niedziela, 28 września 2014

Już czas, Trinny.



Spakowała ostatnią już parę spodni do swojej niewielkiej walizki, którą dostała od dyrektorki specjalnie z tej okazji. Nerwowym gestem wygładziła materiał spranych, podziurawionych dżinsów i przygryzła nerwowo dolną wargę, przyglądając się niepokojące idealnie równo i starannie poskładanym ubraniom. Zawahała się chwilę przed zamknięciem walizki i przysiadła na brzegu starego, skrzypiącego łóżka, z którego pościel zniknęła z samego rana. Rozejrzała się dookoła po pustym pokoju, w którym chyba jeszcze nigdy nie panował aż taki porządek. Patrząc na puste ściany, otwartą szafę, w której zostały jedynie powyginane wieszaki, i poczuła się dziwnie zagubiona i samotna. Spędziła w tym pokoju długie sześć lat, bazgrząc ściany kredkami, oblepiając plakatami wciąż zmieniających się idoli i inspirującymi cytatami, które do tej pory wywoływały uśmiech na jej ustach. Nie mogła uwierzyć, że... że to tak po prostu koniec. Zaciskała nerwowo ręce w pięści, czując narastający smutek. Nie sądziła, że rozstanie się z tym miejscem sprawi jej tyle problemów. Nienawidziła go. Marzyła o ucieczce stąd, a gdy nadszedł dzień, aby pożegnać się z sierocińcem czuła się tak, jakby umierała cząstka jej samej. To tutaj dorosła, poznała wszystkich ludzi, którzy byli dla niej kiedykolwiek ważni, przeżywała pierwsze miłosne wzloty i upadki, wylewała łzy w poduszkę, piła pierwsze piwo, po raz pierwszy sięgała po żyletkę... To w tych murach zawarta była cała historia jej życia. Zadrżała lekko i oblizała usta koniuszkiem języka, wyczuwając słony smak łez. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła płakać. Zawsze była sentymentalna. 
- Już czas, Trinny... - szepnęła sama do siebie, wycierając pospiesznie łzy wierzchem dłoni.
Zerwała się z łóżka i pospiesznie zapięła walizkę, przycinając sobie palec. Syknęła cicho i spojrzała na cieniutką strużkę krwi, która spłynęła po jej smukłym palcu. Potrząsnęła dłonią i złapała uchwyt walizki, po czym niemal biegiem ruszyła w stronę drzwi, aby nie pozwolić sobie na jeszcze jedną chwilę słabości. Mimo wszystko... zatrzymała się w drzwiach i jeszcze raz omiotła spojrzeniem pusty, cichy pokój, w którym jedynym śladem po istnieniu Trinny Leander był namalowany plakatowymi farbkami na ścianie krzywy, koślawy jednorożec, który wyszedł spod jej rąk pięć lat temu. Przymknęła oczy i westchnęła cicho. Przekroczyła próg i zamknęła za sobą starannie drzwi do pokoju numer trzydzieści dwa. I właśnie w tej chwili dotarło do niej, że to naprawdę jest koniec.



Moja mała Trinia dorosła. Aż się wzruszyłam.
Tym samym wszystkie wątki są nieaktualnie.
Gdyby ktoś chciał nowy, proszę pisać pod kartą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz