niedziela, 29 czerwca 2014

"Zastanówcie się, o co prosicie...

...Bo przy odrobinie pecha
możecie to otrzymać.
Więc nie proście o nic!"
Михаил Дмитрий Соколов
Michaił Dmitrij Sokołow

17 lat; 01.11.1997 rok, Moskwa | Zajmuje pokój nr 44 | Rosjanin prawie bez akcentu |
Agresor | Cham | Chodzący chaos i autodestrukcja |
Zajęty | Romans

Życie to jedynie chwila, to sztuka, którą zaczynamy z dniem narodzin, a kończymy śmiercią. Jednak zawsze aktor może zostać zdjęty ze sceny, czasem zbyt brutalnie. Misza dał radę utrzymać się na scenie, ale jego rodzice i dwóch braci, już nie. Pożar w domu pochłonął cztery istnienia, pozostawił piąte, pozornie wtedy najsłabsze. Prawie pół roku w szpitalu, prawie dwa miesiące w śpiączce, którą lekarze tłumaczyli szokiem. Sześciolatek pozostawiony sam sobie, odrzucony przez ciotkę, zaczyna grać dalej już w sierocińcach. Michaił nie ocenia już tego, nie analizuje co było. Zaczął żyć chwilą i nie ogląda się za siebie. Przestał mieć żal do rodzin, które przygarniały go do siebie, jak porzuconego szczeniaka, by zaraz oddać gdy okazał się inny. Teraz czeka jedynie te kilka miesięcy, już tak nie długo by wyjść stąd. Wie, że nie będzie kolorowo, że będzie musiał radzić sobie jakoś. Nie ma planu na życie, nie próbuje ich układać, bo wie, że później posypią się jak domek z kart. Obiekt westchnień płci pięknej, postanowił pokazać środkowy palec wszystkim panią, które chciały go zagarnąć dla siebie i wybrał chłopaka, dokładnie małego skurwiela. Jeśli spytasz czy kocha, zacznie się śmiać i odejdzie. Wystarczy jednak przyjrzeć mu się gdy w zasięgu wzroku pojawia się Irlandczyk, o więcej pytać nie trzeba. Widać w jego oczach chęć posiadania, dziwną potrzebę by mieć go obok siebie, nawet jeśli nic dobrego z tego kiedyś nie wyjdzie. Cierpi na heterochromie jedna tęczówka jasno szara, druga za to zielona. Problemy z krążeniem, przez co ma wiecznie zimne dłonie. Posiada parę tatuaży na ciele, sporo blizn lecz żadna nie jest wynikiem poparzenia. Nałogowy palacz, który w kieszeni zwykle ma paczkę papierosów. Nie przepuszcza, żadnej okazji do bójki, dlatego też często ma jakieś ślady, zwykle pizda pod okiem lub rozcięta warga.





__________________________________
Jeszcze jedna próba.
Z Miszą nie odpuszczę już.
Wszelkie wątki i powiązania TAK
Chęć na romans? Pewnie :)
Karta będzie na pewno zmieniana, poprawiana.

134 komentarze:

  1. [witam, ale ciekawy pan :3 I kolejny Rosjanin^^ jak znajdzie się pomysł i chęć na wątek to zapraszam]

    Simon.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Taki bardzo, bardzo zły :C Ale skoro kolejny rusek to trzeba zrobić jakąś Bandę Trojga i pizgać złem po sierocińcu. Dzień-dobry-wieczór. Drobna uwaga: drugie imię powinno być odojcowskie, np Dmitrijewicz (jego ojciec musiałby mięc na imię Dmitrij). I też znalazłam małe powtórzenie: Nie ma planu na życie, nie próbuje układać planów - dwa razy planów. Nie pozostaje mi więc nic innego jak zaprosić do wątku, bo Nadia to zagubione dziewczę, które chce być złe, bo tego od niej wymaga życie, ale słabo jej wychodzi - może Misza ją nauczy, chociaż może go też nie lubić, że nie mówić z akcentem, bo ona jest Posłanką Putina. : D]

    Nadieżda Lebiediewa

    OdpowiedzUsuń
  3. [Chodź na wątek, niech się tłuką.]

    Gosza Olenin

    OdpowiedzUsuń
  4. [jasne^^ wszystko pasuje (: mogę prosić o zaczęcie? :3]

    Simon.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Kiedyś już chyba widziałam Twoją postać, a przynajmniej mam takie wrażenie. W każdym razie jeśli wymyślisz nam jakiś wątek/powiązanie to będę skłonna zacząć.]

    Chloe Durand

    OdpowiedzUsuń
  6. Simon jak zwykle wieczorami wyszedł za mury placówki, by tam pooddychać swieżym powietrzem i choć na moment wyrwać się z tej ponurej monotonii.
    Nie spodziewał się, by podczas tego krótkiego spacecu cokolwiek się wydarzyło. Chłopak nigdy nie uczestniczył w żadnych wydarzeniach czy też w najzwyklejszych w świecie spotkaniach obejmujących swym zasięgiem większą grupkę ludzi. Wystarczało mu tylko i wyłącznie jego własne towarzystwo. Być może przez swoje wyobcowanie inni mieszkańcy Sierocińca postrzegali go jako najprawdziwszego dziwaka: blondyna z wiecznie podkrążonymi oczami, który mijał ich na korytarzach sunąc jak cień, by chwile potem zniknąć i zaszyć się w swojej własnej oddzielonej grubym murem samotni.
    Smith kroczył właśnie w tą i z powrotem po asfaltowym chodniku omiatając oczami całą przestrzeń, a jego wzrok spoczął na czwórce chłopaków, których nagle i niespodziewanie spostrzegł gdzieś w oddali. Nieznajomi stali w ciasnym kręgu, nachyleni nad niewidocznym dla Simona celu. Dopiero ich krzyki i odgłosy wzajemnego podjudzania uświadomiły mu, co tak naprawdę jest grane. Nie zastanawiał się ani chwili dłużej: szybkim krokiem ruszył w ich kierunku, przystając nieco z boku, by upewnić się w swych wcześniejszych spekulacjach. - Czterech na jednego?! - warknął przez zaciśnięte zęby, mierząc ich ostrym spojrzeniem. Simon nie poznawał w tym momencie samego siebie. Przecież od zawsze miał trudności z wydobyciem z gardła choćby słowa, a teraz? Był gotów nauczyć ich porządku i pokazać, że przewaga liczebna nie zawsze jest źródłem zwycięstwa. - Wynoście się stąd... - syknął, po czympod wpływem impulsu podszedł do stojącego najbliżej członka bandy i mocno zacisnął ręce na jego koszulce. Zgiął kolano i wymierzył dwa, może trzy mocne ciosy, celując prosto w podbrzusze chłopaka. Rzucił nim o ziemię jak zepsutym przedmiotem, a gdy tylko tamten zwinął się w pół, obrócił twarz w kierunku jego trzech kolegów. - Was też masz czegoś nauczyć? Nie? To wypierdalać! - krzyknął i z lekkim poczuciem satysfakcji patrzył jak banda ucieka w popłochu. Simon umiejętności walki wyniósł z niedalekiej przeszłości, w której dzień w dzień musiał bronić się przed pijanym ojcec czy niebezpieczeństwami londyńskich ulic, na których się wychował. Dotychczas ta wiedza nie była zbytnio przydatna.. aż do teraz. - Żyjesz? - mruknął i podszedł do wciąż zwijającego się z bólu chłopaka. Sam skrzywił się nieznacznie, gdy zobaczył na jego twarzy ślady krwi. Wolał nawet nie wyobrażać sobie jego innych, poważniejszych obrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Nie ma sprawy. - odpowiedział, wciąż bacznie mu się przyglądając. - Domyślam się, że musisz czuć się wyjątkowo podle, ale to minie. - dodał, wciąż nie mogąc wyjść z szoku, że w ciągu kilku minut wypowiedział całe długie zdania. Dopiero teraz gdy o tym pomyślał, zrobiło mu się głupio, a dawna blokada wróciła ze zdwojoną siłą. Wciąż jednak stał jak sparaliżowany, nie mogąc oderwać wzroku ze skatowanego chłopaka. Właściwie to nawet go nie znał. Nie miał zielonego pojęcia jak ma na imię, dlaczego padł ofiarą tej brutalnej napaści... Nie wiedział nic, jednak mimo to poczuł z nim jakąś nic porozumienia. Z pełną świadomością mógł zidentyfikować się z jego przeżyciami, chociaż jego własne wspomnienia zawierały jeszcze inne, mroczniejsze aspekty. Epizody, o których nie mówił kompletnie nikomu, o których sam bał się pomyśleć, by przypadkowo nie przywołać oczami wyobraźni tamtych scen. - Mógłbym coś jeszcze dla ciebie zrobić? - wyjąkał, gdyż nie wiedział czy dalej powinien tkwić w jednym i tym samym miejscu, czy może odejść i zostawić go samego.

    OdpowiedzUsuń
  8. [hej. jakiś pomysł na wątek/powiazanie?]

    Tristan Hale, Thomas Cast

    OdpowiedzUsuń
  9. - Pomóc ci podnieść się z ziemi? - wyszeptał, choć doskonale usłyszał jego prośbę. Simon przełknął głośno ślinę: nie mógł zostawić go w tym stanie, jednak wizja dotykania obcego chłopaka napawała go pewnego rodzaju lękiem. Otrząsnął się szybko, byle tylko nie dopuścić do swego umysłu wspomnieć od których tak usilnie uciekał i uklęknął obok nieznajomego chłopaka, niepewnie wyciągając w jego kierunku ręce. Objął go lekko w pasie i wstał wraz z nim, by zaraz po tym odsunąć się na bezpieczny dystans. - Tak, ja jestem Simon. - odrzekł cicho. - Wiesz, nie sądziłem, że ktokolwiek tutaj zna moje imię. - Rzeczywiście, ten komunikat nieco go zaskoczył. Smith przebywał w Sierocińcu już od prawie dwóch lat, a mimo to nie znał tu praktycznie nikogo. Kojarzył jakieś anonimowe twarze, czasami potrafił przyporządkować do którejś imię, nazwisko czy pseudonim, ale to tyle. Zero znajomości, przyjaźni, zero jakichkolwiek kontaktów obejmujących rozmowy czy spotkania. - A ty jesteś...? - zapytał, marszcząc czoło.

    OdpowiedzUsuń
  10. [ja bym prędzej zrobił romans z Thomasem ;p Jakoś tak mało osób chce pisać z tą postacią, nwm dlaczego.. ;(]

    OdpowiedzUsuń
  11. [dobry pomysł. zacznę sobię :)]

    Thomas jakoś...pozbierał się po cięzkim zerwaniu. Nie było to łatwe. Ale powoli stawał na nogi. Odstawił też prochy i starał się unikac 'kolegów od strzykawki', co by go nie kusiło. Problem w tym, ze tu się nie dało ich unikać. Sierociniec ne był duży. Więc znów był szmuglerem. Własnie wchodził zmoczony do suchej nitki do sierocinca. Deszczowa woda spływała z jego wlosów na twarz, kapała na podłogę kiedy szedł korytarzem. Miał prochy dla nich...i dla siebie. To wszystko nie miało sensu. W ogóle. Po co miał żyć? Nikt go nie chciał. Nikogo nie miał. a sam siebie nienawidził z każdym dniem jeszcze bardziej. Bo pozwól Trinny odejsc. Czuł, ze po prostu za słabo walczył.

    [wprowadzenie zawsze robię dłuższe, potem raczej odpisy bd krótsze, nie lubię przesadnie długich :) ]

    OdpowiedzUsuń
  12. - Dzięki. - mruknął i wysunął z paczki jednego papierosa, od razu wkładając go sobie do ust i podpalając pożyczoną zapalniczką. Zaciągnął się dymem, wdychając go głęboko do płuc i niemal natychmiast czując coś na kształt ulgi. Papierosy oczywiście nie miały żadnego porównania z dragami - chociaż od nich wolał trzymać się z daleka, a jego abstynencja wynosiła już przeszło miesiąc czasu - to i tak przynosiły mu wymarzone ukojenie. Smith obróbił głowę, obracając papieros pomiędzy palcami i przyglądając się stojącemu obok chłopakowi. W życiu nie przypuszczałby, że będzie w stanie ot tak stać z kimś i wspólnie oddawać się czynności palenia. - Więc, Misza... - zaczął, korzystając z okazji i starając się jakoś podtrzymać konwersację. - Dlaczego oni ci to zrobili? Znaczy... to nie wyglądało na przypadkową bójkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. - ja....byłem na mieście - powiedział cicho. był mokry i zziębniety, usta mu zsiniały. Jego ubrania z zeszłego roku były podarte lub zniszczone w inny sposób. Albo z części po prostu wyrósł i nie miał porządnych ciepłych rzeczy na tego typu pogodę - wiesz...zamówienia - skrzywił się. wszyscy wiedzieli, ze Thomas handluje prochami. I nie tylko. Zdarzało mu się przemycać do sierocińca szczeniaki, ubrania, słodycze...co kto chciał to u niego dostał. Za odpowiednią kwotę, rzecz jasna.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnął się lekko. Lubił go. Bardzo. Moze i za bardzo? Nie rozumiał tego. z jednej strony wciaż płakał po poprzednim związku, a z drugiej...myślał jakby to było...
    Jego ojciec go krzywdził. Thomas zazwyczaj bał się wyższych od siebie chłopców, widział w nich po prostu potencjalnych gwałcicieli. Taka tam malutka trauma. Ale z nim bylo inaczej.
    - Dobrze...już idę. ale wiesz jak jest...nie zawsze jest lepsza pogoda. To w końcu Anglia, a nie Kalifornia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Słuchał go uważnie, a z każdym kolejnym słowem przychodziło zrozumienie. Dobrze wiedział, że Misza zataja przed nim niektóre - zapewne osobiste - szczegóły, jednak doceniał sam fakt tego, że podzielił się z nim wyjaśnieniami. Przecież mógł mu powiedzieć, że to nie jego sprawa i żeby spadał tam skąd przyszedł. A jednak postanowił się zwierzyć i to z rzeczy, która dla samego Simona pozostawała tematem tabu. Orientacja.
    - Nie lubią pedałów? - powtórzył i wzruszył ramionami. - To pewnie mnie także nie powitaliby z szeroko otwartymi ramionami. - dodał, lecz natychmiast tego pożałował. Przecież nie uważał się za geja... Za biseksualistę owszem, ale i tak dość często przyłapywał sam siebie na tym, iż mało kiedy rozmyślał o płci przeciwnej. O chłopakach tak, ale o dziewczynach? Rzadko... Ponownie obrócił głowę i spojrzał na Miszę zupełnie inaczej niż wcześniej. Jakby wiadomość, że jest gejem sprawiła, iż stał się on zupełnie inną osobą. Nie chłopakiem, którego dopiero co uratował z rąk bandy wściekłych i rządnych zemsty nastolatków.

    OdpowiedzUsuń
  16. Spuscił wzrok. Cała jakaś taka radośc z niego zniknęła. Bo ci, co go nie znali mówili, ze Thomas to taki pozytywny i wesoły chłopak - za późno, Misza - powiedział cicho. Znów brał narkotyki. Trudno. Jak umrzę, to nikt nie będzie rozpaczać. Poza dyrektorką, której się nagle na łeb zwala wszytskie służby i kontrolę.

    OdpowiedzUsuń
  17. - I mają rację. Jestem dziwny. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Misza nie musiał mówić mu tego co sądzą na jego temat inni mieszkańcy placówki. Być może oni nie zdawali sobie sprawy z tego, że mimo tych ciągłych uników wciąż bacznie ich obserwuje. Simon znał na swój temat każdą plotkę, która niestety zazwyczaj okazywała się dość trafna. Tak samo jak ta o jego odmienności. - Zmienisz zdanie jeśli ci powiem, że od dobrych kilkunastu miesięcy z nikim nie rozmawiałem? - zapytał, nie spuszczając go z oka. - Niemożliwe, prawda? A jednak... Jesteś moim pierwszym prawdziwym rozmówca. Dziwak Smith bał się do kogokolwiek odezwać... - wyznał cicho, zaczynając nerwowo tupać nogą w jednym i tym samym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Ja się dopiero teraz witam i zapraszam do wątku! xD]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  19. Byłam zła, bo nie lubię jak ktoś coś obiecuję i nie dotrzymuje słowa, po prostu znikając, a nie z powody choroby blogowiczów zwanej bezwenem. Znaczy, Nadia nie będzie się koło niego kręcić w dosłownym tego słowa znaczeniu, a raczej w podrzucać martwe koty pod jego drzwi (chociaż to byłoby straszne). Raczej z sama z siebie nie wyszłaby z inicjatywą "chodź, pobujajmy się razem", tylko na nim ćwiczyła swoją złośliwość (tako zuo z niej stworzonko) : D]

    N. L.

    OdpowiedzUsuń
  20. [E, on jest jak jakaś bakteria, wytrzyma wszystko. XD]

    Julien.

    OdpowiedzUsuń
  21. Tommy szedł na strych. Chociaż szedł to za dużo powiedziane, bo ledwo stał na nogach. Miał drgawki. Musiał sobie władować w żyłę. Miał towar, a osprzętowanie chował 'w swoim kacie' - za skrzyniami ze starą poscielą. Większosc narkomanow jeśli nie brała w swoich pokojach to szła właśnie na strych. On wcześniej nie musiał z tego korzystać, ale los dał mu współlokatorkę.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Fajny pan :) A zdjęcie cuuudne *.*
    Zapraszam do wątków z Trinny.]

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  23. [Skoro Misza taki skory do zaczepek, niech przyczepi się o coś do Goszy, a on rozpozna w nim chłopaka, wokół którego ostatnio krąży Nadia, no i zacznie się mała bójka. Chyba, że boisz się swoją postać poturbować.]

    Gosza Olenin

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Ja chem cuś uklecić, a może znowu jakiś romans, ale nie taki wiesz, otwarty hahah jak ja coś zacznę tłumaczyć. Bo widzę, że masz zajęty, ale to nie taki do końca romans, if ju noł łot aj min xD Może tacy wiesz, friends with benefits? xD Bo Rox nie wiąże się tak właściwie :D A jeśli, nie to jaka inna relacja?]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  25. [Och, ja tak nie lubię zaczynać :C To może zaczniemy od jakiejś dzikiej akcji na zasadzie, że Nadii obrywa się rykoszetem za bójkę z Goszą (w sensie, nie fizycznie, ale Misza nie wytrzymuje jej wrednych zaczepek i zaczyna się jatka). Hm? : D]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Pomysłu nie mam :c]

    Trinny

    OdpowiedzUsuń
  27. Tommy siedział w kacie za skrzyniami i podgrzewał łyżeczkę z heroiną i sokiem z cytryny przy pomocy zapalniczki. Nie mogł się doczekać kiedy zaaplikuje sobie narkotyk i po prostu odleci na jakiś czas. Nie bedzie czuł się ani dobrze, ani źle. Będzie mu...cudownie. Będzie miał wszytsko gdzieś...był skupiony na tej czynnosci i nie usłyszął, ze ktoś wszedł mimo, ze drzwi na strych czasem przeraźliwie skrzypiały. Nikt nie miał czasu naoliwić zawiasow.

    OdpowiedzUsuń
  28. W końcu narkotyk się rozpuścił. Wciągnął go do strzykawki i odłożył przypaloną od spodu łyżeczkę na bok. wbił sobie igłę od rauz. Nie potrzebował opaski uciskowej aby lepiej ją widzieć. znał już te miejsca gdzie było mu łatwo się wkuć na pamiec. z uśmiechem na ustach wciskał tłok. naprawdę się cieszył z tego, ze bierze. Narkotyki zupełnie wyalił mu mózg.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Byłych, niestety, się nie da, bo zarówno pierwszy, jak i drugi chłopak Trinny są obecni na blogu :/ Ale przyjaciółmi, rzecz jasna, mogą być.]

    OdpowiedzUsuń
  30. Skulił się mocno i zerknął na niego. wziął dopiero połowę - Misza....co ty tu robisz...? jak tu....? - był zaskoczony. serio, nie zauważył kiedy wszedł. Bał się, bo znał stosunek Miszy do ćpunów, ale...nie potrafił. Był za słaby, w dodatku...nie miał powodu aby przestać. Bo po co? Dla siebie? Nienawidził sowjej osoby. Nie miał dla kogo walczyć, a jemu to było na rękę, ze istniała szansa iż pewnego razu sie nie obudzi, odleci na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  31. - Może i masz rację - odrzekł, dopalając papierosa i niedbale wyrzucając go gdzieś na ziemię. - I widzę, że możemy sobie podać rękę. - odrzekł, choć dla Simona była to tylko i wyłącznie przenośnia. - Oboje dosyć dawno z nikim nie rozmawialiśmy. I mój strach wcale nie był wytłumaczeniem. Chyba sądziłem, że tak jest łatwiej. Wiesz, zero zobowiązań, zmartwień. Ale życie z samym sobą także nie jest zbytnio kolorowe. - mruknął, sam nie do końca wiedząc, po co mu to właściwie mówi. - Jak brzuch? - zapytał, zmieniając temat i przenosząc go na bezpieczniejszy grunt jakim było niedawne pobicie. - Boli jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  32. [Z przyjemnością, jednak ode mnie pomysłów brak.]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  33. [Tak więc ja postaram się coś jutro zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  34. - nie osądzaj mnie - poprosił cicho. wyjął strzykawkę z dłoni. da rade przeżyć na połowie działki. Musi dać - ja...potrzebuję tego. to wszystko co się działo i dzieję mnie przytłacza...i wiem, zę to głupie. ale sięgnąłem po proschy i nie mogę się uwolnić. w żaden sposób. próbowałem rzucić to miliard razy i...nic. zawsze do tego wracam.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Pomysł od Setha naprawdę mi się podobał, więc w zasadzie mógłby być. Mam jednak pewne obawy... Niech mi Michaił nie poszkoduje za bardzo tej biednej wesołej istotki. O, a w ogóle mogłoby być tak, że Misza dowiedziałby się o tym wszystkim, co chodzi po głowie Zacha i chciałby to wykorzystać, na co Robinson na początku reagowałby negatywnie, bo całe to zauroczenie jest mu nie na rękę, ale w końcu dałby się przekonać. Po prostu tak jakby wykorzystywaliby się wzajemnie i żadnemu z nich nie przeszkadzałby ten brak zobowiązań, wręcz przeciwnie.
    Przepraszam jeśli to, co napisałam nie ma najmniejszego sensu, po takiej niedzieli dość ciężko mi się myśli.]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  36. - Racja... - przytaknął tylko. Samotność rzeczywiście była - może nie najgorsza - ale równie straszna. Póki co Simon nie miał nikogo bliskiego, co zresztą było także jego winą. Wątpił, by w najbliższym czasie udało mu się poznać kogokolwiek, kto choć trochę się nim zainteresuje i ogarnie go swoją uwagą. - Najwidoczniej samotność jednym pisana jest na stałe. - pomyślał i na powrót spojrzał na twarz Miszy. - Może pomóc ci dojść do pokoju? - zapytał ze szczerymi chęciami.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Tak daleko, jak Ci pasuje. Dla Zacha nie robi to zbytnio różnicy.
    Mogłabym prosić o jakiekolwiek zaczęcie? Od jakiegokolwiek momentu tego, co omówiłyśmy. Początek spod punktu widzenia Miszy byłby o wiele ciekawszy.]

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  38. W Blaisie zaborczość wyrobiła się z czasem. W sumie od dziecka zaczynał bronić swoich zabawek i rzucać się na każdego dzieciaka, który ośmielił się tknąć jego czerwony samochodzik na baterie. Zazdrość i chęć posiadania czegoś i kogoś zrzutowały na tym kim chłopak był obecnie.
    Miał swojego Miszę i każda plotka, która się go tyczyła zawsze na wstępie dotykała jego uszu i jego charakterku. Nie nosił słuchać o tym, jak rusek jest podrywany, zaciągany na piwo czy do łóżka. To sierdziło Feningena na tyle, że był gotów wpierdolić nawet Michaiłowi. Za to, że dał się tak omotać jakiejś cycatej szmacie.
    Kiedy chłopak wszedł do ich wspólnego pokoju Blaise już stał przy drzwiach z zawziętą miną. Wyglądał jak pies gotowy by ugryźć obcego.
    - I co się szczerzysz jak prostytutka przy drodze? Kogo tym razem jebałeś w dupę? – Warknął na wstępie, powstrzymując chwilowo swoje ręce przed uderzeniami w twarz chłopaka.

    [Kochaj mnie mocniej! XD]

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  39. - To chodźmy - mruknął i ruszył do przodu, jednak na tyle wolno by chłopak bez problemu go dogonił. Simon krzywił się co chwila, gdy tylko poczuł na sobie dotyk Miszy, ale mimo to nie odsunął się. Szedł dalej, by po jakimś czasie znaleźć się na nowo w szarych murach Sierocińca. - Idź przodem, pójdę za tobą - mruknął, gdy stali już obok schodów prowadzących do pokoi. Nie musiał nawet pytać o piętro: wiedział, że chłopak zapewne zajmuje czwarty poziom, tak jak reszta najstarszych mieszkańców przytułku. - To co, nie jestem ci już potrzebny? - zapytał po jakimś czasie, gdy oboje stali na wyznaczonym miejscu. Spojrzenie Simona powędrowało ku drzwiom jego własnego pokoju w nadziei, że lada chwila zniknie za ich progiem. Musiał przyznać, że rozmowa z Miszą była dość ciekawym, nowym doświadczeniem, ale nie zamierzał łudzić się, by chłopak chciał od niego coś jeszcze. W końcu pomógł mu i teraz mógł zniknąć. Udać się do swojej samotni, by tam na nowo znosić jej uroki.

    OdpowiedzUsuń
  40. Odwrócił się do Miszy i prychnął, podchodząc do chłopaka cicho i wolno. Stanął przed nim i pierwsze co zrobił to nagle strzelił mu w pysk, niemal podbijając drugie oko i strącając chłopaka z szafki.
    - Jak tak bardzo jestem kiepski w łóżku, to zamówię ci jebaną opaskę wibrującą, może będzie lepsza, podczas gdy gumowe dildo będzie wierciło w twojej dupie nowe wnętrze ziemi - warknął.
    - Wiem tyle Misza, że nie odmawiasz jak jakaś laska pokazuje cycki, albo koleś oferuje zabawy ze swoimi ustami. Jesteś przystojny i to ci się chwali, ptaszku, ale stanowi problem dla kogoś, dla kogo się liczysz... - prychnął znów i odszedł od niego parę kroków.
    - Nie wkurwiaj mnie.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  41. - to co mam robić, twoim zdnaiem, kiedy tak siedzisz i na mnie patrzysz? - spytał cicho. Miał w miarę jasny umysł. Nie absorbował go głod i też nie odleciał. Było nawet normalnie. Wsród wielkich, starych mebli chłopak wydawał się jeszcze drobniejszy niż był w rzeczywistosci. W sumie...lubił swój wygląd. Kto by podejrzewał takigo dzieciaka o handel prochami? Nikt. I bardzo dobrze. Nie chciał isć do wiezienia.

    OdpowiedzUsuń
  42. - Misza...- zawołał go cicho. Thomas potrzebował...kogoś. Jakiegoś wsparcia. Nie miał go. Jego poprzednia dziewcyzna była zbyt zajeta nowym chłopakiem i chociaż obieclai sobie, ze nadal będzie miedyz nimi przyjaźń no to...nie wychodziło im to. Tommy nie miał nikogo. Nie miał przyjaciół. Rodziny. A jak każdy chciał mieć jakiegoś opiekuna. Kogoś, kto go zaakceptuje, albo pomoze mu zerwać z tym nałogiem. Bał się zostać sam, bo wiedział, ze wtedy mroczne dmeony jego duszy zbiorą żniwo, czyli doprowadzą go na skraj, a moze i dalej. Bał się, zę jeżeli wszyscy go zostawią to on się zbaiję, bo co miałby wtedy do stracenia?

    OdpowiedzUsuń
  43. Ale Tomcio miał na niego szczególny, dziwny wpływ, prawda? Sprobwał wstać. Nawte mu wyszło, gorzej z ustaniem. Nie jadł od kilku dni i był strasznie oslabiony, kolana mu drżały, zamiast nóg miał jedną galaretę.
    - Pomożesz mi...? - spytał cicho. Thomas był dzieckiem. Nie tylko z wyglądu. Z charakteru też. Zamiast jakoś tak...stwardnieć, uodpornić się na ból i rozczarowania, stawał się coraz bardziej wrażliwy, przez co czesto płakal. Był słaby, bardzo słaby, w ogóle nie miał odpornosci psychicznej.

    OdpowiedzUsuń
  44. Spuścił wzrok. Podkochiwał się w nim i miał tą głupią nadzieję, że... że będzie dobrze. Że ktoś go zechce. I znów się rozczarował, co go strasnzie zabolało. Walczył ze łzami - ahm....jasne...nie ma sprayw - kłamstwa, zawsze kłamstwa. Thomas nie mówił czesto o tym co czuję. Wolał, aby ludzie myśleli, ze jakoś sobie radzi. Bał się, zę jak odkryją, ze jest taki słaby, to....wykorzystają to. Głupie gadanie, ale jakie przemyślenia moze mieć ćpun - no to...idź już sobie - dodał cicho, prawie piskliwie.

    OdpowiedzUsuń
  45. [No tak, przepraszam, tak to jest jak zaczynam tłumaczyć xD Może zacznę jeszcze raz :D tzn chce tak jakby romans :D Mogliby być przyjaciółmi tylko, że byliby w sobie zakochani, ale że mają raczej ciężkie charaktery to nigdy by się do tego nie przyznali i czasem mieli (np. po dragach) takie odloty, że mieliby gdzieś wszystko i daliby się ponieść, czy coś w tym stylu :) Tak kombinuję, bo chciałabym coś innego niż te ciągłe przyjaźnie, a że znamy się z AIC to tak po przyjacielsku takie wątki xD]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  46. - a da się być na jeszcze większym dnie? - spytał cicho - jestem narkomanem. Masochsistą. Mam myśli samobójcze. Nikt mnie nie chce, rozumiesz? Puszczam sie za prochy. Nienawidze siebie, swojego ciała, wszystkiego. Uważam, ze ja nie mam co liczyć na nic dobrego i wszyscy mnie w tym utiwerdzają, wiec idź stąd i daj mi spokój, skoro nic dla ciebie nie znaczę, Misza! - po jego twarzzy popłynęły łzy. To były szczere słowa, bo faktycznie tak własnie się czuł.

    OdpowiedzUsuń
  47. - wiec stąd wyjdź! - popchnął go. sam stracił równowagę i runął jak długi na podłogę. uderzył się mocno w głowę i stracił przytomnośc. Tommy po prostu chciał czuć się potrzebny. Chciał aby ktoś go pokochał. Albo chociaż polubił. To nie był łzy dzieciak, po prostu miał wyjątkowego pecha. A sam nie ułatwiał komukolwiek poczucia sympatii do niego. Był trudny i wymagał dużej cierpliwosci i empatii.

    OdpowiedzUsuń
  48. ocknąl sie po niedługim czasie. skulił się na lożku. nie wiedział co się stało, miał metlik w głowie. chciał poczuć się bezpiecznie, wiec sie chował. jak szczur. lata katowania przez ojca zostawił na nim swoje pietno, miał sowje nienaturalne, dziwaczne zachowania. Nie panował nad tym. Głowa go bolała, a on próbował sobie przypomnieć co włąściwie się stało zanim zemdlał.

    OdpowiedzUsuń
  49. - mówiłęm ci. jestem masochistą - powiedział cicho. koszulka nieco mu się uniosła ukazujac paskudne blizny na jego plecach. Ojciec bił go cyzm popadnie latami, Thomas miał mnóstwo śladów po tych praktykach. Niektóre były większe, inne mniejsze. Dużo w życiu wycierpiał i nie potrafil sobie z tym do końca poradzić. W sumie mało było rzeczy, z którymi sobie jakkolwiek radził.

    OdpowiedzUsuń
  50. - często płaczę. Nic na to nie poradzę - powiedział cicho i powoli się podniósł i usadł na łożku. Spojrzał na niego. - dlaczego mnie tu zabrałeś? Skoro nie jestem dla ciebie wazny w jakikolwiek sposób, to...nie rozumiem tej troski. Walnąłem sie tylko w łeb. I tak jest pusty, moze móżdżek mi trochę zawirował i się poobijał o ścianki, ale poza tym to nic mi się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  51. -- bo cię nie rozumiem. gadasz, ze nie bedziesz mi pomagał i tak dalej, a potem niczym superhero zabierasz mnie na rękach do sowjego pokoju. I ani mi się waz mnie teraz wykorzystać. Mam dosc zaspakajania pragnień innych - Thomas miał metlik w głowie, a Misza jeszcze to pogłębiał. Nie wiedział jak ma odbierac Rosjanina. Czy jako przyjaciela, czy jako wroga, czy osobę neutralną...

    OdpowiedzUsuń
  52. Na ziemi Blaise zaklął ostro i pomacał się po głowie czując pulsujący ból, który do tego nie chciał ustać. Spojrzał na Miszę i nawet mimo sytuacji uśmiechnął się do niego kpiąco i protekcjonalnie.
    - Serio? - sarknął podnosząc się do siadu. Zgiął kolana i oparł o nie łokcie.
    - To pokaż mi ruski cwelu, jak bardzo inni się dla ciebie nie liczą - Czarne oczy Blaise'a zaiskrzyły kiedy spojrzał w oczy swojego chłopaka. Nazwanie go ruskim cwelem było płytkie i na pewno go wkurwiło, ale Feningen mało się tym przejął.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  53. - jesteś chyba bardziej porąbany niż ja. a sądziłęm, zę to niewykonalne - stwierdził spokojnie i wstał. kręciło mu się nieco w głowie i było mu słabo. ale musiał zdobyć kolejną działke zanim chwyci go głod - masz jakieś prochy? Chyba nie maszz co?

    OdpowiedzUsuń
  54. - szkoda, ze nie masz...- mruknął cicho - aczkolwiek madrze robisz. Prochy to nic dobrego...- znów zrobiło mu się słabo. Upadł na kolana. Był wygłodzony i wychudzony, nie miał w ustach nic od dwóch dni. Nie chciał jeść. Jego organizm domagał się jeydnie prochów.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Możemy iść we dwójkę w najbliższy weekend - wypalił, nie zastanawiając się nad własnymi słowami. - Znaczy... - zaczął i schował ręce do kieszeni, by ukryć ich ponowne nerwowe drżenie. - Jeśli oczywiście chcesz - dodał, reflektując się na czas. - Nie znam nikogo poza tobą i nie zanosi się, by cokolwiek zmieniło się do soboty - wyjąkał, nie potrafiąc już zapanować nad własnym zachowaniem. - Pójdę już - dodał i szybko obrócił się na pięcie, by niemal od raz puścić się biegiem i ruszyć prosto do swojego pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  56. - właśnie przez to, ze biorę to wiem, jakie to jest gówno - powiedział i spojrzał na niego. było mu słabo. strasznie - masz coś do jedzenia? Najlepiej miękkiego, zebym się nie nagryzł i syzbko strawił....no co? miewam przebłyski geniuszu. Nawet mi się to zdarza!

    OdpowiedzUsuń
  57. Simon od razu po powrocie do pokoju padł twarzą na łóżko, by choć trochę ochłonąć i przeanalizować w myślach wydarzenia z dzisiejszego dnia. Musiał przyznać sam przed sobą, że był z siebie dumny - chyba po raz pierwszy w życiu. Przełamał strach i obronił Miszę przed atakiem bandy żądnych zemsty chłopaków i nawet umówił się na swój pierwszy wspólny wypad do miasta. Zapewne teraz resztę dni spędzi na wyczekiwaniu weekendu, by na własnej skórze przekonać się, jak to jest wyjść na miasto z "kolegą"... o ile mógł tak nazywać nowo poznanego chłopaka. Obiecał sobie, że do soboty postara się zapanować nad coraz bardziej uciążliwą nerwicą i pokona jej symptomy, przez które nie był w stanie normalnie funkcjonować. - Przynajmniej Misza nie weźmie mnie za dziwaka - pomyślał i przymknął oczy, by na nowo znaleźć się w swoim własnym świecie urojonych rozmyśleń.

    OdpowiedzUsuń
  58. W sobote Simon wstał o samym świcie, wychylając głowę za okno i spoglądając w błękitne niebo. Pogoda była wręcz idealna do wypadu na miasto: temperatura sukcesywnie rosła w górę, a promienia słoneczne oświetlały cały plac wokół sierocińca. Blondyn mimo tego ubrał tę samą znoszoną bluzę, by ukryć sińce po igłach i cienkie blizny od żyletki. Po zrobieniu stosu tych codziennych zajęć ruszył by wpisać swoje nazwisko do listy osób upuszczających placówkę i wyszedł na zewnątrz, by tam spotkać się z Miszą. Ujrzał go już z daleka: szybko ruszył w jego kierunku i stanął obok niego, po czym wydusił z siebie jedno krótkie - cześć. - Simon nie miał pojęcia dokąd pójdą, ale w duchu liczył na to, że nadarzy się okazja do zakupu jego ulubionego środka odstresującego. Zbyt długo był czysty i powoli zaczynał czuć jak głód dopada każdy milimetr jego ciała i umysłu. - To gdzie idziemy?

    OdpowiedzUsuń
  59. - deski pod łożkami są zawsze trochę poluzowane, bez trudu idzie je podważyć i coś tam schowac. taka mała rada - powiedział i otworzył rogalika. jadł go powoli - zbyt syzbkie i niedokłądne jedzenie mogło sprawić, zę go zemdli. A wolał nie zabrudzić im podłogi w pokoju, albo co gorsza pościeli. - ja tam trzymam swoje zapasy. Można też rozpruć poduszkę, wsadzic tam coś i zaszyć. To też dobry motyw.

    OdpowiedzUsuń
  60. - wchodzić wchodzą, ale nikt nigdy nie robił porzadnego przeszukania...ja w poduszce mam chyba wiecej tabletek i pigułek niż pirza - przyznał cicho, jedząc spokojnie batonika. Wyglądał jak wystraszone zwierzątko - wiesz, Misza....przykro mi, że nie chcesz mi pomóc i nie odzwierciedlasz tego, no ale masz chłopaka, a ja się pcham na trzeciego, wieć zachowuję się nie w porzadku. I przepraszam cię za to.

    OdpowiedzUsuń
  61. - nie jest wygodna, fakt. ale wcześniej poduszkę miałem pod głowa jak mama wrócila z trasy.kiey jej nie było spałen na podłodze w piwnicy ze szczurami - wzruszył ramionami. jakby to była norma. podszedł i usiadł obok niego, jedząc - czyli...jesteście parą. zależy wam na sobie. ale się zdradzacie? To bez sensu...w sensie...ja też zdradzałem moją dziewczynę, ale wtedy kiedy potrzebowałem aksy na prochy, a nie szło mi zwijanie portfelu ludziom na dworcu czy na ulicy.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Załatwić coś mocniejszego? - powtórzył dość głośno, chociaż i tak nie miał pojęcia co kryło się pod tymi słowami. Simon domyślał się jednak, że Miszy chodziło przede wszystkim o alkohol. Sam szedł do miasta w nadziei, iż w końcu uda mu się pokonać niszczący go od środka głód, a procentowe napoje nie należały go jego ulubionych środków rozrywki. Na propozycje imprezy nawet nie odpowiedział. Szczerze mówiąc nie miał ochoty spędzić czasu w jakimś zatłoczonym, pełnym ludzi klubie. Z doświadczenia wiedział, że takie miejsca tylko i wyłącznie pogłębiały jego chorobę, toteż unikał ich jak ognia. Dzisiaj jednak gotów był się poświecić dla swego towarzysza, wiedząc że sprawi mu tym coś na kształt przyjemności. - Słuchaj Misza - zaczął, nie mogąc opanować ciekawości i rzecz jasna zaprzepaścić tak nadarzającej się okazji. - Co miałeś na myśli mówiąc coś mocniejszego? - zapytał, obracając głowę by spojrzeć na jego twarz. - Bo jeśli chodziło ci o dragi... - powiedział cicho z widocznym w głosie strachem i skrępowaniem - to wiem gdzie moglibyśmy pójść.

    OdpowiedzUsuń
  63. Tommy też się oparł o ścianę. skońcyzł jeśc rogalik. dotknął jego ramienia.
    - a kochasz go chociaż, Misza? - spytał cicho - chcesz dla niego jak najlepiej? Martwi cię kiedy jest mu smutno, źle? Kupujecie sobie jakieś małe, spontaniczne prezenty, chodzicie gdzieś razem? Nie tyle na randki ile...po porstu? Jakiś spacer, kino, cokolwiek? Czy to tylko seks?

    OdpowiedzUsuń
  64. - ja w poprzednim związku miałem problem w drugą stronę. zadne z nas nie było silne, oboje potrzebowaliśmy opieki i nie mogliśmy na siebie liczyć - powiedział cicho - to było okropne - a ty...zwierzasz mi się, Misza? Rozmawiacie, płaczecie czasem ze sobą? Bo to pomaga, wiesz? To takie...oczyszczenie. Super uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  65. [na plus czy na minus? ;p i zorbiłbym skok. romans nam się nie klei xD]

    OdpowiedzUsuń
  66. - Nie lubisz ćpunów? - powtórzył po raz kolejny, nie potrafiąc zapanować nad tym męczącym nawykiem. - To chyba mnie też nie polubisz... - dodał cicho, zaciskając trzęsące się dłonie w pięści. Blondyn czuł jak grunt powoli osuwa się pod jego nogami. Słowa Miszy trochę go zdenerwowały, by w końcu sam był encyklopedycznym przykładem rasowego narkomana.
    Jednak odetchnął słysząc jego kolejne słowa, po czym tylko kiwnął głową i ruszył do przodu.
    - Pójdziemy na dworzec - mruknął, przyśpieszając kroku. Simon nie odzywał się przez całą drogę, która zajęła im stosunkowo zadziwiająco mało czasu. - Zaczekaj tutaj. Lepiej, żebyś ich nie poznał... - dodał i sam prawie że pobiegł do tak dobrze znanego miejsca. Miejsca z którym wiązało się tak dużo wspomnień, zarówno tych dobrych jak i traumatycznych. - Mam! - krzyknął po kwadransie, podchodząc do Miszy z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dopiero teraz, gdy w jego kieszeni spoczywała ta mała foliowa saszetka, czuł że dłużej nie wytrzyma. Simon usiadł na pobliskiej ławce, nachylając się i lekko trzęsąc, jakby tkwił w jakimś niekontrolowanym amoku. - Muszę... teraz... - wyjąkał, otwierając zamek błyskawiczny w wewnętrznej kieszeni bluzy.

    OdpowiedzUsuń
  67. [no to popsułem statystyki ;p Tomcio jest raczej taki nieśmiały, wiec to do niego nie pasuje...to typowy pasywek jets no ;p]

    OdpowiedzUsuń
  68. [możemy skoczyć kilka dni czy coś. zeby Misza przetrawił info o tym, ze Tomcio się w nim podkochuje, czy coś. przemyśli i zaaranżuje romansik ^^]

    OdpowiedzUsuń
  69. [ok...nota bene, jego nazwisko kojarzy mi się z parówkami xD]

    Minęło kilka dni. Długich, bezsensownych dni, podczas ktorych brał, albo załatwiał prochy innym i szwędał sie z kąta w kat bez większego celu. Wpadł w totalny letarg, wszystko było mu jedno. Wróćił do sierocińca z torbą pełną hery na użytek włąnsy. Miał pod okiem pięknego siniaka, był w sumie cały pobity i podrapany, włosy miał poczochrane. Był tez brudny. Miał to gdzieś. Nie dbał o to co pomyślą na ten temat inni.

    OdpowiedzUsuń
  70. Tommy wszedł do środka. zawsze ćpał na strychu, jeśli nie mógł w pokoju. A Jane postanowiłą sobie w nim posiedzieć, wieć musiał isć do miejsca, któe kochał i nienawidził ejdnocześnie. Kochał, bo było spokojne, ciche. Mało ludzi tam zaglądało, wieć czesto tam przebywał. A nienawidził, bo wiazało się z nim tyle wspomnień ze związku z Trinny...tu się poznali. Palili razem skręty. Tu pierwszy raz się całowali...i tak dalej. Czego by nie robił zawsze tu wracał. Wszedł i od razu poszedł w swój kat. Na dach nie wychodził, bał się, ze spadnie. Taka tam mała schiza.

    OdpowiedzUsuń
  71. - wiesz....zazwyczaj przychodzę w ten kat aby wladować sobie działkę, ewentualnie powiększyć kolekcję snzyt o kolejne egzemplarze - powiedział - jak mam dobry humor to idę do sali od muzyki powkurzać sie na nasze stare, rozstrojone w trzy tyłki pianino. ale i tak je kocham, anwet jeśli dźwięk nie jest tak czysty jak powinien - padła odpowiedź. miał już swiezy ślad po igle na ręce. ogrnaiczał porcje. musiał się jakoś ogarnac. cały sprzęt i zapas już zdążył schować.

    OdpowiedzUsuń
  72. Patrzył na niego zaskoczony. Nie rozumiał co chłopak robi. ani dlaczego i po co. Janso dal mu do zrozumienia, ze nie odwzajemnia tego zauroczenia, ze dobrze mu w związku z Blaise'm i nie był chętny aby zmieniac postać rzeczy.
    - o cyzm ty mówisz, Misza? - spytał cicho. Miał metlik w głowie. Miał farta, ze wziął połowę działki i narkotyki nie maciły mu myślenia jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  73. oddał ten pocałunek, chociaż był nieco zaskoczony. Jednak po dłuższej chwili się opamiętał. przerwał pocałunek i spojrzał na niego przestrasozny
    - Misza...a....a Blaise? Przecież on mnie zbaije jak się o tym dowie...- jeśli był w sierocincu ktoś, kto sprawiał, ze Tommy miał zawał na miejscu był to własnie chłopak Michaiła. Blaise Feningen nie zrobił mu nigdy krzywdy. Ale z jakiegoś powodu przypominał Thomasowi jego ojca. A dla niego ojciec to było zło wcielone, przez niego budzil się w nocy z krzykiem i dostawał ataku paniki jeśli ktoś wykonał zbyt brutlny ruch w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  74. Blaise nie zwracał uwagi na ból wywołany uderzeniem. Kiedy już raz oberwie na więcej nie zwraca uwagi. Taki jego psi urok. Objął Miszę nogami w pasie i jak w wrestlingu przewrócił go pod siebie mocno przytrzymując mu ręce nad głową.
    - Tak. Musisz. - Prychnął patrząc w oczy swojego chłopaka z iskierkami we własnych czarnych oczach.
    - I nie rób mi więcej malinek, cwelu - warknął. Wiedział, że nazywanie Miszy cwelem niezmiernie go wkurwia, ale miał to tak głęboko w dupie, jak tłumaczenia ruska, że do niczego między nim i kimś tam nie doszło.
    Teraz to Blaise pochylił się nad chłopakiem i pocałował go żarliwie. Nachalnie i bez przerw, póki obaj nie zapragnęli oddechu.
    Wstał z Miszy i wystawił do niego rękę.
    - Zbieraj się z tego syfu

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  75. spojrzał na niego i pocałował go w odpowiediz - jesli pobawisz się w mojego ochroniarza przed swoim chłopakiem, to już się go nie boję - powiedział cicho. Co nie zmienialo faktu, ze wolał aby Blaise się o tym wszystkim nie dowiedział zbyt szybko. A najlepiej wcale Tommy miał dosc kłopotow na głowie i zazdrosny, starszy chłopak nie był mu do szcześcia potrzebny.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Cwel to moje pieszczotliwe określenie - prychnął i przewrócił oczami. Kiedy Misza przyjął jego pomoc, chłopak podciągnął go do góry, ale nie przyciągnął do siebie.
    Słysząc pytanie tylko tajemniczo się uśmiechnął. Tak podle... Jakby zaliczył kogoś lepszego od jego chłopaka.
    - Serio cię to interesuje? - Burknął. - Myślałem że to ja jestem tym zaborczym - Oczywiście znów kpił.
    Przeczesał włosy palcami i pomasował się po karku.
    - Aha... Zabrałem ci prześcieradło... Pobrudziło się - rzucił

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  77. wtulił się w niego. potrzebował takiej...czułosci. Delikatności. Opieki i bezpieczeństwa. I chociaż wiedział, ze Michaił nie spełniał nawet połowy tych wymogow, to był szcześliwy, ze chłopak go pocałował. - będziesz dla mnie dobry, prawda? - spytał cicho - bo wiesz...ja wytrzymam, jeśli nie będziesz....ale to się skonczy kolejnymi nakłuciami, a tego nie chcesz....- gadał troche od rzeczy. ale chciał się pobawić sam ze sobą, ze wszystko bedzie okey.

    OdpowiedzUsuń
  78. [Grejt, jestem za. Mam nadzieję, że taki początek ci styknie i nie obrazisz się, że poprowadziłam to w taki a nie inny sposób, ale szczerze, to niekoniecznie miałam jakąkolwiek inną wizję. .-.
    Btw, czepialska jestem, ale „...pokazać środkowy palec wszystkim panią" – tu powinno być zdecydowanie „paniom”, nie „panią” :) ]

    Nie przepadał za moralizatorskimi pogadankami. Wiedział, że spora część z nich w ogóle nie trafia do wychowanków sierocińca, nie oszukiwał się nawet, że jest inaczej. Zresztą, jak był w ich wieku, to też raczej niewiele robił sobie z takich morałów i doskonale to pamiętał.
    Mimo to wygłaszał je. Z uporem maniaka. W końcu musiał to robić, za to mu płacili. Drugą częścią jego niechęci do moralizowania było to, że to na niego spadał zazwyczaj obowiązek wyznaczenia kary. Niekoniecznie chciał uchodzić za „złego”, dlatego był dość pobłażliwy. Oczywiście do czasu, kiedy nie próbowano bu zbytnio wchodzić na głowę, czy nie dostrzegał wybitnej niechęci do współpracy. No i też nie na wszystko mógł przymykać oko.
    Największy problem miał zawsze z bójkami. Był przeciwnikiem przemocy, ale niekiedy rozumiał motywację agresorów i w duchu przyznawał im rację. Oczywiście, powiedzenie tego głośno byłoby co najmniej niewychowawcze.
    Teraz był w trochę gorszej sytuacji i czuł, że łatwo nie będzie. Chłopak, którego jakiś czas temu przyprowadziła do niego jedna z nauczycielek rozmawiać wyraźnie nie chciał. Nie spieszył się z konkretnymi, by nie powiedzieć, że jakimikolwiek, odpowiedziami na pytania Juliena, dlatego ten postanowił zmienić taktykę.
    - Wiesz, jaki jest najskuteczniejszy sposób na małe, histeryzujące dzieci? - spytał. - Starczy po prostu siąść obok nich i też zacząć krzyczeć. Pobawić się w papugę. To samo tyczy się tych, które nie chcą mówić.
    A potem sam zamilkł. Nie znał tego chłopaka, ale miał nadzieję, że tą drobną aluzją i porównaniem go do małego dziecka, wydusi z niego... Cokolwiek, niekoniecznie słowa, choćby i zwyczajną reakcję.

    Julien.

    OdpowiedzUsuń
  79. położył glowę na jego ramieniu i zamknął oczy. o tak...tego potrzebował. kogos silnego, nie kolejnej, słabej dziewczyny, która sama potrzebuje wsparcia. On musiał mieć kogoś silneog, kto go ogarnie. Misza moze nie był idealny do tej roli. ale na pewno był silny.
    - Misza....co jest miedyz nami? wiesz...? - spytał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  80. Przyglądał się jego ruchom. Kiedy chłopak podszedł do drzwi, Blaise przekroczył granice tolerancji. Złapał swojego chłopaka za barki i brutalnie, tak jak przy podwórkowych bójkach pchnął go na najbliższe łóżko. Swoje łóżko. Odwdzięczył się za dwa uderzenia Miszy. Nigdy nie zostawiał niedokończonych spraw, a widok ruska z prezerwatywą i tym znaczącym spojrzeniem wytrącił Blaise'a z kruchej jak wczesny lód równowagi.
    Krople krwi Miszy oznaczyły szarą pościel chłopaka. Kiedy mgiełka gniewu przeszła, Blaise odpuścił sobie. Znów zaczesał włosy do tyłu.
    - Sorry - burknął. Nie często przepraszał za cokolwiek. Ale to Misza... - Nie rób tak więcej, nikogo nie bzykałem... - zacisnął szczęki. - Chodź do łazienki... Przemyję ci to - wskazał na łuk brwiowy ruska, który sam przed chwilą rozwalił.
    Kiedy się wyżył, energia uleciała i zdał sobie sprawę ze wszystkiego... Tylko dla Miszy potrafił czasami odpuścić.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  81. Zaskakująco delikatnie Blaise przecierał mokrym ręcznikiem rozwaloną brew swojego chłopaka. Może jednak coś było w tym, że są razem. W końcu każdej innej osobie Blaise naplułby po takim ataku w twarz. Spojrzał w oczy Miszy, kiedy tylko zdołał. Nie prosił o wybaczenie i nie płaszczył się przed nim. Nigdy czegoś takiego nie zrobił i nie zrobi.
    - W szufladzie mam trochę leków przeciwbólowych - burknął. Tak w razie czego. Odrzucił zabrudzony krwią ręcznik na umywalkę i oparł się dłońmi o umywalkę którą podpierał Sokołow. Miał go teraz między nimi.
    - Misza... - szepnął jakby wypowiedzenie jego imienia wszystko wyjaśniało.

    B

    OdpowiedzUsuń
  82. Przymknął powieki i kiedy znów je otworzył był już nieco bardziej opanowany. Przez narkotyki Blaise był agresorem. Nieprzewidywalnym drapieżnikiem i osobą działającą instynktownie.
    - Chcesz kanapkę? - głupie, ale serio o to zapytał. Zawsze przekładał kłótnie pod błahe zachcianki.
    Pochylił się nad Sokołowem i pocałował go w szyję, potem grdykę, szczękę i w końcu znów w usta, ale mniej agresywnie niż wcześniej. Napiłby się. Czegokolwiek, nawet wody.
    Wyprostował się i złapał chłopaka za rękę ciągnąc go do siebie. Wzrostem byli równi, wiekiem też. Zachowaniem... podobni.

    B

    OdpowiedzUsuń
  83. Przerwał pocałunek i uśmiechnął się niedostrzegalnie, półgębkiem.
    - To chodź... - odsunął się od niego i pierwszy wyszedł z łazienki. Zdjął tylko swoją zakrwawioną koszulkę i włożył świeżą, rzucając jedną także i Miszy.
    - Idziesz ze mną czy składasz zamówienia? - skrzywił się lekko pytając o to.

    B

    OdpowiedzUsuń
  84. Obserwował go, dlatego dostrzegł siniaki i krwiaki, których nie był przyczyną. Zmrużył oczy na swojego chłopaka, ale nie odezwał się na ten temat.
    - Suminie? A co to? - sarknął po czym wyszedł za nim, zamykając pokój. Za dużo miał w nim towaru, by zostawiać go otwartego.
    Zeszli na parter do kuchni, a tam dobrali się wspólnie do lodówki.
    - Z czym chcesz? - zapytał Blaise stojąc w drzwiczkach.

    B

    OdpowiedzUsuń
  85. Włożył sobie całą kanapkę do ust i zaczął gryźć. W końcu przełknął i spojrzał na wódkę w rękach Miszy.
    - Stary, jeśli chodzi o alkohol ja nigdy nie wymiękam. Polewaj! - Jeden plus mieszkania z ruskiem; miał najlepszą wódkę w całym sierocińcu.
    Blaise wyjął z szuflady dwa plastikowe kubki i podał je Sokołowowi.
    - Misza, masz jeszcze gumki? - zapytał nagle przypominając sobie, że jemu się skończyły.

    B

    OdpowiedzUsuń
  86. - Dla nas, pajacu - burknął. Wiedział, że Misza ma gumki, tylko niedzieli się nimi za nic. - Mam fajny krem, chciałem go wykorzystać, ale jak nie... To upojną noc zostawimy sobie na potem - wzruszył jedynie ramionami i wypił na raz cały plastikowy kubeczek wódki. Skrzywił się i syknął.
    - Zajebista, jak zawsze. Chcesz podpałkę? - zaproponował wyjmując z pod poduszki woreczek trawki. - Gdzieś powinienem mieć bibułkę... O ile całości nie sprzedałem.

    B

    OdpowiedzUsuń
  87. - I kto tu cykorzy? - prychnął - To tylko trawka, nie daję ci od razu białego... Luz - znalazł bibułki. Leżały pod jego łóżkiem wciśnięte gdzieś w rób. Położył to na pościeli i zaczął zwinnie i szybko zwijać sobie idealnego skręta. Wyjął z kieszeni zapalniczkę i odpalił zaciągając się słodkim dymem. Pierwszy mach zaszczypał w oczy i język, ale objawy szybko minęły. Blaise rozparł się na swoich nieułożonych poduszkach i wystawił kubek do Miszy
    - Polej jeszcze.

    B

    OdpowiedzUsuń
  88. Blaise spalił do końca i otworzył okno by wywietrzyć pokój. Trawka już nie działała na niego tak bardzo. Opuścił swoje łózko i wpełzł na to należące do ruska. Przeszedł tak, by się na niem położyć.
    - Zmieniłem ci prześcieradło, bo zabrudziłem je spermą... - przyznał. Widząc minę chłopaka i wyczuwając pytanie pokręcił głową. - Masturbowałem się myśląc o tobie... - szepnął całując go w szyję bez problemu. Zjechał ręką na jego krocze.
    - Pożycz gumkę...

    B

    OdpowiedzUsuń
  89. Wziął zapakowane prezerwatywy w zęby, by nie odsuwać od Miszy rąk, ale wcześniej odpowiedział na jego pytania:
    - Kiedy? Kiedy cię nie było. Na twoim łóżku, bo jest twoje i tobą pachnie - prychnął. Potem nie wiele był w stanie powiedzieć, zaciskając zęby na fragmencie opakowania od prezerwatywy.
    Odpiął rozporek w jego spodniach i zdjął koszulkę z Michaiła. Położył mu gumkę na nagim brzuchu jak pies, jeszcze przygryzając pępek. Po narkotykach, nawet słabych Blaise miał dziwaczne pomysły.
    - Kto cię sprał? Kogo mam zabić? - zapytał w końcu całując siniaki na ciele Miszy.

    B

    OdpowiedzUsuń
  90. - Tsaa... I tak się wtrącę, wiesz o tym - mruknął obcałowując całą klatkę piersiową Michaiła. Ogryzł go w pępek, a potem pochylił się i zębami strzelił mu z gumki majtek.
    Wsunął w jego bokserki jedną dłoń, a wargami zamknął usta Rosjaninowi. Z satysfakcją zauważył, że Misza odkłada swoją butelkę cennej wódki i zajmuje się wreszcie swoim chłopakiem.

    B

    OdpowiedzUsuń
  91. Chłopak zamarl. Spodziewał się innej odpowiedzi. Poczuł się jak jakaś szmata. Za taką chyba Michaił go miał, skoro tak powiedział.
    - to po co mnie pocałowałes? - spytał zły - wybacz, Michaił, ale nie będę ci dawac dupy, to nie za nic, a domniemam, ze cię nie stać na moje utrzymanie, jeśli mam być tlyko twoją dziwką - odparł i wstał. Ale go zirytował i wkurzył. Tommy był drażliwy i naiwny. Ale Michaił mogl chociaż zagrać zainteresowanego.

    OdpowiedzUsuń
  92. Uśmiechnął się nieznacznie. Zamierzenie osiągnął, zmusił chłopaka do mówienia. Może zastosował kontrowersyjne środki, ale chociaż skuteczne. Zresztą, nie uważał tego, co powiedział, za szczególnie obraźliwe. Najwyżej lekko złośliwe.
    - Szczerze powiedziawszy, nie obchodzi mnie, czy chcesz okazać skruchę, czy nie masz zamiaru. Nie planuję cię do tego zmuszać, tak samo, jak do przepraszania chłopaka, którego pobiłeś, bo wiem, że to nie będzie szczere. Nie chodzi o odwalenie teatrzyku pod tytułem „Ojeju, jak mi przykro” - pokręcił głową. - Bo to naprawdę nie ma sensu. Nieszczery żal jest gorszy, niż jego całkowity brak. Jeśli kiedyś poczujesz jakieś wyrzuty sumienia, sam pójdziesz przeprosić. Mi chodzi jedynie o twoje motywy. Chcę usłyszeć twoją wersję wydarzeń, bo nie wydaje mi się, byś miał zmasakrować koledze twarz dla zabawy. I tak muszę narzucić ci jakąś karę, ale jeśli miałeś dobry powód, to ominą cię morały, co najwyżej powiem ci, że przesadziłeś, skazując tego chłopaka na jedzenie przez słomkę. Tak naprawdę to, ile jeszcze tu posiedzisz, zależy tylko od ciebie.

    Julien

    OdpowiedzUsuń
  93. Zach nie znosił mieć jeszcze więcej słabości, niż te, które były wrodzone. Nie lubił wychodzić na naiwnego i zbyt emocjonalnego, chociaż takim można było określić jego charakter. Właśnie dlatego nienawidził mieć dla kogoś słabość, a już szczególnie wtedy, gdy ten ktoś zdawał mu się niesamowicie nieodpowiedni pod każdym względem. Michaił w jego oczach był właśnie takim rodzajem osoby – dosłownie wszystko mówiło mu, że powinien trzymać się jak najdalej od niego, jednak jego umysł mu na to nie pozwalał. Nawiększy problem w nim był tym, że był pociągający. Cholera, był naprawdę pociągający, a Zach mimo wszystkiego nie potrafił przekonać się, że było inaczej.
    Unikał go zawsze i wszędzie, uciekał do swoich ulubionych miejsc, w których Rosjanin rzadko bywał, jednak nie zawsze mu się to udawało; tak jak tego dnia. Gdy tylko ujrzał dobrze znaną mu figurę w sekundzie stracił całą ochotę na czytanie, z głębokim westchnięciem odłożył książkę na półkę i odwrócił się na pięcie, chcąc odejść szybkim krokiem udając, że nic takiego się nie stało. Chłopak jednak ewidentnie nie chciał mu na to pozwolić i zablokował mu drogę, oczywiście chcąc go zirytować.
    - Z tobą chyba tak – mruknął w odpowiedzi pod nosem, starając się całym sobą uniknąć przesunięcia wzroku po jego twarzy. Wiedział, że gdyby to zrobił nie potrafiłby już uciec; niestety, dłuższa chwila ciszy pochodząca od chłopaka zmusiła go do tego, a jego oczom ukazał się ten typowy, uwodzicielski wzrok, którego często używał. Najgorsze było to, że Rosjanin doskonale wiedział o tym, co działo się w jego głowie.
    - Pieprz się.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  94. - Uważaj z mówieniem, że nie masz sumienia. Możesz się na tym kiedyś przejechać – stwierdził. Nie zamierzał się z nim kłócić czy wmawiać mu, że się myli, bo tego nie mógł być pewien, nie po jednej rozmowie. To było jedynie drobne ostrzeżenie.
    Z uwagą przyglądał się chłopakowi, gdy ten zdejmował z siebie koszulkę. Siniaki, które pod nią ukrywał wyglądały tak koszmarnie, że Julien musiał przypilnować się, by nie wykrzywić ust w dziwacznym grymasie. Teraz rozumiał. Wciąż nie pochwalał, to, co zrobił chłopak było samosądem, który nie powinien mieć miejsca, ale rozumiał, dlaczego chłopak się do tego posunął.
    - Owszem, bycie pobitym nigdy nie jest fajne, co nie zmienia faktu, że trochę za bardzo cię poniosło. Przesadziłeś – stwierdził. - Zemściłeś się, to jasne. Mogłeś to powiedzieć od razu.
    Uwał. Złapał do lewej ręki długopis i zaczął przekładać go między palcami. Nie spuścił jednak wzroku ze swojego rozmówcy.
    - Czujesz się z tym choć odrobinę lepiej? Bezpieczniej? Czy choćby masz poczucie sprawiedliwości? - spytał. - Samosądy nie są w porządku. Starczyło, byś to zgłosił. Uwierz, nie zostałbyś zignorowany i jeśli chcesz, to i tamtą sprawą się zajmę – obiecał. Dawał mu w tej materii wybór, chciał, by to on zdecydował. - No, ale jest po ptokach. Pozostaje mi życzyć ci, byś po tym, co zrobiłeś, też nie padł ofiarą zemsty.

    OdpowiedzUsuń
  95. Wiedział doskonale, że chłopak czerpał przyjemność i satysfakcję osobistą z jego irytacji i naprawdę starał się tego unikać, ale Rosjanin zdawał się znać jego słabe punkty. Nie chciał być dotykany, nie chciał, aby do niego mówił, ani żeby nawet na niego patrzył. Mimo tego, nie potrafił opuścić tego miejsca, bo w figurze przed nim nadal tkwiło coś cholernie pociągającego: Misza o tym wiedział i cały czas to bezkarnie wykorzystywał. Jak na razie Zach stawiał opór, jednak wiedział, że gdyby to nie przyniosło żadnych efektów wreszcie złamałby się i bał się wyobrazić sobie jakiekolwiek konsekwencje tego.
    - Jakbyś nie wiedział - mruknął niezadowolony, bo oczywiście cały on go irytował. - Szkoda, że nawet gdy udajesz głupiego wyglądasz na takiego pociągaj... - mówiąc to, patrzył mu prosto w twarz i chciał okazać swoją determinację, jednak ugryzł się w język przed zakończeniem zdania. Często nie myślał nad tym, co mówił i dopiero po paru chwilach zorientował się, że coś podobnego jedynie połechtałoby jego ego.

    OdpowiedzUsuń
  96. Podejrzewał, że prędzej czy później moment tego testu nadszedłby, jednak nie spodziewał się tego w miejscu publicznym. Wprawdzie byli ukryci za paroma regałami, jednak to miejsce było łatwego dostępu dla wszystkich i nie wiedział, że chłopak był gotowy posunąć się tak daleko. Dlatego więc w pierwszym momencie spanikował, jednak poczucie czegoś konkretnego za plecami dodało mu nieco pewności siebie. Wbił wzrok w twarz Miszy i po prostu na niego patrzył, nie reagując w żaden gwałtowny sposób - nie miał ciężkiego oddechu, ani nawet serce nie waliło mocniej, niż powinno. Jego twarz cholernie przyciągała i może to, co manifestowało się w Zachu było pierwszymi oznakami duszy artysty: szukał w niej perfekcji w niedoskonałościach, która byłaby następnie jego inspiracją do tworzenia. Dopiero po paru sekundach w jego umyśle pojawiło się jedno, podstawowe pytanie - dlaczego Rosjanin testował, jak daleko mógł się posunąć? I dlaczego Robinson w tym momencie nie odepchnął go, jak powinien zrobić aby mieć nieco więcej spokoju?

    OdpowiedzUsuń
  97. - Dobra, zdejmuj spodnie... - szepnął Blaise do ucha Michaiła po czym sam zaczął je zsuwać ze swojego chłopaka. Bokserki poszły wraz z dżinsami w dół, bez oporów i zbędnych krzyków. Blaise wstał tylko na chwilę z Miszy, by uwolnić i swoje ciało z pod niewygodnych w tym momencie ubrań.
    - Zastanawia mnie to zawsze, dlaczego z tobą mam ochotę na tę głupią grę wstępną - przewrócił oczami i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Tym razem chłopcy stykali się nagą skórą w każdym dostępnym miejscu.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  98. [jasne, chętnie, ja zawsze. :> a jakiś pomysł, coś coś ?]

    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  99. [W sumie mi się podoba, może bardziej coś takiego, że faktycznie byli dwa lata temu, ale nigdy to nie była taka miłość prawdziwa, a po zerwaniu zostały wspomnienia i to takie przywiązanie do siebie :D I z pozoru mogliby być tacy, że wszystko okej, jesteśmy tylko przyjaciółmi, a tak naprawdę to jest trochę niezręcznie między nimi. A dalej to się jakoś potoczy xD Proponuję np. spotkanie miesiąc po zerwaniu i od tego czasu nie gadali ze sobą, a teraz spotkali się na papierosie czy coś?]

    Roxanne

    OdpowiedzUsuń
  100. [jasne, fajnie, jestem za. :> kto zaczyna ?]

    Sheil.

    OdpowiedzUsuń
  101. Sheila nie miała w zwyczaju spędzać wieczorów w pokoju - nawet, jeśli w planie miała tylko czytanie swoich ukochanych książeczek. Z reguły po prostu wkradała się wtedy na strych i potrafiła godzinami siedzieć w jakimś kącie tak cicho, by żaden "ze starszych" jej nie zauważył. Co tu kryć, trzymała się zasady, że każdy dba o siebie i cześć, i raczej nie nawiązywała bliższych przyjaźni.
    Tym razem jednak strych był tak przepełniony, że zrezygnowała po krótkiej chwili, i poszła pozwiedzać. Nie ukrywała, że do tej pory (a minęło już cztery miesiące) nie do końca orientowała się w rozłożeniu pomieszczeń. Przez to nierzadko zdarzało jej się wejść do kompletnie innego pokoju. O, na przykład teraz, zamiast do kuchni wpadła z impetem na jakiegoś starszego chłopaka.
    - E... Sorry ? - spojrzała na niego pytająco, zadzierając głowę do góry. - Nie bardzo ogarniam - mruknęła, przeczesując włosy palcami. - Masz może fajkę ?


    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Po prostu pytam, nie to nie, nic na siłę - potrząsnęła głową, długie włosy spadły jej na oczy. Nie zamierzała żebrać, dość naszukała się potrzebnych rzeczy w dzieciństwie, typu jedzenie, albo ubrania, z czasem też papierosy, żeby teraz, kiedy jest jej ciepło, sucho i przytulnie musiała znów zniżać się do tego poziomu.
    - Wiesz, ewentualnie jak nie chcesz mi dać fajki, to możesz kupić piwo, czy coś. Mi raczej nie sprzedadzą - zaśmiała się cicho i nieco sztucznie. - Dowodu jeszcze nie posiadam. Heh.

    OdpowiedzUsuń
  103. - Albo piwo, albo fajki, dziękuję - tym razem uśmiechnęła się szeroko i szczerze, acz krzywo. - Skoro dajesz jedno, to nie musisz się fatygować po drugie, spoko.
    Pogrzebała po kieszeniach swojej ukochanej, znoszonej cienkiej kurtki i wyciągnęła zapalniczkę.
    - Idziemy zajarać, czy mam iść sama ? - spytała bez entuzjazmu, poprawiając torbę wiszącą na jej ramieniu. - Bo wiesz, jak nie, to chociaż podrzuć mi miejscówkę. Jestem tu, ekhem, nowa.


    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  104. - No tak... Cztery miesiące - uściśliła, z przyjemnością wdychając dym. - Ale ja raczej nie przywiązuję się do miejsc.
    Ogarnęła wzrokiem kilkoro nastolatków, którzy również przyszli zapalić i spojrzała w bok z niepewną miną.
    - Poza tym wolę uważać. Nie można ryzykować, że ci więksi zepchną cię na koniec kolejki - podrapała się po głowie, w kąciku jej ust czaił się delikatny uśmiech. Pamiętała doskonale, czego nauczyła się, żyjąc na ulicy.
    - Nigdy nie zaczynaj. Ale jak cię ktoś uderzy, oddaj mu - szepnęła.


    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  105. - No wiesz, mój wygląd nie sprzyja temu, kto coś do mnie ma - wykrzywiła się lekko. - Piętnasto, czy szesnastolatek bijący małą dziewczynkę... Rozumiesz - urwała i zaśmiała się. - Bezczelnie sobie to wykorzystuję - przyznała uczciwie. Fakt, nie raz już używała takich numerów przeciwko swoim wrogom i miała perfekcyjnie opanowany numer "biedna sierotka", który zawsze działał na przypadkowo przechodzące panie. To wrażenie znikało w mgnieniu oka, kiedy któraś z nich przypadkowo zobaczyłaby ją w nocy na ulicy, pijaną i z papierosem, idącą zygzakiem najczarniejszymi zakamarkami Londynu.
    - Trzeba sobie jakoś radzić w życiu - podsumowała.


    Sheila.

    OdpowiedzUsuń
  106. Ten gest sprawił, że cel Miszy w tym wszystkim stał się jasny i oczywisty dla Zacha. Jak zawsze, chłopak chciał go jedynie zirytować i pobawić się jego głupią, naiwną i niepewną główką. Zdawało się, że była to naprawdę świetna rozrywka i właśnie dlatego Robinson nie miał zamiaru dać mu podobnej satysfakcji. Tym razem on byłby tym, który irytował i tylko ten zamiar pozwolił mu utrzymać kompletny spokój, podczas gdy paznokcie Rosjanina przesuwały się po wrażliwej skórze jego szyi. Gdzieś tam w środku poczuł pewne dreszcze, jednak nie dał tego po sobie poznać; patrząc cały czas chłopakowi prosto w twarz złapał za jego nadgarstek i pozwolił, aby opuszki palców łaskotały jego obojczyk, a nawet na jego ustach pojawił się nieznośny uśmiech, w wielkiej mierze nawet zbyt podobny do tego, który zwykle gościł na wargach Michaiła.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  107. - Wystarczy jak powiesz Alohomora - zakpił Blaise i przejął gumkę od Sokołowa. Rozdarł opakowanie zębami i uniósł się powoli nasuwając ją na swojego nabrzmiałego penisa. Wszystko robił ostentacyjnie tak, by Michaił widział i podziwiał, albo przynajmniej nie mógł się doczekać.
    Czarnooki złapał za barki swojego chłopaka i stanowczym ruchem obrócił go pod sobą na brzuch. Wcześniej znalazł butelkę z końcówką żelu, którą teraz nieco nasmarował swojego penisa w kondomie, by lepiej wszedł. Blaise złapał za pośladki Michaiła i rozwarł je, po chwili wsuwając się w odbyt ruska. Wtulił się przy okazji w jego plecy.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  108. Zach chyba sam nie wiedział, co w tym momencie robił i do jakiego celu dążył. Starał się zachować spokój i już nawet nie obserwował twarzy Miszy, tylko pusto wbijał w nią swoje spojrzenie, wszystkie zmysły skoncentrowane na tym co się działo. Dziwiło go naprawdę to, że potrafił panować nad sobą, jednak przede wszystkim dawało mu to ogromną satysfakcję, bo wreszcie miał szansę na ustalanie własne zasady gry. Z jednej strony był ciekawy, jak daleko chłopak by się posunął i na ile by sobie pozwolił; to wszystko mogło się skończyć niezbyt przyjemnie, ale Robinson już dawno przestał martwić się o to, co się z nim działo.
    Słysząc wypowiedziane słowa jeden kącik jego ust zagiął się agresywnie ku górze, jednak z gardła nie wydostał się żaden dźwięk. Może sam nie wiedział jak powinien na coś podobnego zareagować i co powiedzieć, ale planował także zachować ciszę i ten zagadkowy wyraz twarzy. Zdawał sobie sprawę z tego, że nagle ich role się zamieniły i to dawało mu tą satysfakcję - tym razem to on miałby pole do popisu aby zirytować drugiego. W takim celu jego dłoń podniosła się i palce zaczęły delikatnie muskać skórę szyi Michaiła, jakby w odpowiedzi na dotyk na klatce piersiowej. Czy po tych pierwszych, dziecinnie niewinnych ruchach Rosjanin posunąłby się do czegoś bardziej agresywnego, czy zrobiłby wszystko, aby Zach żałował tego udawania pewnego siebie? Chłopak wolał na razie o tym nie myśleć, podczas gdy obserwował własne palce odsuwające nieco na bok koszulkę drugiego, aby dostać się do jego obojczyka.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  109. Chłopak nie miał najmniejszych problemów z ciszą. Czasem wręcz zdawał się nie rozumieć, dlaczego niektórzy uważali ją za niezręczną lub irytującą. Lubił ciszę w takiej samej mierze, w której lubił rozmawiać – na wszystko jednak był odpowiedni czas i tych własnych zasad mocno się trzymał. Mógł zauważyć, że dla Miszy nie było tak samo chociażby dlatego, że się w tym momencie odezwał, a przecież nie było w ogóle takiej potrzeby. Mimo jego oddechu na swojej szyi, Robinson nie dał się rozproszyć i utrzymywał spokój tylko dlatego, że nie chciał satysfakcji Rosjanina. Niech sobie teraz trochę pocierpi po tym, jak bardzo go frustrował podczas ostatnich tygodni jedynie własną obecnością.
    Michaił na początku szedł w dobrym kierunku do zrzucenia Zacha z tego chwiejnego podłoża, którym był jego spokój, jednak zepsuł wszystko tym nagłym gwałtownym naciskiem. Brutalny dotyk nie działał na siedemnastolatka w ogóle i sprawiał, że ten prędzej chciał po prostu opuścić pomieszczenie, niż nadal zmagać się z nieprzyjemnym uczuciem. A może jedynie teraz tak zareagował, bo to było czymś nowym i nie doświadczonym wcześniej?
    - Nic takiego – odparł spokojnie, szeptem, sunąc powoli paznokciami po obojczyku chłopaka i pozostawiając na nim trzy czerwone linie, które za chwilę zniknęłyby w niepamięć. - Patrzę na ciebie.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  110. Zaczęło się robić niebezpiecznie. Zach czuł się tak, jakby chłopak w jednej sekundzie zeskanował cały jego umysł i pobrał informacje co do tego, w jaki sposób najłatwiej byłoby go popchnąć na skraj wytrzymałości – dotyk jego dłoni oraz sposób, w którym unieruchomił go przy ścianie były właśnie tym, czego Robinson nie chciał, aby Misza teraz zrobił. Poczuł jak cała jego pewność siebie zadrżała i musiał subtelnie przygryźć sobie wnętrze prawego policzka, aby lekki ból przywołał go z powrotem do rzeczywistości; zrobił to jednak tak, iż Michaił niczego się nie domyślił. Paznokcie przesunęły się psotnie i zadziornie zarazem także po drugim obojczyku, podczas gdy siedemnastolatek starał się nie zapomnieć o własnym celu. Jedynym dowodem na to, że powoli zaczął się gubić był powolny, ciężki i drżący oddech, który wydostał się z jego ust zaraz po tym, jak zimne dłonie dotknęły jego boków, a kolano wsunęło się między jego nogi. Całym sobą miał nadzieję, że chłopak jednak tego małego gestu nie zauważył. Czy powinno go martwić to, co miał w tym momencie w głowie? Jak na razie nie miało to znaczenia. Na jego ustach ponownie pojawił się uśmiech, którego nauczył się do Rosjanina. Był pewien, że Misza mógł zobaczyć w tym grymasie twarzy samego siebie.
    - Chyba sam wiesz o tym najlepiej – odpowiedział na jego retoryczne pytanie takim samym tonem, jak poprzednio, jakby w ogóle te parę gestów nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  111. - Taką niską masz samoocenę, że ja muszę ci mówić podobne rzeczy?
    Tyle udało mu się powiedzieć, zanim Misza przestał się z nim bawić i przeszedł do konkretów które udowodniły mu, że nie był ani w połowie taki wytrzymały, za jakiego lubił, chciał i przede wszystkim musiał się podawać. Gdy tylko poczuł wrażliwą skórę swojej szyi w kontakcie z ustami chłopaka wszystkie jego dobre intencje wyparowały z umysłu, a oddech gwałtownie zatrzymał się w oczekiwaniu na nie wiadomo co. Dłonie, które wcześniej eksperymentowały z cudzymi obojczykami teraz położyły się na ramionach Rosjanina i zacisnęły na nich mocno palce, jakby chciały odepchnąć od siebie to obce ciało, jednak tak naprawdę nie zrobiły niczego w tym kierunku. Robinson nienawidził tego, że we własnych myślach musiał przyznać, iż te pocałunki były cholernie przyjemne, chociaż wcale tego nie chciał, chociaż wcale nie powinno tak być. Może tylko sobie tak wmawiał?
    Myślenie przeszkadzało mu w czerpaniu przyjemności z tej chwili – właśnie to takim nagłym, magicznym sposobem stało się jego głównym celem na najbliższe dwie minuty – więc po prostu się odłączył, a po wszystkim pytanie Michaiła wydało mu się beznadziejnie głupie. Parcie jego ust na szyi było dziwnie relaksującą czynnością i dopiero gdy chłopak zaprzestał w tym Zach pozwolił sobie na ponowne swobodne oddychanie, o dziwo wcale nie przyśpieszone czy zdenerwowane. Powinien odepchnąć go w tym momencie, natomiast opadł plecami o przyjemnie chłodną ścianę i sprowadził dłonie nieco w dół, na klatkę piersiową Miszy. Przedstawienie trwało.
    - Na pewno nie bardziej, niż ty – odpowiedział podobnym tonem do tego, który został przed chwilą wobec niego użyty. Tak naprawdę nie miał pojęcia, jak miałby zareagować na to zagadnienie, ani czy Rosjanin miał w planach kontynuowanie swoich gierek którymi chciałby go złamać bardziej ewidentnie, niż teraz.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  112. Dopiero teraz zrozumiał, czego tak naprawdę powinien w podobnej sytuacji unikać z daleka. Podanie mu możliwości własnej decyzji zaczęło niszczyć go emocjonalnie w tym samym momencie, w którym ta propozycja padła. Zdecydowanie wolałby, gdyby Misza bezlitośnie rzucił się na niego i nie dał mu innego wyboru, niż przyznanie się do swojej słabości i podanie mu tej satysfakcji poprzez własną irytację, usilnie wywoływaną. Łatwiej by było gdyby on to wszystko zrobił, a nie gdyby siedemnastolatek musiał sam to rozgrywać. Był niesamowicie zagubiony i czuł się żałosny.
    Umysł Zacha zaczął panikować, a – co za tym szło – także jego ciało. Z przerażeniem poczuł, jak jego serce rozpoczęło swój niebezpieczny bieg i to nie przez ich bliskość, ale przez możliwość decyzji. Co miał niby zrobić w tym momencie? Cholera, naprawdę chciał go pocałować. Ale nie powinien. Od samego początku wiedział, że coś podobnego nie powinno się w żadnym przypadku stać, a co teraz robił? Rozmyślał nad tą możliwością patrząc w oczy Rosjanina, które ewidentnie z niego drwiły. Pieprzony dupek wiedział, w co gra i jeszcze lepiej wiedział jak to rozegrać. Robinson miał stuprocentową pewność, że nie był jego pierwszą ofiarą i prawdopodobnie był jedną z tych bardziej naiwnych i głupich. Zachciał wsiąknąć w ścianę za swoimi plecami.
    Nie miał pojęcia jak się zachować. Przecież nie pocałowałby go tak po prostu, sam z siebie. Ale też nie odepchnąłby go, gdyż właśnie założono na niego jakąś wewnętrzną blokadę. Jego wzrok powoli przesunął się na usta Michaiła i chłopak zrozumiał, że one także wiedziały doskonale jak to wszystko rozegrać, aby tylko go rozerwać emocjonalnie. Mimo wewnętrznej rozterki, nadal chciał zachować przynajmniej ten fałszywy spokój; przełknął ślinę i zacisnął na moment usta, podczas gdy jego dłonie ponownie przesuwały się na ramiona Miszy i zaciskały delikatnie na nich, jakby chciały go zatrzymać, tu, przy nim. Tak blisko, a nawet jeszcze bliżej.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  113. Nie miał pojęcia jak powinien się z tym wszystkim czuć. W ogóle nie miał pojęcia co się dookoła niego działo i co przed chwilą zaszło, dlaczego już nie stał przyciśnięty do ściany, już niemal bez tchu w uciśniętych płucach. Jedyne, czego był pewien to satysfakcji którą odczuwał, chociaż kiedy spojrzał ponownie na Miszę jego uśmiech podpowiedział mu, że była ona niesłuszna. Z jednej strony złamał się i potwierdził swoje słabości, jednak z drugiej – nie był na pozycji przegranej. Udowodnił, że potrafił przejąć kontrolę nad sytuacją i że Michaił wcale nie był ciągle w kontroli wszystkiego, jak mogło się zdawać. Tak, zdecydowanie czuł się usatysfakcjonowany i może to był tylko efekt tego przyjemnego gestu, który przed chwilą miał miejsce, jednak to nie było ważne.
    Teraz to jego dłonie trzymały cudze biodra, a Zach wychylił się ponownie do przodu aby kontynuować pocałunek. Nie zwracał kompletnie uwagi na to, czy chłopak miał zamiar skończyć na tym ten mały test – w którym ewidentnie zawalił – czy może za chwilę odepchnąłby go od siebie brutalnie. Połączył po raz drugi ich usta i na początku było to tak samo spokojne, delikatne i czułe, jak po raz pierwszy, jednak zakończyło się to chwilę potem przygryźnięciem cudzej dolnej wargi.
    - Nieoczekiwany zwrot akcji? - powiedział, a raczej zapytał retorycznie gdy tylko odsunął się o te parę centymetrów, które wystarczały aby nie mówił mu prosto w usta.

    Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  114. [Witam. Co prawda moja postać jest delikatna i niewinna, więc nie jest za grosz podobieństwa między Lily, a Miszą, ale chciałabym wątek. Miałabyś jakiś pomysł, bo z tym u mnie coś krucho, ale jak coś porzucisz to zacznę. :) ]

    Lily

    OdpowiedzUsuń
  115. Blaise uśmiechnął się, czego Misza nie mógł zobaczyć przez ułożenie ich ciał. Poruszył biodrami kilka razy dość powoli i ostrożnie, by chłopak przyzwyczaił się do jego obecności, po czym objął Michaiła pod pachami i wtulił się w jego plecy wciąż całując jego kark. Jednocześnie przyspieszał ruchy swoich bioder.
    - Wiesz, mógłbym mieć większego. Ale nie przepadam za nabijaniem ludzi jak szaszłyki - prychnął nieco nawet rozbawiony spostrzeżeniem swojego chłopaka.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  116. Tak przypuszczam, ale lubię się pastwić nad swoimi postaciami, a Lily i tak i tak uchodzi za ta nie do końca normalną. W sumie mam pomysł. Mało oryginalny, ale zawsze jakiś, no i można by go ładnie rozwinąć. Mogliby się spotkać tak po prostu na korytarzu gdzieś po nocy. Lily wracałaby z niższego piętra od najmłodszych dzieciaków, a Michaił... to już pozostawiam twojej inwencji. :)]

    Lilka

    OdpowiedzUsuń
  117. - Bla, bla, - skomentował Blaise całkowicie zaangażowany w pieprzenie Michaiła, ale nie pieprzenie farmazonów. Ręce Blaise'a nie mogły znaleźć sobie miejsca przez dość długi czas. Wciąż wędrowały po ciele Miszy z intensywnością, nawet kiedy jego chłopak doszedł na materac.
    Blaise chwilę się wstrzymywał ćwicząc tym samym opanowanie, a potem sam doszedł.
    Odsunął się i zrzucił zużytą prezerwatywę na podłogę. Rozmasował sobie penisa, a potem położył obok Miszy nieco szturchając go ramieniem.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  118. - Poćwiczę aktorstwo i powiem, że mi przykro, chcesz? - prychnął, a potem podparł się na łokciu, by widzieć w pełni twarz swojego chłopaka i jego nagie ciało.
    - Następnym razem możemy na moim i tak jest tam niezły syf - wzruszył ramieniem i pochylił się w stronę Miszy, całując jego bark. Zbliżył się jeszcze o kilka centymetrów znów łącząc ich ciała na łóżku, tym razem w mniej jednoznacznym celu.
    - Ciepło - burknął Blaise.

    B

    OdpowiedzUsuń
  119. Zach nie chciał się odsunąć, nie miał najmniejszego zamiaru aby to zrobić i chyba to przerażało go z tego wszystkiego najbardziej. To, czego unikał przez cały ten czas tylko dlatego, że grało mu niesamowicie na nerwach – sam już nie wiedział dlaczego, może nie chciał się przyznać przed samym sobą do swojego pociągu do tej samej płci? - okazało się czymś, co naprawdę mu się spodobało. Zaczął się złościć na własny umysł za to wszystko; byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby nawet nie rozpoczął grać pewnego siebie i po prostu stchórzyłby, wtedy nie miałby takiego mętliku w głowie. Bo usta Rosjanina w dalszym ciagu były cholernie kuszące i chciał ich więcej, ale z drugiej strony wcale nie, bo nie powinien.
    W ostateczności odsunął się przerywając ich kontakt fizyczny, jednak nadal stał przed chłopakiem. Jego wzrok wodził po twarzy, na której nadal malował się ten typowy, zadziorny i pewny siebie uśmiech, a umysł Robinsona targał się między ochotą splunięcia na nią, a kolejnego pocałunku. Cholera. Wpadł w jego głupią gierkę i trudno byłoby się z niej wyczołgać.
    - Mógłbym jeszcze parę rzeczy zrobić, ale chyba na dziś ci wystarczy – odezwał się, cały czas kontynuując swoją grę aktorską. Może jeszcze nie był profesjonalistą, ale naprawdę niewiele mu brakowało.

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  120. Zach nie chciał się odsunąć, nie miał najmniejszego zamiaru aby to zrobić i chyba to przerażało go z tego wszystkiego najbardziej. To, czego unikał przez cały ten czas tylko dlatego, że grało mu niesamowicie na nerwach – sam już nie wiedział dlaczego, może nie chciał się przyznać przed samym sobą do swojego pociągu do tej samej płci? - okazało się czymś, co naprawdę mu się spodobało. Zaczął się złościć na własny umysł za to wszystko; byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby nawet nie rozpoczął grać pewnego siebie i po prostu stchórzyłby, wtedy nie miałby takiego mętliku w głowie. Bo usta Rosjanina w dalszym ciagu były cholernie kuszące i chciał ich więcej, ale z drugiej strony wcale nie, bo nie powinien.
    W ostateczności odsunął się przerywając ich kontakt fizyczny, jednak nadal stał przed chłopakiem. Jego wzrok wodził po twarzy, na której nadal malował się ten typowy, zadziorny i pewny siebie uśmiech, a umysł Robinsona targał się między ochotą splunięcia na nią, a kolejnego pocałunku. Cholera. Wpadł w jego głupią gierkę i trudno byłoby się z niej wyczołgać.
    - Mógłbym jeszcze parę rzeczy zrobić, ale chyba na dziś ci wystarczy – odezwał się, cały czas kontynuując swoją grę aktorską. Może jeszcze nie był profesjonalistą, ale naprawdę niewiele mu brakowało.

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  121. Blaise w końcu podniósł się z łóżka i wdział bokserki, które wcześniej wylądowały gdzieś na podłodze. Już nawet nie patrzył czy był jego, czy należały do Michaiła. Dziwny traf chciał, że obaj nosili ten sam rozmiar ubrań... Prawie ten sam. Koszulki Miszy były na Blaise'a trochę obcisłe.
    - I od tej chwili nie mam co robić - burknął, a potem podszedł do swojego łóżka i położył się na nim wygodniej obserwując jeszcze nagiego chłopaka.
    - Twoje ciało mógłbym oglądać każdego dnia - uśmiechnął się jak kretyn.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  122. [Jak tylko zobaczyłam tą kartę to od razu mi się spodobała. Uwielbiam takich "niegrzecznych" chłopców. :3 I sądzę, że Alyssa też :D Jak masz pomysł - oraz chęć - na wątek to zapraszam ;)]

    Alyssa,

    OdpowiedzUsuń
  123. [Dobra. Potrzebuję jakiś ostrzejszych wątków, więc zgłaszam się tutaj. Mam nadzieję, że coś da się sklecić...W związku z tym zapraszam do siebie!]

    Danielle Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  124. [Witam. Może wątek z Aidanem lub Nathanem?]

    OdpowiedzUsuń
  125. [Z pomysłami u mnie wiecznie krucho...
    Co do tego "ostrzejszego wątku" - większość ocieka mi słodyczą i miłością, więc przydałoby mi się coś innego... Może na coś wpadniesz ;)]

    D. F.

    OdpowiedzUsuń
  126. [Może spotkają się na jakiejś imprezie i Alyssa wpadnie w jakieś kłopoty, a on jej pomoże i potem akcja jakoś sama się potoczy? ;)]

    Alyssa G.

    OdpowiedzUsuń
  127. - Inni nie zasługują nawet na to, by patrzeć na ciebie ubranego ze stu metrów – odparł Blaise, kładąc ręce na biodrach Miszy i patrząc mu czarnymi oczami w twarz. Kiedy chłopak z niego zszedł miał wrażenie, że brakuje mu jego ciężaru na biodrach. I może faktycznie brakowało.
    - A może nigdzie nie będziesz szedł i zostaniesz tu ze mną? Podpierdoliłem laptopa, możemy obejrzeć jakiś film. – wzruszył ramionami patrząc na Sokołowa przez dłuższy czas. – Ale twoja decyzja, mnie to wisi. Może będę, może nie, nie wiem jak pójdzie dzisiaj akcja z prochami. Muszę zajrzeć do jednego gościa przed wieczorem.

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  128. Blaise skuszony bliskością wyciągnął rękę i złapał za kark Sokołowa przyciągając go do siebie i całując mocno. Wciągnął go mocniej na swoje łóżko tak, by chłopak na chwilę się na nim położył.
    - Jak nie wrócisz za te pół godziny, nie zastaniesz mnie tutaj... W mieście jest impreza i jeśli nie wolna chwila z tobą pójdę handlować – odparł obojętnie. Miał wybór. Misza, albo kasa. Jedno z dwóch jeśli Sokołow nie ruszy dupska. Feningen puścił go i sam wstał z wyrka.
    - Z zegarkiem na ręce... I weź to – Irlandczyk podał ruskowi rewolwer, który trzymał tam gdzie narkotyki, w szufladowym schowku. – Tak na wszelki wypadek, bo łatwo ci ostatnio skopać dupę


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  129. Blaise uniósł brwi widząc jak szeroko Misza się do niego uśmiecha. Z wrażenia aż obejrzał własne ciało, by sprawdzić, co też mogło wywołać tak niespodziewaną reakcję u ruska. Nie znalazł jednak niczego nadzwyczajnego, po za tym, co nadzwyczajne w ruchu powinno być dla Michaiła. Feningen odwzajemnił pół jego uśmiechu, nie potrafiąc odwzorować go dokładnie.
    - Może spełnię twoją prośbę i pozostanę... – wzruszył ramionami.
    Kiedy Sokołov objął Irlandczyka, zaskoczył go porządnie.
    - Przewaga nie ma znaczenia, jeśli potrafisz się dobrze bronić, cwelu, albo kiedy mi mówisz z kim masz problem i załatwiamy to razem tak, jak powinno się to załatwiać... – spojrzał mu w oczy z lekkim dystansem. – Nie pozwolę katować sobie chłopaka... Zwłaszcza jeśli potem jest mało sprawny...

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  130. - Jeśli to twoje usta zaciskające się na moim fiucie to może zdecyduję się na ciebie poczekać – prychnął Blaise odgarniając z czoła Miszy kosmyk włosów. – Idź do fryzjera – rzucił lekko zanim usłyszał niechętne wyznanie Miszy.
    - Ten fiut naprawdę za mocno podskakuje – warknął Irlandczyk niechętnie puszczając Michaiła i dając mu odejść. Pozostał w pokoju, nadal w bokserkach, leżąc na swoim skotłowanym łóżku. W rękach trzymał kostkę Rubika i długimi palcami zgrabnie i szybko przekręcał odpowiednie ścianki, kiedy do pokoju wparował rusek.
    - Nawet się wyrobiłeś – skomentował Blaise, nie odrywając wzroku od swojej zabawki.


    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  131. [Bardzo chętnie. A masz jakiś pomysł? Ja mam taki, że może Misha będzie mu z czegoś korki dawał. Nie myślę już dzisiaj -.- I może Aidan będzie go traktował jak kogoś w rodzaju brata. Może być?]

    OdpowiedzUsuń
  132. [Ale gdyby Aidan chodzilby za nim all day all night i jeczal o pomoc to może by się zgodził? Ot chociażby dla świętego spokoju xD]

    OdpowiedzUsuń
  133. [Zaczniesz? Ja podałam pomysł.]

    OdpowiedzUsuń