Wiatr delikatnie rozwiewał jej
włosy, plącząc blond kosmyki. Charakterystyczny zapach słonej wody wdzierał się
do jej umysłu, wywołując gęsią skórkę. Wpatrywała się w taflę wody, a
nieprzerwany strumień wspomnień uderzał w nią niesłabnącą falą. Nie chciała po
sobie pokazać tego, jak wielki strach wywołują. Nie mogła pozwolić, by
ktokolwiek poznał prawdę.
Kolejna fala połaskotała jej bose
stopy, na co wzdrygnęła się nieznacznie, wciąż ze wzrokiem utkwionym bojaźliwie
w falach. Wielu jej bliskich wiedziało o jej osobliwym strachu. Bała się wody,
jednocześnie kochając pływać. Lubiła patrzeć na fale, unikając choćby najmniejszych.
Rzadko pojawiała się na plażach. Gdyby zapytać ją o powód, odwróciłaby tylko
głowę, ze wstydem szepcząc: tak już mam.
Jeśli już miała pływać, starała się wybierać miejsca, gdzie nie było ludzi.
Wtedy czuła się swobodnie i jej strach chował się w najmroczniejsze zakamarki
jej umysłu.
Pochyliła się, tuż pod nogami
widząc muszelkę. Podniosła ją delikatnie, palcami wodząc po małych
wyżłobieniach, zachwycając się jej teksturą. Kolejne wspomnienia napłynęły
pośród jej skołowane myśli, plącząc jej w głowie jeszcze bardziej. Chciałaby zapomnieć, tak byłoby prościej. Zacisnęła
dłoń, próbując się uspokoić. Czuła drżenie w każdej komórce swojego ciała,
emocje targały nią jak nigdy dotąd. Oddychała nienaturalnie szybko, rozwierając
palce. Szczątki muszelki rozsypały się jej na dłoni, znacząc ją małymi
skorupkami, które zaraz porwał ze sobą wiatr.
– Tamtego dnia też tak było – wyszeptała,
patrząc w górę.
Chmury powolnie sunęły po ciemnym
niebie, zwiastując kolejny deszcz. Niby nic w tym dziwnego, jednak ją aż
ścisnęło w gardle. Tamtego dnia też tak
było. Też padało. Czuła na sobie pytający wzrok, ale nie miała siły znów
otworzyć ust, więc pokręciła tylko lekko głową, znów patrząc w stronę
horyzontu.
Od dawna odpychała od siebie te
wspomnienia. Tamten dzień był tym, czego najbardziej żałowała w całym swoim
piętnastoletnim życiu. Nawet przypadkowa noc w cudzym aucie nie gryzła jej tak
jak tamten feralny dzień. Naprawdę pragnęła tylko jednego – zapomnieć. Wiedziała, że nie jest w
stanie zmienić przeszłości. Chciała tylko, żeby przestały ją dręczyć te uporczywe
wspomnienia.
Nawet nie zauważyła, kiedy opadła
na kolana prosto na mokry piasek. Fale docierały do niej, ale teraz tego nie
zauważała. Przed oczami miała wydarzenia z dnia, w którym straciła oboje rodziców. Wciąż pamiętała podmuchy wiatru,
rozwiewające jej króciutkie wtedy włosy i rozsyłające w dal słonawy posmak
morza. Czuła stale tę samą fascynację, co tamtego dnia. Widziała wtedy tak
wielkie fale po raz pierwszy w życiu. Pamiętała, jak długo jechali autobusem –
ojciec oczywiście nie mógł prowadzić, nie był w stanie – by w końcu wyjść na piaszczystą
plażę. Chłonęła ten widok całą sobą, a wspomnienia miały zostać w niej przez
kolejne lata, gryząc ją niczym morska sól. Widziała wszystko, jakby nie było to
osiem lat wstecz, a przed chwilą. Radosny
uśmiech matki, nieco niemrawy ojca, radość, którą sama czuła…
Pierwszy raz ojciec zgodził się
na jakikolwiek wyjazd. Matka planowała go od dłuższego czasu, nie miał serca
jej odmówić. Chociaż raz mogli zapomnieć o codziennych problemach. Tutaj żadne
z nich miało się nie przejmować. Jeden dzień ucieczki od tego, co w domu. Od
krzyków za oknem, siniaków, kolejnych klientów, bezsennych nocy, rachunków,
niewypłacanych pensji, oparów whiskey. Mimo że tego ostatniego nie do końca –
cały autobus czuć było panem Finniganem – jednak cała rodzina chciała zażyć
trochę świeżego oddechu. Danielle doskonale pamiętała czuły uścisk matczynej
dłoni wokół nadgarstka i tę mniej przyjemną ojcowską oślizgłą dłoń. Wciąż czuła
te same dreszcze, gdy pierwsza fala podmyła jej stopy i perlisty śmiech matki,
gdy ojciec się poślizgnął. Chwila rodzinnej sprzeczki, rozkładanie ręczników i
piknikowego kosza. Rzucanie ubrań na bok, by zaraz pogrążyć się w chłodnej słonej
wodzie. Pieczenie oczu, mimowolne łzy i widok chociaż raz szczęśliwej matki.
Głupkowate zachowanie ojca, woda w oczach, uszach, nosie, wszędzie. Syreny
policyjne, ambulans. Drżenie, by prawda nie wyszła na jaw. Zimne ciała rodziców
wyłowione z wody. Lampa rażąca w oczy i chłodny, profesjonalny głos lekarzy.
Łzy na policzkach, czułe pocieszenia jakiejś pielęgniarki. Przesłuchania,
psycholodzy, kolejni policjanci. A miał
być to najpiękniejszy dzień życia…
Podniosła wzrok, wciąż czując to
samo, co wtedy.
Drżała nieznacznie, a po jej twarzy znać było ciężar, jakim
przytłaczały ją te wspomnienia. Wiatr pieścił jej nagie ramiona, bawił się
włosami, jednak nie potrafił wywiać uciążliwego bólu w sercu.
– Wracajmy, Alex – szepnęła. – Nie
chcę do tego wracać…
Chłopak opuścił aparat, który jak
zawsze zawisł mu na szyi. Blondynka spojrzała na niego smutno, zaraz podeszła i
przytuliła się, w ramionach przyjaciela czuła się bezpieczniej. Domyślała się,
dlaczego wybrał to miejsce na kolejną z sesji, nie miała mu tego za złe, wręcz
przeciwnie. Kiedy obrazy w jej głowie powoli słabły, poczuła ulgę. Katharisis. Wiedziała, że za jakiś czas
znów będzie musiała się uporać ze wspomnieniami, jednak mogła mieć spokój nawet
z ponurym poczuciem żalu do samej siebie przez chociaż kilka chwil.
– Dziękuję, Alex… - Nie czuła się
gotowa, by powiedzieć mu o wszystkim, jednak widziała w jego oczach jakiś błysk
zrozumienia.
Miała tylko nadzieję, że chłopak
zachowa swoje domysły dla siebie.
________
Oto i taka sobie dramatyczna notka, która miała o Dannie coś powiedzieć,
ale chyba tylko więcej zamotała ;)
Czytam już tą notkę enty raz. I dopiero teraz jestem w stanie coś z siebie wyrzucić. A będzie to tylko krótkie: Wow.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odpowiedzieć tutaj ;)
UsuńDziękuję za to krótkie wow ;p Sama wciąż nie wiem, co myśleć o tej notce, bo miała być konkretniejsza, ale Danielle to Danielle i nigdy nie pozowoli mi zrobić tak jak ja chcę ;) Kapryśna jest, haha :D