niedziela, 13 lipca 2014

Ze szkoły wiem niewiele. Więcej uczę się na błędach.


Aidan Collins || lat 16 || Anglia, Londyn || Pokój nr 31 || Biseksualny || Początkujący piłkarz || I wanna rock n' roll all night. And party everyday || 

Życie nie oszczędzało go nigdy. Urodzony 26 sierpnia 1998 rokuku chłopiec nie mógł przewidzieć tego, co się stanie za kilka miesięcy, czy też lat. 
Pojawił się na świecie w jednym z londyńskich szpitali. Zdrowy, oczko w głowie całej rodziny. Po kilku bezskutecznych latach starań państwo Collins w końcu doczekali się potomka. Ukochanego i wyczekiwanego synka. 
Szczęście jednak nie trwało zbyt długo. Na początku listopada 1998 roku nieznany sprawca potrącił samochodem Tracy Collins. Zwiał z miejsca wypadku, a kobieta umarła w męczarniach, nie doczekawszy się znikąd pomocy. 
Jason Collins zajął się synem jak należy. Dał mu wszystko, co tylko mógł dać. Pracował jako mechanik i wychowywał małego Aidana samotnie. 
7 lipca 2005 roku na zawsze pozostanie w pamięci chłopca. Ojciec wyjeżdżał wtedy do pracy, żegnając swoje dziecko, czochrając go po włosach i obiecując, że pójdą wieczorem na stadion. Na nieszczęście samochód nie odpalił, więc Jason zdecydował się pojechać autobusem. Terroryści akurat wybrali ten, którym jechał pan Collins. Zginął wskutek odniesionych ran w ataku terrorystycznym. 
Sześcioletni wówczas Aidan trafił do sierocińca. Kilka razy był adoptowany. Później jednak rodzice zastępczy rezygnowali z niego. Było mu przykro i zaczął zamykać się w sobie. Przestał wierzyć ludziom, czego dowodem jest tatuaż z napisem "Don't believe for this who can speak. 99% words are lies"
Pokochał całym sercem piłkę nożną. Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że większość czasu spędza na stadionie. Albo jako piłkarz w juniorskiej drużynie Chelsea, albo jako kibic owej drużyny. 
Niestety wejściówki na mecze zarabia w nieco haniebny sposób. Jako chłopiec do towarzystwa dla pań lub panów. 
Chce zostać piłkarzem. Stara się bardzo i wyniki tego są widoczne. Jeździ wraz z kolegami na mecze. Zwraca uwagę trenerów, którzy twierdzą, że Aidan ma talent, mimo iż mierzy jedynie 170 centymetrów wzrostu.
A on ?
A on tylko się uśmiecha i dalej robi swoje. 

Powiązania
Notki
Ciekawostki
Inne mniej lub bardziej ważne rzeczy



[Witam serdecznie wraz Aidanem. Wątki i powiązania na tak. Mordki użyczył Mario Goetze. Cytat w tytule: Onar "Kilka słów". W środku cytat KISS "I wanna rock n' roll all nite". Zdarza mi się nie odpisywać dwa, czy też czasami trzy dni. Nie obrażać się, ale pracuję i czasami później nie mam siły aby cokolwiek konkretnego napisać. Długość wątków zależy od dnia. Czasami napiszę esej, czasami zdarza się, że napiszę pięć zdań. I to już chyba wszystko. Jeszcze raz serdecznie zapraszam do wątków i powiązań, w szczególności, że Aidan dosyć długo tutaj już jest.]


175 komentarzy:

  1. [Czołem. W tej chwili sporo wskazjue na to, że z Julkiem się rozstanę, ale dziekuję za propozycję i w ramach rekompensaty zapraszam na wątek do mojej drugiej postaci. :3 ]

    Lawrence/Julien.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam, dużo wątków i weny życzę i ewentualnie zapraszam do siebie c:]

    //Robinson

    OdpowiedzUsuń
  3. [To ja także się przywitam :) Chętnie powiązałabym jakoś moją Gabrielle z Twoim Aidanem, zwłaszcza, że oboje mają pasję, która wiele dla nich znaczy. Proponuję więc, by od jakiegoś czasu codziennie rano razem ćwiczyli, by zachować formę. Nie narzucam konkretnego powiązania, bo oboje są raczej trudnymi postaciami, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, ale proponuję, żeby przynajmniej trochę się lubili chociażby ze względu na wspólny wysiłek. Co Ty na to? :)]

    Gabrielle Anderson

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyna wiązała właśnie włosy w ciasnego kucyka, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Przelotnie zerknęła na tarczę zegarka stojącego na jej szafce nocnej i pokiwała leciutko głową. Dochodziła szósta czterdzieści, czyli Aidan jak zawsze stawił się na czas. Ona sama także nie miała większych problemów z punktualnością, także nigdy nie kazała mu na siebie czekać. Wiązało się to z tym, iż na zajęciach baletowych precyzja i poczucie czasu były czymś bardzo istotnym, a ona jako weteranka tańca wykształciła w sobie szósty zmysł, idealnie panujący nad każdą upływającą minutą. Przed wyjściem obciągnęła jeszcze swój obcisły top, w którym zwykle ćwiczyła i już po chwili stała naprzeciwko znanego jej szesnastolatka.
    - Możemy iść – odpowiedziała na przywitanie, a następnie odwróciła się, aby zamknąć pokój na klucz.
    Idąc z Aidanem przez korytarze sierocińca zastanawiała się jak to się stało, iż zaczęli regularnie się ze sobą widywać, bo nie było to do końca w ich stylu, nawet jeśli chodziło tylko o ćwiczenia. Kiedy jednak wyszli na zewnątrz, a ona poczuła ciepłe promienie słoneczne, cała reszta szybko wyparowała jej z głowy.
    - Od czego dzisiaj zaczniemy? – spytała.

    Gabrielle

    OdpowiedzUsuń
  5. [Podoba się, podoba. Zacznę, może jeszcze dzisiaj.]

    //Robinson

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jestem kiepska w wymyślaniu, szczególnie, że kiepsko u nich z punktami zaczepienia. Chcesz wątku z ustaloną relacją, czy bez? :)]

    Lawrence.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Cześć :) Witam na blogu, miłej zabawy życzę! I może skusisz się na wątek? Co prawda jestem na urlopie, ale..]

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  8. [Kruka to raczej butelką taniego wina, on nie lubi jedzenia. XD
    Soł, pozwolę sobie zacząć, obstając przy przekupieniu jabolem. ^^ Jakieś to w chuj nieskładne będzie, ale od czterech dni chodzę naćpana dziką radością i nie idzie mi pisanie ^^]

    Sport nie był tym, co Raven lubił najbardziej. Raczej nie należał do osób, którym uśmiechało się siedzenie w miejscu przez kilka godzin i oglądanie bandy facetów latających za piłką. Jedynym okresem, w którym podobało mu się oglądanie, jak ludzie się pocą, był ten, w którym jego lepsza połówka grała w siatkówkę. W końcu miał wówczas pretekst, by bezczelnie pogwałcić wzrokiem swojego ukochanego, bez większych wyrzutów sumienia. Zasad gry w piłkę nie rozumiał, bał się tych wszystkich ludzi, którzy gromadzili się na stadionach, dlatego od wszelkich meczy trzymał się z daleka.
    Jednak, jak to dziecko, był dość przkupny. Wystarczyło wiedzieć, co mu zaproponować i dawał się namówić dosłownie na wszystko. Dlatego też nie odmówił, gdy Aidan zaproponował mu butelkę "wina marki wino" za pójście z nim na mecz, dość chętnie przystał na te propozycję.
    Z sierocińca wyruszyli odpowiednio wcześniej. Na tyle, by Williams zacząć się już stresować. Dlatego, po głębszym namyśle, szarpnął Aidana za koszulkę, by zwrócić na siebie uwagę.
    - Słuchaj... Tak poza tym, ze oni zapieprzają przez dwie godziny za piłką, to o co chodzi w tej grze?

    Lawrence.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Witam! Co powiesz na wątek z Clary?c:]
    ~Clary D.

    OdpowiedzUsuń
  10. [O, idealnie! Może wpadną na siebie gdzieś na dworze, Clary spyta się o co chodzi i dalej się wszystko łądnie potoczy?c:]
    ~Clary D.

    OdpowiedzUsuń
  11. - No dobra, to wiem, że strzelają i w ogóle - przytaknął. - Ale o co chodzi... No, na przykąłd z tym kartkami i spalonymi, i innymi bzdurami? - spytał, przekrzywiając lekko głowę. - Wiesz, atmosfera wśród kibiców kojarzy mi się raczej z kolesiem, który chodzi po ludziach i pyta, jakiej drużynie kibicują - stwierdził.
    Raven piłkę nożną znał głównie z wiadomości dotyczących kolejnych stadionowych zamieszek, opcjonalnie z amatorskiego kopania piłki z kolegami na ulicy, kiedy nie bawili się w zasady, a większość ich meczy kończyło się wzajemnym mordobiciem, bo komuś zawsze coś nie pasowało. Może to dlatego ten sport nie kojarzył mu się najlepiej.
    - No i generalnie to jak ktoś juz strzeli tego gola to mam się cieszyć, nie?

    OdpowiedzUsuń
  12. [Cześć ;) zapraszam do wątku z Sarą lub Trinny.]

    OdpowiedzUsuń
  13. Wysłuchał tłumaczenia chłopaka z uwagą, co jakiś czas potakując głową. Niewiele rozumiał z tego tłumaczenia... Cóż, nóż widelec spodoba mu się nawet, jak nie do końca będzie wiedział, o co właściwie chodzi. A jeśli nie to po prostu jak zwykle zaśnie. Ot i żaden problem.
    - Wiesz, ta gra to jednak labirynt intelektualny - stwierdził. - Jakby nie mogli po prostu kopać piłki, nie bawiąc się w żadne kartki, słupki i inne takie - dodał. - Mam to traktować jako sugesti, której drużynie mam kibicować?

    OdpowiedzUsuń
  14. [Hej ;) Aidan wydaje się ciekawy... Może więc jakiś wątek? ^^]

    Dan Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  15. [U mnie z pomysłami zawsze kiepsko ;-; A szczerze mówiąc głupie pomysły często wychodzą najlepiej... ;> ]

    Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  16. [Z Trinny mógłby spotkać się na stadionie, bo ona bywa WSZĘDZIE. Tymczasem jeśli chodzi o Sarę... nie mam kompletnie pomysłu.]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Bardzo chętnie :3 Może jakieś powiązanie między nimi, albo przypadkowa znajomość?]

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  18. - Czyli twierdzisz, że łatwiej to zrozumieć, jak się na to patrzy, tak? To trochę jak z matematyką - stwierdził, krzywiąc się nieznacznie. To skojarzenie nie było miłe, Raven radził sobie z matmą, ale bardzo jej nie lubił. - No ale wiesz, zabawa w te wszystkie dziwne przepisy trochę zniechęca. Mi by się tam nie chciało tego pamiętać tego wszystkiego. Popatrzeć niby można, czasem idzie się poślinić do co ładniejszego sportowca, ale poza tym... rozkminianie tych przepisów, ocenianie gry, to wszystko jest takie... No, rozumiesz - westchnął. - Okej, czyli jak niebiescy kopną piłkę do bramki to mam się cieszyć, a jak im wkopią to niekoniecznie, bo inaczej dostanę wpierdol? - upewnił się.

    OdpowiedzUsuń
  19. - No, matematyka nigdy nie wygląda dobrze, więc moje porównanie nie było aż tak trafione, jak chciałem - westchnął. Jakby go to cokolwiek obchodziło. - Dawno nie jechałem autobusem. Ale jak się tu wprowadziłem, to była dla mnie najlepsza atrakcja turystyczna - wyznał, lekko zakłopotany tym faktem.
    Rozumiał ten rodzaj oszczędności, choć on sam zawsze jeździł na gapę. Kar i tak nie płacił. Zazwyczaj udawał, ze jest głupi i nie rozumie. Większość kanarów odpuszczała, jak zaczynał bełkotać po francusku. - Jakby co, mogę zacząć paplać po swojemu. Nikt mnie nie zrozumie - wyszczerzył ząbki. - A jak nie chcesz tak kombinować, to ty ogarniasz jedną połowę autobusu, ja drugą.

    [Mogę się pisać, aczkolwiek powoli biorę się za nową postać, więc może lepiej by było, jakby Nathan z nią miał wątek? c:]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Dziękuję, mi też się ten gif podoba i w pewnym sensie jest bardzo ważny dla Dan ;> No, ale nieważne ;p Mi się ogólnie bardzo podoba wizerunek Aidana ^^
    Tak czy inaczej, co do wątku, czemu by nie ;3 Może z tego wyjść coś ciekawego, więc... pozwól, że zacznę ;> Jakby coś nie pasowało, to zwracaj uwagę ;3 ]

    Danielle lubiła noc. Kochała rozgwieżdżone niebo (chociaż zazwyczaj nie było na co patrzeć przez blask miasta i ulicznych latarni, które strasznie ją irytowały, psując jej ulubiony widok), ciszę śpiących domów i spokój hulający po uliczkach. Tym razem jednak wracała dość pospiesznie w swojej ulubionej wielkiej czarnej bluzie, z kapturem nasuniętym na oczy. Cóż, było jej nieco chłodno i była roztrzęsiona (no tak, oczywiście utknęła w kącie księgarni z książką na kolanach... a zakończenie kompletnie ją rozwaliło). Przemykała skrycie, chcąc jak najszybciej dotrzeć do sierocińca i w samotności rozważać zakończenie powieści.
    Wychodziła akurat zza zakrętu, kiedy zauważyła znajomą sylwetkę. Zatrzymała się,usilnie próbując sobie przypomnieć skąd może znać te ramio i plecy. Chłopak, jak się domyśliła, nie mógł być od niej dużo starszy. Stał tuż przy krawężniku, jakby na kogoś czekał. Dan, jako ciekawska istota, schowała się za zakręt i zaczęła przypatrywać chłopakowi [#detektywbardzo], w którym po chwili rozpoznała Aidana Collinsa, kolegę z sierocińca. Tym bardziej zaczęła się zastanawiać co on tu robi i na kogo czeka.
    Po chwili tuż przy chłopaku zaparkował ciemny samochód, do którego ten wsiadł szybko. Później nastąpiła długa chwila, w której Dan w sumie nie miała pojęcia, co się działo. Stała za daleko, by cokolwiek zobaczyć lub usłyszeć, ale bała się podejsć bliżej - wolała zostać niezauważona. Po długiej chwili chłopak wysiadł z samochodu, przeczesując ręką włosy. W drugiej dłoni nie mogła nie dostrzec jakiś banknotów. Zmarszczyła tylko brwi i postanowiła, że porozmawia z Aidanem, kiedy tylko nadarzy się okazja.
    Odczekała trochę, by chłopak odszedł, po czym sama udała się ciemną drogą w kierunlu sierocińca.

    [Uf, oto i początek xD Ujdzie?]
    Dan Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  21. Droga do sierocińca minęła jej pośród poplątanych myśli. Była prawie pewna, że samochód, który mijał ją kilkukrotnie był tym samym, który zaparkował przy Aidanie. Z okienka od strony kierowcy wyglądała gęba jakiegoś starszego faceta, który nie wydał jej się zbyt przyjemnym typem. Jakie interesy może mieć do takiego kogoś Aidan? - zachodziła w głowę.
    Sprytnie, po cichu wspinała się po schodach ma swoje piętro (po przejściu swoim prywatnym tajnym przejściem), unikając tych niepewnych, zdradzieckich stopni, kiedy usłyszała skrzyp. Wiedziała, kto to. A przynajmniej miała domysły. Zaczęła się rozglądać i nasłuchiwać. W sumie kto wie, czy w świetle dziennym jeszcze kiedykolwiek uda jej się złapać Collinsa i zapytać o ten ciemny samochód.
    Po chwili odnalazła go na schodach - Aidana nie samochód - i bez słowa pociągnęła w kierunku najbliższej łazienki. Stwierdziła, że innegomiejsca, gdzie nikt by im nie przeszkadzał nie znajdzie. Zsunęła kaptur z głowy jednym ruchem i zamknęła za nimi drzwi na zasuwkę.
    - Cześć - rzuciła na dobry początek.

    [Dan mi się zbuntowała, miało to wyglądać inaczej, ale no okej xD]
    D. F.

    OdpowiedzUsuń
  22. Oparła się o ścianę i lekko uniosła brew, krzyżując ręce na piersi. Przyglądała mu się uważnie, wciąż w głowie mając widok go wsiadającego i wysiadającego ze szpanerskiego czarnego auta.
    - Gdzie to się było? - zaczęła ostrożnie, wciąż taksując go wzrokiem. Mimowolnie szukała banknotów, które chłopak wcześniej ściskał. - Nie za późno na nocne spacerki?
    Przez myśli przemknął jej znów obraz nieco odrażającego faceta w ciemnym samochodzie. Co do cholery robił tam Aidan?
    - Aidan, nie chodzi mi o to, że łamiesz przepisy czy coś... - przewróciła oczami, zaraz jednak powiodła troskliwym wzrokiem po jego twarzy. - Wiesz, martwię siw o ciebie. Wyglądasz nieciekawie, jakby coś ci leżało na sercu... - uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Wiesz, na mnie zawsze możesz liczyć. Możesz powiedzieć mi wszystko. Serio.
    Oby poszło po dobroci...

    OdpowiedzUsuń
  23. Lubiła pomagać. Czuła się wtedy potrzebna, a tego uczucia szukała od kiedy tylko zorientowała się, że... że w sierocińcu zazwyczaj znajdują się dzieci, których nikt nie chce. Nie chciała być nikomu niepotrzebna. Musiała czuć, że coś dla kogoś znaczy. Tak było dużo łatwiej radzić sobie z rzeczywistością.
    Pomóc Aidanowi zgodziła się niemal od razu, choć aktorka była z niej raczej kiepska. Uznała jednak, że z pewnością będzie zabawnie i w sobotni poranek, gdy tylko otworzyła oczy, założyła pospiesznie ubrała się, podmalowała nieco i pognała na stadion, jedząc w pośpiechu śniadanie.
    Weszła na trybuny, ciągnąc ze sobą siatkę ze sklepu spożywczego z wodą i owocami. Nie miała pojęcia, co jedzą sportowcy, ale zaopatrzyła się również w słodycze. Tak na wszelki wypadek. Oparła się o barierkę, szukając wzrokiem Aidana.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  24. Przyglądała mu się, unosząc brew. Wodziła uważnie wzrokiem po bladej twarzy i cieniach pod oczami. Już po jednym spojrzeniu można było dostrzec, że coś go dręczy.
    - Wyglądasz jakby cię coś gryzło. Może masz coś na sumieniu, Ai? Wiesz, potrafię dotrzymywać sekretów - rzuciła niby kusząco, niby niezobowiązująco.
    Po prostu musiała dowiedzieć się, co robił chłopak w ciemnym samochodzie starego faceta. Wsunęła ręce do kieszeni i wyczuła pod palcami kilka banknotów. Zaraz przypomniała sobie, że miła pani z księgarni wsunęła jej dziś w dłoń 20funtów za pomoc w ustawianiu książek.
    - Jeśli nie chcesz mówić to nie... - zagryzła wargę i rzuciła mu współczujące spojrzenie. - Jakbyś miał jakiś problem zawsze możesz się do mn zwrócić - już miała wyjść z łazienki, kiedy nagle odwróciła się gwałtownie. - Ach, zapomniałabym! Jakiś starszy facet w takim ciemnym aucie się przy mnie zatrzymał i pytał o ciebie. Masz, prosił by ci to przekazać - z bólem serca ukrytym pod słodkim uśmieszkiem wyciągnęła z kieszeni banknoty i wystawiła w jego kierunku. - Powiesz mi, dlaczego dał ci kasę? - uniosła brew, licząc, że w ten sposób się czegoś dowie.
    Nie mogła przecież powiedzieć, że tak jakby go szpiegowała...

    OdpowiedzUsuń
  25. - Nie lubię matematyki, ale ją umiem. To znaczy, jakby tak intuicyjnie potrafię zawsze podać wynik - wyjaśnił, lekko zakłopotany. Nie przepadał za przyznawaniem się do tego "talentu", bo to burzyło starannie wypracowany obraz małego idioty, który nic nie umie. - Jak byłem mały, strasznie chciałem być kierowcą autobusu - przyznał. Jego matka oczywiście zniweczyła to marzenie stwierdzeniem, że to praca dla idiotów, ale o tym wolał nie wspominać. Matka tak komentowała każdy pomysł małego Ravena. - Zawsze możesz w kółko powtarzać, że nie znasz angielskiego. Francuzi nie znają języków obcych - stwierdził. - Gorzej będzie, jak okaże się, że któryś z kanarów zna francuski... - zauważył. - Towarzyszu powiadasz? Zajechało komunizmem.

    OdpowiedzUsuń
  26. Znów oparła się wygodniej o drzwi, skutecznie blokując ewentualną drogę ucieczki. Musiała go osaczyć, koniecznie chciała się dowiedzieć, o co chodziło z tym facetem. Nie po to oddała swoje 20 funtów!
    - O, pracujesz gdzieś? - uśmiechnęła się zachęcająco. - Czemu się nie chwalisz? Powiesz mi co robisz? I kim był ten stary facet i dlaczego miał taki fajny samochód?
    Mało brakowało, a palnęłaby: "no i dlaczego wsiadałeś do tego samochodu?", ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Na szczęście. Wytrwale stała i czekała na jakieś wyjaśnienia, w duszy tęskniąc za zarobionymi banknotami.
    - Chciałabym wiedzieć, za co dostałeś te pieniądze...

    OdpowiedzUsuń
  27. Zmarszczyła brwi i przykucnęła zaraz przy nim.
    - Aidan... - szepnęła miękko. - Mi naprawdę możesz powiedzieć wszystko. Zachowam to dla siebie. Naprawdę - delikatnie dotknęła jego ramienia, by zaraz przenieść dłoń na jego policzek. - Hej, Ai... Powiesz mi coś o swojej pracy? Ten facet... och, dobra. Nie gadałam z nim. Widziałam jak wsiadasz z nim do samochodu, a potem... jak wysiadasz z kasą w ręce - odwróciła wzrok. - Możesz mi powiedzieć o co chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  28. Usiadła na podłodze i skrzyżowała nogi, lustrując go wzrokiem.
    - Co sprzedajesz, Ai? - zagryzła wargę, wciąż niepewnie dotykając jego policzka, w drugiej dłoni ściskała banknoty. - Proszę, powiedz mi. Zaufaj, nikomu ani słowa.
    Spojrzała na niego uważnie. Przecież dobrze widziała, że go to męczyło. Co on do cholery sprzedaje? Może jest jakimś cholernym dealerem? To by wyjaśniało późną porę i szpanerski wóz. Ale przecież to nie może być to. Aidan na takiego nie wygląda...
    - Wyglądasz na zmęczonego. Jeśli chcesz... możemy dokończyć tę rozmowę jutro - delikatnie przejechała palcami po jego policzku, zjeżdżając na brodę. - Mi naprawdę możesz powiedzieć wszystko. Postaram się pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Karta naprawdę świetna :D Podoba mi się sposób w jaki jest napisana ^^
    Wątek może? ;)]

    Alex.

    OdpowiedzUsuń
  30. Przesunęła się ostrożnie i już zaraz siedziała obok niego, niepewnie go obejmując. Butelkę odsunęła jak najdalej od siebie. Wolała się skupić na chłopaku.
    - Aidan - szepnęła miękko. - Ja naprawdę potrafię zrozumieć wiele. Sama robiłam różne rzeczy i myślę, że można mi zaufać - cały czas delikatnie głaskała go po ramieniu, ostrożnie przytulając. Nie chciała go peszyć, ale wiedziała, że bliskość drugiej osoby potrafi być lekiem na wszystko.
    - Ai, komu jak komu, ale mnie możesz powiedzieć naprawdę wszystko - uśmiechnęła się pokrzepiająco.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Jeśli mam być szczera to nie xD Ale postać mi się spodobała, więc liczyłam, że może ty na coś wpadniesz. Nie chcę zmuszać do wątku :D Pomyślmy i najwyżej dajmy sobie znać czy coś ;)]

    Al.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W porządku, w porządku :D Mogę nawet zacząć, jeśli jesteś zmęczona, nie ma problemu, ale nie obiecuję, że zrobię to dzisiaj.]

      A.

      Usuń
  32. Chwilę przyglądała się jego działaniom w milczeniu. Kiedy odsłonił szyję, zmarszczyła brwi, na początku nie rozumiejąc przekazu. Niepewnie wyciągnęła rękę i zaczęła sunąć palcem po jednym ze śladów. Dopiero po chwili przypomniała sobie, skąd to zna. Jej matka. Zwłaszcza, kiedy wracała do domu ledwie trzymając się na nogach, w porwanych rajstopach i obcałowanym całym dekolcie.
    - Aidan... - wydusiła z siebie cicho, zaskoczona. Tego kompletnie się nie spodziewała. Przysunęła się bliżej, a prawda o Collinsie dotarła do niej ze zdwojoną siłą. Siłą wspomnień związanych z matką. - Od jak dawna...? - wyszeptała, znów go obejmując i niepewnie przytulając. Chciałaby jakoś mu pomóc, ale kompletnie nie wiedziała nawet co mogłaby powiedzieć.
    Wiedziała jedno - nie może go odtrącić, bo doprowadziłoby to tylko do utraty zaufania, które gdzieś między nimi musiało wykiełkować.

    OdpowiedzUsuń
  33. Palcami ostrożnie wodziła po jego szyi, jakby jakimś cudem ten dotyk mógł zmazać ślady po wargach starszego mężczyzny z ciemnego samochodu. Westchnęła cicho, przymykając powieki i próbując postawić się w jego sytuacji.
    - I dajesz się wykorzystywać starszym obleśnym typom... Zawsze na takich trafiasz? Czy są może tacy, którzy... mogliby ci się naprawdę spodobać? - zapytała cicho, lekko przeczesując dłonią jego włosy.
    Miała nadzieję, że po szczerej rozmowie i chwili przyjacielskiej czułości Aidan poczuje się lepiej. Nigdy nie lubiła gdy ktoś w jej otoczeniu miał zły humor. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że sekret Collinsa będzie ich w jakiś sposób łączył.

    OdpowiedzUsuń
  34. Niepewnie zagryzła wargę, patrząc na niego... z niejakim podziwem. Sama była zaskoczona własną reakcją. Aidan wydawał się taki szczęśliwy i pełen życia. I zdawał się mieć mnóstwo pewności siebie. Poza tym prawdopodobnie mógłby mieć każdą dziewczynę z sierocińca, ale to szeptało się w tajemnicy wieczorami w pokojach.
    - To strasznie chamskie - westchnęła cicho, stale wodząc dłońmi po jego szyi. - Mów, nie krępuj się. Czasem trzeba zrzucić z siebie swoje problemy, czyż nie? Zobaczysz, wódka czy potrzeba, jak się wygadasz będzie ci lżej - przytuliła się do niego, unosząc głowę tak, by mogła swobodnie obserwować jego twarz.
    - Aidan, a jak to wygląda? To znaczy... Wsiadasz do auta i koleś każe ci się rozbierać? - zapytała po chwili cicho.

    OdpowiedzUsuń
  35. Stale delikatnie muskała jego szyję palcami, jakby naprawdę mogła w ten sposób zmazać ślady jego pracy. Patrzyła a niego z podziwem pomieszanym ze współczuciem. Sama nigdy nie musiała tego robić, ale dobrze pamiętała każde oczko w rajstopach matki.
    - Jestem gowa wysłuchać wszystkiego, wierz mi. Od dziecka znam sytuację. Może nieco w inny sposób i od innej strony, ale jednak... Naprawdę, mi możesz powiedzieć wszystko. Im więcej powiesz tym lżej ci będzie - szeptała czule.

    OdpowiedzUsuń
  36. Zacisnęła powieki, kiedy wyobraziła sobie starego faceta policzkującego biednego Aidana. Zmuszającego go do jak się domyśliła obciągania i połykania. Kto wie do czego jeszcze. A to wszystko w ekskluzywmym czarnym aucie za pieniądze.
    - To prawda. Ja mam swoją ulubioną księgarnię, gdzie noszę kartony i ustawiam książki na półkach. Do kasy mnie nie dopuszczą, ale zawsze coś wpadnie. A i poczytać mogę... - przytuliła czoło do jego policzka, wciąż wodząc dłonią po jego szyi. - Moja mama - wyszeptała po dłuższej chwili przez ściśnięte gardło. - Uczciwie pracowała, ale jej nie płacili, więc wieczorami dorabiała jako tania szmata - westchnęła ciężko. - Nie mogła brać dużo, bo była konkurencja, poza tym ojciec i tak by wszystko przepił - dyskretnie otarła łzę i mimowolnie zerknęła w stronę butelki po wódce. Liczyła chociaż na parę kropel, ale wyglądało na to, że nie ma na to szans.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie lubił wykonywać zleceń.
    Ludzie płacili marne grosze, a on nie przepadał za dowiadywaniem się czegoś (jeśli czegoś nie wiedział) w wyznaczonym terminie. Był manipulantem, pogrywał sobie z innymi i w jakiś sposób zawsze potrafił co nieco z ofiary wyciągnąć, ale niestety na to potrzeba było czasu, a niektóre sytuacje wymagały drastyczniejszych środków.
    Dziewczyna przyszła do niego popołudniu. Powiedziała, że ma wrażenie, że Collins nie jest tym, za kogo się podaje. Willis wywiad środowiskowy na jego temat naturalnie przeprowadził już dawno. Wiedział, że chłopak, z pozoru robiący za utalentowanego sportowca, wymyka się gdzieś nocami. Niesystematycznie, w różnych odstępach czasowych, zawsze tak, że nikt go nie dostrzegał. Sprawdzał przed wyjściem każdy zakątek sierocińca. Oprócz dachu. A osoby tam przebywające z reguły dawały się łatwo przekupić.
    Wychodzi. Znika. Nie ma go. Wraca. Sam. Z pustymi rękami. Jakby szedł sobie na spacer.
    Tego Alex już z własnej ciekawości nie mógł sobie odpuścić.
    Noc była chłodna. Piętnastolatek czekał w krzakach z aparatem w ręku, przysypiając co jakiś czas i budząc się z nikłą nadzieją, że nie przegapił nocnej eskapady swojego „kolegi”. Był bliski poddania się, kiedy coś poruszyło się przy ścianie budynku. Wszystkie jego mięśnie spięły się gwałtownie, a ciało przeszył dreszcz. Ostrożnie wyciągnął swój sprzęt, ustawił ostrość, przesunął palcem po spuście i... KLIK! Błyszczące oczy chłopaka zwróciły się nagle w jego stronę. Alex... był idiotą. Który zapomniał wyłączyć flesza.

    [Okay, okay xd Nie wiem jak potoczy się wątek, jakoś trzeba zacząć (wybacz, że w marnym stylu - znalazłam chwilę między ogarnianiem się, a pakowaniem na wyjazd). No.. .Jest jak jest :P Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze pisać :3]

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  38. Westchnęła cicho, pocierając oczy. Musiała się uspokoić, inaczej nie będzie w stanie nawet spróbować mu pomóc.
    - Nie, w porządku. Mogłeś pytać, nie kryję tego - uśmiechnęła się łagodnie.
    Nie wiedziała, co może mu powiedzieć. Przed oczami stanęły jej kłótnie rodziców o zawód matki. Dobrze pamiętała, jak ta zamykała się w łazience, by w zimnej wodzie w wannie popłakać nad swoim losem. Wiele razy słyszała, jak ta mówiła, że nie chce tego robić, ale nie może przestać. Inaczej trafilibyśmy na bruk.
    - To... To cię niszczy, Ai. Widzę to. Nocą ciężej grać - uśmiechnęła się pokrzepiająco, delikatnie sunąc dłonią oo jego torsie. - Ten facet... oprócz tego, że cię uderzył, zrobił ci coś jeszcze? - zapytała troskliwie, delikatnie się odsuwając, by mu się przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  39. Zach znał wiele osób z Sierocińca, co wcale nie oznaczało że rozmowa z każdą z nich była dla nim czynnością leżącą na porządku dziennym. Lubił to uczucie, które nawiedzało jego ciało gdy najzwyczajniej w świecie przechadzał się po korytarzach i witała go uśmiechem czy ruchem dłoni pewna suma ludzi za jednym razem, mimo tego że z niektórymi rozmawiał tylko raz czy pół w życiu.
    Aidan należał do jednej z tych średnich klas: lubili porozmawiać, jednak wszystkie ich spotkania były całkowicie przypadkowe. Robinson jakoś nie miał głowy do tego, aby specjalnie się z kimś skontaktować i na coś umówić – zazwyczaj swoje popołudnia zapełniał czołganiem się po całym budynku i szukając jakiejś duszyczki skorej do wspólnych przygód, a przynajmniej do rozmowy. Jednak tak nie było tym razem. Tym razem specjalnie szedł do stołówki, w której bywał rzadko, podczas niedzielnej godzinie obiadowej, aby wyszukać chłopaka którego zaledwie dzień wcześniej widział w dość niecodziennej sytuacji. Jak zwykle w dzień wolny przechadzał się spokojnie ze znajomymi po mieście, jednak w pewnym momencie zobaczył coś, czego chyba nikt nie powinien był być nigdy świadkiem. Nieco go to przeraziło, jednak mimo wszystko chciał o tym porozmawiać; w jego mniemaniu była to ważna sprawa.
    Aidana zobaczył zaraz po wejściu do stołówki, siedzącego przy jednym z wolnych stolików – podchodzenie do niego bez żadnego jedzenia było naprawdę mało dyskretne, ale i tak zdecydował się na ten krok. Chyba był za bardzo zmartwiony i niecierpliwy. Ze swoim klasycznym, życzliwym uśmiechem przysiadł się po przeciwnej stronie stołu i przywitał.
    - Jak ci minął dzień wolny? - zapytał od razu, nie chcąc tak naprawdę niczego niepotrzebnie przeciągać.

    [Pamiętasz jeszcze o mnie? Wybacz nieobecność.]

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  40. Siedziała tuż przy nim, uśmiechając się pocieszająco, znów mimowolnie wiodąc dłonią do jego szyi.
    - Może to i wódka, ale może jednak mój talent słuchacza, hm? - przejechała kolejny raz palcami po śladach ust odciśniętych na skórze chłopaka. - Nie zrobił ci nic oprócz paru malinek i zdeptania twojej godności... no i tego nieszczęsnego ciosu w twarz, tak? - zerknęła na niego łagodnie.
    Było jej go szkoda. Pamiętała dobrze, jak jej matka próbowała się wymiksować z całego interesu, ale nie było odwrotu. Kompletne bagno.
    - Aidan, jak często... no, wiesz... pracujesz? I... sami mężczyźni? - przysunęła się znów do niego, cały czas delikatnie głaszcząc jego szyję.

    OdpowiedzUsuń
  41. Pokiwała powoli głową. Dobrze pamiętała nocne rozmowy z koleżankami, które wysoko oceniały Aidana. Chłopak miał w sobie coś, co zwracało na niego uwagę. Nawet wtedy, kiedy siedział na podłodze w łazience jak kupka nieszczęścia.
    - Oj, Aidan... Dlaczego akurat tak... zarabiasz? Nie myślałeś nad czymś wiesz, mniej ekhem inwazyjnym? - cicho,niepewnie. Wiedziała jak ta praca może rzucić się na psychikę.

    OdpowiedzUsuń
  42. Zagryzła wargę. Jakby miała taki wybór też pewnie wolałaby sprzedać siebie i spieprzyć swoje życie, niż pozwolić niszczyć życie nawet najbardziej rozkapryszonych dzieciaków.
    - Ai, a może... - przyjrzała mu się uważniej. - Wiesz, w mojej księgarni... to znaczy tam, gdzie pracuję, zawsze są potrzebne ręce do pracy. Zwłaszcza, kiedy przychodzi transport. Te kartony z książkami ważą toooony - uśmiechnęła się. - Może zarobki nie są jakieś gigantyczne, ale zawsze coś... Chciałbyś spróbować?

    OdpowiedzUsuń
  43. Jeśli gdzieś była impreza, na której Feningen mógł być i mógł się nachlać to tam był i chlał. Proste. Jeśli ma się kontakty, można się wkręcić wszędzie. Jeden minus: w klubie nie mógł handlować, bo tak samo szybko jak sprzedałby ekstazy napalonej lasce, tak samo szybko wyjebano by go stąd. Prosta zasada, imprezujesz, nie pracujesz. Nie jeśli właściciel to pedał i otwiera klub z dziewczynami dla zarobku.
    Blaise dość już chwiejnym krokiem przysiadł przy barze obok jakiegoś gnojka. Słysząc, że ten się do niego odzywa odwrócił się lekko na krześle i zmrużył oczy.
    - Jedno kurewsko ważne pytanie: Ja cię znam?

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  44. - To nie tak działa. Jak mi podasz działanie, to ci podam wynik. Ale nie wyjaśnię ci, jak do niego doszedłem. Dlatego mam problemy ze sprawdzianami - wyjaśnił. - Chociaż kiedyś próbowałem rozpracować matematyczną zależność między padającymi w totku numerami. Wiesz, zbierałem dane z całego miesiąca i je rozkładałem na czynniki. Byłem na finiszu, kiedy obliczenia mi jebły. Przez dwa następnie dni na przemian chlałem i kazałem mojemu chłopakowi powtarzać, że nie jestem aż taki beznadziejny - zachichotał. Tak, teraz to było śmieszne. - Kanalarz to dobra fucha. Ja chciałem być jeszcze grabarzem. Mój ojciec miał zakład pogrzebowy i fascynowały mnie trupy - wyszczerzył ząbki. - A ja zawsze. Towarzysz brzmi tak... Radziecko.

    OdpowiedzUsuń
  45. Uśmiechnęła się lekko. Dobrze pamiętała, jak obolała bywała po pracy jej mama. Kolejny raz przejechała palcami po jego szyi i westchnęła cicho.
    - W porządku. Pewnie dostawa będzie za kilka dni. Dam ci znak - mrugnęła do niego zadowolona. - Tymczasem... Mogę ci jakoś jeszcze pomóc? - przysunęła się znów bliżej, niepewnie zerkając mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  46. Uśmiechnęła się łagodnie, kiwając głową. Nie miała nic przeciwko spędzeniu czasu z Aidanem. Nawet na brudnej podłodze sierocińcowej łazienki. Ale co prawda to orawda - było tu o wiele chłodniej niż w pokojach. Usiadła tuż obok niego i oparła głowę o ścianę.
    - Wiesz, że będę milczeć jak grób - wywróciła oczami. Nie łamała obietnic ani nie latała z językiem do wszystkich, gdy tylko dowiedziała się czegoś nowego. Sama wkońcu też miała coś do ukrycia. - Ale z chęcią się dowiem, co ty trzymasz na strychu - wyszczerzyła się do niego.

    OdpowiedzUsuń
  47. Przez całą drogę przyglądała mu się podejrzliwie. Co on do cholery ukrywa na strychu? I po co te mleko? Chciało jej się śmiać, kiedy chłopak wyciągnął butelki dla dzieci. Nie miała żadnych pomysłów na to, do czego mogą się one przydać.
    Kiedy stanęli przed wejściem na strych, popatrzyła na niego z zastanowieniem.
    - Mam się bać? Chyba nie chodujesz tam... smoków czy czegoś, hm? - zażartowała, po czym zaczęła się dziarsko wspinać na górę.
    Napędzała ją ciekawość i to, że robią coś w pewnym sensie zabronionego. No bo co to za spacerowanie po strychu w nocy?

    OdpowiedzUsuń
  48. - Dzieci...? - wyszeptała zdumiona.
    W sumie nie ma się co dziwić. Jaka praca takie konsekwencje. Może jakaś panna wpadła i... - zaczeła rozmyślać, kiedy chłopak odstawiał kolejne lustra. Nie potrafiła jednak pojąć jak te dzieci radzą sobie same przez całe dni.
    Kiedy w końcu zasłona z luster została usunięta, a dwie kulki radośnie krążyły wokół nóg Aidana wydała z siebie pisk zachwytu. Szczeniaczki. Kiedy była mała uwielbiała przeglądać książkę z rasami psów, dzięki czemu bez problemu rozpoznała bernardyny.
    - Jak... Jak ci się udało je tu przemycić? Są takie piękne! - pisnęła znowu, podchodząc bliżej i kucając.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zagryzła wargę i pokiwała energicznie głową. Zawsze marzyła o psie. Jedyne co miała to szczury. Nieoswojone. A nawet i to niezawsze. Ochoczo wyciągnęła ręce do psiaka, dając najpierw obwąchać dłoń.
    - I nikt ich dotąd nie znalazł? - uspokoiła się i już nie piszczała, a szeptała konspiracyjnie, delikatnie głaszcząc Missy.

    OdpowiedzUsuń
  50. Zastanowiła się chwilę, stale pieszcząc Missy.
    - Wiesz, dyra też człowiek. Co prawda ona woli rybki, ale mimo wszystko. Tylko gdzie byś je trzymał? I... kurcze, nieciekawie by było gdyby ktoś w sierocińcu miał alergię. - Wzięła psinkę ostrożnie na ręce.- Są rasowe. Kto normalny wyrzuca rasowe psiaki? Można je oddać do adopcji... Och, są takie piękne - uśmiechnęła się, przytulając Missy do siebie. - Na nie też zarabiasz, prawda? - zagryzła wargę i spojrzała na niego łagodnie.

    OdpowiedzUsuń
  51. [Wątek? Zawsze! I w sumie mam chyba pomysł... Może Macy przypadkowo dowie się w jaki sposób Aidan zarabia pieniążki na wejściówki i będzie chciała tą informacją coś ugrać? I tu zależy od ciebie, co Aidan zrobi z tym fantem.]
    M.Svensson

    OdpowiedzUsuń
  52. [Haha tak btw patrzę, że jeszcze trochę, a cały sierociniec będzie wiedział skąd Aidan ma pieniądze ;P]

    Przytuliła nos do sierści psiaka. Kochała zwierzęta. Kiedyś marzyła, by wstąpić do policji dla zwierząt, o której naoglądała się w dzieciństwie wieczorami, czekając na matkę.
    - Adopcja lepsza niż karton, Ai. Są tak słodkie, że z pewnością ktoś by je wziął! A ten człowiek, który je porzucił... - pokręciła tylko głową. Strasznie irytowali ją tacy ludzie. - Powinni wprowadzić jakieś prawa dla zwierząt. Tylko... pytanie, czy dałoby się zawsze jakoś je egzekwować - podrapała pieska po główce.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Łajfaj mnie nie lubi x.x]

    Pokiwała głową, całkowicie się z nim zgadzając. Zaraz nieco niepewnie wzięła butelkę i próbowała naśladować Aidana, by nakarmić Missy.
    - Myślę, że prawda jest taka, że tylko ubodzy potrafią się dzielić. Nie mówię tu tylko o pieniądzach. Nie mamy rodziców ani prawdziwego domu tętniącego miłością, a mimo braku wzorców chcemy pomagać - uśmiechnęla się, przyglądając pijącemu psiakowi. - Samo to, że wziąłeś je z ulicy... Ludzie bez skrupułów wyrzucający zwierzęta chyba musi spać na kasie - westchnęła zdenerwowana.

    OdpowiedzUsuń
  54. [Ja i pomysł, dobre sobie! Ale dla Ciebie ładnie pomyśle, bo długo już czekasz na ten odpis...
    Dobra, Sebuś jest totalną łamagą i może pewnego dnia, Aidan będzie sobie grzecznie grać i Sebastian siedzieć na drzewie i tam właśnie poleci piłka Aidana i Sebastian może dostać, może nie dostać i pograją sobie, a potem Sebuś weźmie i kopnie za mocno i zrobić coś sobie, albo biednemu Aidanowi. Tak, to by był mój pomysł jak na dzisiaj :)]

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  55. [Chętnie, chętnie! Tylko, że obaj tacy fajni - nie umiem wybrać. Jakieś sugestie? :)]
    Aaliyah

    OdpowiedzUsuń
  56. [Hm... Mi pasuję! Tylko, że jeżeli chodzi o wątek z Aidanem... Moja kochaniutka Aaili to nie jest osoba, która w jakikolwiek sposób troszczy się o wychowanków sierocińca. No chyba, że skleimy im jakieś powiązanie. Bo skoro Twój chłopaczek trochę już tu urzęduję, to możemy założyć, że gdy A. zaczynała pracę on już tu był - oprowadził, coś wyjaśnił (bo ktoś tam mu kazał) i stąd mniej więcej się znają. Nie mówię tu o jakiejś przyjaźni, bardziej o takim "kojarzeniu" :) Co ty na to?]
    Aaliyah

    OdpowiedzUsuń
  57. Po chwili ostrożnie odstawiła Missy na podłogę i obserwowała jak ta powoli brnie ku Aidanowi.
    - Jesteś dla nich jak matka - zaśmiała się, po czym zagryzła wargę. - Ai, ale będziesz musiał się zastanowić, co zrobisz, kiedy już urosną... Teraz mogą siedzieć tutaj, ale później może być gorzej. Powiesz dyrce...?

    OdpowiedzUsuń
  58. Uśmiechnęła się szeroko i usiadła na niewygodnym, plastikowym krzesełku, wyciągając przed siebie długie, chude nogi, po czym sięgnęła po brudnozieloną, jednorazową siatkę, którą dają niemal w każdym supermarkecie.
    - Mam wodę i sok pomarańczowy, jabłka, brzoskwinie i kiwi, jogurt truskawkowy, drożdżówki, ciastka czekoladowe i kwaśne żelki - oświadczyła, grzebiąc w siatce.
    Wyjęła półlitrową butelkę z niegazowaną wodą i podała ją chłopakowi, uśmiechając się uroczo.
    - Nie mam pojęcia, co lubisz - dodała konspiracyjnym szeptem, puszczając mu perskie oczko.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  59. Pokiwała delikatnie głową, siadając na podłodze wygodniej. Obserwowała Missy z uśmiechem błąkającym się wciąż po ustach. Psinka wydawała jej się niesamowicie słodka i nie potrafiła zrozumieć, jak ktoś mógł ją wyrzucić.
    - Niech będzie i ojciec. Chodził mi wiesz, o taką matczyną opiekę, troskliwość. Zazwyczaj kobietom się ją przypisuje - zaśmiała się. - Nie chciałam uwłaczać twej męskiej godności...
    Po chwili lekko ziewnęła, automatycznie zasłaniając dłonią usta.

    OdpowiedzUsuń
  60. Zamrugała niepewnie, a z jej ust można było wyczytać niemie "ooooo...". Uniosła delikatnie brwi.
    - Szczerze mówiąc moja matka nie miała za wiele czasu na czułostki. Albo musiała doprowadzać do porządku ojca, albo zajmowała się swoimi klientami. Ale w książkach często to matki promieniują dobrocią, więc... Uch, nieważne - pokręciła głową. - Są słodkie - westchnęła, przyglądając się szczeniakom czule. - Musimy znaleźć sposób, by je zatrzymać!

    OdpowiedzUsuń
  61. - Całe szczęście, że wolę żółte - zaśmiała się wesoło. - Przynajmniej się o nie nie kłócimy.
    Cmoknęła go przelotnie w policzek i wyjęła z siatki drożdżówkę zawiniętą w brązowy, szeleszczący papier śniadaniowy. Podała ją chłopakowi.
    - Zdążyłeś zjeść śniadanie? Ja na nie zaspałam... - ułożyła usta w zabawną podkuwkę, wyciągając jeszcze jedną drożdżówkę. - Wolisz z budyniem czy z dżemem?
    Właściwie nie miała żadnego problemu z udawaniem jego dziewczyny. Zachowywała się po prostu... tak jak zawsze. Nie próbowała nikogo udawać.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  62. [Hm, co do tej nielubianej osoby to może być. Potem może, gdzieś wyskoczą na miasto i tam się może zacząć coś dziać. :D]

    Alyssa.

    OdpowiedzUsuń
  63. [Właściwie to może być. Z tą zemstą im coś nie wyjdzie i może postanowią, gdzieś to jakoś "uczcić" mimo porażki? :D]

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  64. [jasne :) Sorki, ze nie dałem znaku życia wcześniej :)]

    Tommy wrócił w końcu ze szpitala. Był strasznie przybty. Zresztą...on ciagle był przybity. Już nie udawał, że wszysctko jest w porzadku, nie ukrywał niczego. I tak nikt o to nie dbał. Nie miał prawdziwych przyjaciół, dziewczyna wolała innego, a personel i tak miał wychowankow gdzieś. wszedł do pokoju z myślą, ze wyjmie ze skrytki strzykawkę i narkotyki, da sobie złotego i tyle. Przegrał walkę o szczeście, głównie z włąsnej winy. I nie miał ochoty dłużj tego cągnąc. Czuł się niepotrzebny. Wszedł do tego pokoju i...zamarł na widok jakiegoś chłopaka - co ty tu robisz? - warknął jedynie zly. Mial dosć obcych. Dośc przemiłych stażystej z psychiatrii, ktore chciały mu wmowić, ze będzie dobrze. Lekarzy, ktorzy dziwili się, ze ktoś tak wychudzony i z takim stężeniem prochow we krwi może w ogole żyć. Chciał po prostu w spokoju się naćpać. Ale ktoś na górze z nowu z niego zakpił, najwyraźniej.

    Thomas Cast

    OdpowiedzUsuń
  65. - a co cię to obchodzi? - spytał. rzucił torbę z ciuchami na łóżko i zajrzał pod nie. wyjął klatkę ze szczurem. była otwarta. Ralph czesto uciekał.. pewnie byl głodny i znalazł worek z karmą dla gryzonii. mimo to czarnowłosy go na karmił. W ogole nie zwracał uwagi na chłopaka. a od zapachu w pokoju zrobiło mu się niedobrze. Duszące perfumy i smród alkoholu. Zapach, ktory towarzyszył mu od dawna i czuł go za każdym razem kiedy ojciec go katował, molestował, a potem gwałcił brutalnie. Zamknął oczy. jeszcze chwila....pocze aż ten chłopak wyjdzie i...zaćpa się. Uśmiechnął się na samą myśl. Odleci i nie wroci. Bilet w jedną stronę, o tak...

    Tommy

    OdpowiedzUsuń
  66. - znamy się? - powtórzył. Zanim trafił do szpitala był w ciągu. Tylko brał i brał, prawie w ogóle nie 'trzeźwiejąc'. Miał spore luki w pamięci, ale...nie obchodziło go. Nic go nie obchodziło. Jego cierpienie doszło do takiego poziomu, ze chłopak dostal znieczulicy. Było mu wszystko jedno co się z nim dzieję. - wywaliłes moje zioło....szkoda. ale kupię sobie nowe...jak zarobie...albo ukradnę...- wzruszył ramionami. Spojrzał na Ralpha jedzącego karme dla gryzoni.

    OdpowiedzUsuń
  67. - stare co? - zmarszczył brwi. Chyba nigdy wczesniej nie usłyszał takiego stwierdzenia. To nie było złe dziecko. Jasne...bywał uparty. Nieznośny. Niebezpieczny dla siebie samego. po prostu mocno się pogubił w tym wszystkim i starał jakoś przetrwać. A poza tym był miły, uczynny i zabawny. jakby żyły w nim dwie skrajnie różne osoby. Rozdwojenie jaźni? Hm...chyba nie do końca.

    OdpowiedzUsuń
  68. uśmiechnął się leciutko. wyjął ralpha z klatki i pozwolił szczurowi pochodzić po pokoju - dzięki, ze posprzątałeś mu w klatce - powiedział. nagle nerwy mu przeszły. i znowu był normalny. wstal z podłogi i zaczał się rozpakowywac. był bardzo chudy, na rękach miał mnóstwo blizn i świezych strupów. uciekał przed bólem na każdy możliwy sposób.

    OdpowiedzUsuń
  69. - to moi przyjaciele - powiedział cicho. pamiętał tamtą ciemną, mokrą piwnicę. mieszkały w niej szczury i myszy. chłopiec je lubił. A Ralpha poznał w szczególny sposób....kiedy zemdlał z wycieńczenia, nerwów, smutku i ch wie czego jeszcze na pogrzebie matki i trafił do szpitala, mały, czarny gryzon był w kieszeni jego płaszcza.

    OdpowiedzUsuń
  70. - nie powiem....spokojnie...ale ralph cię nie ugryzie, ani nic. to naprawdę dobry czur. tylko mały...- tommy usiadł w koncu na łóżku. jego szczur wlazł na parapet okna - musicie do siebie przywyknac. jesteś większy ale on był tu pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  71. Zagryzła wargę, próbując skojarzyć o jakim miejscu myśli chłopak. Jednocześnie przyglądała się Missy, która usiłowała wdrapać się Aidanowi na kolana. Nie mogła się nie uśmiechnąć...
    - Kiedyś próbowali mnie wkręcić, że ten dom jest nawiedzony - stwierdziła po dłuższej chwili i zaśmiała się cicho. - I tak bardziej to ja nastraszyłam moich "oprawców" niż oni mnie. Znam ten dom jak własną kieszeń, jeszcze jakiś czas temu tam się chowałam - lekki uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Tak, to zdecydowanie jest świetne miejsce na ukrycie tych psiaków.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Aidan!
    Alyssa zbiegła po schodach niemal łamiąc sobie nogi w tych cholernych szpilkach. Zaklęła pod nosem, kiedy jej noga wygięła się pod dziwnym kątem. Niemal rzuciła się chłopakowi na szyję spadając schodów.
    - Jasna cholera! - warknęła i wyprostowała się. Musnęła ustami jego policzek i odsunęła się od niego kawałek - cześć Collins. - Przeczesała palcami jego włosy i uśmiechnęła się lekko, a po chwili na jej bladą twarz wkradł się szkarłatny rumieniec - Wyglądasz seksownie - rzuciła - ale nie po to tu jestem.
    Odsunęła się od niego na metr i ruszyła w stronę wyjścia.
    - No chodź. Ta kurwa zasługuje na to co zrobiła - rzuciła z uśmiechem.

    Alyssa. :3

    OdpowiedzUsuń
  73. - sądze, ze jak dłużej ze mną pomieszkasz to zrozumiesz, ze Ralph to najmniejszy problem - mruknął jedynie. szczurek poszedł do swojego własciciela. tommy położył go sobie na ramieniu, a szczurek zaczał przygryzac platek jego ucha.

    OdpowiedzUsuń
  74. uśmiechnął się półgębkiem - ćpam. dużo. ciagle. wiecznie. przychodze w różnym stanie do pokoju. czasem zlany krwią i z siniakiem na pół twarzy...takie tam. w koncu jestem dzieciakiem z patologii - powiedział prosto z mostu.

    OdpowiedzUsuń
  75. Uśmiech satysfakcji wykwitnął na jej ustach w momencie, gdy chłopak przekroczył próg pomieszczenia. To właśnie z jego powodu tutaj przyszła, bo zwykle omijała stołówkę szerokim łukiem, jakby w ogóle dla niej nie istniała. Prawie nic nie jadła, czego dowodem były wystające kości - ich zarys malował się na granatowej koszulce, którą miała na sobie. Jednak pomimo chorobliwej chudości nadal miała w sobie coś, co przyciągało każde spojrzenie.
    Z gracją wyminęła grupkę kilku chłopców, przeszła obok pustego stolika sunąc prosto w stronę Aidana. Szkoda, że nie mógł zobaczyć bijącej od niej pewności siebie, złośliwego uśmiechu, gdy szła ku niemu by zmienić resztę jego dnia w koszmar. Założyła niesforny kosmyk włosów i delikatnie ułożyła swoje kościste dłonie na ramionach Aidana. Stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha:
    - Jak dobrze pilnujesz swoich sekretów, Collins?
    [Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać na odpis :c]
    M.Svensson

    OdpowiedzUsuń
  76. - Nie wyglądasz na takiego, który zawsze ma kasę przy sobie, a jednak udaje ci się nie opuszczać większości tych swoich głupich meczy - powiedziała, tym samym mając nadzieję naprowadzić Aidana na właściwy trop. Wprawdzie mogłaby ominąć te niepotrzebne słowa i przejść od razu do rzeczy, ale jaka byłaby z tego zabawa? Macy musiała się trochę pobawić ze swoją ofiarą.
    Delikatnie przekrzywiła głowę w prawo, przyglądając się Aidanowi - lazurowe oczy skrupulatnie szukały na jego twarzy jakiejkolwiek reakcji na jej słowa - zaskoczenia, strachu, niedowierzania. Czegokolwiek. I o ile jej wzrok krążył od jego oczu do ust, od brwi do nosa i z powrotem, o tyle jej dłonie nadal pozostawały na swoim miejscu.
    M.Svensson

    OdpowiedzUsuń
  77. [A co, masz jakiś pomysł? :3]
    Macy

    OdpowiedzUsuń
  78. - nie lubię sportu. Ani uprawiać, ani oglądać. Zadnego. A piłka nożna i siatkóka działają mi szczegolnie na nerwy. Dwudziestu dwoch facetow zarabiajacych wiecej niż normalnie, uczciwie zarabiajacy człowiek gania za jedną pilą...jakby każdy z nich nie mógł dostać swojej. bez sensu... a jeszcze jak udają te faule....a idź mi z tym. wysłać ich na jeden dzień do mojego ojca pijaka to zrozumieją co to znaczy ból. Ja wolę muzykę. Klasyczną. Coś dla zamkniętego, elitarnego grona. Ale statnio nie mam weny....chyba przez to, ze tyle biorę i moje życie tak mi się doszczęsnie zje.bało....

    OdpowiedzUsuń
  79. - Szpilki są do wyglądania, a nie do chodzenia - sprostowała z lekkim uśmiechem, a po chwili przyjęła obojętną minę. Miała to opanowane do perfekcji. Udawanie obojętnej. - Cóż... Nawinęła mi się parę razy, a właściwie ja jej... Znasz mnie lepiej niż inni. Powinieneś wiedzieć, że często pakuję się w kłopoty nawet tego nie chcąc.
    Nie chciała zagłębiać się w szczegóły. Starała wyjaśnić mu sytuację kilkoma prostymi zdaniami, ale to najwyraźniej nie będzie takie proste jak sądziła.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  80. Zaśmiała się lekko, siadając wygodniej.
    - W sumie niezły sposób. Ja wolę jednak pokazać, co naprawdę jest straszne - błysnęła zębami, mrugając do niego jednocześnie.
    Jej wzrok wrócił do Missy. Mała psinka przyciągała jej wzrok jak magnes i wywoływała szeroki uśmiech na twarzy.
    - Dobrze, że je uratowałeś, Ai. Szkoda by ich był...

    OdpowiedzUsuń
  81. - Dla urody trzeba cierpieć, skarbie - pstryknęła mu placami przed oczami. Położyła jedną dłoń na biodrze i spojrzała na niego. Zmarszczyła czoło, a pomiędzy jej brwiami pojawiła się malutka zmarszczka. - Jaki to pomysł? Zaciekawiłeś mnie.
    Usiadła na schodach nie mając lepszego pomysłu co ze sobą zrobić. Wskazała na miejsce obok siebie gestem zapraszając, aby chłopak usiadł obok niej.
    - Przez tą sukę obiłam sobie rękę - mruknęła niezadowolona i pokazała mu lekko siną dłoń.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  82. - Spocone seksiaki nie są seksowne - rzuciła rozbawiona, a po chwili spoważniała. Podobał się jej pomysł z farbami. Cholernie się jej podobał i nie mogła się już doczekać, aby go zrealizować. Bez wahania przystanęła na jego pomysł. - Chcę zobaczyć jej minę - mruknęła.
    Alyssa spojrzała na chłopaka.
    - To co idziemy?

    Alyssa.

    OdpowiedzUsuń
  83. [Cześć, jeśli masz pomysł na wątek to zaczynaj ;) mam nadzieję że będzie jakieś powiązanie z Aidanem, Tay jest nim oczarowana ;D]
    Taylor

    OdpowiedzUsuń
  84. Uwagę Aidana o spędzaniu życia w kuchni lub malowaniu paznokci puściła mimo uszu. Nie poczuła się również urażona - jeśli chłopak chciał ją obrazić, musiał postarać się o wiele bardziej, bo Macy zwykle ignorowała wszelkie uwagi i docinki, uważając, że większość jej nie dotyczy. W tym wypadku także miała rację, toteż nawet nie drgnęła. Wpatrywała się w chłopaka ze stoickim spokojem, gdy ten prychnął urażony.
    - Nie unoś się tak - skomentowała ze złośliwym uśmieszkiem. - Nie ma potrzeby.
    W końcu zdjęła długie palce z barków chłopaka, pozwalając im luźno zawisnąć wzdłuż chudych, patykowatych nóg odzianych w dziurawe jeansy. Pomyślała, że może już wystarczy tych głupich gierek, widząc jak chłopak koniecznie próbował zachować swoją tajemnicę. Problemem było to, że dla Macy to już nie była tajemnica. I nie zamierzała ustąpić dopóki nie dostanie tego, czego chce.
    - Tak? I pewnie dostajesz je od tych uroczych panów, którym wsiadasz do aut, gdy tylko się zatrzymają, co?

    [Na podobny pomysł wpadła Chryzantemy złociste :D Nie pogniewasz się, jeśli odmówię? Bo skoro Nate i Jim nie są parą to Macy nie będzie niczego miała, a ona zawsze chce coś ugrać. Takie z niej zuo. Może w tym wypadku postawimy na przyjazne relacje? Nate mógłby przyłapać Macy, gdy ta będzie mieć chwilę słabości, zaproponować pomoc, a dziewczyna (o dziwo) przystanie na to. Jeśli ci nie pasuje, możemy myśleć dalej :)]
    M.Svensson

    OdpowiedzUsuń
  85. - Muszę, kiedyś wpaść na twój trening - uśmiechnęła się przygryzając wargę. Ali czuła się świetnie w jego towarzystwie no i zawsze potrafił ją rozbawić. Wstała i powoli ruszyła w stronę jego pokoju. Westchnęła, kiedy zapytał ją o Taylor. Miała cichą nadzieję, że przynajmniej on się o nic nie zapyta. - Cóż... Jest trochę dziwna, ale da się do niej przywyknąć. Jakoś specjalnie mi nie przeszkadza.
    Wzruszyła ramionami i odwróciła się w jego stronę.

    Alyssa.

    OdpowiedzUsuń
  86. spojrzał na niego niepewnie. Tommy wyglądał jak skrzywdzone zwierzę. Był nieufny i wystraszony. Spojrzał na niego z rezerwą - sam nie wiem....i nie lubię niespodzianek....takze mam nadzieję, ze mnie nie zbijesz ani nic....- spojrzał na niego nie pewnie - nie obrażaj się. jestem ciężki i...nic z tym nie zrobię - wzruszył ramionami. Kłamał. Nie chciał nic z tym robić. Nie chciał dac sobie szansy. Dał ją kiedy zaczął chodzić z Trinny. A skończylo się kiepsko.

    OdpowiedzUsuń
  87. Blaise’a szczerze nie interesowało to czy chłopak siedzący obok niego w barze, jest znajomy czy też nie. Wkurwiał go gadaniem i swoją osobą jak każdy nowo poznany, czy też ledwo napotkany osobnik. Feningen nawet nie starał się udawać, że to co mówi chłopak go interesuje. W międzyczasie zaczął podrywać barmankę, by wyłudzić nowego, taniego drinka, który da mu kopa na resztę nocy. Wreszcie zainteresował się towarzyszem, kiedy ten rzeczywiście go rozpoznał.
    - Zasłużyłeś na nagrodę. Skopanie ze stołka i obity ryj wystarczą, czy mam ci jeszcze coś złamać, byś nigdy nie zapomniał jak fajnie zacieśnia się ze mną znajomości? – prychnął pogardliwie.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  88. - Powiedz mi, kiedy i gdzie to wpadnę.
    Alyssa rozejrzała się po pokoju. Właściwie to chyba wszystkie sypialnie wyglądały tak samo - pomijając jej - ona sobie sama urządzała pokój. Usiadła na łóżku i spojrzała na chłopaka. Miała ochotę mu pomóc szukać, ale nie miała pojęcia, gdzie co leży, a z drugiej strony źle, by się czuła grzebiąc w jego rzeczach. Najważniejsze, że znalazł to czego tak bardzo potrzebowali
    - Najchętniej wylałabym jej tą farbę na twarz, ale nie będę ryzykować - uśmiechnęła się i wzięła od niego jedną puszkę - Już się nie mogę doczekać. Chodź!

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  89. Uśmiechnęła się, pokazując komplecik równiutkich, białych ząbków, po czym odwinęła słodką bułkę z papieru śniadaniowego i przerwała ją na pół, brudząc sobie paluszki lukrem i dżemem truskawkowym. Podała mu należną połówkę, po czym sama zabrała się za jedzenie.
    - Gdy wstałam, nic już na stołówce nie było - odparła rozbawiona.
    Miała tendencję do przesypiania śniadań i pierwszych lekcji. Zawsze potem jadała na szybko jakieś słodycze czy podkradała kanapki z kuchni, kiedy miała taką możliwość.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  90. Widząc kontakt denerwującego chłopaka, aż uniósł brwi. W sumie gdyby chciał pewnie też mógłby tak zdobyć alkohol, ale podrywanie barmanki było o tyle lepsze, że po wszystkim, pewnie jutro jak weźmie wolne, będzie mógł ją przelecieć. Blaise skupił spojrzenie na chłopaku, który nazwał sam siebie Aidanem. Feningen nie wątpił, że rozpity nastolatek pewnie i tak się nazywa. Bez ostrzeżenia zabrał mu butelkę i spojrzał w twarz zaskoczonego piłkarzyka.
    - Chcesz odzyskać flaszkę? Zrób coś, bym ci ją oddał – zaczął wrednie Irlandczyk.


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  91. Blaise z małym zainteresowaniem spojrzał na swoje zmoczone wódką ubranie. Najgorzej oberwała tylko koszulka, którą bezproblemowo zdjął i owinął na ręku.
    - Szok, tak bardzo mi przykro – prychnął sarkastycznie prosto w twarz piłkarzyka. – I co mi zrobisz? Uderzysz? Dawaj, z chęcią sprawdzę jak wytrzymali są piłkarze... Aidan... Dobrze zapamiętałem imię? – Mało go w sumie obchodziło czy dobrze, czy źle pamiętał.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  92. [Heja. Wącisz chętnie i zawsze. Jak masz jakiś pomysł to zacznę, a jak nie to ja się wysilę i coś wymyślę, ale wtedy ty zaczynasz ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  93. [Mnie to pasuje.
    Daj mi kilka minut to wyskrobie z zakamarków czachy jakiś początek

    Cóż mogę rzec. Dany ma słabość do starszych panów, którzy mają na pewno ładne i dość wartościowe rzeczy u siebie. Dany lubi wybywać nocą w miasto, więc mogą gdzieś na siebie wpaść ]

    OdpowiedzUsuń
  94. Noc nie była ciepła. Gdzieś niedaleko rozległ się dźwięk syren karetki. Daniel upuścił papierosa na bruk i przygasił butem. Od dawna miał zamiar rzucić palenie, ale jakoś nie mógł się do tego zmusić. To dawało mu odpoczynek, który czasem potrzebował. Sprawdził zawartość kieszeni spodni. Trochę gotówki, zapalniczka i wejściówka do klubu. Właściwie czemu nie.
    Spojrzał w górę. Na niebie nie było niemal chmur.
    - Będzie pizgać rano. - mruknął do siebie. W końcu zmusił mięśnie do wysiłku i ruszył w stronę mniej oświetlonej części ulicy. Tam gdzie znajdowało się wejście do klubu, którego właściwie nie lubił. Za dużo ludzi i brak stołu bilardowego. W lotki moze grać każdy matoł. Pokazał wejściówkę i wniknął do środka. Odsuwał od siebie spocone ciała bawiących się ludzi, docierając do baru. Zerknął na wielki neonowy napis nad głową barmana. "Dziś dwa drinki w cenie jednego". Chłopak uśmiechnął się dość niemile.
    - Pokaż co tam masz... - mruknął do barmana. Rozejrzał się spokojnie. W oczy wpadły mu dwie rzeczy, a raczej dwie osoby. Chłopak, który siedział przy barze niedaleko i mu się przyglądał oraz mężczyzna w średnim wieku, uważnie przyglądający się tłumowi. Daniel znał takich. Szukają sobie ofiary na darmowe bzykanko. Zmrużył lekko oczy, widzą błysk na nadgarstku mężczyzny.
    "Bardzo ładny zegarek... Ciekawe co tam jeszcze ma" - pomyślał, pijąc pierwszego drinka.

    OdpowiedzUsuń
  95. Zmierzył chłopaka spojrzeniem. Zatrzymał się na dłużej na kurtce. Też powinien sobie kupić w końcu nową, ale bardzo nie chciało mu się iść do sklepu. Jego lenistwo czasem jego samego zaskakiwało. Przeniósł znów spojrzenie na faceta.
    - Plany takie jak zwykle. Czyli ich brak. - napił się drinka i odstawił pustą szklankę. - Widzę, ze dziany. Można by go pozbawić tego strasznego ciężaru. Wygląda jakby się męczył ze swoim portfelem i błyskotkami.

    OdpowiedzUsuń
  96. Uniósł lekko kąciki ust. Będzie się musiał z nim podzielić wygraną. Ale lepsze to niż nic.
    - Zagadaj go. Wyciągnę wszystko co ma. Nawet gumę z gaci.
    Odstawił na blat drugą pustą szklankę, po darmowym drinku. Nie zawsze zdarza się dziany i łatwy cel. Zwykle ci, który mają coś nie tylko w gaciach, bardziej się pilnują. Ten był gotów zapłacić i to więcej niż myślał, za pomacanie zgrabnego tyłka.

    OdpowiedzUsuń
  97. Daniel zbliżał się powoli. Czekał na ten specyficzny moment, kiedy ofiara całkowicie pochłonięta jest wabikiem. Sam czasem się w to bawił. Takie zajęcie uwagi było łatwiejsze niż grożenie, no i ofiary nigdy nie zgłaszały się na policję. To był największy plus.
    Potrzebował kilka ruchów na wyciągnięcie portfela z tylnej kieszeni. Sprawdził zawartość i wcisnął go do kieszeni. Obejrzał odzienie mężczyzny z bliska. Wiele przy sobie z koszowności nie miał. Wziął sobie jeszcze ładne pióro w pozłacanej oprawie. Potem westchnął. Wymalował na twarzy najbardziej uwodzicielki i jego zdaniem durny uśmieszek. Gdyby go zobaczył, mogłby się wyłgać tym durnym wyrazem twarzy. Udając że zbiera puste szklanki, zdjął mu sprawnie zegarek i obrączkę z palca. Palant, był tak podniecony, ze nawet nie poczuł.
    Chowając wszystko do kieszeni, stanął za chłopakiem
    - Zapomniałeś? Dziś obiecałeś się mi.

    OdpowiedzUsuń
  98. Wyciągnął go z klubu, zanim facet się zorientuje, że nie zostało mu nic, poza paczką gumy do żucia. Weszli w jeden z mniej oświetlonych zaułków. Daniel pchnął towarzysza na ścianę. Wyciągnął z kieszeni jego portfel. Przeliczył kasę. Całkiem nieźle wyszli. Zegarek i obrączkę opyli w lombardzie, jak zawsze. Zwinął w dłoni połowę kasy, trzymając ją w dłoni przed oczami Aidana.
    - Masz. Może następnym razem też cie zatrudnie. Mi jakoś nie idzie kręcenie dupskiem przed innymi.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Potrafię też zajebiście dymać, szydzić, kpić, ale najlepiej działa na mnie to, kiedy skopię komuś niemytą dupę – odparł uśmiechając się paskudnie. – Seerio? Nie rzucisz się na mnie i nie zrobię z ciebie worka? – zapytał retorycznie z sarkazmem wyczuwalnym na kilometr. Przewrócił oczami kiedy zobaczył jak chłopak się przed nim wycofuje i nawet jego chwilowe zawieszenie nie bardzo go interesowało. Blaise zdobył jeszcze jednego drinka i zbierając koszulkę z baru udał się do wyjścia.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  100. Schował pieniądze do kieszeni a portfel wytarł o spodnie i wrzucił do kosza. Robił to na wszelki wypadek, gdyby ktoś stał się nachalny. Schował pieniądze. Wyciągnął papierosy. Zgniótł w palcach małą kuleczkę w filtrze. Całkiem nie dawno zmarnował jednego szluga, sprawdzając co to właściwie jest za kuleczka. Zapalił jednego, zaciągając się dymem.
    - Iść gdzieś? Razem? O kurwa... ty się do mnie lepiej nie zalecaj, bo normalnie się zarumienię.
    Wypuścił z płuc kłąb szerego dymu.
    - Palisz?

    OdpowiedzUsuń
  101. Chłopak wywrócił oczami
    - Fuck. Yourself. And. Blow me. - odparł, ściskając mocno jego krocze. Odsunął go na doległość ramienia i znów zaciągnął się dymem.
    - Grasz w bilard? Przy stole zawsze można kogoś oskubać. Ale po drodze skoczymy jeszcze do Małego Jeo. Zobaczymy czy facet miał orginalny zegarek czy podróbkę z bazarku od ruskich.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Nie mam głowy do zapamiętywania takich rzeczy. Jak będziesz szedł na trening koniecznie mnie informuj - rzuciła uśmiechając się szeroko. I wcale nie żartowała. Lubiła popatrzeć na wysportowanych i przystojnych chłopaków w jej wieku lub trochę starszych. Przecież nie ma w tym nic złego, prawda? - Lepiej chodźmy juz to zrobić, bo aż mnie skręca!
    Ali była podekscytowana tym co zamierzali dziś zrobić. Cieszyła się jak dziecko na samą myśl o tym jaka będzie reakcja tej kretynki, kiedy zobaczy swój pokój. - Robimy to szybko i spadamy. - oznajmiła - A po wszystkim idziemy na... Hm, możemy iść do baru - puściła do niego oczko i wzięła czarna farbę do ręki - Zabawę czas zacząć.

    Ali

    OdpowiedzUsuń
  103. Patrzyła z uśmiechem na drepczące na posłanie psiaki. W pewnym sensie zazdrościła Aidanowi odwagi. Sama pewnie biegałaby jak głupia w miejsce, w którym by znalazła szczeniaczki po kilka razy dziennie, donosząc im jedzenie.
    - Są takie beztroskie - szepnęła, przechylając głowę. - Mam nadzieję, że przed nimi lepsza przyszłość niż ta nasza tutaj - skrzywiła się lekko, odwracając wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  104. - Ale czy tak trudne gry nie są dla ciebie zbytnim obciążeniem? Może ci żyłka pęknąć.
    Udał się przed siebie, nie patrząc czy chłopak idzie za nim. Po kilku przecznicach, wszedł do niedużego lombardu. Facet za ladą miał potężną nadwagę. Pachniał mocnymi tanimi perfumami.
    - Mam coś dla ciebie Mały Joe. - mruknął Daniel, gasząc papieros na szklanej powierzchni lady, pod którą błyszczały się pierścionki i zegarki.
    - Ty to masz parę. Na co zbierasz?
    - Na operację plastyczną ryja. Tobie też się przyda.
    Daniel położył na szkle zegarek i obrączkę. Mały Joe wziął fanty, oglądając z bliska.
    - Ładne. Zaraz wrócę.
    Mężczyzna jakimś cudem przepchnął się przez drzwi na zaplecze. Znów rozległ się dzwonek nad drzwiami, informuący że ktoś wszedł. Daniel spojrzał a bok. Spojrzał na Aidana a potem na faceta, który z udawaną uwagą przyglądał się wystawce. Pojawił się znów Joe.
    - W czym pomóc? - zwrócił się do klienta.
    - Tylko patrzę. - odparł facet. Dany zmrużył oczy. Przeniósł spojrzenie na Joe i pokręcił lekko głową.
    - Too... chłopcy, nie wiem gdzie jet ten klub. Pierwsze słysze taką nazwę. Poszukajcie jeszcze.
    Daniel przewrócił oczami. Mały Joe był bardzo kiepskim aktorem. Chłopak złapał Aidana za rękę i wyciągnął z lombardu. Po kilku krokach, puścił się biegiem, ciągnąc za sobą chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  105. Warknął coś niezrozumale w odpowiedzi. Dopiero kiedy znaleźli się bliżej sierocińca, zwolnił i przystanął, aż Aiden na niego wpadł.
    - Nie widziałeś? Psy węszą. Dobrze, że nas nie zaczepił.
    Spojrzał na chłopaka, który wydawał się nie dostrzec w mężczyźnie tego co on. Ale nie zdziwił się. Robiąc jako kurier, nauczył się już pewnych rzeczy.
    - Potem wrócę po fanty. Joe już mnie zna i wie, że mnie się nie oszukuje.

    OdpowiedzUsuń
  106. Znów parsknął. Oparł się plecami o ścianę budynku i zamknął oczy. Czuł, ze jego serce bije zbyt szybko. Musiał je uspokoić bo straci przytomność. Wziął kolejny głęboki wdech.
    - Wątpię by nas szukali. Ale to okaże się jutro. Dziś możesz spokojnie iść spać. Jeśli się nami zainteresują, pewnie się o tym dowiem.
    Stał jeszcze chwilę, uspokajając wadliwy organ.
    - Dobra. Idź do siebie jak chcesz. Ja się jeszcze przejdę i powęszę.

    OdpowiedzUsuń
  107. [Hej, miałam się tutaj odezwać...ale oczywiście się nie odezwałam bo jak zwykle zapomniałam. Jako że cisza trochę panuje to może to zmienić, o ile jeszcze chcesz wątek :D]

    Michaił

    OdpowiedzUsuń
  108. [może go traktować jak brata, to akurat może byc xD Chociaż Misza jako brat to musi być straszne ;P
    Z dawaniem korków, czemu nie, Misza pojętny i bystry jest, choć to pewnei nieco się będzie gryzło z jego podejściem, że nie pomaga nikomu ;P]

    OdpowiedzUsuń
  109. [Wtedy to na pewno xD Tylko dlatego by mieć spokój w końcu xD]

    OdpowiedzUsuń
  110. - Wyglądam na pieprzonego jasnowidza? - warknął. Wsunął dłonie do kieszeni, by wydobyć małe pudełeczko. Łyknął jego zawartość.
    - Ja idę do Spirali. Nie wiem czy to klimaty dla ciebie dziecino. Ale w poksa tam czasem grają.
    Wsunął dłonie do kieszeni i udał się przed siebie. Zaczynało go drażnić to, że mógł biegać na coraz krótsze dystanse. Stwierdził, że czas wrócić do treningów, co wcale mu się nie uśmiechało. Dopiero kiedy usłyszał kroki tuż obok, uświadomił sobie że Aiden jednak idzie z nim. Zerknął na niego kątem oka.
    - Pewnie klienta tam też sobie znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń
  111. Uśmiechnęła się do niego promiennie, kiwając ochoczo głową. Chciała mu pomóc, los zwierząt nigdy nie był jej obojętny, a te psiaki od razu chwyciły ją za serduszko.
    - No jasne, czemu by nie - puściła mu oczko. - Mam jutro wolne, więc możemy się wybrać o którejkolwiek ci pasuje... - uśmiechnęła się szeroko, przeczesując włosy ręką. - Tymczasem... chyba pora na powrót do pokoi. Przydałoby się chociaż trochę zdrzemnąć - ziewnęła, wstając z podłogi.

    OdpowiedzUsuń
  112. Wyszczerzyła się radośnie, widząc jak bardzo chłopak przejmuje się losem piesków. Schyliła się i pogłaskała szczeniaczki po łebkach, uśmiechając się łagodniej. Westchnęła i znów ziewnęła, przeciągając się.
    - U mnie raczej spanie do południa nie przejdzie. Mam parę spraw na głowie - uśmiechnęła się do niego tajemniczo. - Przejdę się z tobą do pralni. I tak nie chce mi się spać aż tak bardzo - ziewnęła jak na zawołanie, po czym parsknęła śmiechem. - No dobra, może i jestem. Ale i tak się przejdę.

    OdpowiedzUsuń
  113. - Przestań pląsać. - burknął. - Nie obchodzi mnie historia twojego życia i dupska. Choć na pewno jest zajebiście barwna i interesująca.
    Wsunął między wargi papierosa, ale nie zapalił go. Rozglądał się,szukając w cieniu ukrytych postaci. Na szczęście nie było nikogo, oprócz kilku bezdomnych albo pijaków. Zdarzyła się też dziwka z klientem.
    Zbliżyli się do pubu. Okna były przydymione. Dany wiedział że szyby są specjalnie wtawione takie by od zewnątrz nie było za bardzo widać tego co się dzieje w środku. Taki środek ostrożności.
    Weszli do środka. Dany rozejrzał się, poznając kilku stałych bywalców.
    - Nie szczerz się jak panienka.

    OdpowiedzUsuń
  114. Musiał szybko myśleć. Potrzebował dobrej wymówki, która wyjaśniłaby fakt, że siedzi sobie w krzakach, w środku nocy i fotografuje kolesia, z którym nawet nie miał nigdy okazji porozmawiać.
    Robię zdjęcia. Nie można?
    Prychnął, wyrywając mu się z rąk i cofając parę kroków. Uniósł brew i zmierzył go ciekawskim spojrzeniem, zaraz uśmiechając się szeroko z błyskiem w oku.
    A TY co tutaj robisz?
    Przeczesał kręcone włosy dłonią i odstawił aparat na murek, zaraz samemu na nim siadając.
    Nie wydaje mi się, żeby była to odpowiednia pora na spacery. Chyba, że jesteś fotografem. Jesteś fotografem?

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  115. - Jak chcesz mogę zanieść to do pralni sama, powinieneś się wyspać psi bohaterze - wyszczerzyła się, przerzucając włosy na drugie ramię. - Wyglądasz na nieźle zmęczonego. Miałeś na pewno wieczór zdecydowanie obfitszy we wrażenia niż ja - rzuciła mu znaczące spojrzenie. - U mnie były tylko książki i kurz - westchnęła. - Ciebie na pewno bardziej wymęczyli w ekhem pracy... - uśmiechnęła się łagodnie.

    OdpowiedzUsuń
  116. Kiwnęła nieco niepewnie głową, zaraz ruszając do wyjścia, wciąż czuła na sobie kurz z księgarni, teraz doszedł do niego jeszcze ten ze strychu i trochę psiej sierści. Mimo wszystko była zadowolona, że ten wieczór czy raczej noc właśnie takie tory obrała.
    - Coś ci może pomóc? - zaproponowała niepewnie, nie miała pojęcia w czym w sumie mogłaby teraz pomóc, ale jednocześnie głupio się czuła, tak po prostu idąc.
    Zerknęła na niego z ukosa. Był przystojny i to przyznałby to każdy. W sumie nie dziwiła się, że mógł zarabiać sprzedając się. Nikt by nim nie pogardził...

    OdpowiedzUsuń
  117. Prychnął i przewrócił oczami, mimowolnie biorąc aparat do rąk i wczytując ostatnio zrobione zdjęcia.
    - Nie. Testowałem czy moim nowym superfleszem uda mi się oślepić ofiarę, kiedy będę chciał ją obezwładnić i zamordować.
    Rzucił sarkastycznie, cmokając z dezaprobatą na widok udokumentowanych fotografii.
    - Jesteś bardzo niefotogeniczny, wiesz?
    Zagryzł wargę, mierząc go od stóp do głów, a zaraz wyszczerzył się szeroko i zeskoczył entuzjastycznie z murka.
    - Ale... Skoro idziesz na stadion, to z chęcią przejdę się z tobą. Murawa i bramki są zwykle bardziej fotogeniczne od samych zawodników. A właśnie... Gdzie masz piłkę?

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  118. - Jakbyś miał jakiś problem, wiesz gdzie mnie znaleźć - wyszczerzyła się, zaraz przeczesując włosy ręką. - Prysznic to zdecydowanie genialny pomysł. Czuję się z tonę cięższa od tego całego kurzy - westchnęła cierpiętniczo, zerkając na niego ponownie. - Gorący prysznic. Widzę że właśnie tego potrzebujesz. - Zmierzyła go wzrokiem i uśmiechnęła się delikatnie. - I porządnego masażu. Jesteś spięty - westchnęła, kiedy zamknęli już za sobą drzwi pralni. - Ale się dpnie dziwię. Przy takim trybie pracy...

    OdpowiedzUsuń
  119. Westchnęła cicho, lekko kiwając głową. Wiedziała dobrze. Jako dziecko napatrzyła się na to, jak zarabiała jej matka, czasem nawet tuż pod jej oknem. Wiedziała aż za dobrze, jak to czasem wyglądało.
    - Wiem - szepnęła, opierając się o ścianę i przyglądając mu się chwilę uważnie. - Aidan, ja mówiłam poważnie z tym, żebyś spróbował w księgarni. Albo trochę przystopuj, bo i tak wyglądasz dość marnie - westchnęła, niepewnie dotykając jego policzka. - Wyśpij się porządnie, załatw sobie masaż, odpocznij. Tak ogólnie zapytam... Z czystej ciekawości... Kto jest lepszy jako klient, kobieta czy mężczyzna?

    OdpowiedzUsuń
  120. Pokiwała głową w zastanowieniu, patrząc na niego uważnie. Zaraz zagryzła wargę i niepewnie podeszła, by delikatnie go przytulić.
    - Tak cholernie ci współczuję, Ai. A pewnie faceci za to lepiej płacą, co? - westchnęła cicho, z wahaniem głaszcząc go po plecach.
    Gdyby mogła, pomoglaby mu. Nie miała pojęcia jednak, co oprócz propozycji pomocy w księgarni mogłaby zrobić. Mało gdzie przyjmowali ludzi z sierocińca z otwartymi ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  121. - Czekaj, czekaj... Spróbuje się tym przejąć... Ah... jakie to trudne.
    Pobrał z baru dwa kufle piwa i usiadł przy wolnym stoliku.
    - Stawiam ci piwo. Okaż wdzięczność.
    Rozejrzał się. Przy stole do bilarda stało kilka osób. Przy tarczach z rzutkami już trwał pojedynek. Przy innym stoliku grali w pokera i to na pieniądze. Daniel oparł się wugodniej na krześle.
    - Nie przegraj za dużo. - mruknął, patrząc na Aidena znad krawędzi kufla.

    OdpowiedzUsuń
  122. Wzruszył ramionami. Sam udał się do stołu bilardowego. Stawka była wysoka, ale i tak zagrał.
    Po kilkunastu minutach zostały dwie bile.
    - Podnosimy stawkę? - zaproponował Daniel.
    - Jasne.
    Jego przeciwnicy położyli na stół pieniądze. Aż tyle Daniel przy sobie nie miał, więc postanowił zagrać inaczej.
    - Widzicie tamtego chłopaczka? - wskazał na Aidena przy stole do pokera. - Stawiam jego. Zgrabny tyłek i ruchliwy język.
    Trzej mężczyźni, chwilę rozwarzali propozycję, ale od razu widać było, że nie będą się przeciwiać takiej stawce. Dorzucili jeszcze kilka banknotów na to, by chłopak obsłużył wszystkich przegranych. Dany nie miał nie przeciwko.
    Pierwszą bilę wbił bez problemu. Z drugą było inaczej. Była źle ustawiona. Mógł nie trafić, ale nie przejmował się tym zbytnio. W końcu to nie jego tyłek będzie obracany. Niby przypadkiem kopnął w nogę od stołu, co spowodowało, ze bila przesunęła się o kilka centymetrów. Zanim jego przeciwnicy to dostrzegli, uderzył w białą bilę i wbił czarną ósemkę do dziury.
    Zadowolony, z pełnymi kieszeniami pieniędzy, usiadł przy stoliku.

    OdpowiedzUsuń
  123. - Całe szczęście, ze ze mną przyszedłeś. Mogłem podbić stawkę twoim tyłkiem.
    Napił się piwa. Mrucząc cicho z zadowolenia. Odzyskał dobry humor, mimo popsutej akcji wymiany w lombardzie. Pieniądze zawsze były ważnie. Były bardziej potrzebne niż rodzina czy niespełnione miłości. Pieniądze pozwalały żyć. A on chciał mieć życie po opuszczeniu bidula.
    Czuł nieduży, ale zawsze jakiś, ciężar pieniędzy w kieszeni.
    - Jkabyś przegrał nie miałbyś takiego durnego uśmieszku.

    OdpowiedzUsuń
  124. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  125. [W końcu odpowiadam. XD Powiązanie..hmm... jestem otwarta na propozycję. Zaczynaj wątek jeśli możesz, jak na razie u mnie brak pomysłów :3 ]
    Taylor M.

    OdpowiedzUsuń
  126. - No, no dziękuję bardzo - uśmiechnęła się i zanurzyła pędzel w farbie. Miała ochotę napisać wielkimi literami "DZIWKA" na jej drzwiach, ale to byłoby zbyt łatwe i od razu poszłoby na nią. Zamyśliła się przez chwilę, a po chwili na drzwiach pojawiło się to samo słowo tylko w innym języku. - Mam nadzieję, ze ździra nie zna włoskiego - uśmiechnęła się lekko i dopisała jeszcze kilka "ładnych" słów na drzwiach. - Może w przyszłości zostaniesz malarzem, zamiast biegać za piłką? - puściła do niego oczko i zupełnie nie przypadkiem musnęła pędzlem jego twarz zostawiając na niej zielony ślad. Zaśmiała się głośno - coś czuła, że nadchodzą kłopoty i koniecznie musi uzbroić się w farbę i pędzel...

    Ali.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Jak sam się niedawno wyraziłeś, masz zgrabniejszą dupę niż ja. Na mój zad pewnie by się tak nie połasili. Jak masz zamiar robić awanture to sobie daruj. Mało mnie to rusza.
    Wziął kolejny łyk piwa.
    - Ile bierzesz za godzinę?

    OdpowiedzUsuń
  128. Pokiwała głową z szerokim uśmiechem, odsuwając się od niego. Przyjrzała się mu uważnie, wzdychając cicho. Przechyliła głową, obdarzając go miłym, podnoszącym na duchu uśmiechem.
    - Będę za ciebie trzymać kciuki... Weźmiesz mnie kiedyś ze sobą, żebym mogła popatrzeć jak grasz? - w jej oczach zabłysła żywa ciekawość, zaraz jednak głośno ziewnęła. - Przepraszam. Chyba naprawdę pora już spać...

    OdpowiedzUsuń
  129. Daniel parsknął śmiechem. Dawno niktgo tak nie rozbawił jak ten dziwny chłopaczek. Dotknął bolącego nieco policzka, by po chwili wzruszyć ramionami i dopić piwo. Posiedział jeszcze trochę w pubie, po czym wyszedł i wrócił do bidula. Miał ochotę się zdrzemnąć. Nie chciał zwracać na siebie uwagi więc nie zatrzymał się, mijając radiowozy przy lombardzie Małego Joe. Więc jednak jego fanty przepadły. Miał tylk nadzieję, że Joe go nie wyda. Bo na nagraniach nie było go widać. Przystanął... No tak. On wiedział gdzie są kamery. Wiedział jak stanąć by nie było widać jego twarzy. Ale Aidan nie wiedział.
    Przeklął siarczyście i puścił się biegiem przed siebie. Powinien się tym nie przejmować. Ale wiedział dobrze co się stanie z chłopakiem kiedy tylko trafi do aresztu, o więzieniu nie wspominając. Znał ten obrzydliwy ból i upokorzenie.
    Warczał do siebie pod nosem, mając nadzieję, ze najdzie chłopaka w sierocińcu.

    OdpowiedzUsuń
  130. Nie próbował nawet robić sobie kłopotu z pukania. Po prostu wyszedł do pokoju chłopaka. Rozejrzał się po pomieszczeniu, już miał wyjść, gdy usłyszał szum wody w łazience. Zamknął drzwi wejściowe i wszedł do łazienki. Rozsunął drzwi kabiny prysznicowej i spojrzał na nagiego, zaskoczonego Aidana.
    - Może być problem, dziecino. Joe mógł nie zdązyć skasować nagrania z lomabrdu, na którym widać twoją uroczą mortke. Będziesz musiał zniknąć na jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  131. - Wyglądam ci na kogoś kto lubi żartować? - mruknął. - Ubieraj się księżniczko. Trzeba zniknąć na pewien czas. Masz 15 minut. Jak nie przyjdziesz po tym czasie do mojego pokoju to cie zostawie i będziesz sobie radził sam. Jasne?
    Przesunął spojrzeniem po jego ciele.
    - Nie bądź taki wstydliwy. Choć z drugiej strony... może i jest się czego wstydzić.
    Odwrócił się i wyszedł.
    W swoim pokoju, wyciągnął niedużą torbę spod łóżka i spakował kilka rzeczy. Najważniejsze jednak były pieniądze bo bez tego nie przeżyliby długo.

    OdpowiedzUsuń
  132. Spojrzał na wyświetlacz swojej komórki,
    - Masz jeszcze minute, dzieciaku. - mruknął do siebie, siedząc na swoim łóżku. Specjalnie zostawił je tak by wyglądało, ze pokój jest używany, ale szczerze wątpił by ktoś zauważył że obaj znikneli na kilka dni.
    Zadzwonił do dawnego znajomego, załatwiając niewielki pokoik na poddaszu jednej z kamienic, za bardzo małe pieniądze. Niewiele tam było, poza łóżkiem, oknem, szafą, małą kanapą i łazienką, ale to im powinno wystarczyć. Zastanawiał się tylko jak poradzi sobie z tym dziwnym osobnikiem sam na sam, dłużej niż kilka godzin. Westchnął głęboko. Kiedy przestawiła się cyferka na wyświetlaczu wstał i wyszedł na korytarz.

    OdpowiedzUsuń
  133. Spojrzał na niego jak na kogoś o niskim ilorazie inteligencji.
    - Po co ci płka? - spytał w końcu. - Nie będziemy koczować w lesie. - pokręcił głową z rezygnacją. Wolał nie drążyć.
    Szli ulicą nie spiesząc się, by nie zwracać na siebie większej uwagi. Kluczyli jakiś czas po uliczkach, na wselki wypadek. W końcu gotarli do kamienicy. Wdrapali się na samą górę. Z pokoiku, przed niewielkie okno można było wyjść na dach, gdzie była dodatkowa droga ucieczki, gdyby coś poszło nie tak.
    Daniel rozejrzał się. Mieli wspólne łóżko, bo nie było szans by któryś z nich zmieścił się na kanapie.
    - W porządku.
    Usiadł na kanapie i westchnął, zastanawiając sie chwilę.
    - Nie będziesz przez kilka dni wychodził na ulicę. Ja będę robił zakupy.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Rezam będziemy tu spać, więc ja będę spał z lewej. Przeturlaj się na swoją stronę. - burknął Dany. Uchylił okno, by wpuścić do środka trochę świeżego powietrza.
    - Co zrobiłeś? Dałeś się sfilmować. Nie powinienem cie brać ze sobą. Jak zabieram gdzieś żółtodzioby to zawsze wynika z tego coś złego. Nie wiem czy w ogóle te nagrania będą wyraźne, ale nie ma co ryzykować. Wiesz co w pierdlu robią z takimi jak ty? Przerżną ci na pół, a jak już zdechniesz, to będą posuwać twoje ścierwo, aż całkiem wystygnie.

    OdpowiedzUsuń
  135. - Jeśli mnie obudzisz w nocy to ja obudzę ciebie i to wcale nie w przyjemny sposób. - mruknął. Nie odpowiedział na wcześniejsze pytanie, puszczając jego słowa bez komentarza. Wrzucił swoją torbę do szafy.
    - Idę kupić coś do jedzenia. Masz nie wyłazić. Potem pokażę ci jak wychodzić na dach by nie upitolić sobie palców.
    Wsunął dłonie do kieszeni i wyszedł z pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  136. - A co? W ciąży jesteś? - mruknął, w odpowiedzi na jego słowa.
    Krązył po ulicach jakiś czas. Chciał być sam. Nie lubił chwil, kiedy wspomienia, zwłaszcza te złe, wracały. Kupił trochę jedzenia. Zamiast coli wziął karmelowe piwo a zamiast chrupek orzechowych wziął prażynki.
    Wrócił do mieszkanka, odkładając dwie ciężkie torby. Usiadł na kanapie, wyciągnął z kieszeni nieduże pudełeczko i srawdził jego zawartość. Będzie niedługo znów musiał iść po receptę. Łyknął jedną tabletkę. Zamknął oczy i uspokajał oddech.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Obecnie, niczym. Wyobraź sobie, że nie każdy jest okazem zdrowia jak ty.
    Wsunął pudełeczko do kieszeni. Położył dłoń dłoń na piersi, oceniając czy serce nie bije za szybko.
    - Przez to wszystko zapomniałem wziąć tabletek na czas.
    Podniósł się po kilku minutach. Zdjął kurtkę i koszulkę, zostając w samych spodniach. Otworzył okno i wyjrzał na zewnątrz.
    - Chodź, pokażę ci jak wychodzić na dach.
    Zademonstrował czego i jak się przytrzymać i gdzie nie kłaść stopy i dlaczego nie wolno wsadzać palców we framugę. Potem wyszedł na dach i spojrzał na pogrążone wciąz we śnie miasto.

    OdpowiedzUsuń
  138. - Przydałoby się coś co pożarłoby ci głowę, bo z mózgu wiele pewnie nie zostało. - burknął Dany, siedząc na krawędzi dachu. Kiedy dołączył do niego Aiden, milczał jakiś czas.
    - Mam anemię sierpowatą. Bardzo rzadko się zdarza u białych. Tylko wtedy kiedy oboje rodzice są nosicielami. Irytująca przypadłość. Ale z genetyką się nie wygra.
    Przyglądał się kolorowym światłom na odległych ulicach.
    - Nudzisz się? - parsknął. -To chodź. - podniósł się i udał z powrotem do pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  139. - Były. Ale te są mniej kaloryczne.
    Wziął od niego paczkę, odkładając ją na stół. Przysunął go do siebie i pocałował leniwie.
    - Powiesz komuś, że jestem chory a zrobię ci krzywdę. - mruknął mu w usta. Wsunął dłonie pod jego koszulkę, przesuwając dłońmi po bokach a palcami po kręgosłupie. Jak się spodziewał, chłopak miał tam erogenne strefy.
    - Wiesz jakie jest prawdopodobieństwo by się takim urodzić? - spytał, gryząc go lekko w szyję. Potem zaczął całować i lizać jego skórę.
    - Niemal zerowe. - odpowiedział na pytanie, które niedawno zadał. - Ale ono wzrasta... bardzo wzrasta... kiedy rodzice... są rodzeństwem...

    OdpowiedzUsuń
  140. [A oni już wcześniej nie zeszli? Oh, whatever xD]

    - Tak też wyglądasz - zaśmiała się. - Jestem pewna, że grasz świetnie i naprawdę chętnie zobaczę cię na boisku - mrugnęła do niego niby kokieteryjnie, zaraz parskając serdecznym śmiechem. - Ups, chyba powinniśmy być ciszej - zakryła usta ręką, patrząc uważnie na drzwi wokół siebie. - Jeszcze kogoś obudzimy...
    Szli korytarzem już ciszej, prosto do pralni, by odłożyć koce.
    - Nikt nie zauważy, że te koce są całe w sierści...?

    OdpowiedzUsuń
  141. - Zapewniam ci rozrywkę, nie widać?
    Ugryzł go w obojczyk, zostawiając czerwony ślad. Będzie widoczny jeszcze przez kilka dni. I tak właśnie miało być. Podniósł głowę i spojrzał mu w oczy.
    - Poczytaj coś. Albo się rozbierz i popilnuj swoich ubrań. Możesz jeszcze porysować. Nie będę ci zapewniał rozrywki jak dla ałego dziecka. Jestes prawie dorosły.
    Odsunął się od niego i usiadł na kanapie.
    - Niedługo będzie świtać. Położ się spać. Jutro się coś wymyśli.

    OdpowiedzUsuń
  142. Dany wziął prysznic w niemal zimnej wodzie i wdział luźne dresowa spodnie. Nie chciał mu się targać towarzysza do łóżka. Niech sobie śpi gdzie chce. Sam położył się po swojej stronie i zasnął. Sen miał lekki. Rzadko sypiał mocniej, chyba że był bardzo zmęczony.
    Obudziły go dźwięki płynące z radia. Jakiś palant właczył radio na cały regulator. Pzekręcił się na bok i naciągnął kołdrę na głowe.

    OdpowiedzUsuń
  143. Dany otworzył oczy.
    - Pojebało chyba...
    Przepchnął go na ścianę, niemal go w nią wciskając. Teraz zajmowal więcej niż połowę łóżka, ale jakoś się tym nie przejmował. Odzyskał kołdrę, a przynajmniej jej część. Czuł przy sobie ciepłe ciało, więc nawet się ucieszył, ze w końcu się zagrzeje. Jego ciało zwykle było chłodne.
    kiedy w końcu musiał wstać, by się odlać, specalnie zdjął z Aidana cała kołdrę, robiąc z niej więklą kulę w nogach łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  144. Zaczesał wilgotne włosy do tyłu. Spojrzał na Aidana.
    - I co? Masz zamiar tak leżeć? - mruknął. - Choć w sumie... to nawet dobry pomysł...
    Rozwinął kołdrę i znów się położył. Nakrył się i nawet użyczył kawałka towarzyszowi. Leżał w ciepełku, patrzęc w sufit.

    OdpowiedzUsuń
  145. Kiedy wspomniał o klacie nie mogła nie zacząć mu się przyglądać kątem oka. Zaraz zerknęła jednak na koce i westchnęla cicho.
    - Faceci. Czy wy nie wiecie, że wszystko pierze się oddzielnie? Wiesz, zawsze jest szansa, że akurat będą prać koce... Ale sierść nie zawsze schodzi. Czasem tak jakby wbija si w materiał... - wzruszyła ramionami. - A sieksiaste klaty są fajne - mrugnęła wyzywająco.

    OdpowiedzUsuń
  146. - Kilka słów - przyznała i schowała pędzel umoczy w farbie za plecami. Uśmiechnęła się do niego szeroko i zatrzepotała rzęsami jak te puste blondynki z seriali (i nie tylko) - Do twarzy ci w zielonym - wyszczerzyła zęby ponownie mażąc go farbą.
    Ali odskoczyła od niego ze śmiechem.
    - Ty będziesz malarzem, a ja zostanę twoją modelką - zażartowała.

    OdpowiedzUsuń
  147. Dany, znów pchnął Aiadana na ścianę.
    - Przestań. Jak będziesz to robił co noc, to cie będę przywiązywał do krzesła.
    Kiedy i to nie pomogło, potrząsnął nim mocno. Dopiero kiedy spojrzały na niego oczy towarzysz, Dany przestał nim trząść.
    - Jak masz ze sobą problem to idź do psychiatry. Ale mnie nie budź.

    OdpowiedzUsuń
  148. Westchnęła cicho, patrząc chwilę na koce. Zaraz z pewnym wyrazem twarzy otworzyła drzwi pralni, chwyciła proszek i wyszczerzyła się do chłopaka.
    - Miałeś ciężki wieczór. Twoja praca jest zdecydowanie bardziej męcząca niż przestawianie pudeł z książkami - mrugnęła do niego. - Idź spać, a ja wypiorę te koce. Będzie problem z wywieszeniem ich, ale coś wymyślę.
    Wyciągnęła ręce po koce, chcąc zająć się tym jak najszybciej, by potem móc zwinąć się na łóżku i zapaść w spokojny sen. Uśmiechnęła się do niego zachęcająco, przechylając głowę, pozwalając tym samym, by kosmyki jej włosów opadły na drugie ramię.
    - To jak?

    OdpowiedzUsuń
  149. - Czasem nie trzeba wiele, by się pozbyć złych myśli. BO tym są właśnie koszmary. Miałem kiedyś fajną dupę z podobnym problemem. Dopiero kiedy wyszła za mąż za gościa, którego ze mną zdradzała i stwierdziła, ze go kocha, koszmary minęły. Znajdź sobie żonę albo męża.Może ci przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  150. - Nie ma to jak mieć takie życiowe problemy. - burknął. Kiedy poczuł że się zbliżył, chciał się odsunąć, ale silny uścisk mu to uniemożliwił.
    - No chyba nie... - mruknął, starając się go od siebie odsunąć. Na wiele jego wysiłki się nie zdały. Poddał się w końcu, stwierdzając, że potem się zemści. Objął go i przyciągnął bardziej do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  151. Czas płynął szybko. Dopiero około południa obudził go głód. Wyplątał się z ramion Aidana. Ubrał się i zajął się jedzeniem. Zrobił sobie mocną kawę i z talerzem, wyszedł na dach. Było ciepło. Słońce przyjemnie grzało. Widział z góry mrowie ludzi, krążących po ulicach. Dawno nie wychodził o tej porze. Nie lubił światła. Wolał mrok. Czuł się wtedy bezpieczniej. Nikt go nie widział, nie zwracał uwagi.
    Niedaleko rozległ się głośny huk, a zaraz potem sygnał karetki. Westchnął.
    - O jednego konkurenta do powietrza mniej.

    OdpowiedzUsuń
  152. Lubiła imprezy. Ba! Uwielbiała je. Kochała głośną muzykę, zapach unoszącego się w powietrzu dymu nikotynowego i oparów alkoholu, tłumu roztańczonych ludzi... właśnie wtedy czuła się w swoim żywiole i nie musiała się kompletnie niczym martwić.
    - A może jednak znajdziemy chwilę czasu, żeby wpaść? - odpowiedziała. - Dawno nigdzie razem nie wychodziliśmy...
    Splotła palce ich dłoni razem i spojrzała na niego, mrugając zabawnie oczami. Pocałowała go w policzek i zaśmiała się cicho, lustrując jego kolegów wzrokiem.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  153. - Owszem. - przyznał. Uniósł ramię, strącając jego głowę.
    - Wyglądam ci na poduszkę?
    Ujął w dłonie ciepły kubek kawy. Wdychał przyjemny zapach palonych ziaren. Nie wyobrażał sobie życia bez kawy. Stwierdził, że jeśli dożyje pełnoletności to pierwsze co sobie kupi to ekspres do kawy do swojego gniazdka, a zaraz po tym kupi materac by mieć na czym spać.
    - Zrób sobie coś do jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  154. - Ty już się tak nie podlizuj. Nie będziesz na mnie spał. I tak zrobiłem ci wielką łaskę, że pozwoliłem ci mnie dotykać podczas snu. - napił sie kawy. - Jadłem już. Nie musisz się wysilać, bo jeszcze ci żłka pęknie, nie mówiąc o puszczeniu z dumem całego mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  155. - Ohyda... - mruknął widząc jego kanapkę. - Ja bym się zrzygał. Ale ponoć im więcej spermy połykasz, tym masz bardziej odporny żołądek. Maseczki na twarz też się z tego robi, wiesz?
    Odstawił kubek obok siebie i położył się, kładąc głowę na skrzyżowanych ramionach. Zamknął oczy, wygrzewając się chwilę w słońcu.

    OdpowiedzUsuń
  156. - Nie płace za sex i sam nie biorę za to pieniędzy. Bzykam się z kim chce, kiedy chce i gdzie chce. Ale miałem kilka dziwek, które tak obciągały by im chlapnęło na twarz i się z tego cieszyły. Wiesz, zaoszczędzą na kremie.
    Zacisnął mocno powieki, widząc przed oczami kolorowe plamy.
    - Przejdę się dziś. Dowiem się czy któregoś z nas szukają.

    OdpowiedzUsuń
  157. Roześmiała się i skończyła jeść swoją drożdżówkę.
    - Biedaczek, będzie musiał obejść się smakiem. Mam jednego udawanego i jednego prawdziwego chłopaka. Na kolejnego nie mam już czasu - zaśmiała się i cmoknęła Aidana lekko w policzek, po czym wstała z ławeczki.
    Przeciągnęła się leniwie i spojrzała na niego.
    - Wracamy do sierocińca? - zapytała.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  158. Mruknął coś w odpowiedzi. Kolacja? Pewnie będzie oblegał po tym kibel przez kilka godzin. Usiadł na niepościelonym łóżku, wsłuchując się w bicie swojego serca. Wydobył ukrytą pod łóżkiem tabliczkę czeklady i zaczął ją pałaszować. Wysłał sms do znajomwego. Potrzebował informacji z ulic, które były zwykle lepsze niż dane zbierane przez policje.

    OdpowiedzUsuń
  159. - Spokojnie, całkiem nieźle radzę sobie z nachalnymi idiotami - uspokoiła go wyraźnie rozbawiona. W końcu nie na jednej imprezie była i nie raz była zmuszona radzić sobie z pijanymi, nachalnymi mięśniakami, którzy widzieli w niej potencjalną partnerkę na jedną noc. - Nie musisz się więc martwić. Poza tym... idę na tą imprezę z tobą, kochanie - puściła mu perskie oczko i napiła się soku.

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  160. Informacje które uzyskał nawet mu odpowiadały. Szukali ich, ale obraz z kamer był tak nie wyraźny, że błądzili po omacku. Niedługo będą mogli wrócić, ale kręcenie się w tamtej okolicy przez pewien czas będzie jeszcze ryzykowne.
    Pokręcił się trochę po okolicy, sprawdzając, czy ktoś przypadkiem się nimi nie interesuje. W końcu to mieszkanki było puste od kilku miesięcy. Wrócił do Aidana. Oparł się o ścianę i zakasłał wielce sztucznie.
    - Możesz tym wytruć wszystkich lokatorów. - mruknął, uśmiechając się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  161. - Nie oszukujmy się, ale wszystko jest lepsze niż to ze stołówki. - mruknął. Wział od niego talerz i umiejscowił się na rozklekotanym krześle. Gmerał w jedzeniu jakby niepewnie. Wzruszył ramionami. Najwyżej zdechnie.
    Spróbował i musiał przyznać że było całkiem niezłe.
    - Zapisze ci coś w testamencie chcesz? Może to mnie nie otruje jednak.

    OdpowiedzUsuń
  162. - Będziesz dobrą żoną.
    Skończył jeść. Umył po sobie talerz. Były tylko dwa, więc trzeba o nie dbać. Położył się na łóżku. Milczał jakiś czas, wsłuchując się w odgłosy ulicy.
    - Dopóki jesteś młody i masz zgrabny tyłek, poszukaj sobie sponsora. Wyciągniesz od niego trochę kasy i przerzucisz się na następnego.

    OdpowiedzUsuń
  163. - Trening jest ważniejszy niż to czy pójdziesz do pierdla czy nie? Ciekawy z ciebie facet. - wzruszył ramionami. - Nie będę cie przez cały czas pilnował. Nie mam na to czasu. Sam musisz sobie radzić. Jak tak bardzo chcesz iść jutro na ten trening to przefarbuj włosy. I będzie po kłopocie.
    Wzruszył lekko ramionami. Już czuł się zmęczony, a był dopiero środek dnia.

    OdpowiedzUsuń
  164. - Pomogę jak przestaniesz robić w moim kierunku takie miny. Nie jestem twoją koleżanką, którą możesz sobie podrywać. Zmienisz trochę fryzurkę i może to coś da. Jak taki świetny jesteś... - parsknął - ... to dlaczego sobie jeszcze agenta nie znalazłeś? Nie długo będziesz w bidulu siedział. Jak dobije ci 18 to dadzą ci trochę moniaczków i wywalą na zbity pysk. Nikt się nigdy nie interesuje co się dzieje z takimi jak my. Kiedy opuszczają bidul nikogo nie obchodzą.

    OdpowiedzUsuń
  165. - Nie marudz jak panienka bo cie ogole na łysko. - fuknął. Podniósł się i założył kurtkę.
    - Idę do sklepu. Siedz tu i staraj się nie zrobić sobie krzywdy, jasne? Wiem, że to może wymagać dużo wysiłku...

    OdpowiedzUsuń
  166. [Nie, nie, to z pewnością było do ciebie ^^]

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  167. Wrócił z siatką z logiem drogerii.
    - Zobacz, królewiczu, przyniosłem ci farbę do włosów.
    Wyciągnął z siatki pudełko, a resztę rzucił w kąt.
    - Rozieraj się.
    Mruknął tylko, sam rozebrał się do spodni i zaczał czytać instrukcje obsługi.

    OdpowiedzUsuń
  168. [Piłkę nożną uwielbiam i obu panom ze zdjęć kibicuję, ale na razie zaczepię się tutaj :D Postać fajna i mimo wszystko pozytywna ;) W pewnym sensie jest przeciwieństwem Lenox, więc tym bardziej chciałaby kogoś takie poznać. Masz może jakieś pomysły? Może wpadliby na pomysł zarobienia pieniędzy na dwa bilety na mecz? ;)]

    Lenox

    OdpowiedzUsuń
  169. - Jasne że umiem. Nie rób ze mnie niemoty.
    Wcisnął pastę z tubki do butelki i zaczał ni wstrząsać.
    - To ciemny blond, kiciu. Chociaż mogłem cie walnąć na marchewę, więc znaj moją łaskę. I pamiętaj by się odwdzięczyć.
    Spojrzał na niego i uniósł brew.
    - SPodnie też.

    OdpowiedzUsuń
  170. - A co? Wstydzisz się? Kazałbym ci jeszcze gacie zdjąć i przez te pół godziny zerżnął w wannie, ale staram się być miły. - fuknął. Wstrząsał dalej buteleczką. Włożył na dłonie czarne lateksowe rękawiczki, które dołączone były do pudełka.
    - Zdejmuj i chodź.

    OdpowiedzUsuń
  171. - Nie marudź. Bardziej już tego co masz na lepetynie zepsuć się nie da. Może być już tylko lepiej.
    Spojrzał na ich odbicie w brudnym lustrze. Nie należał do speców od farbowania włosów, dlatego Aiden nie powinien się dziwić, że spora część farby spływała już po chwili po jego plecach i piersi. Daniel wmasował to co zostało mu we włosy. Kiedy skończył uklepał je na płasko.
    - Pół godziny w tej papce. Potem możesz się wykompać.

    OdpowiedzUsuń
  172. - Jakbyś na prawdę tak bardzo chciał być wyższy to zacząłbyś nosić wysokie obcasy. Coś mi się wydaje, ze będą świetnie pasować do twoich rurek.
    Zdjął rękawiczki.
    - Mnie tam nie przeszkadza twój wzrost. Bliżej masz do rozporka.
    Papierem starł nadmiar farby z jego pleców i piersi.
    - Możemy sprawdzić, czy jesteś w stanie siedzieć tyle bez ruchu i bez gadania. To byłby ciekawy eksperyment.
    Spojrzał na jego minę i uśmiechnął się lekko.
    - Nie wiem. Co chesz robić?

    OdpowiedzUsuń
  173. - Też mam takie wrażenie.
    Umył dłonie. Przez chwilę stał za zamkniętymi oczami.
    - Kupiłem lody. W ostatneczności mogę się podzielić.
    Wrócił do pokoju. Zaczął przeszukiwać kieszenie swojej kurtki. W końcu znalazł filkę i łyknął tabletkę. Drażniła go ta przypadłość i te nienormalne problemy z oddychaniem.
    Zerknął w stronę łazieni ale nic nie powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  174. - To taka zagadka. Lody są w miejsu w którym jest zimno i się lody nie roztapiają.
    Uniósł brew, widząc jego minę.
    - Są w lodówce. Jak przyniesiesz to będziesz mół wybrać sobie pierwszy smak.
    Uśmiechnął się lekko, widząc, jak popędził do kuchni. Nie wspomniał o tym, ze oba półlitrowe pudeła mają ten sam smak lodów.

    OdpowiedzUsuń