piątek, 4 lipca 2014

Who are you to wave your finger?





Cherry Choke
11 grudnia 1998
pokój numer 43










Nie ona jedna umarła tego dnia. Sześć pocisków opuściło rewolwerową lufę muskając powietrze metalicznym świstem. Zbyt wiele naboi zmarnowano tego dnia. Opadając w krzyku ginącej nadziei, nie miała czasu zamknąć oczu. Widziała wszystko to, o czym marzą destrukcyjne umysły nastolatków i bardzo szybko miała dość.
- Możliwe, że tak samo definiujemy życie, jednak pojęcie egzystencji jest dla nas obce. - Usiadła na parapecie.
Potrafiła zaciągać się szkodliwym dymem papierosa prowadząc ważne, filozoficznie rozmowy i nie nazywać się przy tym hipokrytką. Zakładała gęste pasma ciemnych włosów za ucho. Przypalała je zapalniczką, gdy usilnie próbowała zgasić swoje fizyczne uzależnienia. 
Zanim trafiła do tego sierocińca miała przyjaciela. On był brzydki, ona czuła wstręt do zbliżeń. Ostatni razy przytulała swój cień chwilę potem, gdy rozszarpał go strach. Od tamtej pory nie pozwoliła się dotknąć, nawet pielęgniarce pobierającej krew.
- Myślisz, że ludzie byliby dla mnie milsi, gdyby wiedzieli, że jestem śmiertelnie chora? - pytała. - Czy mogłabym powiedzieć: "dzień dobry, jestem chora na raka, czy mogę stanąć w kolejce przed panem"?
- Wątpię - chłopak odpowiedział głosem mądrym i spokojnym.
Tak więc Cherry zakładała wtedy słuchawki na uszy i pozwalała muzyce regulować bicie jej serca. Nocami dławiła się wymiocinami, których powodem były powracające wspomnienia. Moczyła łóżko będąc już dużą dziewczynką i nie miała kontaktu z rówieśnikami. Od dłuższego czasu nie mogła przytyć. Momentami miała ogromny apetyt, jednak zawsze zwracała nieprzetrawiony i niesmaczny pokarm.
Tęskniła za domem. Szybko zapomina się złe momenty, gdy życie serwuje nam jeszcze gorsze scenariusze. I szybko uczy się złych manier, gdy jest nam choć trochę dobrze. Tak więc Cherry nie rozpakowywała swoich bagaży, nie przedstawiała się ludziom na korytarzu i nie częstowała nikogo chesterfieldami, które przemycała w malutkich miseczkach stanika. 
Wieczorami stawała przed lustrem i dotykała się po ciele marząc o takiej czułości. Zasypiała potem grzecznie, by dać się obudzić w nocy. Rzadko krzyczała, nigdy nie podnosiła głosu, a na pewno nie wtedy, gdy mówiła o swojej rodzinie. Wspominając o rodzicach stawała się małą dziewczynką, na której oczach dokonano rzeczy nieludzkich; i perfekcyjnie ten obraz zachowano w jej głowie. Nigdy nie nauczyła się wymawiać w sposób właściwy słów najbliższych kochanemu dziecku. 
Obiecała sobie, że nigdy nie pozwoli sobie zrobić krzywdy. Oprócz bagażu i złych wspomnień posiadła trzy noże, o których istnieniu powiadamia jedynie osoby bardziej zaufane - nie chce w końcu, by państwo zajęło się jej nielegalnym nabytkiem - oraz kota, którego czasem karmi szynką konserwową i garścią czułych słów, na które żaden kot i tak nie zwróciłby uwagi. Czując zapach ignorancji mieszany z wonią obiadów, niejadanych przez własne kucharki, nabrała obawy przed tym miejscem. Codziennie rano wypakowywała dosłownie parę rzeczy - szczoteczkę do zębów, mydło, ręcznik i świeżą bieliznę oraz plakat - wszystko ułożone równo w kompulsywnym nawyku, tylko po to, by tuż przed obiadem być spakowaną z powrotem. Plakat Doctora, na którego czekała jak mała Amelia, jak Alicja z białym kotem i synestezją zmysłów zamykaną w ciągłej tautologii jej pustego życia, składała równo, choć miał on już równo poprzecierane krawędzie. 

"Even if there is no way back home
I'm not running away!"

"Run!"

Mam nadzieję, że nikt nie zwymiotował z obrzydzenia, cóż, taka ze mnie pseudo artystka. Na wątki zapraszam, to na pewno będzie milsze niż czytanie karty. Pomysł na postać mam, ale nie chciałam tego ujmować w karcie, wolę rozwijać się w wątkach. 
Dodałam parę zdań, zalinkowałam parę słów, tak to jest jak się pisze o 4 nad ranem i gra w Torchlight, a w tle leci The Pot.

36 komentarzy:

  1. [Moim skromnym zdaniem karta jest cudowna, a Cherry interesująca.]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  2. [witam serdecznie i także muszę przyznać, że bardzo ciekawie opisana karta i wykreowana postać^^]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  3. [Długo ona tu już siedzi? Bo Zach wystarczająco, aby znać większość sierot.]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  4. [wątek o ile znajdzie się pomysł to chętnie^^ tylko przy Simonie jej raczej nie rozkręcisz, bo to dziwak z nerwicą :D Ale w każdym razie posłucham pomysłów]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam serdecznie ;) mam pannę o imieniu Sherry, całkiem podobnie, ale tak w razie czego zapraszam pod swoją kartę.]

    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  6. [O, mój Jim to wielki kociarz, więc mógłby się ze zwierzątkiem pani zaprzyjaźnić. ;) ]

    James

    OdpowiedzUsuń
  7. [Zach kocha koty. Niech jej pupil zrobi sobie z jego pokoju idealne miejsce na nocleg, a ona będzie go wszędzie szukać.]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cudne zdjęcie *________*]

    Trinny/Sara

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Chęci zawsze są na wątek :) Tylko czytając kartę mam problem z wpadnięciem na pomysł. No chyba, że zrobimy wątek z kotem. ja to widzę tak: Cherry wyjdzie przed budynek i zobaczy jak Bo bawi się z kotem, jej kotem i trochę jej się to nie spodoba, więc zwróci dziewczynie uwagę. Następnego dnia ta sytuacja się powtórzy, i kolejnego też bo Bo szybko zapomina. W końcu Cherry ni wytrzyma i będzie jakaś awantura, czy coś w ten deseń. Co ty na to?]

    Bo

    OdpowiedzUsuń
  10. [Też podpiszę się pod stwierdzeniem, że zdjęcie jest cudowne.
    No i cześć, miłej zabawy i takie tam. c:]

    Lawrence/Julien

    OdpowiedzUsuń
  11. [okej, Cherry gdzieś wyjdzie w nocy, ale co z Simonem? :D plus jakie relacje, jaki pomysł na wątek bo dalej nic nie wiem :c]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  12. [lubi spacery, ale raczej samotne :D (on ma fobię, więc towarzyski nie jest) dobra to powiedzmy, że Simon będzie się gdzieś włóczył po parku późnym wieczorem i znajdzie jej kota, potem nagle zjawi się Cherry i... i pewnie nie da jej dojść do słowa bo ucieknie, a dalej wyjdzie w praniu]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jest okej.]

    Rzadko kiedy Zach bywał w stołówce. Zazwyczaj omijał porę śniadaniową, obiadową oraz kolacyjną i zajmował się czymś o wiele ciekawszym, niż jedzenie – czytał, pisał, rysował, grał, odwiedzał dach czy strych, dosłownie cokolwiek, aby nie skupić się na głodzie, który powoli przejmował kontrolę nad jego organizmem. Nie wszystkie osoby mu bliskie wiedziały o jego unikaniu pożywienia i chciał, aby tak pozostało. Nie miał zamiaru ściągać na siebie niepotrzebnej uwagi, bo wtedy podobne informacje mogłyby dotrzeć do opiekunów, którzy jeszcze zaczęliby mu truć. Jego wizyty w stołówce ograniczały się do tych, które były potrzebne, aby nie wzbudzić wątpliwości; nie wszyscy przecież muszą wiedzieć o tym, że stara się zagłodzić na śmierć, chociaż regularnie mu to nie wychodzi.
    Tym razem zdecydował się na wyjście do ogrodu, w którym spędził także większość poranku. Uwielbiał kłaść się wśród wysokiej trawy nad stawem: tam, gdzie rzadko którykolwiek z opiekunów zaglądał, bo po prostu nie było warto. Jeśli był sam, po prostu obserwował naturę, która była dla niego wielkim źródłem inspiracji. Już w tym wieku można było zanotować u niego przebłyski duszy artysty, wiecznie szukającej balansu w niedoskonałościach pod postacią ucieleśnienia własnej idei piękna. Jego uwagę przykuwało szare czy błękitne niebo, wyróżniające się białe chmury, niewidzialny przyjemny wiatr, soczyście zielone źdźbła trawy, ruszająca się przez pływające w niej kaczki woda. Gdy wracał do własnych czterech ścian czuł się świeży i łapał za szkicownik, w którym parę godzin później gościło nowe małe dzieło; tego dnia miało być tak samo, jednak nie mógł znaleźć swojego ukochanego przedmiotu, w którym zapisywał wszystkie swoje przemyślenia i emocje pod postacią figur narysowanych ołówkiem HB. W panice zostawił nawet otwarte drzwi do – pustego nadal – pokoju, w których podczas jego poszukiwań pojawiła się biała kulka sierści. Dała o sobie znać poprzez wysokie miauczenie, które od razu zwróciło na siebie uwagę Robinsona, takiego wielkiego miłośnika kotów: na widok istotki wszystkie myśli się uspokoiły, na ustach pojawił się uśmiech, a dłoń wyciągnęła się w stronę zwierzęcia, które od razu zaczęło trącić ją głową w poszukiwaniu głaszczących palców. Chłopak od zawsze chciał mieć własnego kota i w tym momencie, siedząc z tym białym na kolanach na środku własnego pokoju, nie ważne było skąd on się tu wziął i czy już do kogoś należał: spełniło się jego malutkie marzenie i musiał nacieszyć się nim, póki mógł.

    OdpowiedzUsuń
  14. [to prosiłabym o zaczęcie :3]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  15. [Ta historia jest skutkiem mojej chorej psychiki, haha. Podoba mi się te określenie, że jest urocza, chciałam napisać, że zostali poćwiartowani ale się pohamowałam.}
    Cass

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. [No to ja zarzuciłam pomyłem, to ty zaczynaj ;)]

    Bo

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Nie przychodzi mi na myśl żaden pomysł ]

    Cass

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Cześć, cześć. Przybywam z propozycją wątku, póki jakiś wpadł mi do głowy; co myślisz o tym, żeby jakieś starszaki pogonili Minbyeonga, uciekłby wypłoszony do ogrodu i tam mogłaby go spotkać Cherry? To taka pierwsza myśl, jaka mi przyszła po przeczytaniu karty. ]

    Seo Minbyeong

    OdpowiedzUsuń
  20. Simon jak zwykle wieczorami opuścił mury Sierocińca, by w ciszy i spokoju pospacerować po pobliskim parku. W dzień było tam zbyt dużo ludzi, by bez wyraźnego skrępowania i poczucia, że ktoś go obserwuje wyjść na zewnątrz. Noc była zatem idealną porą na najzwyklejsze w świecie posiedzenie na ławce czy włóczenie się po tak dobrze znanych alejkach. Tej nocy także chodził bez celu po ogrodzie, ze wzrokiem wbitym w ciemno granatowe niebo. Dopiero, gdy poczuł gdzieś w okolicach kostki u nogi dziwne otarcie, skrzywił się i spojrzał w dół, na nieznajomego kota spacerującego tuż obok niego. - Zgubiłeś się? - zapytał, choć oczywiście zwierzak nie był w stanie udzielić mu odpowiedzi. Simon uklęknął obok niego, głaszcząc go lekko po grzbiecie i obracając głowę, by wypatrzeć czy ktoś przypadkiem nie nadchodzi.

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  21. [Cuś brzmi interesująco, ale tym razem chyba ograniczę się do wątku. Jakieś pomysły? :>]

    Sara

    OdpowiedzUsuń
  22. [No, to ci się bez wątpienia udało. c:]

    Lawrence.

    OdpowiedzUsuń
  23. Odkąd trafił do sierocińca, starszaki upatrzyli go sobie jako nowego kozła ofiarnego. Potrafili gonić go całą grupką; widocznie bawił ich jego strach, przerażenie, jakie malowało mu się za każdym razem w oczach, gdy grozili, że go pobiją lub nastraszą w nocy. Za każdym razem uciekał przed nimi tak szybko, jak tylko nogi mu na to pozwalały. Robił długie susy i umykał w takie miejsca, do których rzadko kto zaglądał, i gdzie było można łatwo się ukryć. Starszacy rzadko przeganiali go na dwór. Jak do tej pory zdarzyła mu się tylko jedna taka sytuacja, ale na szczęście został wtedy wyratowany przez jednego z opiekunów, który zauważył całą sytuację i zagroził, że jeżeli nie dadzą mu wtedy spokoju, to obetnie im kieszonkowe. Teraz, kiedy nikogo nie było w pobliżu nieszczególnie bali się jakie mogą wyniknąć z tych gróźb i nagonki konsekwencje.
    - Dorwiemy Cię, ty mały żółtku! - słyszał kilkanaście metrów za plecami. Od razu zerwał się do biegu. Kojarzył głos jednego ze swoich wcześniejszych oprawców. Już raz został przez niego wyszarpany, bo nie chciał mu oddać swoich pieniędzy. Teraz bał się, że naprawdę przetrzepią mu skórę, ponieważ poprzednio im nie uległ, a teraz nie miał już swoich oszczędności.
    Czym prędzej pobiegł do ogrodu i tam przeczekał, aż kilku starszaków rzucając przekleństwami wycofa się z powrotem do budynku. On sam uznał, że będzie lepiej, jeżeli trochę posiedzi na świeżym powietrzu. Wyszedł z gęstych zarośli prosto na jakąś dziewczynę, nieco starszą od niego, ale nie wyglądająca na taką, która chciałaby mu od razu zrobić krzywdę.
    - Cześć - mruknął, spoglądając nieco w górę, gdyż dziewczyna była wyższa od niego.

    Seo Minbyeong

    OdpowiedzUsuń
  24. Idealny balans tej chwili przerwało wejście na scenę nowej postaci. Gdy tylko usłyszał odgłos otwierających się drzwi do swojego pokoju, Zach uniósł spojrzenie i zatrzymał je na figurze dziewczyny, której chyba nigdy wcześnie nie widział. Tymczasem biała kulka futra rozłożyła się na jego kolanach i nie zdała się reagować jakkolwiek na pojawienie się nowej osoby – chciała tylko aby pieszczoty trwały. W tym akurat Robinson był dobry. On najchętniej przytulałby mocno do siebie wszystko to, co małe i urocze.
    Nie rozumiał kompletnie dlaczego dziewczyna wtargnęła do jego pokoju. Przez chwilę po prostu na nią patrzył jakby w oczekiwaniu, że odezwałaby się pierwsza; to jednak się nie stało, więc zdecydował się przemienić tą sytuację w żart - tak, jak było w jego zwyczaju.
    - W czym mogę panience pomóc? - zapytał, sztucznie wyrafinowanym tonem głosu, starając się ukryć każdy ślad uśmiechu na swojej twarzy.

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  25. [Ochota na wątek zawsze, ale za to ubogo z pomysłami... ;-; Może Ty na coś wpadniesz?]

    Dan Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  26. [Jaka świetną karta *w* Czytam ją już trzeci raz i naczytac się nie mogę. Chłone ją jak gąbka xD
    Może masz ochotę na wątek z Aidanem i Nathanem?]

    OdpowiedzUsuń
  27. [No to zobaczymy co z tego wyjdzie :)]

    Jego najbardziej uciążliwym przyzwyczajeniem było to, że lubił siedzieć do późna w nocy. A rano miał niebywale cieżki kłopot ze wstawaniem z wyra. Tak też było i teraz. Położył się do snu około godziny trzeciej nad ranem. A o siódmej musiał wstać. Aby wyrobić się na zajęcia. Nie chciał przecież dawać dzieciakom złego przykładu. A na dodatek nie lubił, kiedy inni musieli na niego za długo czekać. I często to powtarzał. A on nie chciał wyjść na jakiego pochrzanionego hipokrytę.
    Wykonywał trzy czynności na raz. Jadł szybko śniadanie, czesał się, a przy okazji ubierał. Na całe szczęście wyrobił się. Co też można było zaliczyć do jego sukcesu.
    Przed salą zjawił się o czasie. Wpuścił dziewczyny do pomieszczenia.
    - Zbiórka w dwuszeregu. - Powiedział na początek. - A tak poza tym to dzień dobry. - Był w nader dobrym humorze.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Kocham twoją postać! :3 Czytając miałam ciarki, więc... wow :3 Naprawdę <3 ogromny plus ^^
    Wątek w takim razie jak najbardziej! Oprócz tajemnic chyba trudno będzie znaleźć jakieś powiązanie... Chyba, że Alex uzna ją za niezwykle urokliwą w jej niedoli istotę i zacznie robić jej zdjęcia xD Natręt ;3 Nie wiem, mój mózg ciężko pracuje. + Jeśli ty na coś wpadniesz, poprosiłabym o zaczęcie - jeśli to nie kłopot xd]

    Alex.

    OdpowiedzUsuń
  29. Jeszcze chwilę odczekal przed rozpoczęciem lekcji. Jeszcze sporo osób nie było. Pewnie dziewczyny jeszcze przebieraly się w szatni. Ostatnio nawet dostał pochwałę od dyrektorki. Podobno więcej dziewczyn zaczęło ćwiczyć. I sam nie wiedział czemu. Może jakoś ich zmotywowal, albo przychodziły tylko po to, bo był, jak to jakaś grupka dziewczyn otaku określiła "taki kawaii". Nie wiedział co to tak dokładnie znaczy, ale jeśli pomagało im to w cwiczeniu to czemu miałby im tego zabronić?
    -Zaczął czytaćlistę obecności.
    - Cherry Choke... Niech ktoś jej przekaże, że chciałbym chociaż raz na oczy ją zobaczyć. Ani razu nie było jej tutaj. - Powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  30. Kiedy zobaczył dziewczynę, uznał, że można zapisać to czerwonym flamastrem w kalendarzu jako ważnej rangi święto. Westchnął cicho, kiedy jej słowa dotarły do jego uszu.
    - Nie masz żadnej oceny... - Stwierdził blondyn. - Nawet nie mam ci z czego wystawić cokolwiek. - A z pustego to i Salomon nie naleje. - Poćwiczysz dzisiaj tak jak stoisz. - Stwierdził. Raz w dżiinsach to nie przypał, chyba co nie? Usłyszał także poszeptywania na temat Cherry.
    - Dziewczyny, przystopujcie trochę. Swoje sprawy, czy też żale, załatwiajcie na przerwach, a nie u mnie na lekcjach.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Książki są niektóre nawet mądre. - Stwierdził chłopak. Ameryki to tym on nie odkrył, ale, poczuł się jakoś tak lepiej. Mądrzej. Chyba. - Ja na razie nie mam pomysłu co można byłoby z nimi zrobić, jakby urosły. - "Jakby, jakby... Idioto, przecież one na bank urosną", krzyknął jego rozum. - Masz może jakiś pomysł? - Zapytał niepewnie dziewczyny, kończąc karmić psa.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Ja pierdziele xD pomylily mi się linki i dopiero skumalam czemu mi te osoby nie odpisał xD]

    OdpowiedzUsuń
  34. To był definitywnie nieczęsto spotykany widok.
    Tak, no jasne. Ktoś przemycił raz psa do sierocińca, a współlokator w jego byłym domu opieki posiadał dwie skrzeczące papugi, które ktoś kiedyś przez przypadek wypuścił przez okno. Tamta ruda dziewczynka zakochała się w myszach, buszujących na strychu. O, a ten ciemnowłosy brutal z piętra wyżej miał słabość do owadów. Ale Alex w całej swojej długoletniej karierze chyba jeszcze nie widział tak rozczulającego widoku.
    Bez wahania uniósł aparat, który włączony dyndał mu na szyi i pstryknął szybkie zdjęcie. W urządzeniu zapisano fotografię. Urocza dziewczyna, sama nieposiadająca praktycznie nic, dzieliła się jedzeniem z jakimś kocim przybłędą. Uśmiechnął się do siebie wyraźnie usatysfakcjonowany, ale kiedy odsunął sprzęt od twarzy, zobaczył przed sobą długowłosą nastolatkę z gniewem wyraźnie malującym się na jej twarzy. Zamiast przeprosić, uniósł szybko dwie ręce do góry i otworzył usta z wrażenia.
    - Wow. Nie ruszaj się. Stoisz w idealnym świetle.

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Pomysł fajny, a dobre serduszko Xaviera się uaktywniło :D]

    Wilson właśnie skończył pracę. Do sierocińca wracać nie chciał, bo i po co? Żeby za dwie godziny zerwać się z łóżka, aby znowu biec do baru? Wolałby się już włóczyć po ciemnych uliczkach Londynu z papierosem w ustach. Xavier wsadził jedną rękę do kieszeni spodni i wolnym krokiem ruszył zostawiając za sobą bar, do którego będzie musiał znowu dziś wrócić.Westchnął cicho pod nosem.
    Xavier odruchowo poszedł w stronę parku, gdzie zazwyczaj spędzał noce chodząc i myśląc o niczym. Miał nadzieję, że tym razem też nikogo tu nie będzie i w spokoju spędzi noc. Chyba nie było mu to dane. Jak tylko znalazł się głębiej w parku usłyszał krzyki. Nie mógł tego zignorować - taka natura tego co wiecznie bawi się w rycerza. Bez wahania ruszył w tamtą stronę.
    - Hej! - krzyknął, kiedy zobaczył jak jakiś facet potrząsa młodą dziewczyną. Podszedł do nich i odrzucił go od dziewczyny - Tkniesz moją dziewczynę raz jeszcze, a będziesz zbierał zęby z ziemi! - warknął ostrzegawczo i opiekuńczo objął dziewczynę ramieniem stanowczo przyciągając ją do siebie. - Spadaj stąd! - rzucił.
    Odwrócił dziewczynę w drugą stronę i wyprowadził ją z parku.
    - Wszystko w porządku? - spytał odgarniając jej włosy z czoła - Cała się trzęsiesz...

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  36. Cała sytuacja wydawała się odrobinę dziwna. Przynajmniej zrobił dziś dobry uczynek i uratował tą biedną dziewczynę przed Bóg jedyny wie co ją czekało, gdyby nie zjawił się w porę. Sądząc po tym, że gość ledwo stał na nogach i nie kontaktował oznaczało dosłownie wszystko.
    - Nie masz za co przepraszać - westchnął - powiedz mi, gdzie mieszkasz to cię odprowadzę. I nie mów, ze dasz sobie radę, bo ledwo stoisz - mruknął uważnie się jej przyglądając. Przez jakiś czas milczeli, a po chwili dodał - Cóż, jeśli chcesz możemy również się gapić na latarnię, która swoją drogą zaraz zgaśnie...
    Bez zastanowienia pociągnął dziewczynę w pierwszą lepszą stronę. Nie wiedział jeszcze co zamierza. Walić plany, najlepsze są spontany. Chłopak pokręcił przecząco głową.
    - Trzymaj się blisko mnie, a nic ci nie będzie - powiedział uśmiechając się do niej zadziornie. - Przy okazji, jestem Xavier.

    Xavier.

    OdpowiedzUsuń