeś się ze mną... na rozmowę. Pod tym względem kiepski z ciebie nauczyciel - burknęła. - Ale wf był spoko.
    Zerknęła na niego, po czym niewiele myśląc przysunęła się bliżej i położyła mu głowę na ramieniu. Zacisnęła powieki i czekała aż ten każe jej się odsunąć czy cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ośmielona tym, że jej nie odtrącił ostrożnie złapała go za rękę. Musiała się uśmiechnąć, słysząc jego słowa.
    - Możesz zostać moim nauczycielem roku - wyznała cichutko, zerkając na niego w górę. - Znamy się jeden dzień, a ty mówisz, że ci się podobam, że mnie lubisz i... i wszystko byłoby cudownie, gdybyś był do cholery wolontariuszem, a nie wuefistą. To całkowicie zmienia postać sprawy. Na romanse z nauczycielami nie przymknął oczu. Nate, ale ja naprawdę chciałabym... dać nam szansę, wiesz - zarumieniła się, powoli podnosząc głowę z jeg ramienia, zagryzając wargę.

    OdpowiedzUsuń
  40. Aż zaparło jej dech w piersiach. Naprawdę chciał z nią spróbować...! Uśmiechnęła się szeroko i rozluźniła.
    - Zapomnijmy o całym tym twoim "wolontariacie", bo wiem, że dobrze tu płacą nauczycielom. Za osiem miesięcy to już nie będzie taka znów pedofilia - wyszczerzyła się, nieśmiało splatając z nim palce.
    Zagryzła wargę. Jeśli mieliby próbować będzie musiała mnóstwo udawać. Przed wszystkimi. Będą pewnie mogli spotykać się tylko tutaj lub... w jego pokoju. W końcu nauczyciele mieli swoje własne pokoje!
    - Nate, ja naprawdę chciałabym spróbować. Wiem, że będzie ciężko, ale... coś mnie w tobie kręci. - znów oparła głowę na jego ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  41. Westchnęła cichutko, zagryzając wargę. Drobny, a tak czuły gest wywołał na jej policzkach rumieńce. Wtuliła się w niego mocniej, ciesząc tą chwilą. Delikatny męski zapach pieścił jej zmysły, uspokajał i dawał poczucie bezpieczeństwa.
    - Teraz już chyba możesz powiedzieć mi o sobie coś więcej - mruknęła cicho nagle. - Skoro i tak wiem, że właśnie wkraczamy na w pewien sposób nielegalną ścieżkę ramię w ramię... wręcz za rękę... i skoro jesteś moim nauczycielem. Czymś jeszcze chcesz mnie zaskoczyć? Coś jeszcze wczoraj hm podkręciłeś? - zapytała łagodnie, czule.

    OdpowiedzUsuń
  42. Przewróciła oczami, również się śmiejąc. Domyślała się, że te ich miny musiały być rozbrajające. Miała tylko nadzieję, że nikt oprócz niego nie zauważył jej prawdopodobnie wielokrotnie bardziej zdumionej miny niż pozostałych. Och, a także miny, która wyrażała chęć przylania mu wtedy w twarz.
    - Miałam ochotę się wtedy na ciebie rzucić z pięściami - westchnęła, po czym zagryzła wargę.
    Odsunęła się lekko po czym usiadła na zarośniętej ławce po turecku, przodem do niego.
    - OK, wobec tego... ulubiony kolor? Ulubione miejsce w sierocińcu, kiedy się tu uczyłeś? Jakaś najśmieszniejsza sytuacja z pobytu w Agnes Redbair?

    OdpowiedzUsuń
  43. Parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie akcję z rybkami. Dyrektorka rzeczywiście musiała być wkurzona, była znana ze swej miłości do rybek i jeszcze większej do herbaty.
    Przechyliła głowę i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Uśmiech błądził po jej wargach, jakby nie mógł się zdecydować, czy na pewno to jest jego miejsce.
    - Czyli był z ciebie raczej łobuz? Ciężko inaczej nazwać mordercę rybek - pokiwała poważnie głową, po czym parsknęła śmiechem.
    Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek czuła się tak swobodnie przy kimś dorosłym. W tym wypadku cała sytuacja była jeszcze dziwniejsza, bo dotyczyła dziesięc lat starszego nauczyciela.
    - Nate... a... - zacięła się. Prawdopodobnie nie powinna zadawać tak szybko osobistych pytań. - Jak to się stało, że jesteś sam? To znaczy w sumie chyba byłeś, bo teraz... - spłonęła rumieńcem.

    OdpowiedzUsuń
  44. Przez całą jego opowieść mimowolnie bawiła się jego palcami. Zagryzła wargę, słuchając go uważnie. Sama nigdy dotąd nie mogła powiedzieć, by naprawdę z kimś była. Najbardziej uderzyło w nią to, że Nate miał chłopaka. Wczoraj pytała go, czy nie jest gejem. Może nie skłamał przy odpowiedzi, ale nie wspomniał o tym, co było dla dziewczyny kolejnym ciosem, ale nie chciała się kłócić.
    - Jesteś biseksualistą, tak? - wolała się upewnić. Wciąż bawiła się jego palcami. - Ale jednak bardziej skłaniasz się ku kobietom czy mężczyznom? Och, przepraszam. To trochę prywatne pytania, a cały czas tylko ja je zadaję... Może chcesz coś wiedzieć o mnie?

    OdpowiedzUsuń
  45. - Może nie grzech, ale to trochę nietaktowne...
    Zawsze obawiała się takiego pytania. Ciężko było jej na nie odpowiadać. Splotła z nim palce, po czym spojrzała mu wprost w oczy.
    - Zależy co konkretnie masz na myśli - westchnęła nieco zawstydzona. - Nie uważam, żeby dotąd trafił mi się jakiś poważny związek. Ale bywało różnie. Pewnie wiesz, jak to tu bywa - odwróciła na moment wzrok. - Tak czy inaczej związku z prawdziwego zdarzenia nie było, ale mam te piętnaście lat za sobą dopiero, więc... - spojrzała na niego niepewnie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnęła się, podsuwając lekko w jego stronę na ławce. Zaraz westchnęła cicho i oparła czoło o jego ramię.
    - W sumie najczęściej siedzę zakopana albo w bibliotece, albo w księgarni, więc moje życie towarzyskie i tak wygląda inaczej niż u części tych takich hulaków... Ale niestety dałam się kilka razy... no, wiesz - westchnęła ze wstydem. - Ale tutaj naprawdę ciężko tego uniknąć. - Znów zaczęła bawić się jego palcami. - A Pokemony oglądałam z ojcem, o ile był w stanie wstać na tyle wcześnie i... i jeśli był w stanie zrobić cokolwiek - zagryzła wargę, przytulając się di niego z lekkim wahaniem.

    OdpowiedzUsuń
  47. - Moja historia...? - zagryzła wargę, trawiąc informacje o dzieciństwie Nathana.
    Jeszcze nigdy z nikim nie podzieliła się całą historią swojego życia. Tak naprawdę mało kogo (oprócz tych wszelkich psychologów i policjantów) to obchodziło, a on zapytał o to tak naturalnie... Wiedziała jednak, że nie może powiedzieć mu za dużo. Wiedziała, że wciąż nie może wyjawić wszystkiego. Nie mogła mu powiedzieć więcej niż powiedziała innym, prawda? Znali się zaledwie dzień.
    - Moja historia... - uniosła głowę z jego ramienia, by spojrzeć mu w oczy. Stale delikatnie bawiła się palcami jego dłoni. - Mój ojciec był aktorem w teatrze w mieście. W sumie jednym z lepszych z tamtej grupy. Miałby szanse, żeby się wybić dalej, ale wpadł w alkoholizm i karierę wzięło w łeb. Uwielbiał whiskey, dlatego ja nie mam zamiaru tego nawet tknąć. Lubił też wódkę, ale to o wiele mniej i... nieważne. Moja mama nie dostała się na studia, chciała być polonistką. Kochała książki. Udało jej się dostać pracę w pobliskiej księgarni i w sumie byłaby szczęśliwa, gdyby właściciele nie zapominali jej płacić. Musiała nas jakoś utrzymać. Tacie płacili coraz mniej, przychodził pijany na próby i spektakle. I wyszło tak, że moja mama pracowała na dwie zmiany. W księgarni sprzedawała książki w ciągu dnia, nocą zaś siebie na ulicach za marne grosze. Miała dużą konkurencję, więc wolała brać od klientów mniej, ale więcej ich przerobić - skrzywiła się. - Miałam siedem lat jak... jak zginęli. Pod wodą. - westchnęła cicho, po czym wtuliła się w niego.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Ha, widzisz? Mówiłam ci, że ją jeszcze dzisiaj napiszę :P A teraz spadam. Bo to durnie wygląda ciołku jak siedzimy w jednym domu, a komunikujemy się przez neta.]

    OdpowiedzUsuń
  49. Przesunęła się na ławce tak, by było im wygodniej. Spuściła nogi i mocno się w niego wtuliła. Nie lubiła tego wspominać, ale w jego ramionach poczuła się lepiej. Mało brakowało, a zaraz powiedziałaby mu wszystko o tamtym dniu, jednak w ostatnim momencie ugryzła się w język. Musiała to pozostawić tylko dla siebie. Na zawsze.
    Westchnęła lekko, układając głowę na jego ramieniu. To, że ją przytulił miało o wiele większą wartość niż jakieś wyświechtane słowa. Czuła, że ten jej nie opuści mimo nieciekawej historii jej dzieciństwa.
    - Nate... - wyszeptała nagle. - Wiesz, pakujemy się w coś kompletnie sprzecznego z regulaminem. Będziemy musieli się ukrywać i tak dalej... Co zrobimy zimą? No boaltanka jest super teraz, kiedy jest ciepło. A co będzie potem? - zagryzła wargę i spojrzała na niego w oczekiwaniu.

    OdpowiedzUsuń
  50. Zoe nie zamierzała robić z siebie jeszcze większej kretynki, niż dotychczas i krzyczeć. Mimo, ze piekło nieprzyjemnie i do tego wszystkiego dochodził dyskomfort, związany z dotykiem. Ale Scott nie była histeryczką, postanowiła dzielnie to znieść.
    Cóż, jej też niekoniecznie podobał się wygląd spienionej wody utlenionej. Czy czegoś dotykała albo coś tarła... Zrobiła szybki rachunek sumienia.
    - Nie jestem pewna... W pierwszym odruchu zawinęłam rękę w koszulkę, mogła być brudna - stwierdziła. - Potem obkładałam ją husteczkami, a i butelka, którą stłukłam, do najczystszych nie należała - wyliczyła. Wcześniej nawet nie pomyślała, że mogła tę ranę zabrudzic, większość jej działań była instynktowna, nie przejmowała się wówczas "takimi bzdurami". - Myśli pan, że odpadnie? - spytała, całkiem poważnym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  51. Zarumieniła się. Był gotowy sporo dla niej zaryzykować. Wiedziała, że jej za to nie mieliby nawet gdzie odesłać, ale Nate mógł stracić pracę. Gdyby był wolontariuszem wszystko byłoby inaczej, przemknęło jej przez myśl. Zagryzła lekko wargę. Cóż, zaimponował jej.
    - Nate, mam nadzieję, że nas nie przyłapią. Nie chcę cię stracić, chociaż znamy się ledwie dzień. Nie chcę też, żebyś przeze mnie stracił pracę i miejsce zamieszkania i... i tak dalej - uniosła głowę, spoglądając mu w oczy. Nawet nie zauważyła, kiedy jej wzrok samoczynnie zjechał ku ustom mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  52. Spojrzała na niego zdumionym wzrokiem. Mieszkanie poza sierocińcem? Mimowolnie zaczęła się zastanawiać, co mogliby tam robić, przez co na jej policzki wstąpił purpurowy rumieniec.
    - Spróbować można zawsze. I może przy okazji odświeżysz kontakty, szkoda tracić sierocińcowe znajomości - mrugnęła do niego, szczerząc się. - Ale masz na myśli te mieszkanie jako... miejsce naszych spotkań czy ewentualnie mieszkanie, jakby nas przyłapali i chcieli cię wyrzucić? - uniosła brew, przyglądając mu się uważnie.
    Mimowolnie chwyciła jego rękę i splotła z nim palce. Jeden dzień, a stał jej się tak bliski. Jeden dzień, a już zdążyła mu powiedzieć przynajmniej częściowo o swoim dzieciństwie. Jeden dzień, a mało brakowało, by powiedziała mu całą prawdę. W tym musiało coś być.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Haha jak rozwój wypadków nie przystopuje to wyjdzie tak, że będą musieli się powstrzymywać, żeby nie rzucać się na siebie podczas lekcji hahaha xD Nie żeby coś - mi tam takie tempo pasuje huehuehue ;3]

    Uśmiechnęła się do niego szeroko, nadzieja na pierwszy prawdziwy związek wstąpiła w młode serduszko dziewczyny. Jedna myśl przemknęła jej przez głowę: nie spieprzyć tego.
    - To świetnie mieć kogoś takiego. Najprawdziwszego na świecie przyjaciela, kogoś, komu bez wahania powie się wszytko - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Nate, czyli od dzisiaj oficjalnie nieoficjalnie jestem zajęta... Tak? - zarumieniła się, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
    Serce jej przyspieszyło, gdy to sobie uświadomiła. W końcu by była czyjaś, ale jednocześnie musiałaby to ukrywać. Może nie zanosiło się na najprzyjemniejszy i najłatwiejszy związek jaki można sobie wymarzyć, ale w ramionach nauczyciela [o matko, to brzmi strasznie ;-;] czuła się bezpiecznie.
    - No i jakoś zawsze uda mi się wymknąć. Zawsze jest jeszcze jedno wyjście. Mam klucze do księgarni, w której pracuję. Właścicielka mi ufa i wie, że lubię robić sobie nocne wycieczki. Zawsze możesz mnie tam odwiedzić - zagryzła kusząco wargę.

    OdpowiedzUsuń
  54. Zarumieniła się. Nie jesteś już singielką brzmiało tak dorośle... Westchnęła i znów zaczęła bawić się jego palcami.
    - Nocą nikt tam nie przychodzi. Na zapleczu mamy wygodną kanapę, na której zwykle przesiaduję, czytając. Zdarza się między regałami, ale to raczej w ciągu dnia, kiedy muszę mieć oko na kasę - uśmiechnęła się. Uwielbiała pracowanie w bibliotece. Praca przy książkach podnosiła ją na duchu i dawała czas na myślenie. - Z resztą jest tu niedaleko, więc na nocne spotkania byłaby chyba w porządku - zagryzła wargę i zerknęła na niego czule.

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie chciała przecież płakać. Może jak była mniejsza, poryczałaby się jak głupia, ale nie teraz... A że bolało? Cóż, kobiety podobno są bardziej odporne, a ona, jak ostatnio sprawdzała, miała jeszcze cycki i w ogóle.
    - Pewnie tak. Mam syf pod łóżkiem - mruknęła. - Ach i wolę, bo obcięli mi ją siekierą, niż żeby sama odpadła, będzie przynajmniej w miarę estetycznie wyglądać - stwierdziła, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. Lubiła taki subtelny, czarny humor. - Na pogotowie? - spytała. Jej mina wyraźnie pobladła. Cóż, bała się lekarzy, wolała nie mieć z nimi za wiele wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  56. Uśmiechnęła się lekko. To wszystko brzmiało jak sen. Bajka o miłości poza granicami wieku. Znów oparła głowę na jego ramieniu.
    - Już nie mogę się doczekać... Ja niestety nie mogę pokazać ci mojego pokoju. Wiesz, mam nieciekawą lokatorkę, niezbyt się lubimy. Może i zatrzymałaby twoją wizytę w tajemnicy, ale boję się, jak później wyglądałyby nasze kłótnie - skrzywiła się.
    Bawiła się wciąż jego palcami, rozkoszując się jego bliskością. Po chwili zauważyła u niego zegarek i dyskretnie sprawdziła godzinę.
    - Nate, chyba będziemy musieli się zbierać. Nie żeby coś, ale pora obiadowa niedługo się skończy... - zerknęła na niego z lekkim uśmiechem. - A może skoczymy gdzieś coś zjeść?

    OdpowiedzUsuń
  57. Cherry aż podskoczyła, gdy usłyszała swoje imię. Wyprostowała się jednak i zachowując resztki godności wystąpiła przed koleżankę, stając prawie na baczność. Nie spoglądała na mężczyznę, mimo że uważała go w pewien sposób za atrakcyjnego, choć brzydził ją fakt różnicy wiekowej między nimi i wszystkimi - nawet młodszymi - dziewczynami, które śliniły się na jego widok i ubierały coraz to krótsze spodenki na zajęcia, a w dodatku chętnie grywały w siatkówkę.
    - Obecna. - Cały czas spoglądała w podłogę, już nawet nie szukając pocieszenia u jakiejkolwiek dziewczyny. Niektóre uśmiechały się, a inne nie bały się nawet roześmiać szepcząc niemiłe słowa na temat Cherry. - Chciałabym zgłosić brak stroju.

    OdpowiedzUsuń
  58. Uśmiechnęła się lekko z nieskrywanym zadowoleniem. Pizza była sto razy lepszym wyjściem niż żarcie ze stołówki. Tym bardziej z Nathanem...
    - Bardzo chętnie - splotła z nim delikatnie palce, by zaraz zerknąć mu prosto w oczy. - A z tobą to już wogóle... - zagryzła delikatnie wargę, wzrokiem czule ślizgając się po jego twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  59. - No tak - przytaknęła. Prawdopodobnie zapaprała ją sobie każdym możliwym sposobem, ot, taki ból bycia ostatnią ciapą. - Wie pan, chyba jednak wolę, żeby odpadła mi ręka. Wszystko jest lepsze od wizyty na pogotowiu - stwierdziła. Miała swój inny powód. Obawiała się, że wezmą jej krew do badania, a przy ilości trawy, którą wypalała, mogła spokojnie mówić nie o narkotyku we krwi, a już o krwi w narkotyku. Wolała, by to się nie wydało, nawet ceną zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Witam witam :D Mamy z Dan pomysł na wątek (Oczywiście jeśli chcesz) Jakby Dan się umówiła z Nathanem w Altance ale zamiast Nate'a spotkałaby w niej Cori? Pasowałoby? Jakieś zastrzeżenia? :D]

    Cori Bell

    OdpowiedzUsuń
  61. - Nie ćpałam - zaprzeczyła słabo. Zawsze twierdziła, że marycha to nie narkotyk. I że na pewno nie jest od niej uzależniona. Miała się teraz wyprzeć swoich poglądów? - To była tylko trawka, proszę pana...
    Pewnie, było jej głupio przyznawać się do tego. Łamała i prawo, i regulamin sierocińca, ale przeczyć też nie było sensu. Marny był z niej kłamca. Przysłuchiwała się rozmowie swojego nauczyciela... Była mu wdzięczna za pomoc. Szczególnie, ze wiązała się ona z tym, że mężczyzna najwyraźniej wyrywał jakąś swoją znajomą z łóżka.
    - Ja... Bardzo dziękuję - wymamrotała. - W sumie wcale nie musiał mi pan pomagać, więc tym bardziej jestem wdzięczna...

    OdpowiedzUsuń
  62. [Tzn chodziło tylko o relacje Dan > Nate xD w sensie żeby się umówili c;
    Ale na wątek taki normalny Cori> Nate też się skuszę ^^ Tylko jakiś pomysł by się przydał xD]

    Cori Bell

    OdpowiedzUsuń
  63. [A zresztą mniejsza xD leci dalej tak jak jest :D]

    Cori odkryła Altankę jakieś 3 miesiące po przybyciu do sierocińca. Siedziała w niej i czytała lub słuchała muzyki. Pewnego razu przyniosła ze swojego pokoju koc by było jej wygodniej. Tego dnia po prostu siedziała i myślała. Nawet muzyka jej nie pomagała. W końcu, gdy wyciągnęła słuchawki z kieszeni usłyszała kroki. Zdziwiła się, mimo to siedziała dalej na swoim miejscu. Gdy drzwi się otworzyły ujrzała w nich nauczyciela wf-u.
    - Dzień dobry - powiedziała lekko zdziwiona jego obecnością. Rzadko tu kogoś widywała. A nawet jeśli to nie zagrzewał w Altance miejsca na dłużej niż kilka minut.

    OdpowiedzUsuń
  64. - Sądzę, że to wyjście jest najbezpieczniejsze - odparła i założyła ręce na piersi. Jezu, jak niektórzy ludzie potrafili jej działać na nerwy po prostu oddychając.
    Alyssa przygryzła policzek od wewnętrznej strony, aż poczuła w ustach metaliczny posmak krwi. Miała ochotę ją wypluć, ale zamiast to zrobić połknęła to lekko się przy tym krzywiąc.
    - Mogę już sobie iść?
    Uniosła brwi do góry jednocześnie przenosząc ciężar ciała na drugą stronę.

    Alyssa

    [Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję]

    OdpowiedzUsuń
  65. - Jaki z tego narkotyk? Od tego się nawet porzadnie uzależnić nie da, od wypalenia kilku skrętów sie nie umiera - mruknęła. - To nie jest hera czy koka, żeby dało się to przedawkować - dodała. - Dlaczego palę? Bo lubię, bo pomaga mi to zapomnieć, że jestem beznadziejna nawet, jeśli miewam po tym moralniaka, to i tak jest mi z tym lepiej - wyjaśniła. - Mimo wszystko, dziękuję za pomoc, Nawet, jeśli to obowiązek.

    OdpowiedzUsuń
  66. [Dannie czuje się zapomniana ;-; *tak bardzo marudna ja*]

    OdpowiedzUsuń
  67. [Blogspot bu razy dwa. Od Aidana też nie dodało...?]

    Radośnie odwzajemniła uśmiech, zaraz podnosząc się z ławki. Nie puściła jednak jego ręki. Zagryzła lekko wargę i przyjrzała mu się uważnie, zaraz tęsknie pociągając go za dłoń.
    - Wiem, wiem. Nikt nie może nas zobaczyć, bo oboje będziemy mieli problemy... Myślisz, że powinnam chociaż pokazać się na stołówce? W sumie pewnie i tak nie zauważą mojej nieobecności - westchnęła, po czym spojrzała mu czule w oczy. - To co, tajniaczymy. Kto wychodzi pierwszy...?

    OdpowiedzUsuń
  68. [pozwolę sobie zacząć]

    Tommy nie był zachwycony tym, ze przymuszono go do chodzenia na wf. Jasne, był zwinny i umiał szybko biegać. W końcu jako złodziej musiał to umieć, inaczej zamiast w sierocińcu siedziałby w poprawczaku. Jednak był wychudzony i osłabiony po ostatniej wizycie w szpitalu. Ale dyrektorka powiedziała mu wprost - albo bedzie grzeczny, albo ona przestanie przymykać oko na jego wybryki. Jaki miał wybór? Przebrał się w jakiś strój, ktory kupił sobie za pieniądrze jakiejś staruszki. Czasami żal mu było ludzi, ktorych ukradł. Ale oni mogli zarobić, albo poczekac na kolejną emeryturkę. A on nie miał skad mieć kasy. Spodnie były na gumie i na sznurku. Musiał go naprawdę mocno zawiązac aby z niego nie spadły. Koszulka na nim wisiała. Trudno. Nie miał dla kogo się starać jakoś wyglądać. Wszedł na salę ze swoją grupą. Miał całe ręce w sznytach, starych i nowych. Wyglądał koszmarnie. I miał nadzieję, ze nauczyciel nie okaże się bezdusnym potworem.

    Thomas Cast

    OdpowiedzUsuń
  69. Bieganie jakoś zniósł. Ale piłki....za każdym razem kiedy musiał odebrac od swojego partnera pilkę siatkową dołem czuł okropny ból. w końcu koleś walnął tak mocną piłkę, ze strupy na rece Thomasa pękły. Ale on był silny. Jeśli chciał. Mial w sobie wolę walki. Tamten przestał dopiero, kiedy piłka pobrudziłą się na czerwono od krwi czarnowłosego. Było mu słabo, zaczał się nieco słaniać na nogach.

    Tommy

    OdpowiedzUsuń
  70. [ale rozgrzewać się mogą z piłkami od siatki...mój nauczyciel tak robił xD miał fioła na punkcie siatki i nie przegadasz ;p]

    Tommy zalożyl ręce na pierśi, chowajac strupy - to nic...przemyję wodą i mogę grać dalej - jego ojciec krzyczał i bił mocniej jeśli chłopak chociażby pisnął, albo szlochnął. Wiec Thomas nawet kiedy czuł potworny ból to go ukrywał, powstrzymując ciało przed reakcją instynktowną. W dodatku tak bardzo nie lubił wychowania fizycznego, że nie chciał mieć kłopotow. A to sprawiało, ze wychylił się z metaforycznego szeregu, co mu się nie podobało.

    Tommy

    OdpowiedzUsuń
  71. - to seiro nic takiego....- powiedział po raz miliardowy. kiedy w końcu usiadł na krzesle po prostu zemdlał. Był wychudzony i osłabiony i póki trzymała go adrenalina podczas gry to nie czuł tego potwornego zmeczenia. Ani bólu. Największa tragedią tego dziecka bylo to, ze czuł się nikomu niepotrzebny. Nie miał rodziny, uwazał, zę nie ma przyjacioł. A dziewczyna go zostawiła. Może i zachowywał się szczeniacko, ale po prostu...tak myślał. Tak czuł

    Tommy

    OdpowiedzUsuń
  72. Przyjrzała się nauczycielowi. Był lekko... zdezorientowany? Zestresowany? Mniejsza.
    - Ja już pójdę i tak miałam coś do załatwienia - odpowiedziała uśmiechnięta. Podejrzewała, że nauczyciel miał się z kimś spotkać. A zresztą kto go tam wie. Zawsze można by się ukryć w krzakach. O nie! Skończyłam z tym przebrnęło jej przez myśl. Ludzie mają własne życie. Po co ona ma się w nie pakować?
    - Do widzenia. Miłego dnia - uśmiechnęła się i wyszła z altanki.

    [ Nie bardzo mam pomysł co by można dalej pociągnąć :/ Może lekkie zachwianie czasoprzestrzeni i lekcja wuefu czy coś w ten deseń? xD]
    Cori

    OdpowiedzUsuń
  73. Był nieco zdziwiony kiedy się ocknąl. pobrano mu od razu krew do analizy. spojrzał na wchodzącego do slai trenera - ale....po co? Nic się nie stało....- powiedział cicho. miał wycieńczony organizm. Mało jadł i dużo ćpał, często mdlał z brku sił i tyle. Dla niego było to w pełni normalne. - i w sumie...dlaczego tak trener się przejął? - dodał, maszcząc brwi. czuł się w porządku, bo podano mu kroplówkę.

    OdpowiedzUsuń
  74. - nie jadam codziennie....tylko jak jest dzień karmienia - ojciec przez ostatni rok trzymał go w ciemnej, ciasnej piwnicy i rzucał mu do jedzenia i pićia butelkę wody i kromkę czerstwego chleba. Thomas nadal tak jadł. Jesli zjadł wiecej to od razu wymiotował. Nawet jeśli przymuszono go do normalnego odżywiania robił to dopóki ktoś go pilnował, a potem znowu jadł raz na dwa-trzy dni. nie czuł głodu. albo przynajmniej się nim nie przejmował.

    OdpowiedzUsuń
  75. [Tylko czego Cori może od niego potrzebować? Może piłki? XD Brat Jimmy? I wtedy po prostu przeskoczysz na narracje na Jimmiego czy jak ;o Ale dobra, lecę dalej xD]

    Po wyjściu z Altanki dziewczyna skierowała się w stronę latarni przy której stał jej rower. Miała ochotę na przejażdżkę wsiadła na siodełko i zaczęła jechać przez park. Nagle pomachała do niej grupka dziewczyn. Odmachała i pojechała w ich kierunku. Czemu miałaby uciekać?
    Zsiadła z roweru i przypięła go do pobliskiej latarni.
    - Cześć - uśmiechnęła się.
    - Nie chciałabyś zagrać nami w siatkę? - zapytała wysoka blondynka. Rzadko ktokolwiek zapraszał ja do wspólnej gry.
    - Nie za bardzo lubię grać w siatkę, ale domyślam się o co chodzi. Pójdę po piłkę - oznajmiła oschle, odwróciła się i przewróciła oczami.
    Poszła pod pokój nauczyciela od wuefu którego spotkała parę godzin wcześniej.
    Zapukała kilka razy i uchyliła drzwi. Nauczyciel nie był sam. Siedział przy nim młody mężczyzna.
    - Ja, yyy, przepraszam, pójdę już - powiedziała zmieszana i zaczęła zamykać drzwi.

    [Mam nadzieję, że jest dobrze, będzie się myśleć na bieżąco xD]
    Cori

    OdpowiedzUsuń
  76. - tak....moja mama był pianistką. Jeżdziła po świecie i dawała koncerty....dlatego nigdy nie było jej w domu - kochał matkę. był jej wdzieczny za to, że nauczyla go grac. Dzięki niej znał też francuski i rosyjski, języki elit muzyki poważnej. ale mało bywała przez to w domu. zwłaszcza kiedy był mniejszy mu to doskwierało, bo za nią tesknił. a potem jeszcze ojciec go katował. ale kiedy ona była obaj udawali, ze sa normalną, kochająca się rodziną. Gdyby mieszkała z nimi to pewnie pobicia zdarzałyby się sporadycznie. albo w ogole by ich nie było.

    OdpowiedzUsuń
  77. O ile wspomnienie matki było nieco bolesne, ale miło o ile o ojcu wolał nie myślec. oczy mu nagle pociemniały. odwrócił wzrok - żyje. Niestety. wolałbym, aby było odwrotnie - każdego dnia żałował, ze to matka zachorowała. ale Lucy Cast zawsze była słabego zdrowia, a urodzenie dziecka nie pomogło jej. dlatego jej mąż nigdy chłopca nie kochał. a po jej śmierci oszalał. Tommy pamiętał jak bił go rozgrzanym w kominku pogrzebaczem. nadal miał blizny na udach, pośladkach i plecach w miejscach gdzie padały uderzenia.

    OdpowiedzUsuń
  78. - yyy ja po, yyy, piłkę przyszłam - powiedziała wciąż zmieszana, tym razem wchodząc do pokoju. Była taka zdezorientowana zaistniałą sytuacją, ze nawet nie rozejrzała się po pokoju. Zresztą wątpiła, żeby tak wypadało.

    [Cholera, nie mam pomysłu jak to dalej pociągnąć :/ chyba, ze masz jakiś pomysł, przydałby się xD przepraszam, że tak marudzę :c]

    OdpowiedzUsuń
  79. [ To chyba nie w jej stylu :/ Już bardziej by go podejrzewała o romans z uczennicą XD ]

    OdpowiedzUsuń
  80. - to...i o wiele wiecej gorszych rzeczy, trenerze - powiedział cicho - nenawidzi mnie....jak tlyko mama gdzieś wyjeżdżała to.....było źle. a ja się go tak bardzo bałem, ze jej nigdy o niczym nie powiedziałem. do końca ją okłamywałem. Nie chciłem aby była smutna, bo oni się naprawdę kochali - dodał cicho - po prostu...niepotrzebnie się urodziłem i tyle - dodał obojetnie.

    OdpowiedzUsuń
  81. [Albo można by też wymyślić coś innego? Tylko co... ]

    OdpowiedzUsuń
  82. - powiedzialem w sądzie. Ojciec nie ma do mnie praw....w sensie utracil prawa rodzicielskie i ma zakaz zbliżania się. siedzi w więzieniu, ale...kiedyś wyjdzie. i wtedy musze się wynieśc z londynu - powiedział cicho. nadal się go bał. oberwał nie raz. w końcu kradł, handlował prochami i zarabiał ciałem. czesto ktoś go zbił. ale nigdy nie aż tak... a moze już się po prostu uodpornił.

    OdpowiedzUsuń
  83. Zaśmiała się lekko, zaraz wzdychając i przytulając się do niego.
    - Jak coś, znajdziesz mi jakieś usprawiedliwienie, panie profesorze - mruknęła, chowając głowę w jego ramieniu. - Uwielbiam cię, Nate - szepnęła jeszcze, po czym z szerokim uśmiechem na ustach odsunęła się od niego.
    Otrzepała dżinsy, poprawiła koszulkę i przeczesała włosy ręką. Zaraz zerknęła na blondyna spod rzęs, by zarzucić włosami i ruszyć w stronę wyjścia z altanki.
    - Um... Nate? A gdzie się wobec tego spotkamy? - oparła się o ścianę i uśmiechnęła lekko.

    OdpowiedzUsuń
  84. - nie musi pan....zamieszkam z bezdomnymi i zacpam się. to dobry plan. albo zatrudnię się w burdelu i będę na tyle dobrą, męską dziwką, ze się nie spotkamy, bo nie będzie go na mnie stać. Bo przecież nie zakładam załozenia rodziny i posiadania domu....nie ja - powiedział gorzko. miał pecha w miłosci, bo najpierw rzuciła go dziewczyna dla innego, a potem...za każdym razem kiedy się w kimś zakochiwał ta osoba i tak miałą kogoś innego.Nikt go nie chciał. To bolało bardziej niż poczynania ojca chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  85. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  86. - No, ale to jest takie raczej psychiczne uzależnienie. Takie od alkoholu czy twardych dragów jest raczej fizyczne - stwierdziła i odruchowo zaczęła nerwowo memłać brzeg koszulki w dłoniach. Od samego rozmawiania miała ochotę zapalić, choćby papierosa, żeby sociaż zająć czymś ręce.
    - Panu jest to łatwo mówić. Nie wygląda pan na kogoś, kto ma problemy z dogadaniem się dosłownie z każdym, większość rozmów ciężko odchorowuje i płacze po nocach, bo większość znajomości kończy się po krótkiej rozmowie, w czasie której co chwila robi z siebie debila - mruknęła. Nie rozumiała, dlaczego mówi o takich rzeczach obcemu kolesiowi.

    Zoe.

    OdpowiedzUsuń
  87. Westchnęła lekko zaskoczona, opierając dłonie na jego torsie. Zamrugała i uśmiechnęła się delikatnie, zerkając radośnie wprost w jego oczy. Zagryzła lekko wargę, spoglądając na niego nieco kusząco, po czym przesunęła ręce na jego szyję.
    - Och, Nate... - zamruczała, by zaraz również musnąć wargami jego usta. Na razie nieco nieśmiało i tak zadowolona z kroku mężczyzny. - No to gdzie mam czekać? - wyszeptała, wciąż patrząc w jego oczy.

    OdpowiedzUsuń
  88. [Nie wiem, czy zauważyłaś, że napisałaś u mnie pod kartą jeszcze dwa komentarze. Ewentualnie jakbyś mogła usunąć te skierowanie nie do mnie, bo trochę mnie mieszają. A tobie zaraz postaram się odpisać ;3 Choć dopiero wróciłam do domu chyba po trzech dniach bezdomności, więc może być ciężko z myśleniem...]
    Cherry.

    OdpowiedzUsuń
  89. Poczuła, jak na jej policzki powoli wpełza rumieniec. Wiedziała bardzo dobrze, co może ich czekać, jeśli ktoś ich nakryje. Zdawała sobie sprawę z tego, że przez niektórych ich związek mógłby być źle postrzegany. Miała nadzieję, że nie zaszkodzi karierze Nathana. Nie chciała również zaszkodzić sobie, domyślała się, że dyrektorka i jej by jednak w jakiś sposób nie oszczędzila za takie wybryki. To wszystko jednak bladło - Nate ją pocałował, teraz tylko to się liczyło.
    - Będę czekać - zamruczała uwodzicielsko, mrugając do niego zalotnie.
    Delikatnie musnęła jeszcze palcami jego policzek przelotnie, by zaraz z uśmiechem zawrócić się i wyjść z altanki. Odetchnęła głęboko i popatrzyła w niebo. Sunęło po nim parę chmurek, miała nadzieję, że nie zastanie ich deszcz. Wsunęła ręce do kieszeni dżinsów i ruszyła swobodnie na miejsce spotkania. Nie mogła się doczekać kolejnych chwil sam na sam. Tym bardziej poza sierocińcem. Wiatr owiewał lekko jej twarz, a ona miała nadzieję, że rozwieje również palącą czerwień z policzków,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Tam na końcu oczywiście kropka. Blogspot mnie nie lubi, pisałam dwa razy bu ;-;]

      Usuń
  90. - przynajmniej miał pan te dziewczyny i facetow - stwierdził - ja miałem jedną. Odeszła ode mnie jak rok byłem w rodzinie adapcyjnej...wróciłem dla niej, rozuie pan to? Zostawiłem kochającą mnie rodzinę, u której było mi wspaniale dla niej i.....i co? I widziałem ich razem! To bolało....a potem....za każdym razem jak ktoś mi się spodoba i już powiedzmy....wystartuję do tej osoby to zostaje z miejsca odtrącony, bo ten ktoś ma już parę. Naprawdę rozważam zostanie prostytutką. Chyba tylko to mi wychodzi. A tam nie zostanę odtrącony, ba, nawet mi zapłac za godzinę ze mną spędzoną. Moze to mnie podbuduje....

    OdpowiedzUsuń
  91. - Widzi pan, przez rok... A ja się prawie nie odzywam od piętnastu lat - stwierdziła. - raz zaczęłam się otwierać w rodzinie zastępczej, ale oni też mnie w końcu zostawili - dodała. - Nie wiem, nie mam żadnych szczególnych zainteresowań... Chyba nie bardzo lubię rozmawiać, a ludziom się to nie podoba, oni wszyscy wymagają rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
  92. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc go. Musnęła przelotnie palcami jego dłoń, niepewna czy może wziąć go za rękę na ulicy.
    - Chodźmy - szepnęła z uśmiechem.
    Była podekscytowana. Znała Nathana zaledwie dzień, a już się między nimi tyle wydarzyło. Co chwila zerkała na niego z błyskiem w oku. Już dawno nie była z nikim na pizzy, więc cieszyła się jeszcze bardziej.
    - Nate, a jeśli akurat ktoś by nas zobaczył w tej pizzerii to co powiemy? - zmarszczyła brwi, rzucając mu nieco niepewne spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  93. - i tak jestem dziwką - powiedział cicho - nie wie pan do czego jest zdolny ćpun na głodzie...- pokręcil głową - zresztą...i tak się nie zestarzeje. pewnego dnia pewnie wezmę za dużo i odlecę na zawsze - wzruszył ramionami - i kto się tym niby przejmie? chyba ojciec. że sam mnie nie zatłukł... - Tommy był...spaczony. Zył w patologii, jakby nie patrzac i już dawno stracił granicę miedzy 'dobrem' a 'złem'. Nie czuł wstydu, skruchy....jedynie obrzydzenie do siebie samego.

    OdpowiedzUsuń
  94. Stał z brzegu, z lekkimi sińcami pod oczami, bo poprzedniej nocy nie spał za dobrze. Patrzył na idiotyczne wygłupy i twarz skupionego na pracy, wuefisty. Baczność, spocznij, odliczanie i małe piekiełko zaczyna się na nowo. Kiedy trener wyłapał z dziennika nazwisko Blaise’a połowa chłopaków jęknęła niezadowolona, wygłaszając swoje opinie na ten temat. Blaise spojrzał na jednego z nich i bezceremonialnie przyłożył mu z prawego sierpowego w twarz.
    - Zamknij się już, kurwa... Nie widzisz, że i tak mam zły dzień, cioto? – warknął na chłopaka rozłożonego na deskach. Poczuł rękę zaciskającą się na jego ramieniu.
    - Sorry, trenerze nie mam ochoty na zabawy w szatni, więc może mnie już pan puścić – rzucił zgryźliwie do mężczyzny.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  95. W większości pewnie zlałby komentarze na swój temat, albo załatwił sprawę jak to on, za budynkiem sierocińca zaraz po zajęciach. Problem w tym, że podły nastrój Blaise’a czynił go cholernie nieznośnym i bardziej niż zwykle porywczym. Chamski był zawsze, to akurat norma.
    - Uspokój? Ja jestem spokojny trenerze. – Odparował Feningen spoglądając przez ramię na mężczyznę w dresie. – A po lekcjach jestem zajęty, obciągnie mi pan kiedy indziej – prychnął i strzepnął ze swojego ramienia ciążącą mu dłoń. Nienawidził tego zwrotu „ porozmawiamy po lekcjach” padającego z ust nauczyciela. To było słabe.
    - Dwadzieścia wolnych okrążeń cioty! – wrzasnął Blaise i zaczął biec w przeciwną stronę do reszty niezadowolonych z jego określenia chłopaków. Rozgrzewki Blaise’a charakteryzowały się ostrym tempem i zerem litości. Jaki pech...


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  96. - Serio? Od kiedy? – prychnął Feningen spoglądając z wyzwaniem na trenera. Chłopak pewnie sam nie wiedział dlaczego, ale nie przepadał za tym kolesiem. Był jak dla niego zbyt pogodny i stanowczo za często bratał się z uczniami. Dobry, pieprzony, wujaszek. – Przypnie mnie pan na wyimaginowaną smycz, czy zdobędzie nakaz aresztowania? Bo z własnej woli mogę przyjść tylko na pana pogrzeb – rzucił Blaise.
    Ćwiczenia Blaise’a dla połowy chłopaków okazały się mało wykonalne, ale Irlandczyk małą uwagę zwracał na tę konkretną grupę osób. Zerknął tylko na drzwi sali, kiedy zamknęły się za trenerem i przerwał rozgrzewkę na rzecz bójki z jakimś kutasem, który po wyjściu opiekuna czepił się Blaise’a.


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  97. [ Fiu fiu
    Taki fajny nauczyciel. Nie wiem tylko czy takie stosunki jakie zapewne planuj Dany, będą etyczne XD ]

    OdpowiedzUsuń
  98. [O, pan nauczyciel. jeszcze chyba nigdy nie miałam żadnego wątku z nauczycielem, jak długo tu jestem. Jest chęć? ;>]
    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  99. Daniel zwykle zajmował miejsce przy drzwiach lub w takiej części sali by móc obserwować tych którzy wchodzą i tych którzy wypili wystarczająco dużo. Dziś trudno było o odpowiedni cel na zarobek. Ale tak na prawdę nie po to tu przyszedł. Chwilę przyglądał się jak drobne bąbelki poruszają się w szklanicy piwa. Wcale nie podobał mu się jego nowy "dom". Ale był wystarczająco mało przygotowany na nocne wyjścia, by mógł bez problemu wybywać przez okno.
    Odprowadził faceta i jakąś laskę wzrokiem do łazienki. Parsknął. A więc jedna kabina w damskim kiblu będzie zajęta. Potem przeniósł spojrzenie na porzuconego przez mężczyznę towarzysza. Uniósł lekko brew. Całkiem niezły. Jakiś taki dziwnie znajomy. Wzruszył ramionami. Chuj z tym.
    Podniósł się, biorąc swoje piwo i przysiadł się do stolika.
    - Nie ma to jak zostać porzuconym.

    OdpowiedzUsuń
  100. [Hm... co Ty na to, żeby zorganizować taki wątek. Jako że on jest nauczycielem wfu, mógł np podczas trwania wakacji organizować dzieciakom zajęcia z rana. taka gimnastyka, bieganie po parku, gra w piłkę, i tym podobne. Belle, mimo iż za sportem nie przepada, chodziła na jego zajęcia, ale zrezygnowała, nie chcąc aby ktoś zauważył że jest w ciąży. Wiesz, powoli widoczny brzuch, ciągłe mdłości, itp. Nathan mógł się tym zainteresować, zauważając że nie ma jej na któryś zajęciach z rzędu. Jak się nie podoba, to myślę dalej c:]
    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  101. - Są nudni. Nie wiedzą czego chcą, a ja nie mam czasu aż sobie to uświadomią. Zestarzałbym się, a już na pewno przeszłaby mi ochota na cokolwiek.
    Wziął dużego łyka piwa. Alkohol już zaczał robić swoje, a muzyka, którą lubił wprawiała go w całkiem dobry nastrój.
    - Poza tym, może wolę towarzystwo starszych? - uśmiechnął się dość prowokacyjnie. Uderzył palcem w jego szklankę, patrząc na nieliczne pęcherzyki powietrza.
    - Nie pij siurów. Po ciepłym dobrze się rzyga.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Nie bawię się z pedofilami i wiesz, kiciu... Nie bywam miły. Ale jeśli postawisz mi browca to się zastanowię. W końcu picie samemu wcale nie jest fajne.
    Spojrzał na swoją szklankę była do połowy pusta. Więc wziął kilka dużych łyków. Zostało ledwie na dnie. Znów przeniósł spojrzenie na mężczyznę. Raczej nie brał kasy i nie płacił za bzykanko. Ale stawianie alkoholu to już inna sprawa. Przechylił głowę w bok, czekając jego decyzji. Jego kolega jeszcze będzie zajęty przez pewien czas, jak się spodziewał. Sporo wypił, więc dziewczyna trochę się namęczy by mu stanął.

    OdpowiedzUsuń
  103. Nie raz słyszała że sport to zdrowie, ale na samą myśl o skokach, biegach, skłonach i innych rzeczach, które wymagają wysiłku, wszystko ją bolało. Bo Annabelle nie była do tego stworzona. Była osobą, która potrafiła potknąć się o własne nogi, a nawet zaplątać w pościel. Cóż, tak bywa.
    Jednak kiedy w sierocińcu Nathan zorganizował poranne zajęcia z gimnastyki, od razu się na nie zapisała. Nie chciało jej się siedzieć z rana w pokoju, dlatego też sumiennie na ów zajęciach się pojawiała. Zrezygnowała jednak w momencie, kiedy zauważyła, że ten maluch w jej brzuchu zaczynał rosnąć, i był bardziej widoczny. Z rana również źle się czuła, i dość długo spędzała czas w łazience. Dlatego zrezygnowała, choć dziwnie się czuła, włócząc się po korytarzach sierocińca, i najczęściej z daleka obserwując ćwiczącą grupę. Nathana unikała, wiedząc że będzie zadawał pytania, i dzisiaj również tak miało być, ale nie wyszło. Drgnęła, kiedy usłyszała jego głos, a potem odwróciła się, stając twarzą w twarz z mężczyzną.
    -Źle się ostatnio czułam. Znaczy się, nadal coś mi jest-powiedziała, chowając ręce w kieszenie spodni.
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  104. - Może twój kolega będzie potrzebował pomocy, bo mu chyba dziś konar nie zapłonie.
    Podniósł się. Zabrał dwie szklanki i udal się do baru, niby przypadkiem ocierając się o nieo biodrem. Pokręcił lekko głową. Facet był kumaty. Choć raz nie trafił na kretyna. Choć kto go tam wie. Może ćwokiem okaże się później, jak będzie trzeźwy. Ogołna ocena dawała mu tyle, że facet dziany nie jest, więc wiele do podkradzenia nie będzie. Ale może za nim pójdzie i dowie się gdzie mieszka. Tak na wszelki wypadek.
    Wziął browce i wrócił do stolika. Postawił przed nim kufel ciemnego piwa.

    OdpowiedzUsuń
  105. - Całe szczęście że nie korzystam z babskiego klopa.
    Wziął duży łyk piwa, oblewając się przy tym.
    - Kurwa... - warknął, strzepując krople z ubrania. Jak będą walić alkoholem to mu tego nie wypiorą. Odstawił kufel i spojrzał na mężczyznę, mrużąc leniwie ślepia. Unoszący się tytoniowy dym, sprawił, że powietrze stało się ciężkie a przytłumione światło dawało pewną przyjemną atmosferę. W końcu westchnął. Nigdy nie był dobry w takich zabawach.
    - No dobra. Teraz na poważnie. Chcesz się bzyknąć w kiblu czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  106. - Jakieś siedemnaście lat temu – odpyskował czarnooki i wyrwał się z uścisku trenera odstępując od niego na pewien dystans.
    - Może przestałby się pan w reszcie wpierdalać w coś co pana nie dotyczy, Bierk? – Blaise zacisnął pięści mierząc mężczyznę nieufnym, pogardliwym spojrzeniem czarnych oczu.
    - Mniejsza z resztą z tym – wzruszył ramionami i przecierając rozwaloną wargę udał się w stronę wyjścia z sali gimnastycznej.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  107. - Daniel. - przedstawił się. Napił się browca. W końcu zaczęło mu porządnie szumieć w głowie. Dźwięki stały się przyjemniejsze dla ucha a świat zaczął lekko wirować. Pokiwał głowę z uznaniem. Zaczął się pierwszy etap. Jeszcze trochę alkoholu i może będzie milszy. Albo totalnie wredny. To się zmieniało, właściwie bez większego powodu.
    - Nie bądź świętoszkowaty. Na cnotkę nie wyglądasz. Jak ci kibel nie odpowiada, to zawsze możemy isć na zaplecze, ale barman bierze za to trochę hajsu.

    OdpowiedzUsuń
  108. Uniósł brew. Śniadanie? On nigdy nie jada śniadań w towarzystwie. Zwyja się przed. Nie lubił tych głupich pogaduszek po sexie i pustych spojrzeń. Właściwie to miał ochotę tylko na krótki numerek, ale skoro taki ofiarny, chce płacić za motel, to nie miał nic przeciwko. Spojrzał na zegarek. Musiał być w pokoju przed śniadaniem, by mieć czas na prysznic. Będzie pewnie nieźle capił i to nie tylko alkoholem.
    Duszkiem wypił swoje piwo. Nieco zakręciło mu się w głowie, ale po chwili to opanował.
    - Prowadź.

    OdpowiedzUsuń
  109. Uniósł nieco brew.
    - Straszne. - mruknął. Przyjrzał się błyskotce, udając brak zainteresowania. Nie była bardzo wartościowa. Kawałek blaszki i metalu. Stwierdził, że później ją sobie dokładniej obejrzy. Zdjął z ramion kurtkę, odwieszając ją na dość sfatygowane krzesło i udał się do łazienki. Sprawdził zawartość kieszeni. Niewiele miał przy sobie. Z zasady nic wartościowego nie nosił. Zdjął i zwinął spodnie w kulkę. Wziął prysznic. Wrócił do pokoju z ręcznikiem okręconym wokół bioder. Z włosów wciąż kapała mu woda. Odstawił swoje rzeczy tak by mieć je zawsze na widoku. Przechylił głowę w bok, widząc, że towarzysz przygląda się jego tatuażom.
    - Idź. Poczekam ale niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  110. [Miałam trochę na głowie, a nie chciałam brać urlopu pewna, że uda mi się któregoś dnia poodpisywać, przepraszam. Ale już się biorę w garść ;P]

    Pokiwała głową. Te wymówki brzmiały całkiem rozsądnie i nikt nie powinien się do nich przyczepić. Z resztą kto by podejrzewał tak niewinną blondynkę o uwiedzenie nauczyciela? Uśmiechnęła się do niego lekko, kiedy weszli do środka. Pizzeria była urządzona przytulnie, niewielka, ale od zapachów dziewczynie napłynęła ślina do ust.
    - Ładnie tu - stwierdziła po chwili, rozglądając się po wnętrzu ;lokalu. - Gdzie siadamy? - trąciła lekko zaczepie jego ramię.

    OdpowiedzUsuń
  111. Skrzywił się.
    - Uroczo? Uroczo to możesz wyglądać ty w sukieneczce i rajstopkach. - mruknął. Zdjął ręcznik z bioder i zaczął nim wycierać włosy. Nie wstydził się swojeg ciała. Kilka starych blizn z burzliwego dzieciństwa i trochę takich, o których głośno nie mówił. Czasem ból też przynosił ukojenie. Ale to nie zawsze pomaga. Rzucił ręcznik na stół i położył się na łóżku wygodnie. Oparł głowę na skrzyżowanych ramionach i wbił spojrzenie w sufit. Czuł jak ulatuje z niego alkohol. Chciał zapalić, ale z doświadczenia wiedział, że papieros najlepiej smakuje po.

    OdpowiedzUsuń
  112. [Wifi mnie dziś nienawidzi. Z wzajemnością. A taki ładny odpisik był ;-;]

    Pokiwała ochoczo głową i, muskając przelotnie jego dłoń opuszkami, ruszyła we wskazane miejsce. Stoliki w kącie zawsze należały do jej ulubionych. Dawały komfort prywatności, jednocześnie pozwalając na przyglądanie się innym klientom. Takie lustro weneckie oparte na ludzkiej psychice i sprytnym wykorzystaniu przestrzeni.
    Usiadła wygodnie na krześle i zaraz zaczęła przeglądać kartę, rzucając co jakiś czas Nathanowi czułe spojrzenia. Nigdy nie spodziewałaby się, że w tak krótkim czasie mogłaby stać się komuś tak bliska z wzajemnością, a tym bardziej, że tą osobą może być nauczyciel.
    - Co polecasz, Nate? - zamruczała po chwili, zerkając na niego znad studiowanego po raz enty menu.

    OdpowiedzUsuń
  113. [Jaki fajny pan :3 Może Mad spróbuje go wciągnąć w jakiś romans? Razem przecież dzielą pokój wuefistów, so... A on będzie się jej opierał, a ona później dowie się o związku Nate'a z uczennicą, co?]

    OdpowiedzUsuń
  114. - Nate, tak? Ja tu stygnę, a ty się w oczyszczanie cery bawisz. Wziął byś się za to, po co przyszedłeś na ten świat. - burknął. Uniósł się na łokciach i spojrzał na niego uważnie.
    - Jak się bardziesz tak ślimaczył to cie zwiążę. A potem mogę przypadkiem zapomnieć cie rozwiązać. Z głodu byś nie umarł.

    OdpowiedzUsuń
  115. [O proszę jaki Nate rozchwytywany *wcale nie podczytuję co się dzieje wokół*]

    Uśmiechnęła się delikatnie, odkładając kartę i dyskretnie trącając jego kolano swoim pod stołem.
    - To ja poproszę to samo, ale zamiast sosu czosnkowego poprosiłabym o jakiś pomidorowy - zagryzła lekko wargę, przyglądając się czule jego twarzy.
    Odsunęła kartę kawałek od siebie, przelotnie muskając jego nadgarstek opuszkami palców. Jej wzrok ponownie mimowolnie zawisł na jego ustach, kiedy zdała sobie sobie z tego sprawę mimowolnie się zarumieniła, spuszczając wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  116. [Albo i lepiej!]

    Przeczesała włosy ręką, również się do niego uśmiechając. Westchnęła cicho, zaraz delikatnie nieco niepewnie kładąc dłoń na jego dłoni. Czuła potrzebę jego dotyku, jakby miało to być zapewnienie o realności tego wszystkiego. No bo proszę, kto by uwierzył, że właśnie jest na randce ze swoim wuefistą?
    - Nate... Myślisz, że zawsze będziemy musieli wymyślać wymówki? Kłamać i ukrywać się...? - zmarszczyła brwi, lekko przechylając głowę i patrząc na niego uważnie. - Chciałabym nie musieć nic udawać... Przynajmniej kiedyś.
    Patrzyła na niego, z lekko kokieteryjnym uśmieszkiem, kiedy do ich stolika zbliżyła się kelnerka, by wziąć zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
  117. Pokiwała lekko głową, czując przyjemne iskierki w miejscu, które dotykał. Patrzyła na niego czule, ciesząc się tą nadzieją, że może kiedyś nie będą musieli już nic udawać i będą szczęśliwi. Zagryzła wargę. Miała ochotę pochylić się nad stolikiem i chociaż delikatnie musnąć jego wargi swoimi.
    Podskoczyła na krześle zaskoczona, słysząc chrząknięcie. Szybko zabrała rękę, rumieniąc się mocno i odwracając wzrok. Kelnerka stała i czekała, by wziąć od nich zamówienie.
    - Zamawiają coś państwo? - zapytała uprzejmie, ale ewidentnie zjechała nieświadomą tego Dan wzrokiem, zaraz szczerząc się przymilnie do Nathana.

    OdpowiedzUsuń
  118. Już od jakiegoś czasu zaczęłam interesować się Nathanem. Był niczego sobie. Dobrze zbudowany, wysportowany. Miał styl i klasę. Jedynie co nas różniło to podejście do tych pieprzonych bachorów. Kiedy ja miałam je głęboko gdzieś, to on zaś robił im za jakiegoś psychologa. Wujek dobra rada się znalazł. Co on, albo ja mogliśmy wiedzieć o tym, jak one się czują? One są bez rodziców. I ciężko jest dogadać się z nimi.
    Kiedy Bierk wychodził po zajęciach, oparłam się o framugę drzwi. Zrobiłam minę nieco przybitą.
    - Nate, jedziesz dzisiaj może w kierunku miasta?- zapytałam- Moje auto mi się popsuło, a teraz autobusami tłoczno i gorąco jeździć.
    Miałam nadzieję, że się zgodzi. Chciałam go mieć.

    OdpowiedzUsuń
  119. Kelnerka ochoczo zapisała zamówienie, posyłając w jego kierunku kolejny uśmieszek. Założyła kosmyk włosów za ucho i po nieco zbyt długiej chwili ruszyła na długich nogach i wysokich szpilkach w stronę kuchni, kołysząc biodrami.
    Dopiero wtedy Dan zdała sobie sprawę, że mimo wszystko są w miejscu publicznym, więc muszą ograniczyć wszelkie czułe gesty. Z lekkim rumieńce na policzkach uniosła na niego niepewny wzrok, trzymając teraz już grzecznie rączki przy sobie. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, zaraz zagryzła wargę, nie mając pojęcia, co mogłaby mu teraz powiedzieć. Najchętniej przytuliłaby się do niego, westchnęła więc i lekko trąciła jego kolano swoim.

    OdpowiedzUsuń
  120. Takiego wyznania się nie spodziewała. Przyglądała mu się chwilę z wahaniem, zagryzając lekko wargę. Nie miała konkretnych planów, jak z resztą przez większość czasu. Żyła chwilą.
    - W sumie nic nie planowałam. Zaszyłabym się gdzieś z jakąś książką, ale... Może chciałbyś, żebym poszła z tobą? - nie mogła się powstrzymać i nieco niepewn wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
    Panicznie bała się cmentarzy, prawie tak jak wody. Podczas pogrzebu rodziców była na jakiś uspokajających proszkach i wciąż nie pamiętała, gdzie znajduje się ich grób. Bała się, że na którymś z kamieni znajdzie wyryte ich nazwisko.

    OdpowiedzUsuń
  121. - Razem zawsze będzie łatwiej - uśmiechnęła się delikatnie, zakładając kosmyk włosów za ucho.
    Miała cichą nadzieję, że cmemtarz, na który trafią nie będzie tym, na którym spoczywają jej rodzice. Wiedziała, że nie będzie w stanie nad sobą zapanować, jeśli tylko dostrzeże ich nazwiska wyryte w kamieniu.
    - Ja jestem nawet głodniejsza niż wilk! - pokazała mu żartobliwie język, zaraz znów trącając jego kolano swoim.

    OdpowiedzUsuń
  122. - Ja nawet ze dwa! - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę na bok.
    Patrzyła na niego z nutą rozczulenia w czułych zielonych oczach. Nie chciała mu mówić już teraz o tym, że nawet nie wie, gdzie leżą jej rodzice. Wolała zatrzymać to jeszcze dla siebie. Westchnęła cicho, spuszczając wzrok. Ciężar noszonej w głębi siebie prawdy przytłaczał ją od lat, jednak nie mogła nikogo wtajemniczyć. Musiała wciąż kryć to wgłębi siebie.
    - Jedna maxi z szynką i pieczarkami, sos czosnkowy i pomidorowy - pośród myśli Dan wdarł się przesłodzony głos kelnerki, która pochyliła się nieco za mocno w stronę Nathana.

    OdpowiedzUsuń
  123. Odwrócił się w jego kierunku, patrząc mu w oczy.
    - Wystarczyłoby że przyszedłbyś kilka minut później niż przyszedłeś, a też bym do ciebie nie podszedł. Możesz sobie wybrać niemal każdą możliwość.
    Przechylił głowę w bok. Przysunął się bardziej i pocałował go delikatnie. Chciał go zachęcić i chyba udało mu się osiągnąć swój cel. Wplutł palce w jego włosy i szarpnął mocno, przyciągając do siebie bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  124. - A ty nie? Wszystko jest względne. I wiesz... to że nie jesteś trzeźwy nie znaczy, że masz udawać impotenta. - mruknął. Nie był w nastroju by się bawić w gry wstępne. Może innym razem, ale nie dziś. Miał jeszcze parę rzeczy do zrobienia. I musiał zapisać się na wf, zanim durne baby, zdejmą listę z korytarza.
    Wsunął dłoń między ich ciała i ujął jego członka. Ścisnął go mocno, obciągając powoli. Czuł jak zaczyna napływać do organu krew.

    OdpowiedzUsuń
  125. Tay wracała właśnie wracała do sierocińca. Całą noc chodziła po mieście. Przy wejściu zauważyła jakiegoś faceta. Nie wyglądał na wychowanka ale był nieźle wstawiony. Podeszła do niego bliżej.
    -Hej ty. Mieszkasz tu ? -Nie usłyszała jednak odpowiedzi, tylko głuchy pomruk. Obserwowała przez moment jak kolejne wypite drinki lądują na świeżo skoszoną trawę. Po zastanowieniu się sięgnęła do kieszeni mężczyzny i wyciągnęła z niej jego portfel. Nie protestował. Nawet jej nie zauważył. Cóż, jeśli to nie będzie nikt z sierocińca to zawsze może zabrać pieniądze i uciec a on i tak nie będzie w stanie jej dogonić. Wyjęła dowód osobisty i spojrzała na imię.
    -Nathan Bierk. Gdzieś to słyszałam... O cholera. Jesteś nauczycielem. No nieźle. Ciekawe czy dyrekcja na to pozwala. Dobra, który masz numer pokoju ? - gdy skończyła mówić z portfela wyleciała karka, na której było coś nabazgrane i napis ,,pokój nr 60''
    - No dobra sprawdźmy tam. Chodź. -Wzięła go pod rękę i zaczęła prowadzić na górę. Zanim tam dotarli czuła się o 2 kilo lżejsza. Zabrała mu klucze z kiszeni marynarki i otworzyła pokój. Pomogła mu usiąść.
    -Łał. Macie tu ładniej niż u nas w pokojach. O nie ! Butów nie pomogę ci ściągnąć. Sam musisz sobie poradzić. Do łazienki masz dwa kroki jakby co, radzę nie na wykładzinę, zostanie ślad i zapach. - Obróciła się i potknęła się o torbę leżącą na środku pokoju, w czasie gdy upadała, z kieszeni spodni wypadły jej papierosy.

    OdpowiedzUsuń
  126. Kelnerka prychnęła niezadowolona, odstawiając zamówienie na stolik, mało przy tym nie roztrzaskując szklanek z colą. Już miała odchodzić, kiedy jednak obróciła się jeszcze raz nachyliła się do niego, palcem przesuwając po jego ramieniu.
    - Zostawię ci mój numer, skarbie... - oblizała kokieteryjnie wargi, wzięła szybko serwetkę i naskrobała mu swój numer, zaraz wsuwając serwetkę w jego dłoń. - Do zobaczenia, skarbie - cmoknęła w powietrzu, zaraz odchodząc i kręcąc wydatnymi biodrami.
    Danielle westchnęła cicho, unosząc lekko brew, patrząc na Nathana niepewnie. Kelnerka była starsza i niczego sobie, stanowiła więc w pewnym sensie zagrożenie. Zagryzła wargę, przyglądając mu się uważnie.
    - Zadzwonisz do niej? - wyszeptała, niepewnie sięgając po szklankę coli.

    OdpowiedzUsuń
  127. Danielle niepewnie wodziła wzrokiem po mężczyźnie i kelnerce, osuwając się niżej na krześle. Miała nadzieję, że Nate tylko skłamał, by chronić ich tajemnicę i przy okazji by odczepiła się od nich ta uparta kobieta.
    - A można wiedzieć po co panu szefowa? Jest zajęta. Nie mam prawa zabierać jej czasu jakimiś błahostkami. Pudełko na zażalenia stoi na ladzie baru - zarzuciła włosami i nerwowym krokiem odeszła do kolejnego stolika.
    Dan zerknęła na Nathana nieco niepewnie, trącając jego kolano swoim pod stolikiem.
    - Co teraz zrobisz? - szepnęła cicho.

    OdpowiedzUsuń
  128. Natan mógł poczuć delikatny pocałunek na klatce piersiowej. Spojrzał w dół. Chłopak przylgnął do niego, uśmiechając się kokieteryjnie. Wysunął język i jego koniuszkiem dotknął jego sutka. Przysunął się bliżej. Kiedy biodra obu samców się zetknęły, Daniel poczuł, że nie tylko on jest bardzo podniecony, zrozumiał również, że bez względu na to, co się jeszcze stanie, nic nie zdoła go powstrzymać, przed przeleceniem dzisiaj tego faceta. Objął ustami jego sutek i delikatnie przygryzł go, sprawiając, że mężczyzna jęknął z powodu przyjemnego dreszczu, jaki przepłynął po torsie, niemal obcego mężczyzny. Przytulił się jeszcze bardziej, podsuwając do góry i muskając ustami klatkę piersiową, a potem szyję Natana.
    - Co chce pan robić? - zapytał cicho. Całując go w krtań, a potem w brodę.

    OdpowiedzUsuń
  129. [Spoko, kicia. Nie każdy musi to opisywać wyniosłymi słowami]

    OdpowiedzUsuń
  130. Niepewnie zerknęła w stronę oniemiałej kelnerki, zaraz uśmiechając się do niej słodko i pewnie chwytając dłoń Nathana. A niech se myśli co chce. Jako siostra mam całkowite prawo i sobie skorzystam. Po chwili już rozglądała się po gabinecie szefowej, wciąż trzymając nauczyciela za dłoń. Uśmiechnęła się miło do kobiety, witając się. Zaraz zwróciła pytający wzrok Nate'owi, niepewna czy ma wciąż coś udawać, czy chociaż tutaj mogliby być sobą. Nie miała w planach puścić jego ręki, splotła z nim więc palce, rzucając mu nieco wyzywające spojrzenie i zagryzając lekko wargę.

    OdpowiedzUsuń
  131. Uśmiechnęła się z widoczną ulgą, lekko kciukiem muska wierzch jego dłoni. Zerknęła na Helen i posłała jej wdzięczne spojrzenie. Chociaż przez kilka chwil nie musieli nic udawać. Kobieta zdawała jej się godna zaufania, rozluźniła się więc.
    - Dziękujemy pani bardzo... - nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć, ale czuła, że powinna się jakkolwiek odezwać.
    Oparła głowę na ramieniu Nathana, wzdychając cichutko. Było jej lżej, że nie musieli nieść ciężaru tej tajemnicy sami.

    OdpowiedzUsuń
  132. Oparła się ufnie o jego ramię, uśmiechając się wdzięcznie. Cieszyła się tą luźniejszą chwilą, w której mogła chociaż na moment zapomnieć o udawaniu. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz rozległo się gwałtowne pukanie do drzwi, na dźwięk którego Dan aż podskoczyła odsuwając się od Nathana na przyzwoitą odległość. Do pokoju zaraz wpadła ta sama kelnerka, zarzucając wysokim kucykiem na prawo i lewo.
    - Pańskie zamówienie. Mogę tu postawić? Chyba lepiej, żeby nie wystygło. - Mimo wcześniejszej odmowy dyskretnie dotknęła ramienia blondyna, po czym z wdziękiem wybiegła z pokoju.
    - Co za suka - szepnęła prawie bezgłośnie blondynka, mocniej ściskając dłoń nauczyciela.
    Po pokoju zaraz rozlał się przyjazny aromat pizzy, więc dziewczynie zaraz napłynęla ślina do ust. Spojrzała figlarnie na Nathana, po czym podsunęła się i zaczęła smarować jeden z kawałków sosem pomidorowym.

    OdpowiedzUsuń
  133. Dany westchnął głęboko i rozluźnił dość spięte mięśnie. Ból był do zniesienia. Wiedział dobrze, że niedługo ból stanie się przyjemny a potem będzie już tylko rozkosz. Uniósł biodra by mógł się wsunąć głębiej. Kiedy zmieścił się już cały, zamruczał zadowolony jego wielkością. Czuł jak krew pulsuje w członku dzisiejszego kochanka. Nie powiedziałby tego na głos, ale był wdzięczny że nie poruszał się od razu i dał mu chwilę na przyzwyczajenie się do takiego rozciągnięcia.
    Zwykle nie wydawał niemal żadnych dźwięków podczas stosunku. Przyzwyczaił się do tego, kiedy bzykał się w miejscach, w których było to zakazane i karane. Nie mógł zwracać uwagi, by przypadkiem ich nie przyłapano.
    Z gardła wyrwał mu się cichy jęk, kiedy się w końcu zaczał poruszać. Mocno i dość szybko.
    - Podobasz mi się. Przechodzisz od razu do konkretów, nie bawiąc się w pierdoły. - uśmiechnął się do niego łobuzersko.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Widzę i czuje. Kto wie, może spędzimy w łóżku więcej wieczorów i nocy, niż się spodziewamy.
    Zmrużył oczy.Było mu dobrze. Nie spodziewał się, że ten wcale nie stary człowiek może mieć takie zdolności.
    - Mocniej. - powiedział tylko. W obecnej chwili nie był w stanie mówić jakimiś, nawet krótkimi zdaniami. Objął go udami w pasie, sprawiając że mógł się wsunąć jeszcze głębiej.

    Czuł zapach, który zawsze kojarzył mu się z seksem. Mieszankę zapachów potu, głębokiego zapachu, przypominające piżmo, zapachu nasienia i lekkiej woni żelu. Leżał nago, nieco okryty zmiętą pościelą. Czuł obok siebie ciepłe ciało. Obaj już oddychali spokojnie. Dany przymknął powieki, wspominając swoje trzy orgazmy. Takiej ilości co prawda się nie spodziewał, ale zdawał sobie sprawę, że jego kochanek jest napalony.
    - Idę się umyć. - mruknął, wstając. Czuł jak po udzie spływa mu sperma Natana. W środku ich zabawy okazało się, że mieli za mało kondomów, ale żaden z nich nie kwapił się do przerwania zabawy. Za bardzo pragneli zaspokojenia. Wszedł do łazienki i odkręcił wodę pod prysznicem.

    OdpowiedzUsuń
  135. [Lol, wcale to normalne, tu pizza, a tuż nad tym chłopak Dan pieprzy się z kimś innym xD]

    Oblizała wargi, czując, że pobrudziła się sosem. Zerknęła na Nathana i nie mogła się nie roześmiać, widząc na jego policzku odrobinę sosu czosnkowego. Już miała się wychylić i delikatnie go pocałować w to miejsce, jednocześnie "czyszcząc" go z sosu, w ostatniej jednak chwili się powstrzymała i skromnie wyciągnęła dłoń, palcem wycierając sos [matko, ile powtórzeń. Sos. Sos. Sos.]
    - Ubrudziłeś się - szepnęła z lekkim uśmiechem.
    Zastanawiała się nad słowami Helen, pałaszując pizzę. Tak uroczo. Kątem oka przyglądała się mężczyźnie, rozważając, jak wielka w oczach innych ludzi może być różnica wiekowa między nimi.

    OdpowiedzUsuń
  136. [Lepiej nie komentuj, ja się tam z Was zalewam xD]

    Przełknęła to, co miała w ustach i z lekką niepewnością zerknęła na nauczyciela. Przygryzła wargę, opuszczając głowę, by ukryć uporczywy rumieniec, który akurat wykwitł jej na twarzy. Wiedziała, że kobieta będzie chciała wiedzieć, to naturalne.
    - A na ile wyglądam? - zaczęła nieśmiało, unosząc na nią spojrzenie. Zaraz jednak uśmiechnęła się lekko wstydliwie. - Piętnaście... - Wzruszyła bezradnie ramionami, zaraz chwytając serwetkę, by wytrzeć brudne palce i mieć na czym zawiesić zawstydzony wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  137. Przez kilka chwil siedział w bordziku, pozwalając by ciepła woda spływała na niego z góry. Czuł się słaby. Znów to obrzydliwe uczucie bezsilności. Pokręcił głową. Musiał sobie z tym poradzić. A przede wszystkim musiał doleźć do swoich ubrań, by wziąć tabletkę. Drażniło go to, ze był on nich tak zależny. Ale nie miał większego wyboru. Albo to, albo zacznie się dusić.
    Głos kochanka go nieco otrzeźwił. Zdołał podnieść się na nogi i przytrzymując się ściany wuszeł z łazienki. Nie wytarł się nawet. Zignorował spojrzenie mężczyzny. Właściwie dlaczego miałby mu się tłumaczyć?
    Znalazł pudełeczko i łyknął tabletkę.
    - Łazienka wolna. - mruknął.

    OdpowiedzUsuń
  138. - Wsadź sobie w tyłek swoje poszanowanie. - burknął, kiedy został sam w pokoju. Zaczal się ubierać, ignorując mokrą skórę. Właściwie nie chciał na niego czekać. Wolał wyjść bez słowa, jak zawsze. Ale coś pod drzwiami go tknęło do tego, by sie pożegnać. Zapukał dość dłośno do drzwi, a kiedy szum wody na chwilę ucichł, powiedział.
    - Do zobaczenia, Nate...

    Będąc w sierocińcu zdążył się jeszcze wpisać na listę, tych, którzy zażyczyli sobie dodatkowych lekcji wf. Oprócz niego były na liście jeszcze dwie osoby. Jaki sukces pedagogiczny... Zajęcia te odbywały się pod wieczór, by nie kolidowały z innymi.
    Kilka dni później, Daniel stawił się w niedużej sali, wraz z dwójką innych ochotników. Nie był pewien sensu tych zajęć. Miał wrażenie, ze zajęcia sportowe dla trzech osób to sprawa totalnie nieopłacalna. Ale usiadł na ławce pod ścianą i czekał na nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  139. Zamrugała zaskoczona, zaraz wyszczerzyła się do kobiety, kątem oka obserwując Nathana kończącego pizzę. Dyskretnie położyła mu dłoń na kolanie, uśmiechając się do niego czule.
    - Kierunek cmentarz? - szepnęła, nie mogąc się powstrzymać i lekko muskając jego policzek wargami. - Dziękujemy pani bardzo... Ciężko znaleźć tak bezinteresownych ludzi - przechyliła lekko głowę uśmiechając się wdzięcznie. - Jeśli coś, wiadomo do kogo się zwracać - mrugnęła przyjaźnie.

    OdpowiedzUsuń
  140. Zerknęła przez ramię, przyglądając się budynkowi.
    - Zajazd? Hm... Dlaczego zmienili plany? - zagryzła wargę, zaraz zerkając na niego bystro. - Pewnie położenie, co? Zajazd w środku miasta...
    Zaraz wyciągnęla dłoń i delikatnie ujęła jego rękę.
    - Uśmiechnij się... Razem damy radę, nie? - mrugnęla do niego, chcąc podnieść go na duchu.
    Sama drżała w środku, mając tylko nadzieję, że nie zobaczy grobu rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  141. Przez chwilę, Dany nie mógł sobie przypomnieć skąd zna ten głos. Dopiero kiedy podniósł wzrok, poznał byłego kochanka. Skrzywił się. Będzie ciężko uniknąć ukratkowych spojrzeń i półuśmiechów. Podniósł się z ławki.
    - Są różne sposoby na regularne ćwiczenia i utrzymanie kondycji. - dodał od siebie, stając z dwoma innymi uczestnikami. Miał wrażenie, ze zajęcia nie będą cię odbywać regularnie. Uśmiechnął się do trenera.
    - A są zajęcia indywidualne?

    OdpowiedzUsuń
  142. - Szkoda. Od razu bym się zgłosił. - uśmiechnął się kokieteryjnie.
    Zajęcia przebiegły szybko. Dwaj pozostali, nie byli wcale chętni do ćwiczeń. Jak się okazało pojawili się tylko dlatego, ze dostali taką karę. Daniel w miarę wykonywał zadane ćwiczenia, choć pod koniec czuł się bardziej zmęczony niż mógłby przypuszczać. Od czasu do czasu rzucał ciekawskie spojrzenia nauczycielowi, który wydawał się nie zwracać na niego uwagi.
    Zajęcia dobiegłu końca. Mimo, że powinien wyjść i wziąć prysznic, został. Gdy drzwi się zamknęły za jego towarzyszami spojrzał na Nathana.
    - Teraz już wiem skąd cie kojarzyłem/

    OdpowiedzUsuń
  143. - Weź... nie rób tego. Nie rób tej miny zbolałego, zlanego kundla. Przecież do niczego mnie nie zmuszałeś, nie? Sam do ciebie przyszedłem.
    Przeczesał palcami ciemne włosy i skrzyżował ramiona na piersi.
    - Jak cie to tak męczy to idź się wyspowiadaj jakiemuś zboczonemu klechy.
    Odwrócił się i udał do szatni. Został w niej sam, więc niespiesznie rozebrał się i wszedł pod natrysk.

    OdpowiedzUsuń
  144. Ucieszyła się, kiedy tak powiedział.
    - Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem ci wdzięczna. Po całym dniu latania w tą i we w tą to nogi mi już odpadają i to dosłownie. O, zobacz, nawet mój obcas przemówił- pokazała mu część, która odpadła- No, nic do szewca zaniosę to mi zrobi. Co robisz dzisiaj wieczorem?

    OdpowiedzUsuń
  145. - No wiesz... Dzisiaj w klubie jest dancing. Mam dwie darmowe wejściówki. Ale nie mam z kim tam iść. Myślałam, że może będziesz chciał- Spojrzała na niego swoimi piwnymi tęczówkami- Bardzo mi na tym zależy. A i Tobie też przyda się takie jakieś malutkie odstresowanko po całym dniu użerania się z dzieciakami- Puściła do niego oczko.

    OdpowiedzUsuń
  146. - Zaraz, zaraz, nie tak szybko - powiedziała w końcu.
    Trinny jak zwykle była ostrożna i raczej sceptycznie podchodziła do ponoć fantastycznych pomysłów nauczycieli. Lata spędzone w sierocińcu nauczyły ją, że nikomu z grona pedagogicznego nie można ufać i twardo się tego trzymała.
    - Co ma pan na myśli, mówiąc o muzyce z zeszłego wieku? Bo jeśli zaraz usłyszę jakieś musicalowe serenady czy, jeszcze gorzej, Abbę, to wyjdę - odparła poważnie, patrząc na niego uważnie.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń