sobota, 30 sierpnia 2014

Znajdziesz tęczę, znajdziesz szczęście

Telegraficznym skrótem:
Yui Thompson, lat 21, urodzona 7 września, studentka medycyny na uniwersytecie Londyńskim, była wychowanka sierocińca Agnes Redbair, zarabia na życie poprzez granie w podrzędnych knajpkach, jej kumpel załatwił jej start w niewielkiej wytwórni płytowej, wieczorami pracuje nagrywając utwory do swojego pierwszego albumu, w wolnych chwilach odwiedza sierociniec i swoich tamtejszych znajomych, wolna, biseksualna, zamieszkuje akademik przy uniwersytecie bo na kawalerkę jeszcze jej nie stać (woli odkładać na wymarzone podróże), jej ulubionym daniem jest spaghetti (bo tylko ono wychodzi jej w miarę zjadliwe), nie znosi słodyczy, niestety nie rozstaje się ze swoją odwieczną przyjaciółką żyletką.

~.~

Gdybym miała opowiedzieć ci całe swoje życie, musiałabym na to poświęcić co najmniej kilka wieczorów. Nie należę jednak do osób, które uwielbiają sobie strzępić język, więc postaram się skrócić ją do niezbędnego minimum, które może i tak nie jest tutaj potrzebne. Szczerze mówiąc już od dawna staram się wyrzucić swoją przeszłość z pamięci. Okazuje się jednak to zadaniem niemożliwym. Ta ciągle mnie ściga w koszmarach sennych.
Ale do rzeczy. Swojej mamy nie pamiętam. Podobno zmarła krótko po porodzie. Nie wiem czy to prawda, ale zakładam że w tym wypadku ojciec mi nie kłamał. Nie jestem jednak jedynaczką. Szczęśliwie posiadam starszego brata - Juna. Chociaż mówienie, że to 'szczęście' jest jakimś wielkim nieporozumieniem. Jun ma w tej chwili 27 lat i pracuje na czarno. Mówiąc prościej jest alfonsem. Ma swoje panienki, które na niego zarabiają. Zapytasz pewnie jak to się stało, że nim został? Mianowicie odziedziczył business po naszym ojcu, który w tej chwili siedzi zamknięty w ciemnej celi i mam nadzieję że już w niej pozostanie do końca swojego parszywego życia.
 Pewnie już się zaczynasz domyślać co przeszłam podczas swojego krótkiego życia? Mój parszywy ojciec nie należał do najbardziej szanowanych postaci (no chyba że w swojej branży). Słynął z tego, że dawał zielone światło pedofilii. Bardzo dobrze się ukrywał przez pewien czas. Ja sama stałam się jego ofiarą. Nie powiem ci już jak wielu klientów miałam, nie chce mi się nawet o tym myśleć. Na samo wspomnienie przeszywają mnie zimne dreszcze. Jednak starałam się być silna, żyć mimo wszystko. Nie potrafiłam uciec. Za bardzo kochałam swoją rodzinę. Miałam wrażenie, że tylko tak mogę uzyskać miłość swojego ojca. Nie sprzeciwiałam mu się. Wtedy to żyletka stała się moją najlepszą przyjaciółką. Tylko w ten sposób mogłam sobie pomóc. Tylko tak potrafiłam utrzymywać się w ryzach. Gardzisz mną teraz, nie zaprzeczaj. Widzę to w twoich oczach. Masz rację. Byłam głupia. Postaw się jednak w moim miejscu. Miałam 7 lat, gdy to wszystko się zaczęło, a zdołałam się wyrwać z tego bagna dopiero na swoje 15 urodziny, kiedy to po jednym numerze z pewnym mężczyzną, którego zaliczyłabym do najgorszej kategorii mężczyzn, podcięłam sobie żyły. Dzięki uprzejmości brata, który tego dnia dziwnym trafem miał dobry humor, trafiłam do szpitala, a stamtąd prosto do sierocińca Agnes Redbair. Mój ojciec natomiast dzięki moim zeznaniom trafił za kratki. Obiecał jednak, że gdy tylko wyjdzie to mnie zabije. Cóż dopiero wtedy nauczyłam się, dość boleśnie trzeba przyznać, że on mnie wcale nie kocha. Nigdy tego nie robił. 
To w sierocińcu poznałam co to znaczy żyć. Może ci się to wydać dziwne, bo na początku wpadłam w depresję, potem poznałam smak alkoholu i narkotyków. Nie chciało mi się żyć. Jak popatrzę na to z perspektywy czasu to wiem, że wiele mnie wtedy ominęło. Otaczały mnie osoby, które chciały mi pomóc, ale ja nie byłam w stanie zaufać nikomu. Miałam wstręt przed mężczyznami, bałam się ich dotyku i wpadałam w panikę za każdym razem, kiedy próbowali się do mnie zbliżyć. Zresztą teraz nie jestem lepsza. Nadal nie potrafię im zaufać. Często tracę oddech, w najgorszych wypadkach nawet przytomność, tylko dlatego że któryś mnie obejmie. Pracuję nad tym, naprawdę... ale to nie takie proste jak się wydaje. Teraz już wiem, że sierociniec pokazał mi co to znaczy żyć.
Dzięki pomocy i okazanemu mi zrozumieniu, nauczyłam się kochać od nowa. Swoją miłość przelałam na muzykę. Nauczyłam się grać na gitarze akustycznej, a nawet i pianinie. Komponuję swoje własne utwory czerpiąc z doświadczeń życiowych. Staram się jednak przeplatać te dobre chwile ze złymi, bo wiem że życie to nie tylko pasmo złych zdarzeń. Wystarczy po prostu nauczyć się patrzeć z nadzieją w przyszłość. Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, a te dobre chwile same zapadną ci w pamięć. To prawda, że wszystko co dobre dość szybko się kończy, ale prawdą jest również że złe chwile zawsze przyćmią te radosne. Dlatego, by zacząć je dostrzegać, zaczęłam je spisywać, później zamieniając je w słowa swoich utworów. Mam nadzieję, że kiedyś i ty odnajdziesz swoją drogę do radosnych i jasnych wspomnień, bo zapewniam cię i ty je masz! Musisz tylko nauczyć się ich szukać, a to już nie jest takie proste. Jednak dla chcącego nie ma nic trudnego. To motto mam wygrawerowane na gitarze, a drugie, to ważniejsze... mam na lewej łopatce. Zapytasz jak ono brzmi, no dobrze, powiem ci - Uwierz w siebie i bądź sobą
Po skończeniu 18 lat, postanowiłam nie dać satysfakcji ojcu. Moim marzeniem jest teraz muzyka, ale chciałam również pomagać potrzebującym ludziom. To dlatego wybrałam medycynę. Uważam lekarzy za tych, którzy noszą ze sobą wielki ciężar. Ciężar ludzkiego życia. Pragnę pomagać wszystkim na tyle na ile potrafię. Leczyć nie tylko muzyką i słowami, ale i czynami. Czy mi się to uda? Głęboko wierzę, że tak. Nie chcę już więcej katastrof w swoim życiu! Już wystarczy, czas rozpocząć nowy rozdział. Ten dobry i pokazać, że nie każde dziecko trafiające do sierocińca potem kończy z niczym. Wystarczy tylko odnaleźć swoją drogę. I ty ją znajdziesz, tylko błagam nie poddawaj się na samym początku. Takim sposobem nigdy jej nie znajdziesz. Może musisz przekroczyć i tysiąc zakrętów, może i musisz zbłądzić i milion razy, ale w końcu otworzysz oczy i zrozumiesz, że to jest to. To jest twoje życie i tylko TY możesz je wziąć w swoje ręce. Tylko TY możesz je wygrać! Zaufaj sobie choć raz i zrób to. Nie czekaj na innych. Weź marzenia w swoje własne ręce i dąż do nich. Nie czas na marudzenie, nie czas na mówienie, że to niemożliwe... To tylko wymówka przed ciężką pracą. Bo Ty wiesz, że nie będzie łatwo i dlatego nie chcesz nawet spróbować. Leniwcu, weź się wreszcie w garść. 

| Notki | Powiązania | Aktualności

[Witajcie zgredki małe! To będzie moja 3 postać kobieca w karierze... zazwyczaj tworzę mężczyzn. Mam nadzieję, że tym razem mi się uda. Jestem chętna na wszelakie wątki, ale proszę... proszę... ja też nie zawsze mam wenę...]

9 komentarzy:

  1. [Bardzo fajna postać. Owocnych wątków. A jak masz jakiś pomysł to zapraszam do siebie! =)]
    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witam ^ ^ Proponuję wąteczek :3 Tylko u mnie z pomysłami ciężko. ]

    // Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  3. [No cześć ^^ Postać z niezwykle ciekawą przeszłością, podziwiam! Życzę miłej zabawy, interesujących wątków, zakręconych powiązań i weeeeeny!
    Zapraszam do mnie w razie chęci ;0]

    Danielle Finnigan

    OdpowiedzUsuń
  4. [dzień dobry, witam, miłej zabawy życzę i zapraszam do wątku, jeśli tylko masz ochotę. c:]

    Lawrence/Zoe

    OdpowiedzUsuń
  5. [ No czemu by nie. W sumie Yui mogłaby Nikole pare rzeczy o życiu poopowiadać czy coś takiego :D ]

    // Lestrange

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zapraszam do wątku z Trinny i z Sarą, a najlepiej z obiema ^^]

    OdpowiedzUsuń
  7. Ali była przerażona tą sytuacją. Zazwyczaj jakoś sobie radziła, ale ten był naprawdę nachalny i nie rozumiał zwykłego krótkiego "Nie". Miała ochotę go uderzyć. Mężczyzna jednak unieruchomił ją i nie była w stanie zrobić żadnego ruchu. Może zacznie krzyczeć i wtedy ktoś zareaguje...
    Odetchnęła z ulgą, kiedy obok nich pojawiła się jakaś młoda dziewczyna. Przez kilka sekund Alyssa analizowała jej słowa, aby zrozumieć o co jej chodzi. Zadrżała odruchowo, kiedy nieznajoma objęła ją ramieniem.
    - Dziękuję - szepnęła przestraszona i spojrzała na nią - to naprawdę miło z twojej strony, ale nie potrzebuję niczyjej opieki. Dam sobie radę.
    Nie chciała zabrzmieć wrednie, ale chyba właśnie tak wyszło. Powinna być jej wdzięczna, a nie jeszcze na nią naskakiwać.
    - Ja.. um... to znaczy - westchnęła i ze zdenerwowania przygryzła wargę. Nie miała pojęcia co jej powiedzieć.

    Alyssa

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zdecydowanie polecam Lawrence'a. Go wszyscy lubią. ^^]

    Lawrence/Zoe.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Pani na zdjęciu jest strasznie urocza. Witam i zapraszam do siebie.]

    //Z. Robinson

    OdpowiedzUsuń