sobota, 23 sierpnia 2014

Jeśli mówisz do Boga, jesteś osobą religijną. Jeśli Bóg ci odpowiada, jesteś chory psychicznie... Fiu Fiu


Właściwie... to co cie obchodzi jak się nazywam? Dla ciebie mogę być William, dla niej Palant a dla niego Cwel. Irytują mnie te szepty i spojrzenia. To naprawdę nie potrzebne. Ale jak bardzo chcesz to będę Danielem.  


Lepiej nie pytaj mnie kim jestem, bo tak naprawdę sam nie wiem. Kilka lat temu, wczesną jesienią, jakaś starowinka znalazła mnie w parku. Przyjmuję że 23 września to dzień moich urodzin. Miałem może rok.    Przyjmuję że 23 września to dzień moich urodzin. Taka stara... a taka uczciwie głupia. Mogła mnie tam zostawić. Spędziłem u niej kilka lat. Wystarczyło. Nie wiem o czym myślała, kiedy wyniosłem z jej domu wszystkie cenne rzeczy. Sporej części nie było przy mnie, kiedy mnie złapali. Nie doceniłem tych wspaniałych służb porządkowych. Ćwoki w mundurach i do tego tacy naiwni. Kilka słodkich spojrzeń i niewinnych uśmiechów i zgodzili się nie wsadzać mnie do poprawczaka. Wariaci...


Byłem w dwóch innych sierocińcach, nim trafiłem do tego. Nie byłem pewien, a właściwie nie obchodziło mnie to co robią inni, póki nie dotyczyło to mnie, więc wkurwiało mnie to, kiedy inni interesowali się mną. Nie chce pomocy psychologów. Nie chce idiotycznych opowiadań i lekcji, o złym wpływie kradzieży na życie. To takie męczące. I nic nie daje. Dajcie mi żyć tak jak chce!


Nie broniłem się, kiedy przychodzili przeszukiwać mój pokój, gdy ginęło coś innym osadzonym albo wychowawcom. I tak nie znajdą. Obmacywanki, które nazywali rewizją osobistą, też nie dawała wiele.  
Kiedy w końcu się uwolnię, przynajmniej będę miał coś w zastaw. Wiele nocy biegałem jako goniec, zwiadowca i czujka. To też dawało dochody i pozwalało nie raz spieniężyć to co przypadkiem znajdowałem w różnych miejscach. Każde drzwi stawały przede mną otworem, nie ważne jaki miały zamek i czy prowadziły do sypialni twojej dziewczyny czy chłopaka. Cóż... nie zawsze musiałem otwierać drzwi sam. Małe suczki lubią dorodne i ostre psy.  

Właściwie... To wcale nie musisz mnie lubić. Mam to naprawdę gdzieś




Daniel Vallentine

wiek: 17 lat (chyba)
pochodzenie: ... (nie mam pojęcia. Ale może być Szkocja)

127 komentarzy:

  1. [ Taa, podglądałam twoją kartę tak się przyznam i nawet czytałam xp
    Wątek bym zaproponowała, ale nie mam pomysłu i na moje odpisy długo się czeka, więc na razie tylko grzecznie cię przywitam.]

    Blaise Feningen

    OdpowiedzUsuń
  2. [A ja powitam i zaproponuję wątek z Aidanem lub Nathanem c:]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam serdecznie! :) Wątek z chęcią bym zaproponowała, bo coś czuję, że Daniel mógłby się dogadać z moją małą buntowniczką, ale mam już na głowie pięć wątków :c W każdym razie - życzę wielu powiązań, wątków i dobrej zabawy na blogu :3]
    Macy Svensson

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam, życzę miłej zabawy, i zapraszam do siebie na wątek, jeśli jest ochota ! c:]
    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  5. [Dzień dobry, miłej zabawy życzę, jak są chęci to nawet do wątku zapraszam.
    I przy okazji:. "...gdy ginęło coś innym osadzonym albo wychowawcą..." wychowawcOM, na Odyna, nie wychowawcĄ.]


    Lawrence/Zoe

    OdpowiedzUsuń
  6. [[Serdecznie witam na blogu i życzę owocnych wątków. Przy okazji zapraszam do Alyssy, która od razu zachwyciła się Danielem *-*]]

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  7. [Jedyne co mógł jej ukraść to szkicownik, albo jakieś drobniaki xD A może jakaś wspólna impreza? Mogliby razem gdzieś wyjść, upić się i obudzić w jednym łóżku, zastanawiając się, czy do czegoś doszło. Taki a'la kac vegas xD wiem, kiepskie, nie krzycz :c]
    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ja z moimi chłopakami piszę się na wszystko :) Jaki masz pomysł związany z Nathanem?

    Co do Aidana... Może jakiś wspólny wybryk? Wiesz... Mogliby pójść gdzieś i oszwabić jakiegoś kolesia xD]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Mam ochotę zawsze i na każdego xD Jakkolwiek to brzmi. Choć nie, nie na każdego... Ok... Wysiliłam swoje szare komórki na tyle, że potrafię znaleźć jedną sytuację w jakiej Daniel i Blaise mogliby się ze sobą zetknąć. Na wstępie uprzedzę cię jednak, że pisząc z Blaise'em trzeba być nieco zdystansowanym, bo faceci jakoś ostatnio wychodzą mi tylko jako bydlęta... :/ Ok, pomysły...
    1. Daniel może ośmielić się ukraść coś Danielowi albo jego chłopakowi, Miszy. I tu trzeba się liczyć, że Blaise nie będzie prosić o zwrot, tylko po prostu brutalnie to sobie odbierze xD Równie dobrze mogą się pobić o to i wylądować gdzieś nie wiem... u dyrektorki i za karę otrzymać pracę w bibliotece... Z czasem mogą mieć nawet romans, ale to takie... może, może...
    Noo na dziś tylko tyle. :p
    A co do pana G... Hmm musiałbyś sam ocenić jak się ze mną pisze. Zwłaszcza kiedy prowadzę faceta. xd]

    Blaise Feningen

    OdpowiedzUsuń
  10. [Witam witam^^ zycze dobrej zabawy na blogu i wielu ciekawych watkow :D
    A jeali jeat ochota na watek* ajlepiej z pomyslem ale jak nie to cos postaram sie wykombinowac*
    To tez zaprasAm :3]
    corinne bell

    OdpowiedzUsuń
  11. Piątkowe wieczory tuż po pracy zaczął lubić jakiś czas temu. No, od wtedy, kiedy poszedł na studia. Wtedy znalazł sobie dosyć fajnych znajomych. Ale to z Jimmim byli jak bracia. Tym razem wybrał się z przyjacielem, którego nie widział już dawno. Mimo iż Jimmy wyemigrował, to jednak raz na pół roku znaleźli czas, aby się spotkać.
    Udali się do swojego ulubionego klubu. Ten już dawno czasy swojej świetności miał za sobą. Jednak nadal prosperowal całkiem dobrze. Nadal grali tu Gunsów i Hanoi Rocks. Więc było przyjemnie. I dla gardła, i dla ciała, i dla ducha.
    Wypili już kilka piw i zaczynało robić się już tak wesolutko. Jak to po kilku piwach. Nie przeszkadzał mu skrzypiacy głos Slaughtera. Jimmy gdzieś zniknął z uroczą brunetką. A on pozostał przy stoliku. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ktoś się do niego dosiadl.

    Nate

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Albo zabrać coś w zamian... Najczęściej Blaise zabiera cudzą godność XD (if you know what i mean ;>)]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jestem kiepska w podsuwaniu pomysłów, proponuję zacząć od ustalenia czy się znają, jak tak, to ewentualnych relacji... Choć nawet jak określisz, czy mają sie znać, czy nie, coś powinnam wymyślić.
    I nie ma za co.
    Też wolę Lokiego, ale w "Jak wytresować smoka" mówili o Odynie i Thorze, a ja biorę powiedzonka z tego filmu.]

    Lawrence.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jimmy i tamta laska zniknęli gdzieś w różowych odmętach damskiej toalety. Skąd wiedział, że nadal były różowe? Bo tutaj nic się nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. A było to kilka lat wstecz. Sączył to swoje piwodosyć wolno. Gaz już zdążył się ulotnić. A i nawet temperaturę na bardziej pokojową zmienić. Powinien chyba sobie zamówić jakieś inne. Bardziej przygazowane i chłodniejsze. Ale nie widział nigdzie kelnerki. A do baru nie chciał się przeciskać poprzez tłum młodzieży, która to przyszła stąd i zowąd. Był niemalże stuprocentowo pewien, że przyszli tutaj tylko dlatego, że za oknem zaczęło siąpić.
    Spojrzał na chłopaka znad kufla. Czy on go znał? Możliwe i to nawet bardzo. Ale nie mógł sobie przypomnieć skąd. Twarz wyglądała na bardzo znajomą.Ale problem Nate'a polegał na tym, że miał bardziej pamięć do dat niż do twarzy.
    - Powiedzmy, że przyzwyczaiłem się do tego stanu rzeczy- uśmiechnął sir lekko- Ale widzę, że nie tylko ja cierpię w tej chwili na samotność- stwierdził. Był nieco rozbawiony tą sytuacją. Rozejrzał się dookoła. Było sporo pustych stolików- Więc co ciebie do mnie sprowadza?- zapytał nieco zainteresowany. No bo młody raczej powinien bawić się wraz ze swoim towarzystwem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Musiała wyjść, opuścić cztery ściany pokoju, opuścić sierociniec, znaleźć się na dwór, gdzie zaczynało powoli padać. Dobiegał późny wieczór, więc uzbrojona w glany, i grubą bluzę wymknęła się z sierocińca, zmierzając w stronę klubu.
    Annabelle wydawała się cichą dziewczyną, której nie w głowie było bieganie po imprezach, wyginanie się w rytm głośnej muzyki; po części, owszem, taka była. Była delikatna jak płatki róży, cicha niczym mysz pod miotłą, nie lubiąca rzucać się innym w oczy. A na pewno nie teraz, kiedy pod luźną bluzką powoli zaczynał być widoczny ciążowy brzuszek. Jednakże i ona niekiedy potrzebowała odskoczni. Wyjścia, wyszumienia się, wyszalenia. Po prostu pojawiał się moment, kiedy czuła że musi to zrobić. Iść do klubu pełnego nieznanych jej osób, wypicia kilku drinków, potańczenia. I kiedy tak robiła, zazwyczaj potem czuła się o niebo lepiej, jakby ktoś ściągnął jej z ramion ciężar, który ciągle dźwigała.
    Pchnęła drzwi, porażona głośnością muzyki. Klub niewielki, nieco na uboczu od innych, a mimo to własnie do ego miejsca poniosły ją nogi. O razu ruszyła na parkiet, wchodząc między ludzi, od razu zaczęła poruszać się w rytm muzyki. Jedna piosenka, druga, strącona ręka młodego chłopaka, który był zdecydowanie zbyt blisko niej, szybki oddech, pozwolenie aby ktoś ją obrócił w okół własnej osi. Trzecia piosenka, nogi powoli zaczynały odmawiać jej posłuszeństwa, mimo to nadal tańczyła, jak szalona. Byleby wyzbyć się tych wszystkich emocji, niepotrzebnych myśli, nurtujących pytań.
    -Daj mi... czekoladowe oczko-powiedziała, stając przy barze. Nieco czerwona na twarzy, zaczęła rękami układać włosy, które były w lekkim nieładzie. W pierwszej chwili go nie zauważyła, dopiero po dłuższym momencie, kiedy odwróciła głowę w bok.
    -Daniel-wypowiedziała imię chłopaka, nieco głośniej by móc ją usłyszeć.
    -Co tu robisz?-zapytała, siadając na wysokim barowym krześle. Posłała delikatny uśmiech barmanowi, gdy ten stawiał przed nią szklankę z zamówionym alkoholem.
    Annabelle

    OdpowiedzUsuń
  16. W takie wieczory jak ten trudno było zastać Aidana w swoim pokoju. Jak dla nieco to na zewnątrz było ciepło. Jak na tą porę roku.
    W pokoju już od godzin popołudniowych zaczął się śmiertelnie nudzić. Jeszcze trochę, a rzeczywiście umarlby z braku jakichkolwiek zajęć. Dlatego też zarzucił na grzbiet niedawno kupioną, skórzaną kurtkę. No co? Zarabiał na siebie to i mógł sobie od czasu do czasu pozwolić sobie na małą rozpuste. No, a że parał się tym czym parał, to i zyski jakieś miał. Mógłby powiedzieć śmiało "taka praca, proszę państwa". Ale raczej nikomu nie chwalił się w jaki sposób zarabiał na siebie. Każdy radził sobie w sposób jaki tylko mógł.
    Wylądował w klubie. Muzyka dudnila, że hej. Sączył jakiegoś drinka z palemką przez czarną slomke, która później pogryzł. Ot, takie przyzwyczajenie z dzieciństwa. Zauważył kolegę w oddali. Zauważył też mężczyznę, którego upatrzyłeś sobie chłopak. Znał go. Już nie raz i się dwa z nim sypial. Podszedł do Daniela.
    - Jakieś plany na dzisiaj? - Zapytał, wskazując delikatnie podbrodkiem na mężczyznę. - Dziany jest skurczybyk.

    OdpowiedzUsuń
  17. Pokiwal lekko głową na boki. Może miał i rację? Ostatnio dużo słyszał rozmów młodych. Nie były zbytnio interesujące. W sumie to były typowo młodzieżowe tematy. A z tych już trochę wyrósł. Nie tylko wzrostem, ale i także umysłem.
    - Jeszcze kilka minut temu przy ladzie siedział jakiś piecdziesieciolatek. - Zasiał się cicho, kiedy do jego uszu dotarły słowa, że woli towarzystwo trochę starszych osób. - Ale jak widzę, to aż takie stare osobniki ciebie nie interesują. A co do piwa... To ra raczej nic mi nowego nie powiedziałeś. Chętnie zamowilbym sobie nowe, ale nigdzie nie widzę kelnerki. A dzisiaj jestem też jakoś wyjątkowo leniwy, aby podnosić gdzieś swój zadek. - Stwierdził z rozbawieniem w głosie. - No chyba, że byłby tak miły i mógłbyś mnie w tym wyręczyć... To czemu nie. - Jeden z kacikow warg drgnal mu ku górze.

    Nate

    OdpowiedzUsuń
  18. - Najlepsze rzeczy wychodzą na spontana. - Zasmial się nastolatek. I coś w tym było. Bo ilekroć sobie coś planował to i tak połowa z tych planów nie wypalala. - Fakt. Nawet śmietnik ma w chałupie posrebrzany. - Dodał po chwili. A kiedy doszło do niego to, co właśnie przed chwilą powiedział, wyjaśnił:
    - Robiłem z nim pewne interesy, więc stąd wiem. -No, a że po tych interesach później bolało go całe ciało, to już było drugorzędną sprawą. - Podejść go jest bardzo łatwo. Wystarczy mu szepnac kilka miłych słówek do ucha. I będzie gotów wyskoczyć z gotówki. - Uśmiechnął się szeroko do kumpla. - To co? - Zapytał. - Bierzemy się za niego Robin Hoodzie? - Zażartował.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czy poczuła się urażona, słysząc tą opryskliwość w głosie Daniela? Nie, ani trochę. Wiedziała że są różni ludzie, że nie należy się przejmować ich humorami. Przecież nie każdy musi tryskać na około szczęściem, prawda?
    Spojrzała na niego, z rozbawieniem, przechylając głowę w bok, pozwalając również aby kaskady rudych włosów opadło na jej ramię.
    -I kaczki. Nie zapominaj o kaczkach-odparła w ramach odpowiedzi, upijając łyk drinka. Był słodki, dla niektórych zdecydowanie zbyt słodki, jednak Belle to nie przeszkadzało. Nawet jej smakował.
    -jestem po prostu zdziwiona, widząc Cię tutaj. Wyglądasz jakby Cię to wszystko nieco...irytowało-dodała po chwili, obracając się w stronę parkietu. Jej ani trochę nie przeszkadzała głośna muzyka, krzyki ludzi. Oni po prostu się dobrze bawili, ona również.
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  20. - Błagam, tylko nie "kiciu", bo rzygnę tęcza. - Powiedział, przekraczając teatralnie oczami. Już zdecydowanie wolał określenie "słup telegraficzny". Jak to mawiała swego czasu Katrina. Obecnie jego była dziewczyna. - Teraz to nie ma nic za darmo. - Mruknął pod nosem. - Nawet na wpierdol to trzeba się nieźle napracować. - Wyciągnął ze starego i nieco przetartego portfela parę monet. - Dla mnie jakieś mocne i bez soków. Czuje się wtedy tak, jakbym pił oranzade. - Powiedział i wręczył pieniądze chłopakowi. - Sobie też jakieś kup.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Da się to załatwić. - Puścił do niego oczko. Zaraz zwrócił się do barmana .
    - Dwa drinki poproszę. - No co? On wychowany chłopak był. W gości z pustymi rękoma nie szedł. Wziął obie szklaneczki i podszedł do mężczyzny. Usiadł przy nim jak gdyby nigdy nic. Facet wyszczerzyl się.
    - Wiedziałem, że przyjdziesz. - Mruknął Collinsowi do ucha, sliniac je nieco. - Co cie do mnie sprowadza? Ach.. Poczekaj, chyba wiem. - Dłonią przejechał po posladku Aidana.
    - Widzisz jak my się doskonale rozumiemy. - Musnal go w usta. Daniel mógł powoli przystępować do działania.

    OdpowiedzUsuń
  22. [ To Blaise tu handluje prochami... >___> I cipa, cipie nie równa, więc nie mam pretensji co do określenia. Taa, specyficzny jest Dante, Blaise pewnie też XD
    Daniel i pan sukinkot B, mogą pracować razem... to może być drugi pomysł.
    Ty zaczynasz. Wykorzystam cię tak (i nie tylko tak ];->)
    A co do linku to mam ich za dużo, sprecyzuj swoje chęci XD]

    B.F

    OdpowiedzUsuń
  23. No tak, darmowe wejście. Niektórym to dobrze, ale nie Belle, bo ona musiała za wejściówkę zaplacić. Co prawda nie dużo, i nie zabolało to jej kieszeni, ale zapłaciła.
    Kiedy on wypijał drinka za drinkiem, Annabelle powoli sączyła zaledwie drugiego drinka.
    -Towarzystwo czasami jest ważne, wiesz? Bo tak samemu, albo wśród osób za którymi się nie przepada, to też źle-powiedziała, wzruszając przy tym ramionami.
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  24. "Jemu to i dziesięć orgazmow na dzień będzie za mało." - Przemknelo mu przez myśl. Mimo iż był po stronie swojego przyjaciela... Mimo iż był dla niego wsparciem, to jednak jego seksoholizm czasami dobijal Bierka.
    - Raczej bym akurat w te jego zdolności nie wątpił. - Zażartował. Zelektryzowalo go to, kiedy chłopak się o niego otarł. Jakiś dreszcz przeszedł mu po plecach. Odprowadził chłopaka wzrokiem aż do lady.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kątem oka dostrzegł, jak Daniel wykrada od faceta co tylko może. A ten duren był tak zapatrzony w Aidana, że nawet nic nie poczuł. Collins nadal czarowal go gestami, usmieszkami i słowami. I to działało na tamtego jak jakiś narkotyk. Facet jednak posuwał się coraz dalej. Jeszcze trochę i przelecialby Aidana na stoliku. W klubie pełnym innych osób.
    - Nie widzisz smarkaczu, że on jest ze mną? - Warknal mężczyzna do Daniela.
    - Wybacz... Zapomniałem o tym.Andre... Dobrze wiesz, że wywiązuje się z obietnic. Nastepnym razem. - Uśmiechnął się do niego, poczym podszedł do Daniela.

    OdpowiedzUsuń
  26. -Czy ja powiedziałam, że garnę się do towarzystwa cierpiącego na ból dupy, jak Ty to ująłeś?-zapytała, unosząc przy tym jedną brew w górę. Nie, ona po prostu powiedziała, co sądzi o samotnym siedzeniu, nic więcej. Daniel resztę sobie dopowiedział, bądź też źle stwierdził, Annabelle nie dociekała.
    -Chcę po prostu pogadać, to źle?-zapytała, spoglądając na niego kątem oka.
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  27. Wziął od chłopaka piwo. Kiedy usłyszał jego słowa zakrztusil się. Może był już podpity. Ale jednak nie do tego stopnia aby pieprzyc się w kiblu. Zdecydowanie wolał jakieś ustronniejsze miejsca.
    - Nawet nie wiem jak się nazywasz. Ba, ty nie wiesz nawet jak ja się nazywam. I z nieznajomym chcesz uprawiać seks? - Zapytał bez ogródek. - Mów mi Nate.

    OdpowiedzUsuń
  28. [ To zacznij.
    I mam idealny O_O Dwudziestu panów w różnym wieku xD KAżdy każdego na ścieżce w górach XD Albo dwaj zajebiści nastolatkowie w warsztacie *-* Naprawdę BOSCY]

    OdpowiedzUsuń
  29. Wyszedł zaraz za nim. Minie kilka minut nim Andre zorientuje się co jest grane. Ale nie pójdzie z tym na policję. Zbyt bardzo martwił się o swoją duperela. A dobrze wiedział, że gdyby zaskarżył Aidana o kradzież... To nastolatek oskarżyłby go o gwałt i pedofilię. Bowiem Collins był nieletni.
    - Ten biznes nawet się opłaca. - Stwierdził. Nawet nie musiał dzisiaj nikomu dawać siebie. - Idziemy gdzieś? - Zapytał. Puścił mimo uszu uwagę o kreceniu dupą.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Zdecydowanie wolę tani motel nie opodal. Przynajmniej rano zaserwuja jakieś dobre śniadanie. No i na dodatek ciepłe. - Stwierdził. Przez chwilę zastanowił się jak przekazać Jimmiemu, że właśnie opuszcza lokal. Napisał mu SMS'a. Później powinien odczytać. - Idziesz, czy masz zamiar tu siedzieć, jak kole? - Zapytał, pijąc szybko piwo.

    OdpowiedzUsuń
  31. Prychnal cicho pod nosem.
    - Ja i zalecanie się? - Zapytał. - Dobre sobie. - Machnął na to ręką. - Gdybym miał to robić to zrobiłbym to w bardziej uroczy sposób. - Uśmiechnął się chytrze do niego. - Między innymi tak... - Owiał swoim ciepłym oddechem jego szyję, szepnac zmyslowo. - You. My bed. Now.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Chyba ktoś tu za dużo wypił. I bynajmniej nie jestem to ja. - Stwierdził z rozbawieniem w głosie, kiedy chłopak zakolysal się. - W razie czego to mogę wesprzec cie ramieniem. - Puścił do niego oczko. Zaczął go prowadzić do motelu. Było to o wiele lepsze miejsce niż zaplecze. Przynajmniej nikt im nie będzie przeszkadzał. Bo przecież do sierocińca go nie zaprowadzi.
    Wynajął pokój na noc. I od razu zapłacił z góry. Akurat mu starczyło. Weszli do pomieszczenia, gdzie Nate zdjął z szyi łańcuszek. Widząc, jak chłopak się przypatruje mu, uśmiechnął się lekko. - Jedyna pamiątka po moich rodzicach zanim odeszli z tego świata. - Sprostowal. - I tak już osiemnaście czy też dziewiętnaście lat bez nich.

    OdpowiedzUsuń
  33. - W bilard? - Zapytał chłopak. - To taka gra, gdzie jest stół z dziurami i trzeba do tych dziur trafiać takimi kulkami za pomocą kijów? - Spojrzał na niego uważnie. - Nie. Ale za to gram w piłkę nożną i pokera. W to pierwsze idzie mi bardzo dobrze. W tym drugim... Raz na wozie, raz pod wozem. - Skwitowal krótko.

    OdpowiedzUsuń
  34. [ Zastanowię się XD Ponoć mam już kobietę swojego życia... Ale poligamia zawsze spoko XD hue hue. Powiem ci jedno... nic nie przebije dwóch przystojnych kolesi w garniakach, którym zacięła się winda między piętrami i ten... no... O_O
    A Dante to moja inna postać na innym blogu. Odpiszę ci jutro pod wieczór albo w południe. Teraz się rozstroiłam xd]
    B.F

    OdpowiedzUsuń
  35. [Ali lubi się szlajać po klubach z fałszywym ID. Może ochroniarz przyłapałby ja z fałszywym dowodem i wywalił z imprezy, a Daniel mógł to zauważyć, albo być w pobliżu. Lub po prostu spotkają się na imprezie, a później akcja się już jakoś sama potoczy. :3]

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  36. [Witam ciekawą postać. Zaproponuje wątek bo mam ich tak mało, że ehh. Jak będziesz miał jakiś pomysł to pisz, a ja jak coś wymyślę to też napisze.]
    Leo Davies

    OdpowiedzUsuń
  37. [Nie wiem czy Dan to przeżyje, ale w sumie czemu by nie!]

    Na zewnątrz było już ciemno i zimno. Zazwyczaj problem zimna rozwiązywała dodatkowa warstwa ubrania. Toteż Cori właśnie szła do swojego pokoju po cieplejszą bluzę. Nie wiadomo czemu nagle zalała ją fala wspomnień. No okay. Wiadomo dlaczego. Jutro 16. Miała dostać list, który nigdy do niej nie dotrze. W sumie to dobrze, że teraz sobie o tym przypomniała. Tak to poszłaby znowu do Altanki, żeby po chwili znowu wczłapać się na swoje piętro po listy, które czytała co miesiąc. Co z tego, że znała je na pamięć? Nie zaniecha tradycji. Nigdy.
    Wyjęła z kieszeni klucze i włożyła odpowiedni do zamka. Niepotrzebnie. Ku jej zdumieniu, drzwi były otwarte. Gdy uchyliła je do tego stopnia, żeby spokojnie wejść do środka poczuła jak krew zaczyna jej wrzeć. Niczym na skrzydłach złości podbiegła do chłopaka i wyrwała mu listy z dłoni.
    - Co ty do jasnej cholery robisz w MOIM pokoju z MOIMI listami. Mamusia cie nie nauczyła, że cudzych rzeczy się nie dotyka?! Wypierdalaj z tego pokoju w podskokach! Już!- Normalnie Cori tak nie przeklinała, ową wyjątkową złość miała zarezerwowaną dla osób, które dotykały jej listów. Posłała chłopakowi mordercze spojrzenie i wskazała głową na drzwi. - Na co czekasz - warknęła.

    [Może potem się okażę, że Dan zabrał jeden, najważniejszy, z listów Cori za co będzie go ścigać? Ale to poootem]
    Cori Bell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Achh, miał je czytać... to zawsze może być druga próba okradnięcia wściekłej Cori, tym razem bardziej skuteczna c; ]

      Usuń
  38. Poszedł za Danielem. No bo niby co innego miał zrobić? A zawsze to lepiej nudę znosić w towarzystwie. A nie tak samemu.
    Przyszli do Małego Joe. Jakoś od razu mu się nie spodobał. Miał coś w sobie co go odpychalo.
    Zdziwił się, kiedy chłopak tak natychmiast go wyciągnął. I to, że tak nagle uciekali. Na łeb, na szyję.
    - Co jest? - Zapytał, kiedy zatrzymali się.

    OdpowiedzUsuń
  39. - Poczekam. - Stwierdził, po czym nalal sobie piwa. A, że akurat stało na blacie... To czemu miał z tego nie skorzystać?
    Zawiesił na nim na chwilę wzrok. Był niczego sobie. Nawet ładny.
    - Uroczo wygladasz. - Szepnął mu, kiedy wyszedł z łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  40. Wdech, wydech Nie walne go w policzek wdech wydech, Nie walne go w policzek wdech wydech, Nie walne go w policzek wdech wydech.
    1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 Wdech i wydech.
    - Matka chyba musiała być jasnowidzką, że go chciała wyskrobać. Wcale jej się nie dziwie - mruknęła pod nosem tak cicho, że chłopak już raczej tego nie usłyszał. Odzyskała listy, pozbyła się tego idioty z pokoju więc jest okay. Podeszła do szafy cały czas licząc do dziesięciu i wyciągnęła z niej bluzę wujka. Włożyła ją na siebie i z listami w ręku wyszła z pokoju kilkakrotnie sprawdziła czy zamknęła drzwi.
    Weszła do altanki i usiadła na ukochanym grubym kocu. Zauważyła, że listy są w złej kolejności, więc szybko je ułożyła. Po drodze, zauważyła, że brakuje 3.
    Dupek Wstała czując jak krew znowu zaczyna jej buzować w żyłach i czym prędzej wtargnęła do pokoju złodzieja.
    - Oddawaj, wszystkie, już - powiedziała, o dziwo, spokojnie. Wystawiła tylko rękę czekając na jej własność.

    OdpowiedzUsuń
  41. Spojrzał na niego zdziwiony. Skąd on to wiedział? No dobra. W tym momencie nie jest to aż tak istotne.
    - Ale po co? - Zapytał. - Myślisz, że nas szukają? - "A miałem nie pakować się w kłopoty!" - Pomyślał. Czuł jak mu serce lomocze. Dosłownie jak młotek. - Co teraz zrobimy?

    OdpowiedzUsuń
  42. [Witam bardzo serdecznie! *ja jak zawsze na czas*
    Tak czy inaczej pan ciekawy, a ja lubię wątki, więc może by się dało coś wykombinować? ;>
    Zapraszam serdecznie do mnie, może na coś wpadniesz ^^]

    Danielle Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  43. - Pomimo iż żyjemy w dobie wszechobecnego gender to jednak za żadne skarby świata nie dałbym wcisnąć się w kiecke. Ani też w jajościski. - Stwierdził z rozbawieniem w głosie. Poszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic i po kilku minutach wyszedł. Kiedy tylko otworzył drzwi to para buchnela jak w saunie. No co? Lubił gorące kąpiele.
    - I oto jak w domowych warunkach można zrobić sobie odrobinę luksusu. - Zażartował.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Nie chce jeszcze wracać. Jest jeszcze na to za wcześnie. - Stwierdził chłopak. Była dopiero północ. On o takiej porze w weekendy nie wracał. O ile w ogóle wracał. Bo zazwyczaj to wracał rano w poniedziałek. No, ewentualnie w niedzielę wieczorem. I w tym wypadku uznał, że pójdzie z Danielem. Bo teraz to już naprawdę nie miał na nic pomysłu. - A grają tam może w pokera? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Och, pierdol się - rzuciła i przewróciła oczami. Prawie nie zareagowała na fakt, iż chłopak był bez koszulki. Jego tors wcale nie zrobił na dziewczynie wrażenia... No prawie obym się tylko nie rumieniła przeleciało jej przez głowę.
    - Oddawaj co moje i znikam. Na cholerę ci moje rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
  46. [Kurcze, Raven jest straszną pipą, ale nie aż tak, szczególnie, że doskonale się orientuje co z czym się je, jeśli chodzi o nielegalne interesy i raczej nikomu by czegoś takiego nie spieprzył...]

    Lawrence

    OdpowiedzUsuń
  47. - Przestań się ze mną bawić. Wiesz co masz. To co zabrałeś. Kilka listów i cholera cie wie co jeszcze. Na pewno możemy się jakoś dogadać. Przysługa? Informacje? Oddaj mi tylko co moje i już mnie tu nie ma. Nic prostszego - wzruszyła ramionami i przewróciła oczami. Była już wyjątkowo zdesperowana. Ale cóż poradzić? Chciała tylko odzyskać swoje rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  48. - No, coś tak jakby. - Wyszczerzył się do niego. Dobry humor mu akurat powrócił. - Lubię grać w pokera. Czasami coś wygrywam. - Uśmiechnął się. - Ostatnio ograłem takiego gościa, co to myślał, że jest ach i och. Ale to ja jednak miałem lepsze karty. - Stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  49. [Co masz na myśli z tym pomiędzy? ;p]

    OdpowiedzUsuń
  50. - Gdybym miał pełno syfów na twarzy to raczej wątpię, czy byś do mnie w barze wtedy się przysiadł. - Odpowiedział mu blondyn. A o cerę warto było dbać. Znaczy się on aż tak nadto nie dbał o to. Ale czasami jakiś tam krem ktoś mu na twarz wcisnął i trzeba było się wysmarować. Bo przecież z białymi paskami jak jakiś Indianin łazić nie będzie. Sory, nie te czasy.
    - Brzmi co najmniej dziwnie. - Stwierdził, słysząc jego groźby. Był już pijany. I pomyśleć, że to były tylko dwie i pół godziny picia piwa. Z małymi przerwami, ale jednak. Przejechał dłonią po jego plecach. Były takie chłodne. Uśmiechnął się delikatnie w kierunku chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  51. - jesteś cholernie niemiły. - Skiwtował krótko chłopak. - A moja dupa jest i tak bardziej zgrabna niż twoja. - Wystawił do niego język. tak, czasami zachowywał się bardzo infantylnie. Ale co zrobić? Taka to już była jego natura. - Tak, tak. Będę jak ci nadąsani faceci w garniturach. - Wziął oddech i zrobił to niby balona ze swojej buzi.

    OdpowiedzUsuń
  52. -Jednostronna konwersacja jakoś mi nie odpowiada. Gdybym chciała pogadać do kogoś, kto mi nie odpowie, zaczęłabym mówić do ściany, a to zapewne mogłoby się źle skończyć-powiedziała, dopijając do końca drinka. Odsunęła od siebie pustą szklankę, i rozejrzała się za barmanem. Zauważyła go na drugim końcu, gdzie zagadywał jakąś blond włosom dziewczynę. Szło mu naprawdę dobrze, więc musiał chłopak mieć gadane, i pewnie sypał komplementami jak z rękawa, bo jego rozmówczyni co i rusz się rumieniła, posyłając mu rozanielone uśmiechy. Belle westchnęła, obracając szklankę w dłoniach.
    -W sumie, nieważne. Wybacz za moją nachalność-dodała po chwili.
    Belle

    OdpowiedzUsuń
  53. [Okay.... Witam na blogu! :3 <3 Karta mnie urzekła :D Zaproponowałabym wątek, ale szczerze powiedziawszy poza jakąś wspólną robotą nie znajduję im przyszłości... Może ty na coś wpadniesz ^^ Czekam na propozycje :D]

    Alex.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Serio tak sądzisz? - Zapytał, śmiejąc się serdecznie. Odwzajemniał każdy jego pocałunek. Za każdym razem bardziej zachłannie. Alkohol na niego działał. I chyba nie tylko na niego. Zbliżył się do niego. Dłonią zaczął wędrować po jego torsie. Aż w końcu dotarł do jego podbrzusza. Chciał trochę go podrażnić. Dlatego też celowo omijał jego krocze.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Dziękuję. - Uśmiechnął się do niego. Zaczął rozglądać się za potencjalnymi przeciwnikami. I dostrzegł takowych. Kilku facetów nie potrafiło utrzymać nerwów na wodzy.
    - Idę tam.

    OdpowiedzUsuń
  56. [Ho, ho :D Jestem jak najbardziej za ;) W takim razie... Mogłabym prosić o zaczęcie? Jakoś wolę kontynuować :3]

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  57. Szło mu całkiem nieźle. Dzięki temu, że ci goście nie potrafili opanować swoich wyrazów twarzy. Widział, kiedy mieli dobre lub zle karty.
    - Para dziesiątek. - Powiedział pierwszy. Dwóch kolejnych miało po dwie. Jeden strit.
    - I niestety to ja zbiórek pulę. Kareta dam. - Aidan wyłożył karty. To był jego dobry dzień. Przegrał mało, a wygrał tyle, że zakończył grę z zyskiem. Podszedł do Daniela z piwem.
    - Splacam dług. - Uśmiechnął się lekko. - Ugrałeś coś? Czy wychodzisz splukany? - Zażartował.

    OdpowiedzUsuń
  58. „Brudna robota.”
    To były dwa pierwsze słowa, które przyszły mu na myśl, gdy usłyszał co ma zrobić. Kłócił się? Oczywiście. Negocjował? Naturalnie. Jednak zleceniodawca się uparł. Alex nie miał pojęcia na co komuś takie informacje, ale przywykł do niewnikania w cudze sprawy i motywy (oczywiście tylko, jeśli szło o interesy). Chłopak zapłacił mu porządnie, a za taką sumkę mógł sobie kupić nowy obiektyw do swojego aparatu. Po prostu nie mógł odmówić.
    Ludzie uznaliby za samobójcę kogoś, kto postanowił skradać się za Danielem w środku nocy i to w dodatku w czasie jakiejś wykonywanej przez niego akcji. Alex przywykł już do tytułu psychopaty, więc samobójca nie robił mu różnicy. Było chłodno. Zrobił już kilka porządnych zdjęć, ale czuł, że to nie wystarczy. Nie tego oczekiwał klient. W pewnej chwili dojrzał, jak chłopak przyciska jakiegoś mężczyznę do muru. Szamotali się. Czyż mógł istnieć lepszy dowód? Al znał już trochę chłopaka i wiedział jak mniej więcej działa. Nigdy jeszcze niestety nie udało mu się tego udokumentować.
    Zakradł się za krzakami i zrobił ostatnie perfekcyjne ujęcie. Niestety na jego nieszczęście chłopak akurat odwrócił głowę.
    - Cholera.
    Burknął, zwrócił się w przeciwnym kierunku i zaczął uciekać.

    Al.

    OdpowiedzUsuń
  59. [ Cześć. Karta świetnie napisana, postać bardzo ciekawa :3 Można wątek z panem przystojnym ?? ^^ ]

    Taylor M.

    OdpowiedzUsuń

  60. Ali poprawiła jeszcze włosy i chyba już mogła wyjść z tej przeklętej łazienki. To było jej pierwsze wyjście od kilku tygodni. Musiała się dzisiaj wybawić za wszystkie te czasy, kiedy leżała w łóżku i w sumie nie robiła nic pożytecznego.
    Przejechała po ustach jasnoróżowym błyszczykiem i schowała go do małej torebki. Podwinęła rękawy sukienki nie przejmując się tym, że dziś dosłownie wszyscy mogą zobaczyć jej blizny. Może chciała sobie udowodnić, że da radę i nie musi ich kryć, albo po prostu chciała być głupio odważna. Idiotka. Mogła przynajmniej w razie czego zabrać bransoletki, ale nie... Zirytowana własnym zachowaniem podeszła do baru. Och, dziś jest ta fajna promocja z drinkami. Usiadła na wysokim krześle przy barze i wlepiła wzrok w trunki, które stały na szafkach.
    Poczuła na swoim udzie czyjąś dłoń. Od razu spojrzała w stronę nieproszonego gościa.
    - Zabieraj łapy! - pisnęła odrzucając jego dłoń od siebie.
    Warknęła na mężczyznę i zamówiła pierwszego drinka. Od razu wypiła całość nawet się nie krzywiąc. Wprawiona, szesnastolatka. Prychnęła pod nosem i sięgnęła po drugiego. Albo się dziś schleje i wyląduje w łóżku z pierwszym gościem, który się nad nią zlituje i wykorzysta, albo po prostu będzie się kulić na ławce, aby przetrwać noc. Nie raz się jej tak zdarzało. Nic nowego..
    - A ty na co się gapisz? - warknęła na jakieś chłopaka. Wyluzuj, Ali. Tylko się spojrzał. Wypuściła powietrze z płuc i spojrzała na niego przepraszająco. - Sorry, kiepski dzień.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  61. Spojrzał na niego uważnie. Wkurwil się tym, że posłużył się nim.
    -Teraz rozumiem, dlaczego tak dziwnie się na mnie gapią. - Stwierdził. - Nie masz prawa obstawiac mnie w swoich zakładach. A jeżeli już to robisz to obstaw swoją dupę a nie moją. - Powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Wiem, że coś zabrałeś. Nie wiem jeszcze tylko co. A listy masz na pewno. Co za różnica. Będziesz miał mnie w głowie jeszcze przez godzinę. Tak to oddasz mi te listy teraz i po kłopocie. Po co sobie komplikować życie?! - przewróciła oczami patrząc jak chłopak ziewa. No tak, ona się tu produkowała a ten chciał sobie drzemkę uciąć. Nie ma tak łatwo.
    Zanim zdążyła to dobrze przemyśleć usiadła na chłopaku i zaczęła nim potrząsać. - Teraz, będziesz mnie mieć również na ciele, więc radzę oddać listy - uśmiechnęła się chytrze nie przestając nim trząść.

    OdpowiedzUsuń
  63. Jeknal, kiedy ten scisnal jego męskość. Wpil mu się w usta niczym rasowy wampir. Ochota na droczenie się mu już odeszła. Położył chłopaka na plecy. Wsadził mu jeden palec w odbyt i zaczął nim poruszać w chłopaka. Druga dłonią zaś masowal jego czlonka.

    [Damn. Te sceny mi jeszcze nie za bardzo wychodzą. Ale staram się! Więc w razie czego to się nie gniewaj xD]

    OdpowiedzUsuń
  64. - Może i tak, ale to nie oznacza, że możesz sobie z tego korzystać, jak ci się tylko podoba. - Odpowiedział chłopak. Postawił swoje piwo na blat stołu. Już nie miał ochoty pić. Z reszta na wszystko mu przeszła ochota. Czuł, że jeszcze jedno słowo Daniela może wyprowadzić go z równowagi. Odwrócił się na piecie. Miał zamiar stąd wyjść. I niemalże go zmrozilo, kiedy usłyszał jego pytanie.
    Zrobił coś czego na trzeźwo by nie zrobił. Sprzedał mu z liścia, aż na policzku Valentine pozostał czerwony ślad.
    - Ile? - Zapytał. - Tyle, że nie stać cie na mnie. - I wyszedł z lokalu.

    OdpowiedzUsuń
  65. [Okay :D Zacznę chętnie, tylko najpierw ustalmy, jakie relacje są między nimi]

    OdpowiedzUsuń
  66. - Widzisz. Ty masz coś czego ja chcę - listy. Ja mam coś czego ty chcesz - spokój. Zróbmy wymianę. Twój spokój za moje rzeczy - szybko powróciła do tematu nie zwracając uwagi na uwagi chłopaka. - Umowa?

    OdpowiedzUsuń
  67. - Będę cię obserwować - rzuciła mu mordercze spojrzenie i po chwili wyjęła z kieszeni mp3 ze słuchawkami w komplecie. Nie ufała mu na tyle, by zostawić go w spokoju. - Masz godzinę. Miłych snów - powiedziała oschle i ułożyła się wygodnie na jego łóżku. O dziwo, wcale nie się dziwnie nie czuła.
    Jeszcze godzina, i odzyskam swoje rzeczy Pomyślała i pozwoliła muzyce płynąć przez słuchawki.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Godzina minęła śpiąca królewno. Czekam na moje rzeczy, potem idź sobie spać i czekaj na swojego księcia, mam to gdzieś. Listy proszę - gdy skończyła go szturchać w ramię wstała z łóżka i spojrzała wyczekująco na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  69. - Nie można było tak od razu? Adios - chwyciła koperty w swoje ręce i od razu skierowała się do wyjścia.
    - Miłych snów, królewno - uśmiechnęła się i wyszła w końcu mając to czego chciała.

    OdpowiedzUsuń
  70. Teraz to już rzeczywiście nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Mógł pójść na miasto. Mógł także i wrócić do sierocińca. Wybrał opcję numer dwa. Może w końcu odespi te nieprzespane dni. Przydałoby mu się to.
    Cicho, a raczej najciszej jak tylko umiał, wszedł do swojego pokoju. Zrzucił kurtkę i pomyślał, aby pójść pod prysznic. Tak, to był dobry pomysł.
    Wziął wszystkie potrzebne rzeczy. Nie zauważył kiedy czarne gatki wypadły tuż przy progu. Dopiero w łazience to zauważył.
    - A gdzież to znowu podziały się moje pantalony? - Zapytał sam siebie. I wzruszył ramionami. Pewnie zostawił w pokoju. No nic. Owinie się rzecznikiem i będzie git.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Wiła wianki i rzucała je do falującej wody. Wiła... - Przerwał śpiewać pod przysznice, kiedy doszedł do niego głos. - Panie Boże czy to ty? - Zapytał. - Dlaczego mówisz do mnie głosem Daniela? - Otworzył kabinę. - Kurwa mac! - Wrzasnal. - Czy ty nie umiesz pukać? - W poplochu zaczął zakrywać się. W końcu dorwal ręcznik i się nim okrecil. W sumie to matka natura hojnie go obdarowala... No, ale nie dla psa kiełbasa. - Jak to? Wkrecasz mnie, co nie? - Spowaznial. - Jak to? Jak to tak zniknąć? Gdzie?

    OdpowiedzUsuń
  72. [No dobra, cościk tworzę]

    Kolejny wieczór do późna przesiedziała w księgarni. Skończyła kolejną książkę, ale wciąż czuła niedosyt. Przespacerowała się więc między półkami, wyszukując kilka kolejnych tytułów, po które zaraz pognała do magazynu, gdzie leżały uszkodzone egzemplarze. Szefowa nie miała zazwyczaj nic przeciwko zniknięciu paru z nich na kilka dni. Wracały zawsze w nienaruszonym stanie - czy raczej takim, jakim już byly i nie gorszym. Wrzuciła kilka książek do torby i zaraz wesoł wymaszerowała z księgarni, zamykając ją dokładnie. Z uśmiechem na ustach i słodkim ciężarem na ramieniu ruszyła ulicą w stronę sierocińca. Mijała kilka ulic, które zawsze o tej porze wydawały jej się więcej niż podejrzane, jednak jak dotąd nikt nigdy na nią z zaułka nie wyskoczył. W przeciwieństwie do mężczyzny przed sobą miała takie szczęście. Nawet nie zdążyla zarejestrować momentu, w którym jakiś wyrostek przyszpilił faceta do ściany najbliższego z budynków. Danielle w szoku aż przystanęła. Zdrowy rozsądek kazał jej uciekać, ale gdzie tam panience Finnigan do rozsądku. Z bojowym wyrazem twarzy rzuciła się do przodu celnie trafiając torbą chłopaka w plecy.
    - Nie można tak traktować ludzi no! Moze ten pan się spieszy?! - warczała, celując w niego ponownie torbą pełną książek.

    [Mam nadzieję, że może być, kocie.]

    OdpowiedzUsuń
  73. Znajdowali się coraz bliżej siebie. Nathan Jeknal po raz kolejny, czując jak dreszcz podniecenia ponownie przechodzi przez jego ciało. Na prawdę zapowiadała się gorąca noc.
    On także nie przestawał piescic chłopaka. Zaraz także dolaczyl i drugi palec. Kilka razy poruszał nimi energicznie.
    - Co będzie? Wydaje mi się, że seks. Ale ty to możesz nazywać inaczej. - Powiedział, po czym założył prezerwatywe. No cóż, bezpieczeństwo przede wszystkim. Wysunął palce z odbytu chłopaka i powoli wsunal swoją męskość.

    OdpowiedzUsuń
  74. Spojrzał na niego oczami jak spodki filizanek. Zamrugal kilka razy nerwowo.
    - Gdzie masz zamiar uciec? - Zapytał. Jeżeli rzeczywiście mieli kłopoty to trzeba było sprezac ruchy. - Powiedział to ten, który wparowal tutaj jak Filip z konopii. - Prychnal pod nosem, słysząc jego uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  75. Szybko spakował w średnią torbę kilka potrzebnych rzeczy. To jest trochę ubrań, jakieś jedzenie, pieniądze, telefon, słuchawki, trampki, korki, piłkę do nogi i pompkę. Do plecaka wsadził jakąś poduszkę i zdjęcie rodziców. Do tego jeszcze jakąś książkę, scyzoryk, latarkę i toporek. Na grzbiet zarzucił kurtkę.
    - Jestem już. - Powiedział, kiedy ten tylko opuścił pokój. Miał nie do końca wyschnięte włosy. Nadal był rozgrzany po gorącym prysznicu. Czuł po kościach, że to nie skończy się za dobrze. - Więc gdzie będziemy spać? Dokąd mamy jechać? I dlaczego nas mają szukać? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  76. Starał się nie zadać mu zbyt wiele bólu. Jednak bez tego raczej by nie przeszło. No, chyba, że chłopak byłby na tyle odporny. Ale jednak nie. Zauważył grymas na jego twarzy. Pogładził go po policzku. A zaraz dłonią zaczął poczyniać przy jego (a raczej z jego) męskości.
    - Bo ja jestem w miarę konkretny człowiek. - Stwierdził, posyłając w jego kierunku uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  77. - Piłka idzie ze mną. - Powiedział z uporem w głosie. - Przynajmniej nie będę się nudzić. Ale dlaczego mają mnie szukać? - Zapytał. - Co zrobiłem nie tak? - Spojrzał na niego uważnie. Pokrązylu trochę po mieście. W końcu doszli do kamienicy.
    - Nigdy nie miałem pokoju na poddaszu. - Stwierdził. - Czuje się jak Żyd za okupacji. - Powiedział. - Ile będę musiał tutaj się ukrywać? - Walnal się na łóżko, gdy weszli do pokoju.

    OdpowiedzUsuń
  78. - A co byłeś już tam? - Zapytał. - Bo mówisz tak, jakbyś już tam kiedyś był. - Stwierdził chłopak, mierząc go wzrokiem. - Ja tam wolę spać przy ścianie. A że ściana jest po prawej to mi to pasuje. Ale od razu ostrzegam. W nocy zabieram koldre. Trochę się wierce. I od czasu do czasu gadam przez sen. - Poinformował go. - Ale na pewno nie lunatykuje i nie chrapie. - Uśmiechnął się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Jeżeli ci się to uda to będę mógł ci pogratulować. - Stwierdził chłopak. Na prawdę trudno było go dobudzic. Nigdy też nie budził się na pierwszy budzik. Dlatego też ustawial przynajmniej ze trzy.
    - Ok. - Powiedział. - Kupisz mi chrupki orzechowe i colę? - Zapytał. Sam zaś wyciągnął piłkę i zaczął ją pompowac. Musiał czymś się zająć.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Gdybym był w ciąży to bym cię poprosił o ogórki kiszone i mleko. Ale nie. Nie jestem w ciąży. - Odpowiedział mu. Kiedy Daniel wyszedł, a on napompowal piłkę, zaczął ćwiczyć różnorodne triki. To coś tam kopał. To kapkował. To przyjmował na główkę. Z piłką można było tak dużo rzeczy robić.
    Piłka przeleciała nad kanapa tuż obok głowy Daniela. Szybko coś wrócił.
    - Czym się tam narkotyzujesz? - Zapytał, siadając po turecku na ziemi. Tuż na przeciwko niego.

    OdpowiedzUsuń
  81. - Na co chorujesz? - Zapytał.- Daniel... Nudzi mi się. - Jeknal chłopak. Wchodzenia na dach nauczył się po którymś razie. Kiedy kolejny raz próbował wejść jego noga zaplatala się o coś. - Dan, coś mi pożera nogę! Możesz mi pomoc? - Zapytał, szamoczac się z tym czymś. W końcu szarpnal nogą mocniej i urwał jakaś linke. - Nareszcie wszedłem. - Powiedział zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  82. - Brzmi bardzo poważnie. - Powiedział chłopak. Nie znał się na tych wszystkich chorobach. Jednak słowo "anemia" dużo mu mówiło. - A no... Nudzi mi się. - Powiedział i podreptal za nim. - Co będziemy robić? - Zapytał, biorąc paczkę. -Nie było chrupkow orzechowych? - Zapytał, biorąc do ręki prazynke.

    OdpowiedzUsuń
  83. - Nie, nie powiem o tym nikomu. I to nie tak, że się ciebie boję, czy coś. Po prostu niektórzy nie muszą o tym wiedzieć. To jest raczej twoja sprawa a nie ich. - Stwierdził Aidan. Pod wpływem jego dotyku na skórze Collinsa pojawiła się gesia skorka. - Dan... Co ty robisz? - Zapytał, kiedy ten zaczął do niego się przystawiac.

    OdpowiedzUsuń
  84. Nie sądził, że aż tak to będzie wyglądało. Ale musiał przyznać sam przed sobą, że chłopak był nawet niezły w te klocki. W końcu opadł obok niego, dyszac ciężko. Przymknąć oczy, kiedy chłopak poszedł pod prysznic. Może powinien do niego dołączyć? Eee... Co za dużo to nie zdrowo. A Nathan też miał jakieś granice przyzwoitości. A tak przynajmniej mu się wydawało. Sięgnął na półkę po swój łańcuszek. Matka Boska Samotnych jakoś zawsze przy nim była. Ale tego wieczoru to już tak trochę niekoniecznie.
    - Utopiles się tam czy co? - Zapytał, kiedy Dan zbyt długo nie wychodził.

    OdpowiedzUsuń
  85. Otworzyła szerzej oczy, odsuwając się momentalnie o kilka kroków. Nie widziała wcześniej błysku noża, który teraz mogła podziwiać w całej okazałości. Torba zwisała jej teraz bezradnie w zaciśniętej dłoni. Mogła tylko cicho przekląć pod nosem swoją niewyobrażalną głupotę i niesłuchanie głosu rozsądku. Przyjrzała się napastnikowi, który wśród cieni wywołanych przytłumionym światłem latarni wydawał się jeszcze większy i silniejszy. W jego twarzy Danielle dostrzegała jakąś nieokiełznaną dzikość, która kazała jej się cofnąć jeszcze o kilka kroków.
    - Ja... nie widziałam tego noża - pisnęła po chwili wystraszona, próbując się cofnąć o kolejny krok, ale nieco przeszkodziła jej latarnia.
    Syknęła cicho z bólu, z niepokojem przyglądając się ostrzu. Kątem oka zauważyła, że ofiara chłopaka zdążyła dźwignąć się na nogi i powoli chwiejnym krokiem uciekać.
    - On ci zwiewa... - jęknęła przerażona, czując nienaturalnie szybkie bicie serca.

    OdpowiedzUsuń
  86. - Na chwilę obecna to jestem zbyt padniety, aby w taki sposób dostawać sobie rozrywki. - Stwierdził Aidan. - Trochę poczytam i się kimne. To wcale nie jest taki zły pomysł. - Stwierdził, kiwając głową. Wyciągnął z torby książkę "Mechaniczna pomarancza". Czytał ją już kilka razy, ale początek zaczynający się od słów "A wieczór był chujnia" zawsze go jakoś bawiły. Tak też było i tym razem. Ale przeczytał kilka kartek i sam nie wiedział, kiedy zasnął na krześle.

    OdpowiedzUsuń
  87. Kilka razy coś mamrotal przez sen. Kilka razy też i mlasnal. Snily mu się ogromne grzanki z miodem. Ocknął się, kiedy plecy mu zdretwialy. I ktoś na dodatek radio włączył.
    - Kurwa mac. - Powiedział. I do końca nie było wiadome z jakiego powodu. Czy dlatego, że bolały go plecy. Czy też dlatego, że jakiś frajer zażyczył sobie radia. W każdym bądź razie poczlapal się do łóżka i zasnął. Ściągając z Daniela całą koldre.

    OdpowiedzUsuń
  88. Kiedy chłopak wyszedł z łazienki nie wyglądał najlepiej.
    - Z całym poszanowaniem dla twojej osoby... Ale czy wszystko jest w porządku? - Zapytał. Ale nie uzyskał odpowiedzi. Na kilka minut zamknął się pod prysznicem. Zapyta go jeszcze o to, kiedy wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  89. - Kurwaa... Zaraz zrobisz ze mnie marmolade. - Mruknal chłopak przez sen. Zrobiło mu się zimno. Dlatego też skulil się w klebek. Zaszczękał kilka razy zębami. A później się uspokoił. Nie zwrócił uwagi, kiedy Daniel wyszedł, czy też wrócił do łóżka.

    OdpowiedzUsuń
  90. Pokiwała potulnie głową, obserwując pijanego mężczyznę, który już zdążył uciec za róg ulicy. Przełknęła ślinę, nagle zdając sobie sprawę z tego, jak pięknie sama się urządziła. Wyglądało na to, że teraz to ona była najbliższym obiektem, który mógłby się stać celem chłopaka. Domyślała siw, że temu chodziło o pieniądze. Sama nie miała przy sobie ani grosza. Nie miała praktycznie nic oprócz książek i kluczy.
    - Czego od niego chciałeś? - zapytała cieniutkim głosem, rozważając ucieczkę.
    Wiedziała jednak, że chłopak bez problemu ją dogoni. Oddychała szybko, prawie namacalnie czuła krążącą w żyłach adrenalinę, modląc się, by tylko jej się wydawało, że chłopak wciaż się do niej zbliża.

    OdpowiedzUsuń
  91. - A czeeemu nie? - Ziewnal. - To mi się wydaje nawet dobre. I logiczne. - Polozyl sięi otulil się koldra. Zostawił też i dla niego. - Brr... Zimno mi. - Szepnal chłopak. I znowu uderzył w kimono. Sen miał niespokojny. Cały czas się wiercil. Co rusz nerwowo zaciskal pięści. I mówił niezrozumiałe słowa. Koszmar ten męczył go dosyć często. A najgorsze było to, że chociaż chciał to i tak nie mógł się obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  92. Posłała mu mordercze spojrzenie.
    - Wybacz, że cię uraziłam, książę - prychnęła pod nosem dopijając kolejnego drinka.
    Chyba nigdy nie znalazłaby miejsca,m gdzie nikt nie będzie przeszkadzał jej, ani ona nie będzie przeszkadzać nikomu innemu. Cóż Ali taka już była. Sama prosiła się o kłopoty nie robiąc nic szczególnego. Wkurzała ludzi czasami swoją samą obecnością. Większość ludzi działała na nią w ten sam sposób. Przeczesała palcami rozpuszczone włosy i cicho westchnęła. Śledziła wzrokiem ruchy barmana, który co chwila kogoś obsługiwał.
    Ali.

    [Przepraszam, że tak późno. :3]

    OdpowiedzUsuń
  93. Patrzyła z niedowierzaniem na jego plecy, tłumiąc wystraszony pisk. Miała ochotę krzyczeć za nim, wezwać kogoś, kto by się z nim rozprawił, w ostateczności wezwać policję. Stała jak sparaliżowana przyciśnięta jego słowami do słupa. Zacisnęła powieki, wsuwając dłonie w kieszenie bluzy, próbując uspokoić oddech i pędzące jak koń w galopie serce. Bała się, ale nie chciała dać po sobie tego poznać. A przynajmniej nie przesadnie. Dopiero po chwili skojarzyła go z sierocińcowego korytarza i już wiedziała, że właśnie prawdopodobnie załatwiła sobie kolejnego wroga. Przełknęła głośno ślinę, zaraz wzdychając ciężko.
    - Dupek - krzyknęła tylko, zaraz powoli otwierając oczy.
    Odetchnęła z ulgą, nie widząc go w pobliżu. Poprawiła torbę na ramieniu i lekko chwiejnym, niepewnym krokiem ruszyła w drogę powrotną do sierocińca.

    OdpowiedzUsuń
  94. Zmrużyła oczy i zacisnęła zęby, aby nie palnąć czegoś głupiego przez przypadek. Wzięła do ręki szklaneczkę z trunkiem i delikatnie nią zakołysała. Powoli wstała z krzesełka i (nie) chcący zawartość szklanki wylądowała na spodniach chłopaka.
    - Ups... Miłej zabawy - mruknęła pod nosem. Szybko odwróciła się na pięcie i zaczęła przeciskać przez tłum ludzi, aby dostać się do wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  95. - Ty masz problemy, przez które musisz brać tabletki. Ja mam problemy ze snami. Każdy z nas ma coś z czym musi żyć. - Stwierdził nastolatek. Ziewnal przy tym głęboko. - Boję się tych koszmarow. - Przyznał cicho. - Są okropne. - Spojrzał na chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  96. Już miał zamiar zawolac go, kiedy jednak coś go powstrzymało. Miał jakieś dziwne przeczucie, że go jeszcze spotka. Tylko czy wynikna z tego jakieś kłopoty? Czas pokaże.
    ***
    Spojrzał na listę, pocierajac dłonią podbrodek. Zwiększyła się o jedną osobę. Nie widział sensu prowadzenia zajęć dla trzech osób. No, ale dyrektorka kazała. Jak mus to mus. I nic nie poradzisz. Wszedł na sale, wzdychajac cicho.
    - Dzień dobry wszystkim. Nazywam się Nathan i mam przyjemność dla was prowadzić zajęcia sportowe.
    A raczej nieprzyjembosc. Ale to już raczej pominął.

    OdpowiedzUsuń
  97. Odwróciła się zaskoczona, praktycznie podskakując w miejscu. Wytrzeszczyła oczy, lustrując go niedowierzającym spojrzeniem. Cofnęła się o krok, wpadając na drzwi i zagryzając niepewnie wargę.
    - Spadaj. I tak rzadko tu bywam - fuknęła nieco drżącym głosem.
    Chciałaby nie pokazywać swojego lęku, jednak coś w chłopaku strasznie ją niepokoiło. Na oślep szukała klamki, by jak najszybciej odgrodzić się drzwiami od szyderczej twarzy Daniela. Przypomniała sobie nawet jego imię.
    - Dobrej nocy, Daniel - warknęła, w końcu naciskając klamkę.

    OdpowiedzUsuń
  98. Wszedł do tej sali gimnastycznej najzwyczajniej w świecie. Zupełnie jakby nigdy nic. No, cóż... Nie spodziewał się tego, co miał zaraz ujrzeć. Kiedy tylko wszedł tam, jego uśmiech zszedł z twarzy.
    "O kurwa!" - Przemknęło mu przez myśl. Wyszło chyba na to, że pieprzył się wtedy z własnym podopiecznym. Co tam! Z własnym uczniem!
    - Tak, owszem, ale jak widać większość ma to głęboko w poważaniu. - Odpowiedział, kiedy do jego uszu dotarły słowa chłopaka. - Indywidualne? Nie, raczej nie. Nie sądzę. - Odpowiedział niepewnie.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Ale ja nie mam nikogo, kogo mógłbym poślubić. Ba, nawet pełnoletni nie jestem. Mam dopiero szesnaście lat. Nie myślę jeszcze o ślubie. - Powiedział chłopak. - Zimno mi. - Ponownie zaszczękał zębami. Wtulił się w chłopaka. Znowu szybko zasnął. Przez sen objął go delikatnie w pasie.

    OdpowiedzUsuń
  100. Szkoda, że on wcześniej się o tym nie zorientował. Chyba teraz tego nawet i żałował. Borze zielony i szumiący! Przecież to podchodziło pod pedofilię. Nie wiedział co w ogóle ma w tym momencie o tym teraz myśleć. To było ponad jego siły.
    - No, jak widać. - Stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  101. Spalo mu się całkiem przyjemnie. Jego oddech się uspokoił. I koszmary tak nie meczyly. I podczas snu ktoś go objął. Poczuł się bezpiecznie. Było mu tak dobrze... To było miłe uczucie, kiedy w końcu od kilku dni miał nieskazony sen.

    OdpowiedzUsuń
  102. Spał jeszcze z jakieś pół godziny. Od momentu wyjscia z łóżka jego towarzysza. Obudził się, kiedy przekrecil się na bok i spadł z ogromnym hukiem.
    - Auaaa. - Jeknal żałośnie, masujac łokieć. - Dan, gdzie jestes? - Zaspanym wzrokiem rozejrzal się po pomieszczeniu. Zobaczył otwarte wejście na dach.
    - Ludzie z tej wysokości wygladaja jak mrówki. - Powiedział, mimowolnie i nieświadomie, kładąc głowę na jego ramieniu. Ziewnal przy tym przeciagle.

    OdpowiedzUsuń
  103. Warknęła na wszystkich obecnych i wyszła z klubu wcześniej wycierając drinka z twarzy. Oczywiście cała się lepiła. Totalnie nieudany dzień. Objęła się ramionami jednocześnie odgarniając lepiące się z czoła włosy. Nie wiedziała, gdzie mogłaby teraz pójść. Do sierocińca nie wróci. To na pewno. Powoli ruszyła przed siebie rozglądając się na boki. Miała ochotę znaleźć tego chłopaka, ale powstrzymała się przed tym. Nic się nie stało - powyzywali się i oblali drinkami.
    - Zupełnie jak dzieci - burknęła cicho pod nosem pocierając dłońmi ramiona, aby trochę się rozgrzać. Czekała ją długa noc włóczenia się po Londynie. Jeśli tym razem znowu złapie ją policja nie będzie za ciekawie. Tym razem nie wmówi im, że umówiła się z koleżanką na nocowanie. Zbyt dobrze ją znają, aby uwierzyć w taką bajeczkę.
    Przed Ali dosłownie wyrósł kolejny klub. W Galaxy była tylko kilka razy i naprawdę się jej tam spodobało. Upewniła się, że nie wygląda jak potwór z mokradeł i ustawiła się w kolejce. Może tym razem się jej poszczęści i dobrze się zabawi.
    - Dokumenty - mruknął znudzonym tonem ochroniarz. Z uśmiechem podała mu fałszywy dowód, a on jedynie skinął głową, aby weszła do środka. Nawet jeśli zorientował się, że to fałszywka w żaden sposób tego nie skomentował.
    Uniosła głowę do góry i pewnym siebie krokiem ruszyła na salę.

    Alyssa.

    OdpowiedzUsuń
  104. Uniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.
    - Tak. - Odpowiedział potrzasajac energicznie głową. -I jestes nawet wygodny. - Zasmial się cicho. - Racja. Zaraz mi kiszki zaczną marsza grać. Zrobić tobie coś? Umiem przygotować kanapki i chinskie rosolki z paczek.

    OdpowiedzUsuń
  105. - Czy ja tu się komuś podlizuje? Proszę pana ja tu tylko stwierdzam oczywiste fakty. - Zasmial się ponownie. - To już z dwojga złego wolę kanapki. Zaraz wracam. - Powiedział i poszedł przyrzadzic sobie mega wypas kanapkę. Nałożył wszystkiego co tylko było zjadliwe. Polal musztarda , ketchupem i majonezem. A zaraz wrócił do Daniela.

    OdpowiedzUsuń
  106. - Nie daję im tej satysfacji i nie polykam. Zadnemu nie polknalem. Nie zasluguja na to. - Powiedział chłopak. - Ale za to ty ciekawe rzeczy mówisz. Masz już w tym jakieś doświadczenie? Mówisz jak znawca. - Zasmial się. Wziął kolejny kes kanapki. - A kanapka nie jest aż taka zła. Chcesz spróbować?

    OdpowiedzUsuń
  107. [Cześć i czołem, witam, miłej zabawy życzę i zaproszę do siebie.]

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  108. "Ale na pewno nie jest to też jakiś powód, dla którego skakałbym z radości aż pod samo niebo." - Przemknęło mu szybko przez myśl. W prawdzie chłopak sam chciał, jednak jego samego to jakoś nie uspokajało. Powinien był zapytać o to i owo. Ale nie! Jak zwykle on najpierw robił, a dopiero potem myślał. A teraz miał za swoje. - Sory, ale nie chodzę do kościoła aż tak często.

    OdpowiedzUsuń
  109. [Mrał.
    Zacha zazwyczaj intryguje tajemniczy charakter, a u płci męskiej to już szczególnie. Mimo tego, u mnie z pomysłami trudno. Wprawdzie Robinson też coś podkrada od czasu do czasu, ale zapewne nie na takim profesjonalnym poziomie, co Daniel.]

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń
  110. - Ale wrócisz tutaj jeszcze? - Zapytał. Sam nie wiedział dlaczego, ale trochę, jakby nie patrzeć, martwił się o bruneta. Mimo iż był pewien, że ten w jakiś sposób sobie zawsze poradzi. - Spróbuję coś dobrego zrobić na kolację. - Powiedział, kiedy ten zbierał się do wyjścia. Pozostał na dachu.

    OdpowiedzUsuń
  111. Nie uzyskawszy konkretnej odpowiedzi nie mógł stwierdzić, czy ten pisze się na tą kolację przygotowaną przez Aidana, czy też nie. No, ale już starożytni wiedzieli, że milczenie oznacza zgodę, więc podumał i uznał, że zrobi i dla niego. Przynajmniej później nie będzie gadał, że z Collinsa jakieś skąpiradło czy coś tam.
    Zszedł z dachu, uważając, aby przypadkiem z niego nie spaść. Kiedy spojrzał w dół zrobiło mu się aż niedobrze. Błyskawicznie zjawił się w pokoju i spojrzał na ich cały asortyment spożywczy. Dużo tego nie mieli... No, ale na jakieś spaghetti powinno wystarczyć. No i na jakiś w miarę dobry sos. Przystąpił do działania. Po kilkunastu minutach zaczęły unosić się apetyczne zapachy.

    OdpowiedzUsuń
  112. - Na pewno padniesz po tym na kolana i będziesz blagal o dokładkę. - Powiedział chłopak, pokazujac jemu język. - Chcesz jeść? Czy masz zamiar stać tutaj jak kolek. Albo tak długo aż zapuscisz korzenie? - Zapytał, nakladajac jedzeniu na talerz. - Od razu mówię. Jest lepsze niż w stołówce. - Puścił do niego oczko i usmiechnal się zadziornie.

    OdpowiedzUsuń
  113. Zastanawiał się przez chwilę, czy Daniel jeszcze długo tak będzie gmerał w tym talerzu. Zaraz mu wszystko to wystygnie i nici z dobrego i ciepłego posiłku. Przynajmniej tak myślał Aidan.
    - Kiedyś taki jeden makaroniarz z Mediolanu mnie tego nauczył. Był przez kilka miesięcy w naszym klubie. A później musiał wyjechać. Ale powiedział, że jeżeli jeszcze kiedyś się spotkamy to nauczy mnie robić prawdziwą włoską pizzę. - Wyszczerzył się szeroko. Dobre jedzonko to podstawa.

    OdpowiedzUsuń
  114. [ Ok. Trochę do dupy zrobiłam, bo poprosiłam cię o początek, a potem tak jakby słuch po mnie zaginął. Nie wiem jak to będzie z moją egzystencją na tym blogu, dlatego żeby nie zmarnować twojej pracy możemy jakiś wątek - nie koniecznie na tych postaciach jakie mamy tutaj - skręcić na meilu. Ale to już jak chcesz i jak ci humor dopisuje. W razie czego Gabs ma mojego meila.]

    Blaise

    OdpowiedzUsuń
  115. - Nie jestem kobietą. - Stwierdził chłopak. - I staram się jakoś wyciągnąć siebie z tego bagna. Jednak średnio mi to wychodzi... - Podrapal się lekko w tył głowy. - Wolę grać w nogę. Mam szanse nawet przebić się do seniorów Chelsea. Nie chcę tego spieprzyc. A tak nawiasem mówiąc... Jutro mam trening. - Wiedzial w jakiej są sytuacji... Ale nie mógł tego odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  116. - Tak jak dla ciebie tabletki pomagają przetrwać, tak dla mnie treningi. Mam szansę grać w jednym z lepszych klubów europejskich. A jak odpuszczenie jeden trening to zaraz pójdzie kolejny i kolejny. Nie chcę stracić tego, co budowałem przez tyle lat. - Spojrzałem na niego uważnie. - Pomozesz mi? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  117. Zasmial się cicho.
    - Lepiej, abym posylal ci spojrzenia a'la Kot ze Shreka? - Zapytał nadal śmiejąc się. - Co chcesz zrobić z moimi włosami? - Złapał się za nie. - Tylko nie scinac. I tak jestem zbyt niski, aby pozbawić siebie jeszcze kilku centymetrów wzrostu. - Powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  118. - Dan, co ty kombinujesz? - Zapytał chłopak, obserwując go. Jesgo współlokator wyszedł, więc ponownie został tutaj sam. Westchnął cicho i usiadł na łóżku. Włączył telewizor. Akurat leciał mecz. "No, przynajmniej coś przyjemnego w ciągu tego dnia mnie spotyka po południu." - Pomyślał i mimowolnie się uśmiechnął. Ciekaw był co takiego wznowu wymyślił Vallentine.

    OdpowiedzUsuń
  119. - Ej... Ty wiesz jak się tym obsługiwać? - Zapytał. - Jaki to kolor? Mam nadzieję, że nie zielony, czerwony, różowy czy też niebieski. - Powiedzial. - Myślisz, że w blondzie byłoby mi do twarzy? - Ściągnął koszulkę. No swojego ciałka to akurat nie musiał się wstydzić. Treningi robiły swoje.

    OdpowiedzUsuń
  120. - Mru? - Spojrzał na niego, po czym się zaśmiał. BYło mu tak nawet wesoło. Sam nie wiedział czemu. - Będę blondynem. Myślisz, że będzie to fajnie wyglądać? - Zapytał. No co? Aidan nigdy nie miał farbowanych włosów, wiec nie wiedział o tym. - Się odwdzięczyć? Mogę cię zabrać jutro na trening. - Uśmiechnął się do niego. - O, kto tu mi jakie propozycje składa. - Udał, że strzela na niego focha. - Ale na serio... Spodni też mam się pozbyć? - Zapytał. - Nie można na to jakiejś ścierki położyć... Czy coś...

    OdpowiedzUsuń
  121. - Perwers. - Mruknął cicho sam do siebie. Tak aby tamten nie mógł usłyszeć. - Nic nie mówiłem. -Powiedział, widząc jego wzrok. - Czy ja się wstydzę? - Zapytał. - Nie mam czego. Ani też kogo. Już raz widziałeś mnie nagiego. - Skrzywil się na samo wspomnienie. Ściągnął spodnie, pozostając w samych bokserkach. - Jedziemy z tym koksem. - Usiadł na stolku. - Tylko jak mi na głowie zrobisz jajecznice to ci łeb ogole.

    OdpowiedzUsuń
  122. - Moje włosy podobają się większości ludzi, których spotykam. - Stwierdził chłopak. - Co jest w nich złego? To, że sobie od czasu do czasu postawię na żel, aby dodać kilka centymetrów wzrostu, to chyba złe nie jest. - Powiedział. - Jesteś pewien, że wiesz co robić? - Zapytał. - Połowa już mi po ciele spływa. - Dodał po krótkiej chwili. - Co będziemy robić przez te pół godziny?

    OdpowiedzUsuń
  123. - Czy ja wyglądam ci na kobietę, abym miał przez miasto na obcasach zapindalać? - Zapytał. - Wolę stawiać włosy na żel. - Uniósł głowę do góry. - Zawsze walisz takimi podtekstami? - Spojrzał na niego z jedną uniesioną brwią. - O to bym się nie zakładał. Nawet przez sen rozmawiam, więc raczej nie dałoby to rady.

    OdpowiedzUsuń
  124. Zaśmiał się cicho dźwięcznym głosem, słysząc jego słowa. Nawet z Danielem, o dziwo, można było wytrzymać. Chociaż tak (według Aidana) się nie zapowiadało. Spojrzał na niego uważnie, kiedy powiedział o lodach. A zaraz potem na jego twarz wpełzł ogromny i szeroki uśmiech. Uwielbiał jeść lody i mógłby je wpychać w siebie tonami. No, ale wtedy wszystkie treningi poszły by na marne. A nie chciał tego zaprzepaścić, na co pracował ciężko przez kilka, jak nie kilkanaście lat. Bo on to od małego już zasuwał na treningi. Jeszcze za czasów, kiedy jego ojciec żył.
    - A jakie masz te lody? - Zapytał, wstając i podchodząc do niego. Przez moment obserwował, jak chłopak zażywa leki. Chyba nie powinien tak się patrzeć. No, ale Aidan to był Aidan i jego ciężko było zmienić. Przyniósł dwie duże łyżki z kuchni. - To gdzie je masz? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  125. - Za oknem ich nie widzę. - Odpowiedział żartobliwym tonem głosu. - O, dwie bańki. - Powiedział, kiedy otworzył lodówkę. - Jedna dla mnie, druga dla ciebie. - Zaczął zacieszać się tym faktem. - Ej, ale one są o takim samym smaku. - Zaraz zerknął na etykietkę. - Czekoladoweee... Awww... - Przytulił do siebie półlitrowy pojemnik. Tak niewiele potrzeba było, aby uszczęśliwić tego dzieciaka. Przyniósł opakowanie dla Daniela, a zaraz sam usiadł na podłodze po turecku i zaczął grzebać łyżeczką w lodach. - Smacznego. - Powiedział, kiedy nałożył sobie porcję do buzi. Zaraz jednak się skrzywił. Lody były zimne, a to podrażniało jego zęby.

    OdpowiedzUsuń